Zapewne niejeden z nas rozmyśla dlaczego nagle nastąpiło takie wzmożenie ataków opozycji na wszelkie próby reformowania systemu sądownictwa w kraju.
Przecież każda propozycja zmian jest słuszna, logiczna i merytorycznie uzasadniona.
Przykładowo usiłowania opozycji zablokowania, a właściwie zniszczenia Sądu Dyscyplinarnego, części Sądu Najwyższego, każdemu człowiekowi rzucają się w oczy, jako niemądre i nieuczciwe. Ponadto urągające naturalnemu poczuciu sprawiedliwości i cementujące główną patologię sądownictwa – brak odpowiedzialności prawników za swoje czyny. Ustawowa kontrola dyscyplinarna trzeciej władzy jest czymś naturalnym i jak najbardziej uzasadnionym. Chyba tu nie powinno być najmniejszych wątpliwości.
A jednak... Wbrew logice i nawet prostemu umysłowi uczyniono zablokowanie ustawy głównym frontem ataku totalnej opozycji na początku roku 2020.
Pomyślmy dlaczego?
Dominują w publicznej dyskusji zasadniczo dwa powody:
- zbliżające się majowe wybory prezydenckie, więc ten atak ze strony prawników ma osłabiać kandydata rządzącej zjednoczonej prawicy;
- zdecydowany sprzeciw trzeciej władzy – sądownictwa przeciwko jakimkolwiek zmianom, bo "ma być tak, jak było", aby zachować swoje własne przywileje i bezkarność, poprzez niedopuszczenie jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli. Oczywiście mając pełną świadomość, że dotychczasowa władza sądownicza zdegenerowała się i przyjęła charakter niemalże mafijny.
Te powyższe powody to oczywista prawda, tylko, że one nie tłumaczą styczniowego wzmożenia ataku.
Dlatego, że istnieje jeszcze trzeci powód – najważniejszy i wyjątkowo pilny.
Tym głównym skarbem, który za wszelką cenę należy chronić, jest stanowisko Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego.
..........
Prezydent Lech Kaczyński miał jedną wadę, która jest niedobra na najwyższym stanowisku w państwie: był człowiekiem dobrotliwym, ufnym i absolutnie nie potrafił odróżnić dobrego człowieka od złoczyńcy – a już zupełnie od potencjalnego drania.
Komu to on nie zaufał, gdzie potem państwo miało duże kłopoty z prezydenckim nominantem.
W tym przypadku prezydent Lech Kaczyński w roku 2008 nie powinien powoływać Małgorzaty Gersdorf na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego. W żadnym wypadku.
Jednakże powołał, bo był, jaki był.
Chociaż... Miał przecież zaufanych doradców. Powinni podejrzewać ryzyko tej nominacji. Natomiast na służby specjalne nie mógł liczyć, bo już władzę nad nimi sprawował premier Tusk. Co daje możliwość spekulacjom, czy to nie on i jego ludzie podrzucili takiego konia trojańskiego. Konkretnie – klacz trojańską.
Wątpliwości u kogoś bardziej czujnego, nawet u brata, prezesa Jarosława Kaczyńskiego, powinny wzbudzić prozaiczne dane z CV Małgorzaty Gersdorf, choćby takie:
- obecna pani Pierwsza Prezes nigdy nie była aktywnym, wyrokującym sędzią; zdała tylko egzamin radcowski (1986), gdy od 1975 roku była związana zawodowo z Uniwersytetem Warszawskim, jak to dzisiaj dobrze wiemy – ostoją lewactwa, a może nawet komunizmu w nowym wydaniu.
- Pani Gersdorf była córką prawnika, prof. Mirosława Gersdorfa, eksperta prawa spółdzielczego. Pierwszym mężem był Tomasz Giaro, oczywiście prawnik, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, a drugim mężem w tej wspinaczce na drabinie kariery był Bohdan Zdziennicki, sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego, a potem prezes Trybunału Konstytucyjnego.
- Obserwując nawet pobieżnie panią Pierwszą Prezes odnoszę wrażenie, że nie jest ona osobą zbyt mądrą, o wysokiej kulturze osobistej, oraz decydujących w tym zawodzie cechach charakteru, jak obiektywność, moralność, czy lojalność wobec państwa. Raczej sprawia wrażenie zdalnie sterowanej. Przez tych, co stworzyli jej taką ścieżkę kariery i awansu już w 1975?
- Małgorzata Gersdorf ma ścisłe i osobiste kontakty ze środowiskami w Niemczech, które są zdecydowanie antypolskie. Często tam, szkaluje swój kraj i często też dostaje stamtąd pieniądze, w formie nagród, różnych odznaczeń, czy gratyfikacji (za jakie specjalne zasługi dla Niemiec?)
Takie otoczenie (kasta?) i taki życiorys, w poważnej demokracji dyskwalifikowałoby panią Małgorzatę do zajmowania najważniejszego stanowiska sędziowskiego w kraju.
..........
Próba pozbycia się tej kobiety z funkcji Pierwszego Prezesa SN, co jest kluczowe dla naprawy wymiaru sprawiedliwości i nie tylko, w kwietniu 2018 nie udała się.
Podniósł się taki wrzask i tak silna presja zewnętrzna, że zmuszono władzę do wycofania się z ustawy zrównującej wiek przechodzenia na emeryturę sędziów z resztą obywateli (65 lat). Tylko po to, by nie dopuścić już dwa lata temu usunięcia ze stanowiska, jak się okazuje kluczowej osoby mającej tyle mocy sprawczej danej jej przez zajmowane stanowisko, że zdolna jest skutecznie blokować naprawę systemu sprawiedliwości w Polsce, pani Małgorzaty Gersdorf.
To najważniejszy bastion neoliberalnego lewactwa, którego zdobycie przez Dobrą Zmianę, będzie prowadziło do rozsypania się tej całej antypolskiej polityki.
Mało zwraca się uwagę, czy to świadomie, by nie wywoływać wilka z lasu, czy nieświadomie ze zwykłej indolencji, na coś, co może być najważniejsze dla nieuczciwych i przestępczych poprzednich ekip władzy.
Zgodnie z artykułem 199 Konstytucji Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego, dzisiaj nadal Małgorzata Gersdorf, jest z urzędu również przewodniczącym Trybunału Stanu.
A "zdobycie" przez PiS tego organu dla wielu polityków i urzędników poprzednich ekip stanowi niemalże śmiertelne zagrożenie.
Prezes Gersdorf musi odejść już bezwzględnie 30 kwietnia bieżącego roku, bo upływa jej kadencja. Nowa ustawa, gdzie jest również o powoływaniu nowego pierwszego prezesa SN, ma zapobiec, tym wszystkim kombinacjom i kruczkom prawnym, które by mogły utrzymać Gersdorf na stanowisku, lub też dopuszczać, by to ona namaściła swojego następcę.
Wiarygodności tej drugiej ewentualności dodaje fakt, że totalna opozycja i jej zagraniczni mocodawcy przygotowali już takiego ewentualnego pierwszego prezesa na miejsce pani Gersdorf.
Wystartowanie z aktywnością Trybunału Stanu Rzeczpospolitej, przełamie fatalny impas i niechęć do sądzenia polityków i najwyższych urzędników państwowych.
Od roku 1982, kiedy TN powstał, czyli przez 38 lat przeprowadzono tylko dwie rozprawy przed Trybunałem: w sprawie Dominika Jastrzębskiego, ministra w rządzie Rakowskiego, dotyczącej "afery alkoholowej" – wyrok skazujący i ministra skarbu w rządzie Buzka, Emila Wąsacza, za szwindle prywatyzacyjne(m.in. Telekomunikacja, PZU), którego sprawa ciągnąca się od 18 lat prawdopodobnie ulegnie przedawnieniu.
W tym okresie odrzucono także wiele wniosków poselskich o postawienie przed Trybunałem Stanu takich polityków, jak: Kiszczaka, Cimoszewicza, Belki, Lewandowskiego, Milczanowskiego, Buzka, a także w związku z "aferą Orlenu", Kwaśniewskiego i Millera.
Jak widać karanie ludzi ze szczytu władzy przez Trybunał Stanu jest raczej w naszej narodowej tradycji niepopularne i chyba nawet faux pas.
A jest całkiem spory katalog kar:
- utraty czynnego i biernego prawa wyborczego,
- utraty wszystkich lub niektórych ordererów, odznaczeń i tytułów honorowych,
- zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk lub pełnienia funkcji związanych ze szczególną odpowiedzialnością w organach państwowych i organizacjach społecznych,
- pozbawienia mandatu poselskiego (od 2 do 10 lat),
- utraty zajmowanego stanowiska, z którego pełnieniem związana jest odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu,
- za przestępstwa i przestępstwa skarbowe – kary przewidziane w ustawach.
Wyrok wydany przez Trybunał Stanu jest ostateczny – nie ma w Polsce innego organu władzy, który mógłby go ewentualnie uchylić. Ponadto Trybunał Stanu jest jedynym wydającym wyroki organem władzy sądowniczej, od których Prezydent RP nie może zastosować ułaskawienia wobec osoby skazanej.
Dla normalnego obywatela takie kary mogą wydawać się stosunkowo niskie, jednakże dla kogoś, kto całe swe życie podporządkował uprawianiu polityki, to jest publiczna śmierć. I nie zapominajmy, że jeśli udowodni się przestępstwo z zakresu KK, KC, czy KKS, to sądzony w odrębnym procesie polityk może być dodatkowo ukarany długoletnim więzieniem i utratą całego rodzinnego majątku.
Jak widać, od transformacji do 30 kwietnia br. nieuczciwi politycy, "niezawiśli" prawnicy, przestępczy urzędnicy państwowi mogli czuć się komfortowo. Groźba kary nad nimi nie wisiała. Czuli, w odróżnieniu od reszty narodu, tak zwany "luz – bluz". I jeszcze rewelacyjna sędziowska emerytura, zwana stanem spoczynku nie wiadomo dlaczego.
Mamy jeszcze dokładnie 100 dni by sprawę zamknąć i pozbawić "specjalną kastę" wraz z politycznymi entuzjastami w koszulkach "KONSTYTUCJA" całej tej komuszej uzurpacji.
Łatwo na pewno nie będzie. Jest jeszcze ONZ do uruchomienia. Marszałek Grodzki własnie zaczyna uruchamiać Japonię. I pamiętamy jak narozrabiał przez 100 dni Napoleon zanim go wreszcie politycznie nie dobili pod Waterloo.
..........
Nie napisałem, kogo totalni wyszykowali na ewentualnego następcę Pierwszej Prezeski SN, gdy Gersdorf nie da się jednak obronić.
Dosłownie rzutem na taśmę Platforma Obywatelska ulokowała Marka Chmaja 21 listopada ubiegłego roku na stanowisku wiceprzewodniczącego Trybunału Stanu.
Ten prawnik, także z profesorskim tytułem, lecz nie sędzia, tylko jak Małgorzata Gersdorf radca prawny, dał się poznać jako zacięty wróg demokratycznej władzy.
Dlaczego funkcja w TS, a nie w SN? Bo akurat własnie "takie miejsce" się zwolniło, a jest też dobrą odskocznią do przejścia do Sądu Najwyższego.
Nie takie wygibasy, piruety i szpagaty totalniacy będą robić, byle wykoleić potworny walec Kaczyńskiego.
Co cwańsi i sprytniejsi, jak Tusk, czy Schetyna, już się wycofują i schodzą z linii strzału, bo czują koniec.
Przegrali, a żyć trzeba.
..........
Mając przed oczami te paskudne twarze głosujących w Parlamencie Europejskim przeciwko własnemu państwu, dla mnie ewidentnych zdrajców, zastanawiałem się, jak takich zaprzańców winno się ukarać.
Otóż nie dla nich Trybunał Stanu tylko srogi Kodeks Karny.
To tam w paragrafach 127 i 128 dokładnie opisano, jak ukarać obywatela, który działa przeciw własnemu krajowi. Przecież wiele działań uprzedniej władzy i dzisiejszej, wielokolorowej opozycji to działanie na szkodę państwa. I to, że są to akurat posłowie, czy europosłowie, działacze i urzędnicy nie ma znaczenia w stosunku do winy. Natomiast poziom kary dla takiego posła – reprezentanta kraju, powinien być znacznie podwyższony.
Ryszard Kukliński, który w żadnym wypadku nie zdradził Polski i Polaków, tylko narzuconą siłą bolszewizmu niby polską władzę Jaruzelskiego i Kiszczaka, został skazany w maju 1984 przez sąd wojskowy w Warszawie na karę śmierci.
Czy taki ciągle uśmiechnięty wesołek Biedroń, lub lipna replika rzymskich cesarzy, Grodzki, mają o tym pojęcie?
.
Pzdr
Ps. Za te pieniądze łódka niezła. Brać.
A z łódką muszę poczekać miesiąc , półtora , ale jak mi nikt nie sprzątnie to na otwarcie przekopu będzie jak znalazł , kozacka co ? Kosztów będzie drugie tyle , ale co mi tam . Pierwszy raz coś dla siebie .
Czy drugie tyle wydasz na silniczek i instalację? Chyba nie będziesz pływał na pagajach 8-).
Jeszcze Icek w d...pie a już mu jarmułkę szyją . Ale to sympatycznie jakoś oderwać się od ...
Na pohybel Bolszewikom
Od różnych rzeczy zdarzało mi sie wymigać , ale ze szklaneczką w towarzystwie to mi zdecydowanie kiepsko szło . Tak że ...
wariant turecki nie do końca nam pisany. po pierwsze najważniejsze nie mamy erdogana. po drugie nie mamy równoległego budżetu na "rozruch" równoległej rzeczywistości. po trzecie nie mniej ważne nasz naród nie gotowy jest na jakikolwiek pucz, obecnie nie jesteśmy tak zaprawieni, obyci i charakterni jak wojujący z kurdami.
to tak tylko tytułem wstępu.
Lecz też przypomina mi się sytuacja po II WŚ, jak bolszewicy także nie mieli zaufania do sędziów, więc wprowadzili, choć nieprofesjonalne to z mocą sprawczą, trójki robotniczo - chłopskie. Wcale nie żartuję, ale z rozkoszą bym takie trójki wysłał do Gersdorf, czy Grodzkiego. Pewnie by się zsikali.
TU JEST WALKA...A WŁAŚCIWIE JUŻ WOJNA...z prezydentem,premierem,rządem....TRZEBA TĘ ZP I DOBRĄ ZMIANE...usunąć...i przywrócić status sprzed 2015.
Aby było tak .jak było.
Stąd atak Putina,Brukseli i Berlina...
I jest tylko pytanie...CZY DUDA I KACZYŃSKI maja sposób,aby ten atak powstrzymać.
Obawiam się...że wątpie...
Rabin Schudrich mógł oszukać Lecha Kaczyńskiego, wówczas ministra sprawiedliwości, w sprawie ekshumacji w Jedwabnem, Bo dobrze wychowanemu LK nie mieściło się w głowie, że tak ważny i poważny człowiek, głowa wszystkich Żydów w Polsce, może zastosować świńskie zagrywki. A Jarosław też dawał się oszukiwać, bo ufał i darzył szacunkiem, tak, jak go wychowano, takich ludzi, jak Marcinkiewicz, czy Giertych. Co trzecie małżeństwo w Polsce się rozwodzi, co oznacza, że my Polacy mamy problem z prawidłową oceną drugiego człowieka i niestety często dajemy się robić w konia.