W psychologii znany jest efekt przeniesienia. Polega z grubsza na tym, że osobnik z problemami psychologicznymi czy wręcz psychiatrycznymi przypisuje swoje problemy otoczeniu. Taka diagnoza nasuwa się nieodparcie gdy słucha się kuriozalnych wypowiedzi dziennikarzy związanych mentalnie z totalną opozycją albo czyta pisma wrogów Polski, uważających się niesłusznie za patriotów. Przeżyłam szok słuchając wypowiedzi dziennikarza Jana Pińskiego. Piński, który był kiedyś szefem Wiadomości TVP1 oraz dyrektorem Agencji Informacji TVP nie może przeżyć, że teraz kto inny pobiera jego apanaże. Piński zachowuje się jak odprawiona służąca, która opuszczając dom państwa trzaska drzwiami i wyzywa ich od chamów. Zazdrość i resentyment jest rzeczą ludzką tyle, że dziennikarzowi, światłemu w założeniu człowiekowi, naprawdę nie przystoi. Tyle o służącej, przepraszam o Pińskim. O wiele więcej przykładów osób chorych na patologiczną nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego i przenoszących na niego swoje wady znalazłam w numerze 32 pisma „Newsweek”. Na stronie 6 tego pisma produkuje się Krzysztof Varga. Nie wiem i nie koniecznie chcę wiedzieć kim jest ten smutny (na tytułowym rysunku) pan. Nasładza się (tu celowo użyty rusycyzm) swoimi rojeniami na temat zwiedzania Europy przez Kaczyńskiego. Kaczyński jego zdaniem powinien poznać inne kultury, a przede wszystkim inne języki. Nie wiem jakie języki zna Varga ale gdy przypomnę sobie zmagania z angielskim jego idola Tuska ogarnia mnie pusty śmiech. To klasyczne przeniesienie, przypisanie komuś innemu swoich (lub ulubionej przez siebie postaci) wad i niedociągnięć. Dalej Varga sugeruje, że zakochany skrycie w Europie Kaczyński pragnie być tam „ przytulany i głaskany”. Znowu przeniesienie. Przytulany i jak kundel (nomen omen ) poklepywany był w Europie jak pamiętamy Tusk, musiał tego chcieć gdyż inaczej nie dałby się tak traktować. W Rzymie w fantazjach Vargi Kaczyński moczy nogi w Fontannie di Trevi a co gorsza chciałby mieć w Warszawie zbudowaną przez Mussoliniego dzielnicę EUR. „Uczy się angielskiego , francuskiego, hiszpańskiego, oraz włoskiego, chłonie malarstwo i architekturę, czyta poetów, słucha chorałów gregoriańskich, madrygałów i oratoriów”. Nie trzeba psychiatry żeby rozumieć, że to projekcja rojeń i marzeń o wielkim świecie zakompleksionego chłopca. Projekcja i przeniesienie- pan Varga podobno po pijanemu moczył ale tylko łózko o czym sam pisze w jednym z wywiadów. Z Kaczyńskim jego żałosne rojenia nie mają najmniejszego związku.
Kolejny w tym piśmie pacjent to sędzia Trybunału Sprawiedliwości Marek Safian. Jak sam mówi- jego ojciec Zbigniew w czasie okupacji bał się jako Żyd dekonspiracji, z tego strachu dobrowolnie został funkcjonariuszem Grenzschutzu, potem NKWD szantażowało go służbą w Grenzschutzu, a służył wówczas dobrowolnie w ludowym wojsku, więc dobrowolnie coś podpisał i doniósł na Jana Nesslera, który został rozstrzelany. Całe życie w strachu, ale w przeciwieństwie do Nesslera przeżył. Napisał scenariusz do filmu „Stawka większa niż życie” i za ten scenariusz swoje trzy srebrniki zapewne dostał. Natomiast żona Marka Safiana, Dorota też prześladowana za PRL jako Żydówka, wypłynęła sobie swobodnie w 1969 roku Batorym na wycieczkę do Ameryki. Pełniąc funkcję wiceprezydenta Stolicy, gdy prezydentem był Lech Kaczyński, była tak uczciwa i rygorystyczna, że nie wydała pozwolenia aby jej mąż, wówczas prezes Trybunału Konstytucyjnego jeździł samochodem Krakowskim Przedmieściem ( tym chwalą się żona Safiana i Safian unisono).Przypomniałam sobie, że żona Franciszka Blinowskiego zwana powszechnie Mizią opowiadała publicznie każdemu kto chciał i nie chciał słuchać, że jej uczciwy mąż, prawdziwy komunista, osobiście odnosił do KC otrzymane podczas podróży służbowych reklamowe długopisy. Te komunistyczne typy tak mają.
Za wolne sądy Safian uważa sądy ściśle podporządkowane decyzjom TSUE. Sformułował to expressis verbis. Studiując prawo trzeba obecnie zaliczyć dość trudny egzamin z logiki. Za czasów Safiana logiki na prawie chyba nie było. „ Dzisiaj postawa sędziów w ogromniej większości jest imponująca i może służyć za przykład” –powiada Safian. Ciekawe czy ma na myśli sędziego kradnącego elektronikę czy może sędziów oddających cudze kamienice w ręce złodziei. To oni właśnie ( zwykłe przeniesienie) zarzucają łamanie prawa zwolennikom reform mających na celu oczyszczenie palestry z łapowników i złodziei. Dorota Safian popełnia poza tym prostackie błędy językowe. Powiada na przykład: „ Miedzy Bogiem a prawdą to największymi ofermami ( w wojsku –przypis I. B.) byli Kaczyński i ty”. Powinno być: „ Bogiem a prawdą”. Co gorsza puścił to prowadzący wywiad redaktor Tomasz Lis i puściła korekta pisma. O tempora, o mores! Co się stało z tymi dziennikarzami?
„Ani PiS ani jego wyborcy nie wyprowadzą Polski z Europy, bo w niej nie byli przynajmniej od XVIII wieku” stwierdza w tym samym numerze Manuela Gretkowska. Oraz : „Było od wieków, ( poparcie dla polexitu- przypis I.B.) przebrane za Sarmację, niepiśmiennych chamów, inteligenckich sprzedawczyków” Cóż na temat Sarmacji może wiedzieć kobieta, której porte parole ma (pewnie zamiast mózgu) dwie łechtaczki? Kolejna pacjentka, która na zasadzie prymitywnej projekcji i resentymentu przenosi na zupełnie jej nieznane i niedostępne dla niej środowisko swoje najbardziej odrażające cechy.
Szczyty głupoty i hipokryzji prezentuje muzyk, niejaki Skiba, który według „niezależnego” sądu apelacyjnego w Gdańsku miał prawo powiedzieć, że „ Jacek Kurski i TVP są moralnie odpowiedzialni za zabójstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza”. „ Zachowywali się jak najobrzydliwsza szczujnia”- twierdzi Skiba. Znowu klasyczne przeniesienie. Skiba i jemu podobne szarpidruty, jak choćby Hołdys, nie zajmują się przecież niczym innym niż zaciekłym i prymitywnym szczuciem na rządy PiS.
A „Newsweek” przez swój lakierowany papier nie nadaje się nawet do zawijania śledzi do czego służyła równie jak Newsweek wiarygodna Правда
.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 7339
To zaufany Giertycha aka "koniu", On go zrobił szefem Wiadomosci TVP. Razem ponoć grywają w szachy. Ma bodajże proces o zniesławienie z ministrem Wąsikiem. Z tego co pamietam bardzo łatwo wyprowadzić P. z równowagi, ale ja z nim onegdaj wypiłem piwko, albo nawet dwa i nie kłóciliśmy się :-)
A ta jego obecna stronka rzeczywiście jest bardzo agresywna. Widziałem P. jak potrafi sie wkurzać i dlatego trzymałem wtedy do niego dystans. A piwo rozluźnia atmosferę wśród mężczyzn :-)
Bardzo proszę dokładnie przeczytać, co napisała Pani w drugim zdaniu. Potem równie bardzo proszę przeczytać drugie slowo trzeciego zdania. A potem proszę się zastanowić, czy jedno pasuje do drugiego w tym sensie, czy zachodzą merytoryczne przeslanki do stawiania diagnoz. To znaczy czy ma się stosowną wiedzę, doświadczenie, a w tym przypadku również supervisora, by "diagnoza" nie była obciążona niechęcią, uprzedzeniem, czy nieumiejętnością np. szarpidrucenia na poziomie Perfectu.
Przyznam, że czytałem z pewnym rozbawieniem, a chyba nie taki miała Pani zamysł, by wyszła humoreska. A może miała?
Efekt bylby całościowy gdyby oprócz fatalnego języka angielskiego Tuska, autorka była w stanie dojrzeć jeszcze bardziej fatalny język angielski swego partyjnego pupila. A nawet jakąś taką ogólną pustkę w aparacie mowy. Wtedy rzeczywiście doszłoby "straszno" ze względu na generalną jakość naszych elit politycznych.
No ale wtedy szlag by trafił tendencyjność...
Nie, nie za dużo. W sam raz i nie po raz ostatni. Proszę zatem bywać, czuwać, czytać i ewentualnie skomentować tak, jak Pan potrafi ze szczególnym uwzględnieniem tego, co Panu tak łatwo przez usta przechodzi.
Figlarze.
Widzę, że mam do czynienia z - jeśli nie profesjonalistą - to co najmniej znawcą, fachowcem znającym technikalia.
Przepraszam, nie skorzystam, mam takie samo zdanie, co p. Kaja, a którego - przez grzeczność - nie zacytuję w pańskiej obecności.
Właśnie przeczytałem, że minister Puda nie wyleciał na ....... jest to podobna kpina jak zrobienie z Sobolewskiego odpowiedzialnego za walkę z nepotyzmem. Jestem oburzony.
pozdrawiam
Jak zwykle w punkt. Trafiony zatopiony. Niektóre komentarze pod Pani notką potwierdzają Pani opinię o tym środowisku.
Skiba aka Lemiesz nie rozumie, że PiS-owcy mają poczucie humoru. Na przykład w swojej ostatniej książce "Skiba. Ciągle na wolności" pisze iż wręczył ministrowi Macierewiczowi swoją ostatnią płytę "Czarne Słońce Narodu", gdzie jest piosenka "Antoni wzywa do broni". A ten zamiast go zwymyślać przygarnął do serca :-)
– Nazywam się Krzysztof Skiba, a to jest album mojego zespołu Big Cyc, gdzie jest piosenka o panu.
Otoczenie ministra zamarło. Stojący za Macierewiczem Jacek Kurski miał taką minę, że nie wiedział, czy ze strachu narobić w gacie, czy nakręcić zegarek. Wszyscy wstrzymali oddech, bo pewnie myśleli, że znowu zdejmę gacie jak przed Buzkiem. Dziennikarze czekali z aparatami gotowymi do strzału. Tymczasem Antoni zachował się jak hollywoodzki aktor. Przyjacielsko objął mnie ramieniem i powiedział, że zna Big Cyca, nie wszystkie piosenki mu się podobają, a za płytę bardzo dziękuje. Brzmiało to prawie szczerze. No cóż, nikt nie potrafi tak pięknie kłamać w świetle dziennikarskich fleszy jak pan Antoni.
Warto zwrócić uwage, że tacy celebryci traktują Polskę jako PRL-bis, gdzie należy kłamać, kraść i oszukiwać frajerów.
Charakterystyczny fragment z w/w książki Lemiesza :
Okazało się, że Bogusław Linda rzeczywiście dobrze gotuje, to nie była lipa. Przygotował gicz cielęcą z rodowodem bałkańskim. Kiedy położył ją na stole i zaczęliśmy się zajadać, drugi z zaproszonych gości, maestro Krzysztof Krawczyk, opowiedział jakąś rzewną historię z dzieciństwa. Wyznał, że pochodził z biednej rodziny i takich rarytasów nie dane mu było próbować. Nie raz i nie dwa stał z nosem przyklejonym do szyby restauracji, by chociaż wzrok nasycić widokiem potraw. Zawtórował mu gospodarz programu, również wspominając dawne ciężkie czasy. W końcu nie mogłem już słuchać tego jęczenia o biedzie i sucharach w akademiku. Walnąłem szczerze:
– A mój ojciec był marynarzem i niczego w domu nie brakowało. Jak chciałem szyneczkę, to tata podkradał z magazynku na statku.
Odpowiedziało mi pełne konsternacji milczenie.