Gdy w szkole uczymy się przyrody, to poznajemy również świat drapieżników. Zwierząt które polują, napadają i żywią się mięsem ofiary.
One nie są bestiami. Po prostu natura w bardzo ważnym celu utrzymywania równowagi populacyjnej wymyśliła karniwory, czyli właśnie mięsożerne stworzenia.
Lecz bestie też są. Typowy drapieżnik, czy to lew, tygrys, krokodyl, boa dusiciel, gdy złapie ofiarę to ją zabija, by dopiero potem skonsumować.
Lecz jest także bestia, która po pojmaniu innego zwierzęcia, od razu zaczyna je zjadać żywcem. To hiena.
Więc niech to właśnie hiena będzie symbolem bestialstwa.
Ludzkimi bestiami są rosyjscy żołnierze. Może nie wszyscy, ale wielu. I na świecie, nie tylko Rosjanie tacy są.
Gdy będziemy obserwować polowania hien zauważymy, że działają one stadnie, w sposób wysoko zorganizowany. To oddział okrutnych zabójców.
Nie znam w naturze bestii, które działają samotnie. Bestialstwo jest raczej grupowe. Czy zespołowe.
W trakcie obserwacji wojny na Ukrainie, szczególnie eksterminacji cywilnych obywateli, ugruntowało się przekonanie, że wszyscy Rosjanie, potomkowie mongolskich hord, są genetycznie uwarunkowanymi mordercami – bestiami.
Nie całkiem tak jest.
Nie mogąc w pełni zaakceptować, że cały duży naród, nasi sąsiedzi ze wschodu, to jakaś naturalna, patologiczna odmiana człowieka, zacząłem poszukiwania odpowiedzi w tekstach naukowych i nie tylko. I w końcu coś znalazłem.
Wiecie co to Kaibil? Zapewne mało. Wikipedia wie jeszcze mniej...
Traf chciał, że w moich poszukiwaniach sięgnąłem po książkę "Zero, zero, zero" Roberto Saviano. Podziwiam tego pisarza od paru lat. Przykład rzetelności i odwagi. Domyślam się, że nieco koloryzuje, lecz fakty przedstawia zawsze ze stu procentową gwarancją.
O "sile rażenia" tego laureata światowej nagrody non-fiction book, świadczy to, że mafia wydała na niego wyrok śmierci i stowarzyszenie pisarzy noblistów zmusiło wprost rząd włoski do przydzielenia mu ochrony. Stało się to po sukcesie jego książki "Gomorra. Podróż po imperium kamory". A ponieważ precyzyjnie ujawnił strukturę i hierarchię tej mafijnej organizacji, podając nazwiska bossów tej potężnej, jak mafia sycylijska bandyckiej struktury (kamorra (Camorra) to mafia o tradycjach datujących się od 1820 roku, działająca w Neapolu i sąsiadujących dystryktach południowych Włoch. Jej ostatni dochód to 1 miliard euro). Potem jeszcze powstał serial HBO Gamorra i wściekłość gangsterów zmusiła Saviano do opuszczenia Neapolu.
Tak więc ten bojowy Włoch, dziennikarz śledczy i światowej sławy pisarz w dziedzinie non-fiction naprowadził mnie na ślad, który potwierdził moje wątpliwości, a następnie jasno i dobitnie stwierdził:
"Okrucieństwa trzeba się nauczyć. Nie rodzisz się z nim." [*]
Tak właśnie rozumowałem. Rosjanie nie rodzą się jako bestie i genetycznie otrzymują swoje okrucieństwo. Oni jeszcze są poddawani od maleńkości tresurze i praniu mózgu (przypominam ten krótki filmik sprzed miesiąca, więc już z czasów wojny, gdzie przedszkolaki bawią się, idąc w swoim małym pochodzie, ubrani w czołgi i rakiety z wymalowanym faszystowskim Z).
Dopiero połączenie tych dwóch elementów: narodu z naturalnymi skłonnościami do przemocy i wyszkolenia w celu pozbycia się litości, współczucia i empatii, tworzy armię bandytów i złoczyńców.
Nie tylko Rosjanie stali się bestiami. Saviano podaje przykłady z różnych wojen, w których z takiego okrucieństwa ponad wszelkie ludzkie granice zasłynęły znane mu narody.
"- Serbowie. Dokładni, bezlitośni, skrupulatni w torturach.
- Bzdura. Czeczeni. Mają tak ostre noże, że nawet nie zauważysz, jak leżysz na ziemi i się wykrwawiasz.
- W porównaniu z tymi z Liberii to dyletanci. W Liberii wyrywają ci serce, a potem zjadają. To zabawa stara jak świat. Klasyfikacja bestialstwa, lista dziesięciu najbardziej okrutnych narodów.[...]
Eskalacja krwi, strachu i sadyzmu trwa dosyć długo, aż dochodzi nieuchronne do listy sił specjalnych: francuskich, hiszpańskiego El Tercio, brazylijskiego Bope.
Gdy tylko komunizm pojawił się na świecie, w oparciu o Marksa, Lenina i Trockiego, głownie z wykorzystaniem Kominternu, a później stalinowskiego bolszewizmu, Ameryka, a w szczególności Ameryka Łacińska, stały się bardzo ważnym terenem indoktrynacji społecznej i ideologicznej, wówczas ZSRR, a teraz Rosji. I trzeba przyznać, robili to ze sporym powodzeniem od Meksyku, aż po Chile i Peru. Ostatecznie formalnie opanowali Kubę i Nikaraguę. Tam mieli swoje najsilniejsze bazy wojskowe i wywiadowcze.
Natomiast ideologiczne skażenie i bolszewickie metody walki, czy wojny psychologicznej, rozprzestrzeniały się na cały obszar łaciński – od Meksyku po Argentynę (bestialski morderca, tak ubóstwiany przez młode lewactwo, doktor Ernesto Che Guevara, był właśnie Argentyńczykiem).
Mamy więc pewność, że sowieckiej penetracji uległy też Gwatemala, Honduras, Nikaragua, a jak dzisiaj wyjątkowo wyraźnie widać, również Kolumbia i Wenezuela.
Amerykanie stosunkowo szybko rozpoznali niebezpieczeństwo, jakie niesie komunizm i wszelkimi sposobami starali śię zwalczać tę toksyczną ideologię. Chyba historycznie najważniejsze w walce były takie akty, jak tzw. Doktryna Trumana, prezydenta USA, czy znienawidzona przez bolszewików działalność senatora Josepha McCarthego.
Jak się te działania udały, widzimy dzisiaj, gdzie władze niektórych stanów, wpływowi politycy demokratyczni, spora część mediów i uniwersytetów, są niestety opanowane przez światowe lewactwo, kontrolowane przez Kreml.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że zasadniczym celem bolszewików było szerzenie "robotniczej" rewolucji. W tym celu były prowadzone treningi wojskowe, oczywiście z jednoczesnym, typowym dla sowietów, praniem mózgów, by w końcu tworzyć silne oddziały partyzantki (guerrilla warfare), bojowe, lecz jednocześnie bezwzględne, brutalne i bestialskie.
Tam właśnie Roberto Saviano odnalazł najbardziej makabrycznie wytrenowane bestie i tu właśnie po raz pierwszy zetknąłem się z nazwą Kaibile [2]. Konkretnie w Gwatemali.
Podkreślę to stanowczo – mimo, że Saviano tego jednoznacznie nie wskazuje, mam pewność, że przywołana organizacja niby służb specjalnych, lecz faktycznych bestialskich, wysoko wytrenowanych terrorystów, którzy potem gremialnie przechodzili do meksykańskich karteli, to ludzie wytresowani tradycyjnymi metodami rosyjskich czekistów. W bardzo łagodnym stopniu mieliśmy w PRLu przykłady takiej tresury. Słabsze charaktery się poddawały i pod parasolem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czy Ministerstwa Obrony Narodowej, tworzyły grupy krwawych bandytów, agentów i oficerów. Chyba najlepiej ich poznaliśmy przy makabrycznej martyrologii ojca Jerzego Popiełuszki.
W czasie tego spotkania zawodowców, w temacie okrucieństwa i bestialstwa przeróżnych narodów, jeden z szanowanych informatorów, wojenny weteran tak powiedział:
" - Proszę, najgorsi są tutaj. - Jego palec jest wycelowany w strefę Ameryki Środkowej. Rytuał został przerwany. Gwatemala, Wszyscy są zdumieni.
- Gwatemala?
Weteran wojenny odpowiada jednym słowem, nieznanym większości: Kaibile.
Słyszałem tę nazwę w zeznaniach z lat siedemdziesiątych, teraz już jednak nikt jej nie pamięta. - Osiem tygodni – ciągnie brodaty żołnierz – osiem tygodni wystarczy i znika wszystko co ludzkie w ludzkiej istocie. Kaibile znaleźli sposób na wymazanie sumienia. W ciągu dwóch miesięcy można usunąć z ciała wszystko to, co odróżnia je od zwierzęcia, To, co pozwala mu odróżniać zło, dobro, umiar. Możesz wziąć świętego Franciszka i w osiem tygodni zrobić z niego kilera. Który potrafi rozszarpywać zwierzęta, przetrwać, pijąc tylko siki, i wybić dziesiątki istot ludzkich, nie przejmując się nawet wiekiem swoich ofiar.
[...]
Milczenie. Właśnie byłem świadkiem herezji. Po raz pierwszy paradygmat wrodzonego okrucieństwa został obalony.
[...]
Zabieram się do czytania. I odkrywam, że kaibile to elitarna jednostka antyrewolucyjna armii gwatemalskiej. Powstała w 1974 roku, kiedy zostaje utworzona szkoła wojskowa, która stanie się później Ośrodkiem do spraw Szkoleń i Operacji Specjalnych Kaibilów.
[...]
Według ich własnej definicji kaibile to "maszyny do zabijania" wyszkolone podczas mrożących krew w żyłach treningów, jako że męstwa należy dowodzić bezustannie, dzień po dniu, potworność po potworności. Picie krwi zwierzęcia, które dopiero co się zabiło, a potem zjada się je na surowo, wzmacnia kaibila, daje mu siłę.
[...]
Wśród najbardziej bestialskich rzezi przypomina się o tej w Las Dos Erres, wiosce w departamencie Peren, którą w dniach 6-8 grudnia 1982 roku zrównano z ziemią, mieszkańców zaś wymordowano [...]
... nie oszczędzili nikogo zabili mężczyzn, kobiety i dzieci, zgwałcili małe dziewczynki, wywołali poronienia u ciężarnych, strzelając, waląc je kolbami i skacząc im po brzuchach, powrzucali żywe maluchy do studni, albo pozabijali ciosami pałek, ..."
Nie dokończę reszty opisu. Czyż nie to samo działo się w Buczy i wielu innych miejscach na Ukrainie?
I przepraszam wszystkich, których wzburzyłem tym piekielnym opisem. Lecz trzeba zobaczyć czym jest ludzka bestia.
Powtórzę jeszcze raz – "Okrucieństwa trzeba się nauczyć. Nie rodzisz się z nim."
Lecz prawdą jest również to: - " ... w genetycznej spuściźnie narodów okrucieństwu przyznaje się honorowe miejsce."
Rezultat tych poszukiwań i przemyśleń jest taki, biorąc również pod uwagę narodowe motto Rosjan: - Szanują ciebie tylko wtedy, jak się ciebie boją, aby stworzyć kiedyś takie bestie, jak ci gwatemalscy kaibile, a dzisiaj jak widzimy, identyczne ruskie oddziały, nie walczące na frontach, tylko zabijające cywilów, potrzebne jest połączenie dwóch podstawowych czynników;
narodu z naturalnymi skłonnościami do okrucieństwa, z brakiem sumienia i współczucia, bo zwykły człowiek jest bez wartości wobec cara-I sekretarza-prezydenta, oraz naukowo przygotowanego szkolenia, treningu specjalistycznego, by odrzucić skórę człowieka i zamienić się w bestię.
I jestem pewien, że podwaliny pod taki trening przygotowano jeszcze w czasach carskiej Ochrany, a po roku 1917 bolszewiccy naukowcy i specjaliści opracowali schemat stworzenia bestii z człowieka. Maszyny do zabijania.
I nie działali tylko u siebie, lecz puścili instruktaż w świat, by skorzystał z tego Hitler, Mao Zedong, Pol Pot, Ho Chi Minh, idol lewackich idiotów Che Guevarra i islamscy terroryści.
Taki maksymalny efekt wyprania mózgów.
Jednak to nie koniec "odkryć" jakie odnalazłem we wspomnianej książce.
Zwrócę uwagę, że Roberto Saviano opublikował ją w 2013 roku. Nie było jeszcze inwazji na Krym. I dopiero wtedy urodziło się określenie "zielone ludziki". Należy więc założyć, że nic nie wiedział o działaniach Rosji. O ich bestialstwie.
Saviano skoncentrował się na narkobiznesie – najbardziej dochodowej branży na świecie – oraz na działalności karteli narkotykowych w Meksyku. Bestialstwo i oddziały nieludzkich zabójców odkrył jakby "przy okazji". Ja natomiast mam swoje rozważania dzisiaj, bo już ponad 100 dni przeżyłem bacznie obserwując masakrę jakiej dokonują Rosjanie na Ukrainie. Ciekawe, co dzisiaj Saviano by napisał...
Wprost w oczy rzuca się rozdział szósty tej książki. Nosi on wyjątkowo krótki podtytuł – "Z". A my właśnie bardzo dobrze poznaliśmy "Z" w kompletnie innych okolicznościach.
Takie jedno zdanie znalazłem:
Według zeznań niektórych świadków pojazd kilerów – z napędem na cztery koła – miał namalowaną na szybach charakterystyczną literę "Z". [1]
Od momentu napaści Rosji na sąsiada, widzieliśmy "Z" wielokrotnie: na czołgach, transporterach opancerzonych, helikopterach. Na mnie wrażenie zrobił rosyjski sportowiec, młody szczeniak z butną miną, kiedyś tak typową dla Hitlerjugend, w koszulce z wielkim "Z" na piersi.
Ale o co tu może chodzić? Gdy w Gwatemali dla kaibilów – wytresowanych bestii – zrobiło się za ciasno, przenieśli się przez północną granicę do Meksyku, kraju o wiele większego i lidera światowego narkobiznesu. I właśnie z nieustannych wojen między kartelami, szczególnie tymi znad Zatoki i tymi z Zachodniego Wybrzeża, wytworzyła się nowa bojowa armia – Los Zetas. [3]
"Los Zetas i kaibilów łączyły bardzo ścisłe relacje. Gwatemalczycy wyszkolili żołnierzy, którzy później zostali Los Zetas – "Z".
Los Zetas kuszą najbardziej bezlitosne strony organizacji przestępczych: wzięli to co najgorsze z jednostek paramilitarnych, to co najgorsze z mafii, to co najgorsze z narkobiznesu." [1]
Przypomnę jeszcze raz – to Las Zetas, to "Z" dzieje się w okolicach roku 2010.
A o czym może wtedy Saviano nie wiedział, a my dowiedzieliśmy się dopiero w 2014, wtedy też na drugiej półkuli powstaje Armia Wagnera, a także organizują się kadyrowcy.
Kolejny zbieg okoliczności?
Na koniec taka jeszcze smutniejsza myśl krąży mi po głowie.
Takich bestii w ludzkim ciele bolszewicy wyprodukowali może kilka, a może kilkadziesiąt tysięcy.
A na drugim biegunie, również bolszewickie dzieło długoletniej indoktrynacji: - ilu ogłupionych, zniewieściałych, leniwych, myślących wyłącznie o przyjemnościach i zabawie mężczyzn, a także takich samych, tylko bardziej wulgarnych i wrzaskliwych kobiet wyprodukowało te robaczywe i trujące lewactwo?
Miliony.
Rosja, państwo bezsprzecznie imperialistyczne, azjatyckie i zbójeckie, przez stulecia wypracowała cały różnorodny arsenał wojenny. Non-stop mamy do czynienia z wojną ideologiczną (tu zwyciężają), wojną propagandową, wojną wywiadowczą, demoralizowaniem elit przeciwnika korupcją olbrzymimi sumami.
I to wszystko oparte na głównym filozoficznym filarze: - szanują ciebie tylko wtedy, gdy się ciebie boją.
A czegóż można się bać bardziej jak nie bestii w ludzkiej skórze? Więc ich stworzyliśmy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[1] Robert Saviano "Zero, zero, zero"; z włoskiego przełożyła Joanna Kluza, wydawnictwo Sonia Draga; 2014
[2] https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Escudo_Kaibil.jpg
[3] https://youtu.be/CPawKgCy-BA
No nie, zero absolutne nie jest możliwe. Dlatego zero to tylko przybliżenie rzeczywistości. Zero w przyrodzie nie występuje.
//Zero w przyrodzie nie występuje.//
Występuje, jesteś tego przykładem.
Miałem RR, czyli równiania różniczkowe z prof. Wojciechem Żakowskim, ojcem dziennikarza Jacka Żakowskiego, z Collegium Civitas z PKIN. Otrzymałem ocenę 4,5 (max 5). Było jakieś dziwne zadanie na egzaminie, które do końca nie rozkminiłem. Jednak różniczki są decydujące w opisie współczesnego świata.
PS. Jednak holistyczne widzenie świata różni się nieco od różniczek. Tak Achilles nigdy nie dogoni żółwia :-)
No właśnie, z doświadczenia wiem, że kresu nie ma. Jak by się hitlerki nie biesiły, to świata nie zniszczą :-)
A u mnie po deszczu wyłażą ślimaki muszlowe. W czasach PRL-u zbieraliśmy je w wiadra i sprzedawaliśmy dla żabojadów.
PS. Właśnie oglądam PiP szoł na Polsacie. Gawariat Broniek, Liesiu, Wałdi i Gugałow. Lepsze od nocy kabaretowej, na której niedawno byłem :-)
Cześć
Jakże dobrze Ciebie rozumiem. I w pełni zgadzam śię.
Pozdrawiam
Cześć
Nie mam Ci tego za złe, że strollowałeś mój tekst. Po prostu już taki jesteś. Masz dużą wiedzę, lecz jesteś, co nazywam, naukowym detalistą. Czyli mądrym gościem strasznie przywiązanym , w Twoim wypadku do autostrady, a nie ścieżki, swojego toku rozumowania. Dlaczego detalista? Bo znowu się podnieciłeś kolejnym detalem, jak odkrycie nowego bozonu.
Śledzę z uwagą i fascynuje mnie profesor Dragan. Kto wie, czy obecnie nie najwybitniejszy na świecie fizyk kwantowy. Dlaczego? Bo on jest w gronie tych paru osób ( może pięciu, może siedmiu), którzy pojmują o co chodzi z kwantami i ma śmiałość powiedzieć, że to może być g. warte i rzeczywistość jest kompletnie inna i może kiedyś wymyślimy coś zupełnie innego. Powiedział też, że obecnie w zakresie nauk ścisłych, wszyscy dali się uwieść matematykom, więc robią wszystko, byleby tylko pasowało do modelu. Na przykład ciągu zer i jedynek.
Dragan jest szczery aż do bólu i to nie jego jakaś taktyka, tylko jego "nieszczęście" - jest, nie wiem dokładnie w jakim punkcie, autystykiem, na pograniczu aspargera, czy nawet autentycznym sawantem nowego typu, co nie tylko ogarnia bezmyślnie każdy szczegół, ale też potrafi zbudować syntezę swoich spostrzeżeń i wizji. To powoduje, że jako naukowca, co jest nielicznym wyjątkiem, oprócz podstawowego pytania =jak=, dręczy go pytanie =dlaczego=. Więc mamy tu, co można porównać z Eisteinem, Bohrem, czy Feynamanem, połaczenie nauki z filozofią. A dla mnie tylko taka postawa znamionuje pełnego naukowca. Dragan jest i szczery i otwarty i każdemu zainteresowanemu nauką radzę go słuchać. Mamy dzisiaj to szczęście, że ważne, a nawet przełomowe wykłady dostępne są dla każdego, kto tylko ma dostęp do Internetu i polecanych podkastów YT. To właśnie dziejący się przełom komunikacyjny i edukacyjny, którego większość jeszcze nie zauważa.
Wspomniałeś chaos deterministyczny, dynamikę nieliniową, fraktale, itd., czyli zakres fizyki, którą fasynuję się dokładnie od 20 lat, kiedy musiałem zgłębić filtry Kalmana. I jak typowy naukowiec, rzuciłeś te zagadnienia, tak, jakbyś nigdy nie słyszał ode mnie o tej mojej fascynacji i też zajmował się tą dziedziną od dawna. Typowe...
Roger Penrose, noblista; fizyk i matematyk na szczęście również jest filozofem. Więc podobnie, jak ja usiłowałem dociec, czy bestialstwo jest zapisane w chromosomach człowieka, wszystkich ludzi, czy konkretnego narodu, Penrose też docieka spraw ludzkich i nawet starając się odpowiedzieć, jak w głowie rodzi się myśl, używa teorii kwantowych. I właśnie taka nauka najbardziej mi się podoba - wychodzenie poza obszary dotychczasowej wiedzy. Zadawanie pytań tam - "gdzie jeszcze rozum nie sięga".
"U zarania w celu wymiany tych dóbr leżała platforma, czyli gra lub portal społecznościowy"
Tak dokładnie było. Zaczęło się od gierek (w moim wypadki ten tenis, czy pingpong, a nieco potem Pacman), a pierwszy portal społecznościowy to u nas oczywiście Nasz Klasa. Wtedy jeszcze to wszystko traktowano jako zabawę i gadżety i mało kto rozmyślał, do czego osobiste komputery doprowadzą. Chyba krok następny to była poczta.
"...dobiorę się w końcu do tematu crypto, do szyfrowania, komunikacji i do Darknetu"
To akurat obszary których się boję, nie lubię i unikam. Już karty kredytowe mnie niepokoją i mam tu pewną nieufność. A już bitcoiny, czy tolkeny to instrumenty diabła. Jako klasyczny hardwarowiec ufam w pełni tylko złotu, ziemi, posiadłości, nieco mniej kamieniom i dziełom sztuki (u nas nie ma uczciwego rynku), a jeszcze nieco mniej papierowym pieniądzom. Natomiast ten drugi koniec - bitcoiny i tym podobne - to klasyczne narzędzia przestępstw i spekulacji. I chyba jestem już za stary, by takie pryncypia zmienić.
A do Twojej "miłości" do kodowania, czy kryptowania mam bardzo daleko, bo zatrzymałem się na ASCII, wtedy kiedy jeszcze nie było zawodu informatyka, a elektronik dorastał do Fortranu i Basica.
Wytłumacz "koncepcję Web 3.0". Bo jeśli to jest to, co myślę, czyli w końcu coś co musi nadejść - nowa, "czysta i otwarta" sieć, konkurencja dla internetu i całego GAFA, czy GAFAM.
AI, czy SI, to bardzo poważny problem filozoficzny, a nie naukowy. Najpierw trzeba stworzyć "Regulamin", czyli w pełni rozszerzony zbiór - prawa (albo etyka) robotów Asimova (można uwzględnić krytykę Langforda). Nie uważam algorytmów urządzeń samouczących się za sztuczną inteligencję, tak jak i przejście testu Turinga. To stanowczo za mało.
Pozdrawiam
Masz jakąś wiedzę o System Aladdin? To jest chyba najgorsze przekleństwo, gdzie darknet nie umywa się do tego.