
Warto ciągle się uczyć i słuchać mądrych ludzi. A takim niewątpliwie jest generał Andrzej Kowalski, funkcjonariusz polskich służb specjalnych po upadku komuny, z karierą w UOP, ABW, a od 2006 do 2011 p.o. szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i na koniec od 2015 do 2020 szef Służby Wywiadu Wojskowego.
Kanał telewizyjny Instytutu Pamięci Narodowej – IPNtv – nadrabia straty w naszej wiedzy odnośnie historii najnowszej i urządza cykle dyskusji ekspertów i naukowców, dotyczące dotychczasowych tajemnic, które były zagrzebane nie tylko w archiwach IPN, ale także w archiwach MON, archiwach MSWiA, a także u prezydenta i w kancelarii premiera. Wiele z tego naród miał nigdy się nie dowiedzieć.
Niezmiernie interesującym (sądzę, że nie tylko dla mnie) są cykle dyskusji pod tytułem "Tajemnice bezpieki" i "Tajemnice wywiadu".
Ostatnia dyskusja - "Polski wywiad vs. sowiecki wywiad wojskowy GRU" [1] wyjaśnia wiele, dlaczego Rosja nie zdołała wygrać wojny w przeciągu, jak zakładano, tygodnia; zdobyć łatwo Kijów, zneutralizować prezydenta Zełeńskiego i jego gabinet, a na czele Ukrainy postawić jakiegoś fornala Moskwy, starego lub nowego.
Gen. Kowalski, którego także to pytanie nurtowało, wyjaśnił precyzyjnie w swojej najnowszej, dopiero co opublikowanej, książce "Założycielska klęska GRU", wydanej przez Wydawnictwo LTW, co było powodem takiego blamażu, chyba prowadzącego do upadku imperialnej Rosji.
Bez niepotrzebnego rozwodzenia się – Andrzej Kowalski przeanalizował dokładnie elementy prowadzące do zwycięstwa młodziutkich wojsk II Rzeczpospolitej nad hordami inwazji bolszewików w 1920 roku i efekt tej analizy odniósł do obecnej wojny rusko – ukraińskiej.
I wnioski są proste: Polska wygrała tę wojnę w 1920, choć analizując siły obu stron, nie powinna, doprowadzając do legendarnego już "Cudu nad Wisłą" (którego niestety patrząca na nas z góry od stuleci Europa nie potrafi docenić), tylko dla tego, że głównodowodzący marszałek Józef Piłsudski rozumiał, że wygra, jeżeli swoje działania oprze na polskim wywiadzie. To wywiad i praktyczne uzyskanie dostępu do komunikacji bolszewickich wojsk, co pozwoliło poznać ich ruchy, położenie poszczególnych oddziałów i rozkazy, spowodowało, że nasze siły rozgromiły sowietów i pogoniły ich na Ural. Przy okazji ratując Europę przed zalewem komunistów, bo w Belinie, Hamburgu i kto wie gdzie jeszcze, lokalni towarzysze już czekali na "wyzwolenie".
Rosjanie i ich wywiad wojskowy, dopiero co utworzone GRU nie miało nic do powiedzenia i żaden dowódca się z nimi nie liczył. Dla sowieckiej armii źródło rozkazu było tylko jedno – słowa Stalina. Czyli to nie całkiem wina wojskowych, ale głównie wina polityków, wola kolejnego cara z Kaukazu, spowodowała, że złoiliśmy ich potężnie. Choć mędrkowie wówczas, podobnie jak dzisiejsi mędrkowie i "fachowcy", twierdzili, że to niemożliwe.
Za to Polski, też dopiero co stworzony wywiad, oparty na naukowcach i inżynierach, błyskawicznie osiągnął poziom światowy. I prowadził ruskich jak kury do rzeźnika.
W lutym, napadając na Ukrainę, ponownie kierowano się polityką i idiotycznymi rozkazami Kremla, a może nawet wyłącznie chcicą Putina.
A na dodatek, nie tylko ruski wywiad kompletnie zawiódł, opowiadając, że kochający Rosję naród ukraiński, będzie witał "armię wyzwoleńczą" kwiatami, chlebem i solą. A ukraińska armia po prostu nie istnieje, bo w rzeczywistości to zbieranina faszystów i krnąbrnych terrorystów.
Amerykanie z całym CIA, USSS, DIA, ODNI i resztą z 18 agencji wywiadowczych USA mylnie ocenili i dali się zwieść notorycznym ruskim kłamcom, w temacie potęgi bolszewickiej armii i ich zdolności w oparciu o nowoczesne rozwiązania. Nasz super ekspert dr Bartosiak, też dał się oszukać jak dziecko.
Natomiast Ukraina była wywiadowczo świetnie przygotowana. Jako, że sami nie mieli sił i środków, pomocy poszukali w NATO, głównie w Polsce i USA. Nawet prywatni ludzie, bo takim jest najbogatszy człowiek świata Elon Musk, który udostępnił Ukrainie satelitarny Internet, tak, że bolszewicy nie byli w stanie wyłączyć, czy zakłócić łączności przeciwnika, pomógł Ukrainie.
Widać więc, że poziom intelektualny tych wszystkich moskiewskich barbarzyńców z ich oddziałami bestii w ludzkiej skórze i stadami tłustych wieprzy na luksusowych jachtach i wypasionych apartamentach, jest dramatycznie miałki. Nie potrafią się uczyć na własnych błędach.
Przez te 110 dni nie widzieliśmy żadnej inteligentnej zagrywki, żadnej pułapki, żadnego zwrotu akcji. Jak prawie 80 lat temu, tylko taktyka ziemi spalonej, wyrżnięcia wszystkich po drodze, kradzieży wszystkiego, co się da ukraść i zniszczenia tego, czego ukraść się nie dało. Typowy ruski walec z mięsem armatnim własnego narodu jako asfalt do wbicia w ziemię, bo nawet swoich poległych nie zbierają i nie chowają w grobach.
I co mu mamy z tym ruskim chłamem zrobić? Tylko niech nikt nie pyta o to Niemców, Francuzów i Bunga-bunga Berlusconiego.
[1] https://youtu.be/aiEB75ZGi1E
Co ciekawe sami o tym piszą
Mało się o tym pisze, więc ja to powiem. W Donbasie w oddziałach dywersji i w siatkach wywiadowczych po stronie ukraińskiej są głównie Rosjanie. To oni, obywatele Ukrainy przez ponad osiem lat tej wojny są głównymi ofiarami tej moskiewskiej swołoczy. Mszczą się okrutnie za mordy i gwałty na swoich rodzinach. To współcześni kamikadze. I nieważne że car ich przesiedla za Ural, tam także zrobią ruskim piekło.
Fajnie mieć dobrych ludzi w wywiadzie. Ale zdajesz sobie sprawę, że dzisiaj najbardziej liczy się technika. Gdy Amerykanie budowali (już dawno temu) nową ambasadę w Moskwie, to ściany (bo materiały i robotnicy byli ruscy) były tak naszprycowane mikrofonami i czujnikami (kilkaset), że nie było sensu kontynuować. Wyburzyli wszystko, a materiały i robotników sprowadzili swoich ze Stanów. Teraz praktycznie żaden konflikt, żadna wojna nie ma szans bez elektronicznego wywiadu i wysoko wykwalifikowanego personelu.
A inna sprawa - nasi wierni komentatorzy, mądrzy i nie lewacy, zawsze dają się sprowokować temu bolszewickiemu agenciakowi, gdy trolluje wpis. Gadają z nim (np. sake3), a on się cieszy, że sprowadza dyskusję na manowce. Już dawno redakcja NB obiecała mi, że nie będzie on mógł wchodzić na moje strony. Tak było miesiąc, dwa, a potem abarotno - ruski troll działa nadal. Czy on ma jakieś jeszcze wyższe wsparcie (ja wiem o WSI - tej bandzie moskali w polskich mundurach) niż redaktorzy Sakiewicz i Gojke? Znowu mam się skarżyć?
Byłby śp. Targalski, to dostałby takiego kopa w d., że poleciałby za Ural. Na pustynię bez alkoholu. Żeby go białe myszki zżarły.
Ja też rozmawiam z moją kotką i psami.
Lecz parobek innych panów jest wart tylko splunięcia. Nie strzępię na takiego języka.