Tragicznie zmarły polityk z partii Kukiza pan Rafał Wojciechowski zauważył kiedyś trafnie, że w Polsce nikt z polityków nie pragnie powstania klasy średniej i wszystkie bez wyjątku ugrupowania starają się nie dopuścić do jej powstania. Klas średnia to ludzie zamożni, żyjący z pracy lub z niewielkiej własności. To lekarze, adwokaci, architekci, a także ludzie żyjący z wynajmu mieszkań lub gruntów. Podstawą ekonomicznego funkcjonowania państwa z przewagą klasy średniej byłaby zatem drobna własność środków produkcji przy pełnej swobodzie gospodarczej.
Uświadommy sobie że NEP (nowa polityka gospodarcza) to znaczy drobne rzemiosło, handel i uprawa działek przyzagrodowych uratowały swego czasu ZSRR przed śmiercią głodową i całkowitym upadkiem. Przeciwieństwem klasy średniej jest oligarchia. Jak wiemy oligarchizacja stała się udziałem wszystkich przechodzących transformację ustrojową demoludów. Oligarchia polega na przejęciu majątku narodowego i wykorzystywania przejętych środków produkcji do pomnażania majątku oligarchy panującego często nad całymi sektorami gospodarczymi. Właściwą dla oligarchii formą gospodarki będzie zatem drapieżny kapitalizm.
Przejmowanie majątku narodowego można nazywać rabunkiem albo, jak to raczyła uczynić pani Staniszkis „ akumulacją pierwotną”. Przecież nie da się zbudować kapitalizmu bez kapitalistów i kapitału więc ten przysłowiowy pierwszy milion trzeba ukraść. To oficjalna doktryna aferałów ( przepraszam liberałów) którzy na wiele lat przejęli w Polsce władzę.
Jak pokazuje doświadczenie gdy ukradnie się pierwszy milion kradnie się następny i jeszcze następny bo w pewnych warunkach jest to łatwiejsze niż zarobienie tych kwot. Istnienie w kraju oligarchii oznacza państwo aferalne gdzie podstawowym atutem w grze ekonomicznej są koneksje a podstawowym argumentem pieniądze. Oczywiście oligarchowie będą twierdzić, że zgodnie z zasadą Pareta po wyparciu dawnej elity zajmują jej miejsce będąc elitą bardziej prężną i lepiej odpowiadającą na społeczne zapotrzebowania. Wyznacznikiem elitarności jest dla nich luksusowa konsumpcja, a jedynym celem takiej elity jest zapewnianie swojej koterii tej luksusowej konsumpcji kosztem społeczeństwa.
Nikt rozsądny nie neguje, że pod rządami dawnych elit istniało wiele niesprawiedliwości społecznej. jednak tryb ich wyłaniania gwarantował, że służba społeczeństwu była przynajmniej zasadą założycielską tych elit. Elity herbowe wyłoniły się wszak z rycerstwa walczącego a nawet poświęcającego życie w obronie zbiorowości. Długi okres konstytuowania się tych elit uwzględniając dopuszczenie do ich grona przedstawicieli świata biznesu, nauki i świata sztuki gwarantował właściwe kryteria selekcji. Do elity mógł „doskoczyć” ktoś kto zdobył majątek dzięki talentom, albo ktoś kto zachwycił publiczność swoją sztuką. Nie miał tam prawa wstępu złodziej ani prymitywny obrazoburca.
Elity PRL kształtowały się na zasadzie selekcji negatywnej. Byli to ludzie obdarzeni przywilejami za instalowanie w Polsce stalinizmu, a w dziedzinie sztuki za czołobitne gloryfikowanie tego stalinizmu. Ludzie ci podlegali oczywiście różnym światopoglądowym ewolucjom- od socjalizmu z nieludzką twarzą poprzez socjalizm z ludzką twarzą do liberalizmu. Niektórzy mienią się obecnie nawet konserwatystami to znaczy za wszelką cenę chcą zachować ( konserwować) swój status społeczny i swoje przywileje. Uznali, że przywileje uzyskane za instalowanie w Polsce stalinizmu to przywileje dziedziczne. a szczególnie zaciekłe w egzekwowaniu tych przywilejów są kolejne pokolenia potomków UB. Oni właśnie- jak ktoś dowcipnie powiedział- przeszli długą drogę od marksizmu -leninizmu do marksizmu- lesbizmu. Klakierzy Ich dziadków karnie maszerowali w pochodach pierwszomajowych i pisali ody na cześć Stalina. Zawsze coś za to z pańskiego stołu im kapnęło. Klakierzy wnuków stalinowców urządzają pochody tęczowe i profanują świątynie też w nadziei, że im coś za to kapnie. Może jakiś grant, stypendium albo dotacja. Chcą mieć jednak pewność, że się nie pomylili, że postawili na właściwego konia. Stąd też zaciekła, niegodna ludzi mieniących się artystami czy naukowcami nienawiść do obozu dobrej zmiany. W ich oczach PiS byłby wiarygodny gdyby jak ich dziadkowie i ich biologiczni i mentalni następcy stanowił elitę kompradorską rabującą bez skrupułów przypadkowe niedojrzałe społeczeństwo „ tego kraju”. Z taką elitą „idzie się dogadać” przy kanciastym stole niesłusznie zwanym okrągłym. Natomiast PiS wybrany demokratycznie i spełniający oczekiwania wyborcy czyli suwerena jest dla tych samozwańczych elit całkowicie niewiarygodny. Z uczciwymi ludźmi nie „idzie się przecież dogadać”.
Obóz dobrej zmiany też chyba nie potrzebuje klasy średniej. Aby ta klasa mogła powstać w spauperyzowanym społeczeństwie należałoby sprawiedliwie rozproszyć własność. Dobrym sposobem było tanie sprzedawanie mieszkań kwaterunkowych i zakładowych. Pod zastaw mieszkania można wziąć kredyt i zainwestować we własne przedsięwzięcie, można takie mieszkanie sprzedać a nawet stracić. Jak wiadomo własność oznacza odpowiedzialność. Tymczasem obóz dobrej zmiany zlikwidował preferencyjną sprzedaż mieszkań. Wprawdzie zapoczątkował budowę tanich mieszkań czynszowych, które po wielu latach mogą stać się własne ale ten projekt to trochę budowanie zamków na piasku. Kto zdecyduje się płacić podwyższony czynsz nie mając gwarancji, że po zmianie ekipy ten przywilej, a mianowicie prawo wykupienia mieszkania na własność nie zostanie odebrany. Obóz dobrej zmiany zdaje się nie doceniać że najważniejszą przyczyną zapaści demograficznej jest niepewność dotycząca mieszkania. Rezygnacja z wyprzedaży mieszkań ich lokatorom oznacza, że za kilka lat spryciarze znajdą sposób na przejmowanie nieruchomości równie skuteczny jakim była kradzież zwana reprywatyzacją. Wyprzedaż nieruchomości ich użytkownikom byłaby to prawdziwa powszechna prywatyzacja prowadząca do utworzenia klasy średniej, rzetelnego, stabilnego elektoratu prawicy.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 13503
Kiedyś pozwoliłem sobie na pewną aproksymację poziomu dochodów, aby wg. tego podzielić poziom życia na nędzę, biedę, klasę średnią i bogactwo.
To było jakieś 4 - 5 lat temu i wtedy granice dochodów dla klasy średniej, jako czteroosobowej rodziny zamknąłem w przedziale 8 tyś zł - 40 tyś zł miesięcznie. I też bym podzielił klasę średnią na trzy podklasy.
Bycie członkiem klasy średniej zapewnia dostatnie i spokojne życie. Ale bez fajerwerków. Natomiast skomplikowany wypadek, czy walka ze śmiertelną chorobą potrafi w tym przedziale zrujnować rodzinę. Czyli bezpieczeństwo jest względne, jeżeli nie powstaną Ubezpieczalnie z prawdziwego zdarzenia.
Dzisiaj te dochody graniczne bym nieco zmodyfikował w górę.
Mnie oczywiście szybkie budowanie klasy średniej bardzo interesuje i oczywiście popieram entuzjastycznie, jednakże uważam za jeszcze ważniejszy cel tworzenie prawdziwego majątku jak największej grupy obywateli. Nie zapominajmy, że ciągle przeciętny Polak posiada cztery razy mniej majątku niż przeciętny Grek. Lata komuny do odrobienia.
Serdecznie pozdrawiam
Ps. Niejaki Jarek Ruszkiewicz vel Spirito Libero chwali się, że będąc z Tobą w kontakcie, namówił Ciebie do pisania na jego portalu.
Rewelacyjny tekst! Niby wiemy jak sprawy na różnych płaszczyznach wyglądają, ale zebranie tego w jedną pigułkę jest doskonałe.
Jedno uzupełnienie:
"Prawidłowo skonstruowana klasa średnia jest w stanie przejąć część obowiązków do których poczuwa się państwo. Opiekę nad dziećmi własnymi i nad staruszkami z rodziny..."
- aby tak się działo sama konstrukcja klasy średniej nie wystarczy. Niezależnie od korzeni potrzebny jest jeszcze kręgosłup moralny, w przeciwnym razie ci staruszkowie będą coraz chętniej wysyłani do gazu, ops... kierowani do "godnej śmierci". A ten kręgosłup jest obecnie niszczony na potęgę praktycznie w całym naszym kręgu kulturowym.
zwróciłbym jeszcze drobną uwagę na koszty ponoszone by się w danym pułapie/klasie znaleźć oczywiście nie w sensie podatkowym.
często duży dochód kończy się tym, że ojca lub matki nie ma w domu przez większą część tygodnia.
z praktyki wiem, że nie tylko marynarze (choć oni to chyba najcięższy przypadek) potrafią w imię zdobycia majątku zaprzepaścić najpiękniejsze chwile rodzinne. a to nie o to w życiu chodzi.
Tylko, jak juz osiągnie się najwyższy poziom specjalizacji - statki DP, off shore, a nie typowe transportowce, to chociaż codziennie pracuje się 12 godzin, to standardowa rotacja jest 6 tygodni na burcie i 6 tygodni w domu (kto woli to nawet 4/4). Jak się jest niedaleko (ja kurczowo trzymałem się Morza Północnego) to i podróż nie jest męcząca. Nawet z Aberdeen to tylko 1,5 godziny. Jak kończyłem morską służbę, to płacili na okrągło cały rok - i za dom i za statek. Teraz młodsi koledzy się skarżą, że chytrusy już nie chcą płacić za pobyt w domu.
Cóż wolny rynek.
A historycznie - najdłuższy rejs poza domem - 17 miesięcy.
Rodzinne życie nie do odrobienia.
A na co dziś polują marynarze floty handlowej?
Nie widzę związku, choć krótki czas byłem też rybakiem.
Np. z informacji o największym kontenerowcu i potężnym terminalu w Gdańsku wynika, że "Udziałowcami w DCT są singapurska Grupa PSA, Polski Fundusz Rozwoju (PFR) oraz australijski fundusz inwestycyjny IFM." Nie krytykuję udziału zagranicznych udziałowców, bo być może wiązało się to z doświadczeniem i technologiami w tej dziedzinie oraz z powiązaniem tamtych centrów kapitałowych z żeglugą do Polski. Zadbano też o podatkowiczów skoro partycypuje Polski Fundusz Rozwoju choć bez wątpienia są z tego pieniądze na rozwój pod państwowym nadzorem. Nie zadbano o żelazny parytet 30% dla peselowiczów, niezbywalny poza tą "kliką", dziedziczny, zastawialny tylko w banku z kapitałem oczywiście peselowiczów, o ograniczonej emisji na głowę, który pozwalałby na odpis podatkowy na równi z szemranymi, firmowanymi przez rząd funduszami emerytalnymi i składkami społecznymi na ZUS. To byłaby prawdziwa kumulacja kapitału przez ludzi, którym chce się pracować a nie trwonienie przez rząd. Taka klasa średnia nie potrzebowałaby się ubezpieczać na życie bo sama fundowałaby sobie polisy. I nie byłaby sztucznie zawężona. Zacząłem od tej inwestycji bo to lejek na pieniądze.
"Ciekawe czy transakcje gotówkowe zostaną zakazane. "
To akurat mamy jak w (nomen omen) banku.
Bodajże Szwecja na tym polu przoduje, ale u nas też przecież gołym okiem widać walkę z gotówką.
Taktyka bardzo typowa - najpierw zachęty, a na końcu będzie już brutalny przymus. Bez złudzeń.