Kilka razy otrzymałam ostatnio przez telefon powiadomienie od firmy VINDIX, że mam zapłacić przeszło 3000 złotych na rzecz Polcomtel Sp.zoo. Kiedy zadzwoniłam pod podany numer aby wytłumaczyć, że nie mam i nigdy nie miałam żadnych długów a poza tym nie byłam klientem tej firmy, zatem roszczenia są bezzasadne, rozmówca zażądał podania peselu. Potraktowałam to jako próbę wyłudzenia danych osobowych i zapowiedziałam interwencję na policji. Nękanie nie ustało. Wczoraj VINDIX raczył powiadomić mnie, że oddają sprawę do windykacji terenowej co oznacza, że może odwiedzić mnie jakiś ponury drab, żądający zapłaty. Oczywiście poradzę sobie nawet z ponurym drabem ( nie ujawnię w jaki sposób, bo to można podciągnąć pod groźby karalne) ale wiele osób w moim wieku już sobie nie poradzi. Są to osoby mieszkające samotnie, schorowane, czasem dotknięte demencją. Zaczynają pertraktować z prześladowcami, pozwalają przeszukiwać mieszkanie, a nagrane przez windykatorów rozmowy stanowią przy złej woli sądu dowód, że windykacja jest zasadna.
Lawinowe rozmnożenie się takich oszukańczych praktyk świadczy o tym, że państwo nie funkcjonuje, że jak trafnie raczył to określić pewien prominent PO państwo polskie to państwo teoretyczne, to h..d…i kamieni kupa. Państwo wycofało się ze swej podstawowej funkcji jaką jest obrona każdego obywatela przed oszustwem przemocą i bezprawiem. Jest nawet gorzej, powołane do obrony obywatela instytucje państwowe takie jak sądy same uczestniczą w oszustwach przemocy i bezprawiu. Kradzież kamienic w Warszawie i większych miastach nie byłaby możliwa bez wyroków sądów przyznających oszustom prawa do cudzych nieruchomości albo do ogromnych odszkodowań na podstawie ewidentnie sfabrykowanych dokumentów, na przykład pełnomocnictw udzielanych przez osoby nieżyjące od kilkudziesięciu lat. Te same sądy unieważniają teraz groszowe odszkodowania przyznane przez komisję weryfikacyjną bezprawnie wyrzuconym z mieszkań lokatorom.
Rozgrzany czyli dyspozycyjny sąd uniewinnia Najsztuba od odpowiedzialności za zabicie staruszki, która zdaniem sprawcy i sądu z prędkością światła wtargnęła na przejście dla pieszych. Pozostaje się cieszyć, że sąd nie przyznał Najsztubowi odszkodowania za traumę na jaką naraziła go starsza pani złośliwie i nieodpowiedzialnie wpadając pod jego samochód.
Przykłady spraw o których już pisałam w Warszawskiej Gazecie też nie napawają optymizmem. Pani Paula Powązka, która od 20 lat nie może uzyskać od Warty należnego jej odszkodowania za wypadek spowodowany przez prominenta PO stała się ostatnio ofiarą prześladowań sądowych. Sąd bez żadnych merytorycznych przesłanek prowadzi sprawę o jej ubezwłasnowolnienie, a Warta też zupełnie bezprawnie zawiesza kwestię odszkodowania do zakończenia tej sprawy. Starożytna zasada qui prodest pozwala domyślić się o co chodzi z tym ubezwłasnowolnieniem, bo przecież nie o dobro Pauli, która choć schorowana po wypadku jest inteligentną i odpowiedzialną osobą. Jej jedyną wadą w oczach sądu i opieki społecznej jest fakt, że konsekwentnie domaga się swego. Sąd zapewne planuje ustanowienie dla niej kuratora a kurator może wycofać sprawę o odszkodowanie wytoczoną Warcie. Sprawca wypadku też będzie wówczas mógł spać spokojnie gdyż gdyby Warta wypłaciła odszkodowanie groziłoby mu wystąpienie ubezpieczyciela czyli Warty o zwrot poniesionych kosztów.
Kolejna sprawa dotyczy pani Bożeny Bargieł której ojciec kiedyś całkowicie legalnie, czyli dopełniwszy wszelkich formalności przekształcił nieużywany magazyn na mieszkanie służbowe. W domku tym mieszka obecnie jego córka. Biegły powołany przez sąd wycenił nakłady poniesione przez rodzinę na zbudowanie i utrzymanie tej nieruchomości na milion złotych. Tymczasem Urząd Dzielnicy Mokotów zaproponował pani Bożenie w zamian za nieruchomość dwudziestometrowe mieszkanie socjalne. Ponieważ oddała sprawę do sądu wymyślono sobie zagrożenie budowlane i pod tym pretekstem zarządzono na dzień 6 grudnia b.r. bezprawną eksmisję. Bezprawną bo w trakcie toczącej się sprawy sądowej i bez stosownego wyroku eksmisyjnego. Z dziennikarskiego obowiązku byłam obecna podczas wizyty inspektora budowlanego i dwóch panów z administracji. Zachowywali się uprzejmie. Pan inspektor maniakalnie fotografował nadgryzione zębem czasu schodki prowadzące do budynku. „ Po co pan fotografuje te schodki? Proszę mi wskazać choć jedno pęknięcie ściany nośnej”- zaproponowałam. „ A skąd możemy mieć pewność, że ta ściana się jutro nie zawali, nie wiemy również w jakim stanie są fundamenty”- odparł. „ Nie wiemy również czy jutro obydwoje nie umrzemy i nie wiemy czy na budynek nie spadnie samolot, czy pan jest w ogóle inżynierem? Czy słyszał pan o urządzeniu , które nazywa się sklerometr?”- powiedziałam. „Ja musze słuchać nie urządzeń lecz moich przełożonych” -zakończył dyskusję pan i oddalił się pospiesznie. Przypadek Pani Bargieł i jej rodziny doskonale ilustruje stosunek władz zarówno komunistycznych jak i III RP do osób, które jak mówi liberalna ideologia „ wzięły sprawy w swoje ręce”. Jej ojciec zamiast wyczekiwać na przydzielone z łaski mieszkanie komunalne w pełnej gruzów powojennej Warszawie, gdy ludzie gnieździli się w piwnicach i obórkach jako inżynier i fachowiec sam zatroszczył się o locum dla siebie i swojej rodziny. Stał się przez to wrogiem publicznym numer jeden. Jego rodzina zamiast nieruchomości odziedziczyła wrogość władz.
Media nagłośniły niedawno sprawę rolnika któremu sąd sprzedał warte pół miliona gospodarstwo za 30 tysięcy wyrzucając go na bruk czyli czyniąc bezdomnym. Podobną sprawę opisywałam. Sąd wydając nakaz zapłaty oszustowi, doprowadził do licytacji domu należącego do schorowanej starszej kobiety czyniąc ją praktycznie bezdomną po czym wycofał nakaz płatniczy uznając go za bezzasadny i kierując sprawę do ponownego rozpatrzenia. Licytacja jest jednak skuteczna gdyż nabywca kupił dom w dobrej wierze.
Ewentualne odszkodowanie dla pozbawionej domu kobiety zapłacą podatnicy czyli ja i Ty drogi czytelniku.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 21910
I jak tu z tobą poważnie rozmawiać?
Gdy kobiety chcą żeńskich końcówek w nazwach zawodów, to dochodzi do potworków. Sędzina to żona sędziego, a adiunktka to nałożnica profesora, prawda?
😛
Na początku tak zwanej transformacji ustrojowej uparcie forsowano tezę, że wystarczy zmienić strukturę a wszystko potoczy się doskonale . Uwłaszczony na majątku narodowym komunista zacznie myśleć jak rasowy kapitalista, a ponieważ własność prywatna jest panaceum, automatycznie, przy pomocy niewidzialnej ręki rynku same rozwiążą się wszystkie problemy społeczne i ekonomiczne. Im mniej państwa w państwie tym lepiej dla obywateli. Twórcy i propagatorzy tych idei zapominali albo chcieli żebyśmy zapomnieli, że komuniści zawsze wysoko cenili święte prawo własności (ale własności ukradzionej) i że demontaż państwa ułatwi im tylko ten proceder i zmieni jego skalę. Niektórzy uważali, że trzeba zmienić tylko ludzi. Tymczasem doświadczenie uczy, że dobrzy ludzie trafiając w złą strukturę stają się źli. Pamiętam ucznia, który opowiadał mi jak jako rezydent w szpitalu dermatologicznym zaczął brać łapówki. Wielokroć widział jak pacjenci wsuwają coś do kieszeni fartucha lekarzy. Gdy wreszcie ktoś wrzucił coś do jego kieszeni udał, że tego nie widzi. To dodatnie sprzężenie zwrotne. Struktura psuje ludzi, a ludzie psują strukturę. Dlatego niektórzy proponują opcję zero- wszyscy won i zaczynamy od początku. tworzymy nową strukturę w oparciu o nowych ludzi. Nie jest to jednak praktycznie możliwe choćby w przypadku prawa i medycyny. Ktoś musi leczyć i ktoś musi sądzić.Nie można wyrzucić wszystkich sędziów i wszystkich lekarzy na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej. Tak wyglądała przynajmniej w części lustracja czeska i przyniosła pewne rezultaty ale jest to rewolucja nie ewolucja. Ewolucyjnie nie da się jednak przerwać zaczarowanego koła wzajemnych sprzężeń zwrotnych.Dlatego tak długo jest jak było według terminologii Holland
"Na poziomie alegorycznym głównym tematem jest konflikt pomiędzy dążeniem do cywilizacji, harmonijnej i pokojowo rządzonej według ustalonych reguł, a Nietzscheańską wolą mocy, która nie toleruje sprzeciwu słabszych. W powieści Goldinga można również odnaleźć opis napięć powstających pomiędzy indywidualną jednostką a zbiorowością, wykazującą syndrom grupowego myślenia, między racjonalną i emocjonalną reakcją na sytuację oraz pomiędzy moralnością a niemoralnością. Powieść pokazuje, jak do tego typu napięć dochodzi i jak ludzie podlegają ich wpływom."
Czy to niezbyt wiele analogii do obecnej sytuacji? Taki oto konflikt mamy.
Wyobraź sobie, że z tego powodu, który ja stanowczo podzielam,dotyczącego kwestii natury ludzkiej i jej wpływu na system, w USA żądają usunięcia "Władcy much" z Bibliotek.
I pełna zgoda - trzeba było to zrobić rewolucyjnie, a nie ewolucyjnie. Lecz gdy gdzieś 10 lat temu to napisałem, to atakowaliście mnie zajadle (sigma), że wysyłam młodych na barykady i chcę, by znowu polska krew się polała.
A dobrze wiesz, że jak na tablicy zapisujesz długi wywód, lub równanie i w końcu okazuje się fałszywe, lub błędne, to najlepiej tablicę zetrzeć i zacząć od początku.