Oprócz dodatkowych kosztów jakie poniesie każdy mieszkaniec Polski (wdrażanie dodatkowych obostrzeń i ich egzekwowanie będzie miało konsekwencje dla budżetu państwa, a więc dla wszystkich podatników), proponowane zmiany do ustawy o ochronie zwierząt, jeżeli zostaną wprowadzone, naruszą istniejący w Polsce system wartości.
Nie tylko dlatego, że ustawa dzieli zwierzęta na lepsze i gorsze, te jakim należy się specjalna troska (np. nutria lub tchórz) oraz te, z których wolno zdzierać skórę (np. krowa lub królik). To jednak tylko drobne szczegóły.
Przede wszystkim ustawa, jeżeli rzeczywiście przyzwoli organizacjom społecznym na wchodzenie na teren prywatny, w istocie naruszy nasze prawo do prywatności. Jeżeli owe organizacje społeczne dostaną również do ręki prawo do konfiskowania zwierząt, ustawa naruszy nasze podstawowe prawo do własności prywatnej.
„Piątka dla zwierząt” ma jednak znacznie dalej sięgające konsekwencje. W projekcie ustawy przeczytać możemy:
„ 1. Warunki występów, treningów i tresury oraz metody postępowania ze zwierzętami wykorzystywanymi do celów filmowych, sportowych i specjalnych nie mogą zagrażać ich życiu i zdrowiu ani powodować cierpienia.”;
9) po art. 16 dodaje się art. 16a w brzmieniu:
„Art. 16a. Dopuszcza się wystawy i pokazy zwierząt polegające wyłącznie na prezentowaniu cech danej rasy zwierząt. Sposób organizacji wystaw i pokazów zwierząt nie może zagrażać życiu i zdrowiu zwierząt ani powodować cierpienia.”;
Nie może powodować cierpienia...
Przecież cierpienie stanowi jeden z podstawowych elementów życia. Każdy organizm posiadający choćby najprostszy układ nerwowy, cierpi. Ból to ważny sygnał dla organizmu ostrzegający przed potencjalnym zagrożeniem życia. Odczuwanie bólu było promowane przez ewolucję, ponieważ wraz z rosnącą umiejętnością percepcji bólu, rosły szanse na przeżycie i rozpowszechnienie w populacji swoich genów.
Organizmy najbardziej zaawansowane ewolucyjnie są najwrażliwsze na ból. Każdy właściciel psa i kota dobrze wie, że jest od swojego pupila bardziej podatny na cierpienie, zaś nasze kochane czworonogi wykazują dużo większą odporność na niedogodności niż ich właściciele.
Ponieważ jednak każdy organizm ból odczuwa, czy jest możliwe, jak proponuje ustawa, wytresowanie psa używanego przez policję, wojsko lub służby ratownicze, w sposób jaki nie sprawi zwierzęciu cierpienia? Oczywiście, że nie. Tak jak nie jest możliwe nauczyć się czytać i pisać bez choćby odrobiny cierpienia jakim dla każdego dziecka jest dłuższe niż 10 minutowe nieruchome siedzenie przy biurku nad książką. Nie wspomnę już o egzaminach i studiach. Nauka jest cierpieniem, w wielu przypadkach ekstremalnym cierpieniem fizycznym.
Zwłaszcza sportowcy, żołnierze, policjanci i strażacy dobrze wiedza o czym mówię. Chciałbym również spotkać lekarza, który powie, że nigdy w czasie studiów się nie nacierpiał. Nie spotkałem również osoby, która powiedziałaby, że zdawanie egzaminów w szkole było przyjemnością.
Co więcej, tysiące ludzi na świecie codziennie cierpią wykonując swoją pracę. Ostatecznie bez "pracy nie ma kołaczy". Z jakiegoś powodu większość ludzi uważa, że ciężko pracuje. Wykonywanie pracy nie kończy się zresztą na cierpieniu. Każdego dnia wiele osób ginie tragicznie pełniąc swoje obowiązki. O śmiertelnych wypadkach górników zazwyczaj pisze się w gazetach, ponieważ często ginie więcej niż jedna osoba. Jednak o robotnikach śmiertelnie ranionych przez maszyny, w mediach nie mówi się wcale. Wzmianki o policjantach, żołnierzach, lekarzach, ratownikach medycznych i wielu innych osobach tracących zdrowie lub życie wykonując swoja pracę, pojawiają się sporadycznie.
Dlaczego więc, według ustawy, mamy godzić się na cierpnie pracujących Homo sapiens, a nie chcemy przyzwolić na cierpienie innych kręgowców wykonujących pracę? Pomijając aspekty moralne i etyczne, już choćby z przyczyn logicznych proponowana ustawa jest bezsensowna.
Gorzej, ustawa preferuje zwierzęta kręgowe, które nie należą do gatunku Homo sapiens, a tym samym stawia zwierzęta w systemie wartości wyżej od człowieka. Używając popularnego ostatnio słowa: ustawa dyskryminuje ludzi.
To ostatnie zdanie z poprzedniego akapitu warto podkreślić. Proponowana ustawa nie stawia zwierząt na równi z człowiekiem. Proponowane zmiany stawiają zwierzęta ponad człowieka.
Nie trzeba być prorokiem, aby zgadnąć jakie będą następstwa wprowadzenia tej ustawy. Wystarczy przyjrzeć się praktykom stosowanym w tzw. zachodnich krajach, gdzie często zwierzęta mają lepszą opiekę niż ludzie, i gdzie weterynarz po uśpieniu psa, kota lub królika zapala w swoim gabinecie świeczkę (nie żartuję).
Proponowana ustawa to niebezpieczny akt prawny nie tylko dla hodowców i posiadaczy zwierząt, ale przede wszystkim „złoty cielec”, dla którego wielu odrzuci chrześcijańską ideologię i system wartości.
=====
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3815
Nie przesadzajmy z ta martyrologią studentów medycyny. Natomiast użyłbym argumentu, że nie ma lekarza, który pomagając pacjentom nie wywołali ich cierpienia. Nie w każdej sytuacji udaje się go uniknąć i dlatego ma znaczenie cierpliwość pacjenta.
Samo zrównywanie człowieka i zwierzęcia jest ideologiczną abberacją. Nieprzypadkową bo dehumanizacja jest elementem marksizmu.
Trwa walka cywilizacji. Autorzy ustawy i głosujący za nią opowiedzieli się po stronie czerwonego najeźdźcy.
Bolszewia uczciła 100lecie klęski w Bitwie Warszawskiej ofensywą na kilku frontach.
Ludzie o uprawianiu sportu wyczynowego decydują sami, aczkolwiek zmusza nieraz do tego tępy rodzic. Mało prawdopodobne by słonica zdecydowała się oddać swe dziecko pod opiekę tresera.
Oczywiście nie podważam wiary Prawdziwych Polaków, takich jak Pani Anna, w to, że norki gromadnie głosują za komfortowym życiem w klatkach,
ja też nie podważam twojej wiary zdzichu, że 4-5 letnie dziecko oddawane na treningi sportowe lub do szkoły baletowej decyduje o tym samo. Możesz wierzyć w co tylko tam chcesz, co nie zmienia faktu, że jest jak jest. Nie wierzę jednak, że ty jako Prawdziwy Facet nie kibicujesz choćby jednej dyscyplinie sportu, której uprawianie nie wymaga treningów rozpoczynanych w wieku dalekim od samodzielnego decydowania o czymkolwiek. No i jeszcze jest muzyka, granie na instrumentach... Można długo wyliczać.
Ponieważ w moim biznesie jest również szkolenie sportowe, to mogę powiedzieć że są 5 latki którym zajęcia się bardzo podobają i chcą w nich uczestniczyć, a są takie które muszą chcieć bo ich rodzice sobie tak wymarzyli, ale nadal nie ma to przełożenia na poddawanie tresurze zwierząt dla przyjemności człowieka lub trzymania futrzaków w klatach, tylko dla ich sierści.
Ostatecznie krowa, świnia, a nawet kura jest konsumowana dosłownie i w przenośni od A do Z, lis hodowany jest tylko dla swego futra, podczas gdy po lasach ich sporo biega, można do nich strzelać.
Jakiekolwiek tłumaczenie losu zwierząt z losem człowieka który ma ostatecznie zakładając wolna wolę, jest idiotyczne.
i to jest własnie clou. Sa też zwierzęta, które zwyczajnie nie nadaja się do tresury, ani żadnego szkolenia, ponieważ są zbyt uparte, strachliwe (psy policyjne), mało inteligentne, chorowite itd. itp. Sąteż takie, którym sprawia to przyjemność. Gdyby zapytać mamę słonicę w jej języku, co wybrałaby dla swojego potomstwa - bezpieczne życie w cyrku, czy na wolności, gdzie jest ryzyko, że w przyszłości małe słoniątko zostanie przerobione na biżuterie z kości słoniowej, to te odpowiedzi mogłyby nas zadziwić, pewnie byłoby to uzależnione od jej osobistych doświadczeń. Ale nie ma co personifikować zwierząt, trzeba dbać o ich dobrostan, a jeżeli ktoś się znęca - karać bez litości.
Konie na drodze do Morskiego Oka nie padają ze względu na kolką jak to próbuje wmówić jedna z Blogerek, tylko ze względu na nadmierną eksploatację, ale nikt tego w Zakopanem nie ruszy, ponieważ jest to mafijny układ.
Miejscowy policjant, ani weterynarz nie wejdzie w konflikt z własną dalszą lub bliższą rodziną, to samo dotyczy producentów na skalę przemysłową futerek i wieprzowiny.
Najczęściej są w dobrych układach z miejscową władzą i proboszczem.
Danie prawa do społecznej kontroli dobrostanu zwierzęcia stwarza możliwość przestrzegania przepisów.
Mało tego, jest to w moim interesie jako zaprzysięgłego mięsożercy. ponieważ dotychczasowe kontrole w wykonaniu zaprzyjaźnionych weterynarzy kończą się najczęściej spisaniem zaleceń z długim terminem ich realizacji. W efekcie aby uzyskać szybki przyrost masy mięśniowej w zatłoczonych chlewniach i drobiarniach stosuje się ponad miarę leki ponieważ pozwalają one utrzymać w ryzach potencjalne choroby, do tego dochodzi karmienie zwierząt dodatkami zwiększającymi ich apetyt.
Zwierzę hodowane na fermie bez tych dodatków zdechłoby.
Produkty z tych gospodarstw są i będą poza zasięgiem finansowym typowego beneficjenta pińcet +, który szuka na półce towarów kierując się ceną i wyglądem opakowania, wartość odżywcza i czystość jest dla niego na ostatnim miejscu.
W związku z tym kontrola weterynaryjna gospodarstw wielkotowarowych, która będzie miała nad sobą społeczny bat jest jak najbardziej pożądana.
Tego się właśnie boją ,udający rolników cwaniacy hołubieni przez Rydzyka.