
Niemcy to bardzo pomysłowy naród. Od wieków pełen uczonych, pełen wynalazców i pełen artystów. Generalnie – twórców.
Lecz mają również swoje słabości, których nawet specjalnie nie starają się ukryć. Tę słabość uważają to za coś naturalnego, a na dodatek przyjemnego.
Tak więc, dla postronnych narodów, stało się to jedną z ich charakterystycznych narodowych cech.
Nazwałem to zespołem G i D.
Nieco wstecz, chyba tuż po obaleniu muru berlińskiego, bo formalnie istniało jeszcze DDR i RFN, wczesną wiosną, chyba też w marcu, pamiętam mokrym i dosyć ciepłym, podróżowałem autem do Hamburga. Gdy minąłem Berliner Ring, gdzieś blisko Neuruppin, powiew wiatru dostarczył na autostradę i do moich nozdrzy straszliwy smród. Rany Boskie! Jak to śmierdziało. Zmieniłem wlot powietrza do auta na recyrkulację, ale nic z tego, bo smród już miałem w środku. No i, cholera, przewietrzyć nie mogłem. Mówię wam – masakra.
Po jakichś 50 kilometrach, zatrzymałem się na stacji benzynowej, by, jak to się mówi, rozprostować nogi i napić się kawy. Zapytałem się również sympatycznego pracownika stacji, co to za piekielny smród. On w pierwszej chwili zdziwił się, że ja się dziwię i coś paskudnego czuję, gdyż on ma to rokrocznie od dzieciństwa. Ironicznie stwierdził, że dla nich jest to zapach przedwiośnia. Ściśle określona i umiejscowiona sensoryczna sensacja, jak, powiedzmy, zapachy spod pachy.
No tak... Co kraj to obyczaj. Hindusi i Afryka przyrządzają sobie posiłek nad ogniskiem opalanym krowim, czy bawolim, wysuszonym łajnem.
Ale Niemcy, to Niemcy. Sprytniejsi i przemysłowi. Jak mi sympatyczny młodzieniec opisał, ich system kanalizacji jest taki, że osobno gromadzą i przechowują ludzkie odchody, potem je odpowiednio rozcieńczają i tymi perfumami użyźniają łany pól uprawnych. Pojąłem wtedy dlaczego mają takie wspaniałe szparagi i Kartoffeln.
Pomysłowość i ta nadprzyrodzona zaradność Niemców, by wykorzystać wszystko co się da, a nawet zrobić coś z niczego, jest niesamowita. Lecz czy godna zazdrości? Bo oni szybko zapalają się do nowatorskich pomysłów, a już za chwilę okazuje się, że to kompletna klapa. Jak z tymi wiatrakami na lądzie, od Alp po Bałtyk i Morze Północne, które teraz usiłują nam wciskać na siłę, jako używane, po szybkim demontażu u siebie. Albo z zabetonowaniem swoich rzek. Na szczęście nie wzięli się na poważnie za Odrę.
Lecz, przepraszam, że tak się wyrażę, gówniany temat nurtuje nację germańską od pokoleń.
Ci, co mieli dłuższy kontakt codzienny z naszymi zachodnimi sąsiadami, nie ważne czy profesor, czy rolnik, potwierdzą, że oni, choćby w strefie dowcipu, czy tak przez wszystkich ulubionych kawałów, mają wielkie inklinacje do tematu G i D. To chyba jedyne opowieści, które powodują, że śmieją się do rozpuku. A jeśli jeszcze ktoś przy tym, przepraszam ponownie, pierdnie, to wprost tarzają się i łzy radości ciekną im na szyję.
Takie wzmożone zainteresowanie się G i D, naukowo nazywa się skatologią, a badacze dosyć mocno wiążą to z pobudzeniem seksualnym, co z kolei nazywa się w tym psychologicznym slangu, parafilią.
Psychologia wieku dziecięcego, albo psychologia rozwoju, zauważa, że we wczesnych latach dzieciństwa, jest krótki okres, w którym następuje fiksacja na kwestiach analnych. Czyżby Niemcom, przez jakiś wybryk natury, czy skazie w DNA, ta fiksacja 5-latka pozostała na całe życie?
Raczej nie, to kwestia kulturowa. Może to tradycja, która akurat w tych niemieckich księstwach, utrwaliła się setki lat temu, na podstawie XV i XVI wiecznej literatury sowizdrzalskiej, która wówczas była tak popularna, jak dzisiejsze filmy o super bohaterach.
Kto to wie... Lecz fakt faktem. G i D, w kwestii szeroko pojętego humoru, rządzi Niemcami.
Lecz jak to pokazałem wcześniej z tym smrodem, który niemalże mnie zabił, Niemcy mają również praktyczne spojrzenie na G. Bo przecież – takie marnotrawstwo!
Policzmy sobie, usiłując podążać za wielkimi niemieckimi matematykami.
Na wstępie tylko dodam, że wszystko to jest oparte na faktach. W dużej merze naukowych.
Naród niemiecki liczy dzisiaj (2019) 83 miliony. To w samym RFN, bo podobno na całym świecie aż 170 milionów (łoł!).
Jak twierdzą lekarze proktolodzy (specjaliści od G i D) przeciętny człowiek, biorąc średnią pewnej zbiorowości, wydala około 0,5 kilograma odchodów. Wiadomo też, że 75% stolca, to woda. Lecz pozostaje 25% procent fantastycznej i pożytecznej biomasy.
No więc policzmy sobie, zakładając dla uproszczenia, że tej suchej kupki jest tylko 10 deko, czyli 0,1 kg. A to jest dzień w dzień prawe 10 tysięcy ton!
Były kiedyś u nas takie statki nazywane dziesięciotysięczniki. I potwierdzam – to były duże statki. Więc w roku 365 pięć statków klasy G. Kupa wartościowego towaru.
Wiem, że Niemcy w laboratoriach i nawet instytutach, w tym temacie intensywnie pracują. Lecz nie wiem, choć wiemy, że są bardzo pomysłowi, lecz równocześnie nieprzewidywalni, więc wszystkich mogą zaskoczyć, co będzie produktem ostatecznym.
Tak sobie kombinuję, a moja wyobraźnia nigdy nie osiągnie germańskich szczytów (wiadomo – Polak podczłowiek) i wychodzi mi, tak na prędce, że mogą to wykorzystać i przerobić na dwa sposoby:
- Zastosować to jako nowe paliwo wysokoenergetyczne. Paliwo zielone (brązowe, brązowe...), paliwo odnawialne i powszechne. Dokładnie paliwo BIO! Tona paliwa G, to co najmniej 100 ton paliwa z trzciny i sprasowanego siana. I w odróżnieniu od wiatraków pracuje regularnie każdego dnia. Czy to nie pasjonujące?
- Przerobić suchą masę na żywność. I to jaką! Jednocześnie VEGE i BIO. Już widzę te McDonaldsy i foodtracki sprzedające pyszne vegeburgeryG. Z sałatą, krążkiem cebulki, plastrem pomidora i z majonezem ze ślimaczego śluzu (obecnie ma na niego monopol przemysł kosmetyczny). I te kolejki po te pyszności.
No dobrze... zaraz mi tu jakiś tradycyjny maruda powie, że co nas to obchodzi. Niech sobie Niemcy jedzą nawet G, lecz my, Polacy, nadal wybieramy kotleta, czy golonkę. Czyżby?! Jak długo? Już niemiaszki potrafią nas przydusić tak, byśmy poszli ich śladem. Nie za pomocą panzerfaustów, tylko kolorowych tygodników, portalu onet.pl i klonów, oraz kolejną Paradą Równości Pokarmowej.
Jak to napisał niezapomniany Wojciech Młynarski:
Ludzie to lubią, ludzie to kupią.
Byle na chama, byle głośno, byle głupio...
https://klubdyletantow.blogspot.com
.
Stąd te lokajstwo Tuska, czy Radka.
Pan prezydent Duda też jest bardzo uprzejmy dla Niemców.
"Nie bądź słodki, bo cię zliżą. To porzekadło warto zadedykować panu prezydentowi Dudzie, który po 45-minutowej rozmowie telefonicznej z Naszą Złotą Panią podjął suwerenną decyzję o postawieniu rządowi ultimatum w sprawie podpisania ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym – niczym generał Jaruzelski w 1981 roku. Co mu Nasza Złota Pani powiedziała, czym postraszyła, co obiecała – tego nie wiemy, bo ani ona, ani pan prezydent Duda nawet się na ten temat nie zająknie. Rzecznik niemieckiego rządu potwierdził tylko fakt tej rozmowy, jak i to, że jej przedmiotem był również stan praworządności w naszym nieszczęśliwym kraju – ale odmówił podania szczegółów, nie chcąc ujawniać treści „poufnych rozmów”."
https://nczas.com/2017/0…
Tak, to wiele wyjaśnia; https://naszeblogi.pl/co…
Dokładnie wszystko:)
Oddadzą nam, co się należy, tylko wtedy, gdy będziemy silni. Wtedy i ruskie wrak zwrócą.
Może tak się stać? Jak myślisz?
Polecam zaznajomienie się z tym satyrycznym dziełkiem jhttps://academica.edu.pl…
Skosztuje pan takiego burgera?
Wracając do tych Niemiec i smrodu. Chciałeś być dowcipny, ale jak zwykle nie wyszło. Za czasów Kanclerza Kapusty Niemcy wylewały sfermentowane odchody ludzkie na pola. My bezpośrednio świeżutkie jak pączki, do rzek i jezior. Dlatego między innymi w Kilonii, Lubece, Hamburgu w porcie widać było dno do paru metrów w dół, a w polskich portach widoczność sięgała raptem do 1,5 metra.
Wyobraź teraz sobie, że przez długie lata polskie stada trzody wszelakiej piły wodę z rzek zanieczyszczonych naszymi odchodami, podobnie z nawadnianiem pól.
Może czytałeś, a jak nie, to polecam bardzo, "Filary Ziemi" Kena Folletta, który 10 lat spędził na zbieraniu materiałów historycznych, by opisać dzieje angielskiego budownictwa w X wieku.
Miasta potwornie śmierdziały w Europie. Tylko Kordoba nie śmierdziała - bo była arabska.
Wtedy ujścia z wychodków mieściły się w dziurach zewnętrznych murach obronnych otaczających miasto. Cuchnęło aż przyszła ulewa i wszystko spłukała. I tak ab ovo i jeszcze raz.
I nie wiadomo co gorsze: rosyjskie gułagi i czy niemieckie abażury z ludzkiej skóry i mydło z ludzkiego tłuszczu...
Oryginalne, przydziałowe mydło z emblematami tego obozu, zostawili mi na strychu Włosi, którzy w moim domu w Zagnańsku kwaterowali, a nim się brzydzili; udokumentowane są także przypadki robienia sobie przez dostojnych oprawców abażurów z ładnie wytatuowanych skór ofiar.
"G i D" to także podniesione do rangi waloru donosicielstwo, spontaniczność denuncjacji, ordnung obłażący naturę jak korona cierniowa Chrystusa. Sam fakt pracy czy życia w tym kraju jest dla wielu, takich jak ja, tak odstręczający, że musieliby nas tam siłą zawlec i trzymać pod bronią...
Fuj! Co za rasa, która na własne życzenie wypisała się tyloma wymyślnymi zbrodniami (np. paleniem żywcem ludzi w stodołach) z ligi narodów (nie mylić z Ligą Narodów, bo tam mogą mieć swoich zauszników...) po wsze czasy. Taka to moja idiosynkrazja oparta na wrażliwości historycznej.
Janusz, lekki felieton, a ja z powagą... Przepraszam, ale z Teutonami mi nie do śmiechu, choć Twoją prześmiewczą formę doceniam. Fajny tekst!
Felieton może lekki i właśnie skatologiczny, lecz gorzki i kpiący, bo właśnie kpina przyprawia ich o szał. Też swoje z nimi przepracowałem i musiałem znieść sporo upokorzeń. Lecz pozwoliło mi to również obserwować ich w codziennym zachowaniu, przyzwyczajeniach i poglądach. To, plus opowieści rodziców powodują, że nie mogę ich lubić jako społeczności. Mimo, że zdarzały się dobre relacje z indywidualnymi Niemcami.
Dużą rolę odgrywa też fakt, że oni raczej kultywują za Prusami, cywilizację bizantyjską, a nie jak my i inni, cywilizację łacińską.
Z obserwacji osobistych przez wiele lat, mogę uczciwie stwierdzić, że Niemcy staczają się coraz niżej.
Serdecznosci
A od Teutonów, to trzy kroki w bok poproszę, póki co grzecznie;)
A Teutoni, to niby co? Zawsze germańcy, a nie jak zawstydzeni tym twierdzą Celtowie. Ci to akurat pochodzą z naszych zachodnich terenów.
Gdzie Rzym, gdzie Krym...
Litości!! Jazgociezgdyni , nie dość że o rolnictwie nic nie wieś, to jak widać podstawy wiedzy historycznej z wczesnych skryptów Baumana, chyba, wywodzą się.
Otóż cała logistyka, zarządzanie i konstruk ideologiczny krzyżacki stał w przeciwieństwie do Bizancjum.
Po za tym Krzyżacy niczym nie skaziły Prusy tylko je do spółki z przedostatnim Jagiellonem stworzyli.
System państwowy Prus począwszy od Wielkiego Elektora, skończywszy na Bismarcku był zaprzeczeniem bizantyjskości, ponieważ wynikał z nurtu reformacji.
Jadwiga i jej syn Kazimierz Wielki w prostej linii potomkowie Cesarza Nicejskiego przewracają się w grobie.
Jakimi to odkryciami jeszcze zabłyśniesz jazgociezgdyni?
Myślę, że posiada on jakowąś tajemną moc zdolną do odwrócenia biegu dawno przebrzmiałej historii zgodnie z własnym kaprysem i potrzebą chwili. Sądzę, że może to również dotyczyć np. praw fizyki, które również potrafi najpewniej przekształcać wedle własnego uznania, choć występowania u niego akurat tej umiejętności do końca nie jestem pewien:)