Dopiero dziś, samodzielnie, odzyskałem prawo obywatelstwa na NB. Śpieszę więc nadrobić zaległości...W dniach 24.03 – 27.03.19 z kolegami: „Jazgdyni” i „Imć Waszeciem” toczyliśmy dyskusję na temat relacji inżynier- humanista. Ze względu na aktualność tematu, pozwolę sobie pociągnąć go dalej. Otóż, opis naszej ziemskiej rzeczywistości, niezależnie od zaawansowania technologicznego i pojemności pamięciowej zespolonych komputerów, nadal jest prymitywna. Prymitywizm wyznacza brak odpowiedzi na pytanie – skąd jesteśmy, po co istniejemy i dlaczego umieramy. I to jest bariera, której człowiek pokonać nie jest w stanie. Nie mniej jednak próbować musi. Bo tak nas skonstruowano. Ale zacznijmy po ludzku.
Istnienie świata, w którym żyjemy, oparte jest na zachowaniu odpowiednich proporcji – we wszystkim. Od jakiegoś czasu zauważamy zmiany klimatyczne. Do końca nie znamy przyczyn tego zjawiska, ale w przeszłości świat, być może z powodu różnych katastrof, samoczynnie zmieniał swoje ustawienia parametryczne (taka trójpolówka), ale zawsze z zachowaniem właściwych sobie proporcji. Nadprodukcja dwutlenku węgla, jaką wydziela z siebie nasza przemysłowa cywilizacja jest faktem. Topnieją lody Arktyki, kurczy się zapas wody pitnej, ale przemysł na ten fakt nie reaguje, jest takim nienasyconym smokiem. Przemysł więc uzyskał swoją osobowość prawną. I wszystko mu się należy. Ale ilość zarówno tlenu, jak i słodkiej wody jest ograniczona. Z tego powodu pojawił się ukrywany problem: człowiek, czy rozwój przemysłu?
Podobnie jest z produkcją żywności, a nawet z LGBT. Produkcja żywności staje się coraz bardziej syntetyczna, żeby nie powiedzieć sztuczna, coraz więcej w niej chemii i plastiku. Istnienie tego ostatniego w morzach i oceanach bije nas po oczach, ale przyczyn pandemii raka niewielu bada pod kątem szkodliwości cywilizacyjnej. Wyniki tych badań mogłyby postawić w złym świetle nowoczesną technologię. Wolimy truć się i wygodnie żyć niż domagać się swoich praw do zdrowej żywności i zdrowego życia. I to jest właśnie dzisiejsza miara postępu. LGBT, prowadzi do tego, że podrastające panienki będą chodziły z ręka w majtkach lub zamiast uczyć się, będą szukały chłopa. I na tym zjedzą resztę życia – przyjemność bez granic. Podobnie jest z mnożeniem płci. Manipulacja testosteronem, podobno z pobudek humanistycznych i pokojowych, doprowadziła do tego, że już coraz mniej mężczyzn jest zdolnych zaspokoić podkręcane przez świat reklam i mediów, kobiece potrzeby seksualne. Faceci dostali pigułki, czyli taką laskę do podparcia, w „tych sprawach”. Niektórzy, zwłaszcza lekarze, viagrę uważają za epokowe rozwiązanie godne nagrody Nobla.
Wymienione wyżej niby humanistyczne zabiegi (manipulacja testosteronem i viagra) miały zapewnić ludzkości wieczysty pokój i brak wojen, a doprowadziły do tego, że pojawił się rodzaj nijaki. Owszem, można powiedzieć, że to cena postępu. Ale pojawia się kolejne pytanie – jakiego postępu i dokąd on nas prowadzi?
W tym miejscu pojawia się polityka i jej rola, a więc zdobywanie przewagi, nie dla dobra ludzkości, lecz dla posiadania władzy. Władzy absolutnej. I tu dochodzimy do istoty… Niech ci wszyscy LGBT-owcy nie myślą, że tak będzie zawsze lub że wypracowują jakąś nowoczesną normę i szeroką tolerancję. Świat został tak ułożony, że zawsze musi wrócić do swoich podstawowych zasad i właściwych proporcji, bo on też walczy o swoje życie. Wróci jednak nie tak, jak my sobie wyobrażamy. Gdy nastąpi przełamanie walki o władzę, nowa, która ją zdobędzie, natychmiast LGBT nazwie patologią i odpowiednio potraktuje. Tak samo, co do zasady, będzie traktować dzieci, których rodzice nie potrafili uchronić, bo sami często szukali przygód.
Ale nie ma co się dziwić, rozłamy w naszej cywilizacji powstawały na podobnej zasadzie. Najpierw religijny, bo bez reszty opanował średniowiecze. Nie było łatwo, ale dopiero Luter pod pretekstem odpustów dokonał pewnego otrzeźwienia. Na odpustach sprzedawano kopytka osiołka z Betlejem, czy powietrze ze stajenki. Nie inaczej działo się z rewolucją francuską, która mordowała strupiały stary świat, którego symbolem była Bastylia, a także bolszewicka, która uderzała w zachłanny kapitalizm. Po ogłoszeniu końca historii, już nie ma czego obalać. Dla utrzymania władzy potrzebna jest inżynieria polityczna, której, jak się okazuje, narzędziem jest min. LGBT.
Ostatnio rozgorzała kolejna bezsensowna dyskusja, na temat kto ma prawo do wychowania swojego dziecka? Ten problem znam z autopsji. „Bogactwo” PRL polegało na tym, że czegoś innego uczył dom, czegoś innego szkoła i Kościół – był to taki ichniejszy pluralizm. W tej triadzie nie pasowało tylko państwo. I teraz w okresie globalnej destabilizacji i dziejowych przemian, zamiast powrotu do korzeni, to jakieś kolejne obce nam struktury chcą narzucam to, czego nie chcemy. Kto ma być dla kogo – my dla państwa, czy państwo dla nas? Ale trzeba też podkreślić, ze skończyły się czasy obojętności, beztroski i strzał Amora, w których to mąż nie był pewien żony, a żona męża. Nadchodzi okres prawdy i odpowiedzialności: jacy będą obywatele, takie będzie ich państwo, albo go nie będzie w ogóle. Państwo ma budować ciągłość historyczną, intelektualną i moralną oraz zapewnić swoim obywatelom bezpieczeństwo osobiste i własnościowe.
Bez odpowiedzialnego społeczeństwa, nie zostaną też wybrane odpowiedzialne władze, ani nikt niczego nie zbuduje. Oczywiście, życie nie ma być udręką, a postęp technologiczny wybawieniem z niej. Życie jest tym, co nosi się w genach, głowie i sercu. Resztę to oszustwo. Dlaczego? Dlatego, że „balowanie” bez pokrycia jest wekslem bez pokrycia. Chcemy być nowocześni, czy beznadziejnie głupi?
***
A teraz inżynierowie kontra humaniści. Mówiąc bardzo skrótowo, w tym świecie inżynierowie nie mają hamulców, humaniści głosu. Odnośnie pierwszych można powiedzieć, że taka ich natura, są narzędziem ciekawości i trybikiem naszej postępu. Zadaniem drugich jest temperowanie zrywającej się z łańcucha cywilizacji – oczywiście nie po to, aby cofać się do katakumb, lecz aby na zasadzie prokuratora i adwokata eliminować patologię. Nie daję oczywiście głowy za skuteczność, ale musimy zrozumieć, że dziś dostajemy pod nos kolejne rajskie jabłko. Tym jabłkiem jest sztuczna inteligencja, nad którą nie będziemy mogli zapanować. Postęp nie jest częścią tego świata, on żyje w naszych głowach, w naszej woli; to my decydujemy o kierunku tej nieustającej walki z Bogiem – niezależnie od tego kim „On” lub „on” jest. Ateizm jest wygodną ucieczka od odpowiedzialności.
Ideałem byłoby połączenie inżyniera z humanistą – nie zaś odwrotnie. I tu kłania się przedwojenna polska szkoła średnia, która w pierwszej kolejności przygotowywała pod kątem humanistycznym, a więc takim, w którym inżynier, humanista i obywatel z łatwością mogli się porozumieć. W powojennej rzeczywistości pojawił się inny zawód – programista, który łącząc te dwie dziedziny w sobie, przygotowywany jest do projekcji przyszłego świata. Ale, jak się wydaje, sama cywilizacja wygumkowuje z jego świadomości najważniejsze pytania: 1. czy człowiek jest koniecznym bytem na ziemi?, 2. czy swoją przewagę osiągnął tylko za pomocą swojej przemyślności i sile, bo jeżeli tak, to każdy silniejszy może mu ją odebrać? Odpowiedź na te pytania – otrzeźwia.
I na koniec krótki fragment cytatu przytoczonego przez blogera „jazgdyni”: Obecnie powstaje zupełnie nowy pogląd na świadomość, w którym świadomość jest nieskończona, wieczna i niepodzielna. Z tej perspektywy wyłaniają się radykalne implikacje dla procesu kreacji, co pokazuje nam fizyk Amit Goswami, w swojej znakomitej książce. W tym nowym sposobie postrzegania pojedyncze jednostki otwierają drogę do zbiorowej mądrości łączącej w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Oznacza to, że źródło kreatywności i rozkwit mądrości są potencjalnie nieskończone. Goswami maluje przed nami majestatyczny obraz tego, co znaczy być człowiekiem, od którego może zależeć przyszłość ludzkości… Nie chcę być profanem, ale nie bardzo rozumiem, co tu jest odkrywczego? Świadomość była i jest duszą tego świata, która materializuje się w genach i kształtuje człowieka na przestrzeni jego dziejów. Amen.
Wobec takiego ujęcia, podejrzewam, że podział na rolę inżyniera i humanisty jest jeszcze bardziej potrzebny – a już na pewno w świadomości każdego programisty. Podejrzewam też, że dla zachowanie właściwych proporcji lepiej byłoby, aby programista był katolikiem, niż protestantem.
***
Reasumując, świat jest naczyniem połączonym. Każda zmiana powoduje inną zmianę. Jeżeli natura jest w stanie dostosować zmianę do swojej niezmienności i stałości, wówczas wszystko zostaje jak było, jeżeli nie, rozpada się, szukając nowych szans i nowych warunków. Człowiek jest tu bytem niekoniecznym i może być przemijającym. Nie wiemy też ile cywilizacji i jakich przed nami widziała ziemia? Ona ma swoją pamięć. Nasza pamięć ogranicza się do naszego życia i tego, co pozostawili „na piśmie” po sobie nasi przodkowie. Brniemy na ślepo i jesteśmy na straconej pozycji. Taka jest prawda i w niej musimy odnaleźć mądrość, radość i optymizm – właśnie w tej kolejności.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 47933
Ale się z tobą rozprawię!
Tylko jutro.
Otóż specjaliści od kognitywistyki doszli do błędnego wniosku, że istotą świadomości, a w zasadzie samoświadomości (samo oglądu) jest dostatecznie duża i skomplikowana sieć połączeń, w której zachodzą jakieś procesy fizyczne lub chemiczne. Oczywiście procesy te są rozumiane "płasko", tylko i wyłącznie jako pewne obliczenia modelowe w znanych naukowcom teoriach (nie mylić teorii i modelu z rzeczywistością!). Czyli nic nie mówi się tu o jakichś nieznanych specyfikach zachowania związków chemicznych i wiązań, a także innych nieznanych oddziaływaniach, kwantowych tajemnicach i dodatkowych wymiarach, nieskończonych rozciągłościach i niepodzielnościach.
W wyniku tego rozumowania grupa naukowców postanowiła stworzyć sztuczny mózg i uzyskać w nim efekt świadomości, prowadząc wszystkie potrzebne obliczenia na odpowiednio silnych i szybkich maszynach (znów przypominam, że chodzi o model, a nie o rzeczywistość). To miała być właśnie ta słynna Sztuczna Inteligencja. Ja podałem tylko jeden przykład, który pozbawia te mrzonki fundamentu i zarazem dachu: obliczenia (wyniki) niczym się od siebie nie różnią. Nie ma znaczenia, czy oblicza to superkomputer, czy pokolenia benedyktynów ślęczących z liczydłami nad zabazgranymi w szlaczki kartkami papieru. Jeżeli wzory są takie same, to i wyniki obliczeń będą (o ile nie będzie pomyłek) takie same. Gdzie tu jest miejsce dla jakiejkolwiek świadomości? No bo gdyby udało się ją jakoś wzbudzić w obliczeniu komputerowym, to musiałaby się także pojawić w obliczeniu za pomocą kartki i ołówka. Wolna bo wolna, byłaby ona częścią "wyniku" każdego rodzaju obliczenia. Nawet takiego, gdzie w sieci dróg całej Europy poruszają się pomiędzy sąsiednimi skrzyżowaniami tragarze z workami śmieci. W jednym węźle zostawi taki stare trampki, zabierze spaloną żarówkę, zaś w innym wymieni obierki po kartoflach na stary monitor VGA. Taka tam dziwna "chemia". Tu również powinna z czasem powstać bardzo powolna świadomość, skoro postuluje się jej pojawienie w dwóch poprzednich przypadkach. Innego wyjścia nie ma. Czymkolwiek jest ta mityczna świadomość, to na pewno nie obliczeniem, a także nie ma związku z prędkością żonglowania wzorami.
1) Dlaczego świadomość jest zagadkowa: https://www.youtube.com/…
2) Czy Wszechświat jest symulacją: https://www.youtube.com/…
3) Czym jest wolna wola: https://www.youtube.com/…
4) Skąd się wzięły prawa Natury: https://www.youtube.com/…
5) Czy ludzie mają duszę: https://www.youtube.com/…
I jeszcze to. Tu jest o tym, o czym właśnie mówimy:
6) Czy ludzie mają duszę: https://www.youtube.com/…
Stanie się tak, jak zrozumiecie mechanikę kwantową.
Kwant to porcja. Czyli już nic nie jest ciągłe, liniowe. Są i rządzą nieciągłości. Wg jednej koncepcji sir Rogera Penrose myśl powstaje, gdy następuje załamanie fali kwantowej.
To sięimciu dopiero zaczyna. I wychodzimy poza przestrzeń i czas. Czyli gdzie? Do Boga?
Ps. Będę musiał porozmawiać z Mirkiem Dakowskim. Wprawdzie to fizyk jądrowy, ale ma dużą wiedzę o mechanice kwantowej i o Bogu.
Jak na specjalistę nauk ścisłych nie mamy wiedzy, że "kwantowa fala" oznacza kwantowe możliwości? A kwantowe załamanie oznacza przejście od możliwości do faktu.
Ciężko więc nam będzie nam rozmawiać.
PS: Równanie Schrodingera opisuje jak najbardziej ciągły przypadek ewolucji układu kwantowego. Zresztą zastosowanie symboli różniczek nie miałoby sensu w przypadku dyskretnym, o ile nie poczynilibyśmy miliona założeń, które i tak zawierałyby linki do przypadku ciągłego i byłyby z nim związane.
Jak mówimy dzisiaj, jak elektron zmienia orbitę? Ciągle? Falowo?
A nie natychmiast - przeskokiem?
https://en.wikipedia.org…
To jest odnośnie mojego innego postu poniżej, w którym sugeruję wykorzystanie pierścieni przemiennych w kosmologii i teorii strun. Na YT jest sporo filmików, które prezentują dualizm korpuskularno-falowy i wyjaśniają na różne sposoby, ale nie należy ulegać złudzeniom - dowiedziono eksperymentalnie, że elektron rzeczywiście zachowuje się jak fala i jak cząstka jednocześnie. Wspomniane przeze mnie podejście Jadczyka (fraktale) w niczym sytuacji nie poprawi. Po prostu przerzuci kupkę pojęć o nieoznaczoności na kupkę pojęć o nieobliczalności lub inaczej nierekurencyjności.
1) Wiadomo, że ciąg funkcyjny {sin(nx)}, n=0,1,... nie ma (punktowo) granicy. Ale jak zaczniemy rysować te wykresy, to zauważymy, iż coraz dłuższe okresy powodują, że coraz na większym obszarze o środku w zerze funkcje stają się trochę "podobne" do funkcji stałej równej zero. W efekcie ten niezbieżny punktowo ciąg jest zbieżny w sensie dystrybucyjnym.
2) Jak już przegryziemy się przez dystrybucje, to zauważymy dwa podejścia: a) można zawężać rodziny funkcji, aby w nich były zawsze rozwiązywalne jakieś równania różniczkowe lub aby były całkowalne lub transformowalne (np. przestrzenie Sobolewa); b) można rozszerzać rodziny funkcji do rodzin tworów przypominających własnościami funkcje (chodzi o dystrybucje), w których nie będzie problemu z rozwiązalnością jakiegokolwiek równania różniczkowego.
3) Wiedząc to możemy łatwo rozstrzaskać każde równanie różniczkowe, włącznie z równaniem Schroedingera, po prostu używając do tego dystrybucji i splotu. Po prostu równanie różniczkowe jest to pewien zapis operatora liniowego S, który przekształca funkcje albo dystrybucje w inne funkcje albo dystrybucje (szczegóły techniczne pominę w tej iteracji). Najczęściej w ten sposób rozwiązuje się tzw. zagadnienia brzegowe np. dla równań eliptycznych (eliptyczność bada się sprawdzając odpowiednią formę), a innym razem jakieś zagadnienia Dirichleta.
4) Dalej są własności własne zagadnienia brzegowego lub operatora, można określić zagadnienie i operator sprzężony do poprzedniego. Wreszcie operatory samosprzężone w przestrzeni Hilberta. No i tu właśnie mamy wyjaśnienie stanów kwantowych jako "Obserwabla – operator hermitowski (samosprzężony) definiowany w mechanice kwantowej, reprezentujący pewną mierzalną wielkość fizyczną."
5) Zabrakło mi już miejsca na wyjaśnienie ortogonalności... :)
Wydaje mi się,że tutaj nie powinniśmy roztrząsać zagadnień matematycznych, bo matematyka jest tylko i wyłącznie symboliczną reprezentacją zjawisk fizycznych, a z tym na poziomie kwantowym u Imciego jest mały problem. Stąd ucieczka na obszary ulubione, dobrze znane i mające zawstydzić dyskutantów.
To jest ten fizyk teoretyk z Salonu24, co dużo rozprawia o matematyce. Ale nie o niego chodzi. Jest tu zawarta sugestia, że podejście fraktalne umożliwiłoby teoretycznie równoczesne pomiary. Problem w tym - i tu nawiązuję do wykładu prof. Meissnera - że jeszcze nie jest dostatecznie dobrze rozwinięty aparat matematyczny, który by to umożliwiał. Przypomnę w którym to było fragmencie - o usuwaniu ∞ w rachunkach prowadzonych w QED dla diagramów Feynmanna. Chodzi o rodzaj "fraktalnej" analizy funkcjonalnej i harmonicznej. Reasumując, jesteśmy w fazie przed dokonaniem epokowego odkrycia i nie wiadomo jak długo to potrwa. Wspomniane tutaj przeze mnie różniczki i równania falowe na grafach oraz fraktalach to zaczątek. Na przykład wiadomo, że pierścienie kiełków, czyli takich "tendencji zachowań się klas funkcji w danym punkcie" prowadzą do pojęć typu rozmaitości, w szczególności wiązek, to znaczy są w stanie połączyć koncepcje z geometrii algebraicznej (twory budowane z zer wielomianów) z topologią różniczkową. W topologii wprowadza się jeszcze wiązki dżetów, ale to pomińmy. Ale już mało kto wie, że pojęcie schematu w geometrii algebraicznej jest to uogólnienie koncepcji rozmaitości, zaś w języku polskim do dziś nie udało znaleźć się adekwatnego terminu na określenie "moduli space" (na ale tutaj z kolei musielibyśmy zboczyć na dywizory - takie uogólnienie dzielników liczby i czynników jej rozkładu ;). Rozważa się tam przestrzenie upierścienione jako uogólnienie rodzin funkcji na rozmaitości, które poddaje się lokalizacji. Rozmaitości to są tutaj takie schematy, których pierścienie lokalne nie posiadają dzielników zera (takich niezerowych a i b, że ab=0). No i dalej też wspomniane przeze mnie orbifoldy i rozmaitości Calabi-Yau. Kupa materiału, żeby choć trochę zrozumieć współczesną fizykę i kosmologię.
Z jednej strony zatem wychodzimy poza geometrię euklidesową, a z drugiej poza świat przemienności (abelowości).
1) Moduli space: http://www-personal.umic…
2) Mały przeglad tego zwierzyńca: http://imperium.lenin.ru…
https://www.mccme.ru/tro…
Jeżeli ktoś w Polsce zajmuje się tego rodzaju rozumowaniami i potrzebuje szarych komórek do myślenia o tym , to chętnie bym się tym zajął. Oglądałem dr. Dragana na wykładzie TEDx jak mieszał o fotonie w dwóch miejscach , jaka to magia , jakie to cuda , a przecież to takie proste , aby to wyjaśnić na bazie dostępnej wiedzy z QM i funkcji falowej. Oczywiście nie wiemy/ nie wiem / czym ta wartość urojona jest , ale naprawdę da się coś zrozumieć.
PS: podobnie trzeba by było wyjaśnić związek pól i rozmaitości, ale to już jest zbyt niedotykalne w porównaniu z liczbami atomowymi. Proszę spojrzeć Panowie na obrazki zamiast gestykulować ;)
Tu atomy: https://en.wikipedia.org…
Tu nie ma atomów, ale jest równanie Laplace'a: https://en.wikipedia.org…
Tu równanie Schroedingera: https://en.wikipedia.org…
Porównać i napisać wnioski :)
Postaram się przekonać, że to świadomość tworzy wszystko. Nawet materię.
[Uśmiechnijcie się!]