Stałym motywem wszelkich przemówień inauguracyjnych w polskich szkołach i uczelniach jest cytat: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie… Nadto przekonany jestem, że tylko edukacja publiczna zgodnych i dobrych robi obywateli”. Jest to wypowiedź Jana Zamojskiego pochodząca z aktu fundacyjnego Akademii Zamojskiej sparafrazowana potem przez Stanisława Staszica w „Uwagach nad życiem Jana Zamojskiego” i mylnie mu przypisywana. Mylnie przypisywana również Andrzejowi Fryczowi Modrzewskiemu. Trudno się nie podpisać pod podobną tezą. Zastanówmy się więc jak wygląda obecnie „młodzieży chowanie” w naszym kraju.
Pisałam już o bibliotekarce i nauczycielach szkoły podstawowej w małej mazurskiej miejscowości, którzy nakłaniali ucznia do wypożyczania niepotrzebnych mu książek tylko po to żeby poprawić statystykę czytelnictwa. „ Przecież nikt nie każe ci czytać tych książek”-mówili z całą otwartością. Nauczyciele najbardziej poczuli się urażeni faktem, że młody człowiek nie chciał niepotrzebnie kłamać. Wychowanym w permanentnym kłamstwie realnego socjalizmu, kłamanie przychodzi tak łatwo jak oddychanie, a nawyk takich drobnych, codziennych, niepotrzebnych kłamstw przekazują następnej generacji.
O wiele poważniejsza wydaje mi się sprawa renomowanej warszawskiej uczelni jaką jest SGGW. Otóż pewna pani wykładająca na tej uczelni statystykę honoruje podczas egzaminów i kolokwiów wyłącznie rozwiązania zaproponowane przez nią na ćwiczeniach. Innych rozwiązań nawet nie czyta, o czym otwarcie informuje. Pani ma tendencję do rozwiązywania zadań jak to się mówi „ prawą ręką do lewego ucha” ( po rosyjsku nazywa się taki styl myślenia dosadnie -sięgać do gardła z wręcz przeciwnej strony) Nie należy się więc dziwić, że lepiej zorientowani studenci uczą się sami z dostępnych im podręczników akademickich. Na przykład ze „Statystyki” Jarosława Podgórskiego, wykładowcy SGH czy „ Probabilistyki „ Agnieszki I Edmunda Plucińskich, książki „przeznaczonej dla studentów i doktorantów politechnik, wyższych szkół ekonomicznych i rolniczych”. Pani wykładowczyni z SGGW oświadczyła jednak, że nie interesuje jej czy rozwiązanie podane przez studenta jest poprawne czy nie, ma być tak jak w zeszycie i kropka. Jest to całkowicie sprzeczne z ideami kształcenia akademickiego. Nieustannie mówi się przecież studentom, że mają być samodzielni, że nie powinni uczyć się wyłącznie z notatek, że powinni poszerzać swoją wiedzę. Jak wykładowca akademicki może odmówić nawet skomentowania pracy studenta i wykazania mu ewentualnych błędów? Uczy w ten sposób niesamodzielności i oportunizmu. Jak studenci maja w przyszłości robić wynalazki, jak mają być niezależni intelektualnie i samodzielni jeżeli wykładowca odrzuca z góry poprawne rozwiązanie i nie ma zamiaru nawet się z nim zapoznać, nie mówiąc już o daniu studentowi szansy na obronę swego stanowiska. To model edukacji scholastycznej czy talmudycznej całkowicie nieprzystający do wyzwań współczesności.
Zastanówmy się również nad tym jak obecnie wygląda typowa praca licencjacka czy magisterska szczególnie w dziedzinie humanistyki. Promotor nie dopuszcza przedstawiania w takiej pracy własnych poglądów studenta, praca praktycznie ma ograniczać się do zacytowania poglądów cudzych, oczywiście w cudzysłowie i z podaniem właściwej bibliografii.
Można zrozumieć, że praca licencjacka ma przede wszystkim sprawdzić jak orientuje się student w aktualnych poglądach na interesujący promotora temat. Powinno się jednak dopuszczać (nawet w charakterze wyjątku) prace zupełnie oryginalne nie sprowadzające się do kopiowania ( oczywiście w cudzysłowie i z powołaniem się na źródła) cudzych tekstów i opinii . Uświadommy sobie, że słynny samouk Jean Jacques Rousseau, który wygrał w 1750 roku konkurs ogłoszony przez Akademię w Dijon swoją odpowiedzią na pytanie, „czy odrodzenie sztuk i nauk przyczyniło się do poprawy obyczajów?” nie miałby obecnie szans nawet na licencjat. Rozprawa Rousseau zawiera jego oryginalne poglądy, ale nie ma w niej cytatów, bibliografii i odnośników. Współczesny promotor nie zechciałby nawet przeczytać takiej pracy.
Zdarza mi się rozmawiać z uczniami nie tylko na temat matematyki. Najczęściej to oni prowokują dyskusję. „Muszę znaleźć jakiś myk żeby kupić mieszkanie i się usamodzielnić” mówi mi ostatnio student biologii UW, który utrzymuje się sam ale mieszka w nędznej pakamerze stadionu, na którym pracuje jako ochroniarz. „Choćbym pracował i oszczędzał 100 lat mieszkania nie kupię, a moi koledzy mają po kilka mieszkań zdobytych psim swędem. Ich rodzice po prostu umieli kraść a moi niestety nie”.
Omawiałam z nim matematyczny model Lotki-Volterry W modelu tym rozważamy 2 populacje: populację zwaną „ofiary” i populację zwaną „drapieżcy”. „Ofiary” mogą rozmnażać się i umierać śmiercią naturalną lub tragiczną zjadane przez „drapieżców”, które rozmnażają się i umierają wyłącznie śmiercią naturalną. Model pozwala określić stany stacjonarne koegzystencji dwóch populacji, a także pokazuje w jakich okolicznościach następuje zachwianie równowagi. Można powiedzieć, że liczebność populacji obu gatunków cyklicznie maleje i wzrasta przy czym maksimum liczebności drapieżców z oczywistych przyczyn jest przesunięte w czasie w stosunku do maksimum liczebności ofiar.
„Zwierzęta nie mają wyboru, ale ja mam. Mam zamiar zostać drapieżcą a nie ofiarą”- powiedział mi młody przyrodnik.
Taki pogląd, dość powszechny oznacza, że młodzi ludzie wyciągnęli prawidłowe wnioski z lekcji jaką dało im 30 lat życia w III RP. Dotarło do nich, że złodzieje cudzych mieszkań i kamienic pozostają bezkarni, że pracą można dorobić się wyłącznie garbu na plecach i że wszystko sprowadza się do tego żeby -jak mówi mój uczeń- znaleźć jakiś myk czyli sprytny sposób, żeby( jak wielu naszych milionerów ) ukraść wystarczająco dużo społeczeństwu, ale pozostać bezkarnym.
Takie ukształtowanie postaw młodzieży jest najpoważniejszym negatywnym skutkiem patologicznie przeprowadzonej transformacji ustrojowej.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5970
"to wtedy nie ma już żadnych barier, nie ma żadnego porządku i wtedy może nastąpić całkowite załamanie systemu poznawczego. Uniwersytet może stać się instytucją dramatycznie szkodzącą duszy człowieka. I tak jest dzisiaj na wydziałach humanistycznych najbardziej prestiżowych uniwersytetów świata zachodniego. Im wyżej one stoją w tej hierarchii punktowej, w hierarchii rankingu szanghajskiego (…), tym większe prawdopodobieństwo, że poziom zideologizowania wydziałów humanistycznych na tych uniwersytetach będzie większy."
Read more: http://www.pch24.pl/prof…
Wyciąga z tego wniosek o konieczności tworzenia instytucji równoległych.Nie jest to mimo wszystko krytyką obecnej władzy a podaniem jej ręki. Co jednak gdy władza zamyka oczy na widok obiektywnej prawdy?
hejt„era", blogerzy korzystają z jakiegoś tam euro kuriera, tylko pogratulować.
Po ujawnieniu, tutaj też, informacji kto wybrał projekt pomnika, dyskusja ucichła
a przepraszam? Tu nie o wykształcenie chodzi; https://pbs.twimg.com/me….
PS
Zapewne się mylę i źle zrozumiałem, życzę tylko dobrze Stolicy: właściciele
nieruchomości w zabudowie jednorodzinnej, którzy kompostują bioodpady przy domu,
mogą pomniejszyć opłatę o 4,00 zł miesięcznie, ma Pani jasność?-4
Jeszcze jedno niech Pani nie zwiedzie w Królewskim Grodzie podobnie.
Pozdrawiam.
Prezes NIK też nie zamierzał być ofiarą. Ciekawe kto takiego Banasia wychowywał?
"Dlaczego Zamość to idealne miasto?"
https://www.youtube.com/…
I nasuwa się odpowiedź, że inwestowanie własnych środków pro suo bono et pro publiko bono oddala determinizm sentencji homo homini lupus est wynikający z gry o sumie zerowej.
W czym rzecz.
Jeśli młodemu pokoleniu, zwłaszcza tej części która wywodzi się z rodzin niezamożnych, posiadanie dóbr kojarzyć się będzie ze złodziejstwem, a nie ciężką pracą, posiadaniem umiejętności i fartem - fartowi trzeba dać szansę - to w przypadku jakiegoś wstrząsu społecznego, szefowa działu PR Orlenu dysponująca środkami pozwalającymi na zakup niejednego mieszkania, może zostać uznana za zbędny próżniaczy element: kułaka, kamienicznika ewentualnie fabrykanta.
Wszystko jest okej, jeśli za w/w wredne postacie uznaje się dzieci komuchów, gorzej jeśli za klasę próżniaczą biedni studenci uznają latorośle z Lepszego Sortu.