Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Kilka słów o masonerii na przykładzie książki Buissona
Wysłane przez dr Anna w 05-04-2019 [18:48]
W moim dzisiejszym wpisie chciałam napisać Państwu kilka słów na temat ogólnych działań oraz konkretnych założeń masonerii. Zależałoby mi, aby moi szanowni Czytelnicy porównywali opisywane przeze mnie kwestie z konkretnymi poglądami i działaniami np. psychologa Władysława Witwickiego oraz jemu podobnych.
Podejrzewam, że nikt z Państwa nie jest pozbawiony podstawowej wiedzy, jeśli chodzi o generalne założenia, jakimi kieruje się masoneria. Czy jednak znają Państwo konkretne założenia, tudzież konkretne metody, jakimi posługuje się wolnomularstwo ? Czy zdajecie sobie sprawę, że ukute niegdyś założenia wolnomularskie funkcjonują nadal w wielu dziedzinach życia w dzisiejszym świecie ?
Poniżej przedstawię kilka wybranych myśli jednego z francuskich wolnomularzy - Ferdynanda Buissona
O przynależności Buissona do wolnomularstwa zaświadcza nawet Wikipedia :
https://en.wikipedia.org/wiki/...
Buisson był filozofem, politykiem, laureatem Nagrody Nobla, jednym z założycieli Ligii Praw Człowieka. Jednym z jego sztandarowych "utworów" jest praca zatytułowana : "Religia, etyka, wiedza : ich zatarg w wychowaniu współczesnym". Polskie wydanie pochodzi z 1908 roku. To zapis czterech wykładów wygłoszonych na uniwersytecie genewskim.
Już w przedmowie do swojej książki francuski wolnomularz zapowiada : "Dla każdego z nas nie ma innej prawdy, oprócz tej, którą sam sobie wytworzył" oraz dopowiada : "Żądając, aby śledzono moje wywody, dawałem każdemu tylko sposobność do zapytywania samego siebie i do odpowiadania sobie w głębi własnego sumienia. Poddawanie myśli, wysuwanie zagadnień, wzywanie do baczniejszego badania samych siebie, zachęta do coraz szerszego zgłębiania, do ścisłego odróżniania mniemań, nabytych biernie, od wierzeń i przekonań, zdobytych osobiście - oto wszystko, co podawałem zarówno w Genewie jak i Paryżu. A do tego najlepiej się nadawała forma swobodnych pogadanek" (Buisson, str. 7- 8).
Buissonowi niezwykle zależało, by analizować religię, wiedzę i etykę w odniesieniu do ówczesnego wychowania. Zakładał bowiem, że są to główne siły w procesie ukształtowania człowieka. Był gorącym zwolennikiem oświaty w duchu laickim. Jak pisze : "ani nie mamy prawa do odmawiania dzieciom oświaty ani środka do oświecania ich bez udzielania im pewnej filozofii. Toteż wychowawca, nie roszcząc sobie pretensji do roli rozjemcy między teologiem, filozofem a uczonym, jednak jest zmuszony, chcąc nie chcąc rozstrzygać między nimi, ponieważ sam musi się zdecydować. Wychowanie, które jest tylko skromnym systemem zastosowań, staje się tym sposobem przyczyną okolicznościową starcia samych zasad (...) Gdy trzeba kształcić młodzież, niepodobna uniknąć palących kwestii; milczenie byłoby tu uznaniem swej niemocy" (Buisson, str. 13).
Czego dowiadujemy się na podstawie powyższego fragmentu o metodach masonerii ? Czyż nie tego właśnie, że nakierowana jest ona na kształtowanie młodego człowieka, na oferowanie mu ściśle określonej palety poglądowej ? Wolnomularze opierają się w swoich działaniach na konkretnych założeniach filozoficznych, które usiłują zespolić z wiedzą podawaną dziecku w procesie kształcenia. Ale nie dość na tym. Skoncentrowani są także na pouczaniu osób dorosłych co do "metod wychowawczych", na uczeniu rodziców sposobu odchodzenia się z własnymi dziećmi. Już od dawna wolnomularze próbowali rozdzielić wychowanie od religii, spychając tę ostatnią do wyłącznej kompetencji teologów (proszę zauważyć - nie księży, a teologów). Tymczasem, jeszcze w Polsce rozbiorowej wychowanie było nieodmiennie powiązane z religią, czego dowody możemy znaleźć w wielu niezwykłych dziełach dostępnych w bibliotekach uniwersyteckich. Podobnie wyglądała sytuacja i w innych krajach europejskich.
Francuski wolnomularz wspomina a "zatargu" pomiędzy religią, nauką a etyką. O walce pomiędzy religią, a nauką pisze : "Jeśli duch filozoficzny i duch naukowy zaprzeczają duchowi religijnemu prawa do rządu dusz, a za tym i rządu społeczeństw, to w naszych oczach nie jest przypadkiem, albo, jeśli kto chce, jest przypadkiem koniecznym, jest faktem normalnym. Widzimy w tym fakcie (zatargu) zjawisko wzrostu" (Buisson, str. 14).
W kolejnych akapitach, autor zaznacza, że ludzkość przeszła od wieku religii do wieku etyki i wiedzy oraz przyrównuje to przejście do biologicznego rozwoju (od dziecka poprzez młodzieńca do męża). Proszę zauważyć, że religię utożsamia z niedojrzałością, a naukę z dojrzałością, męstwem i siłą. Identyczne argumenty padają i dzisiaj z ust wielu przeciwników religii, którzy uważają siebie za ludzi wykształconych. Twierdzą oni, że religia i wiara znamionują ludzi niedojrzałych, prostych, a nawet prymitywnych, podczas gdy ateizm jest synonimem rzekomej dojrzałości, mądrości, siły. Bardzo często postawę ateistyczną łączy się z potencjałem do rozwoju, wzrostu itp bredniami, nie dostrzegając, iż jest dokładnie odwrotnie. To ludzie nie wierzący w Boga wyróżniają się głupotą, prymitywizmem w myśleniu, brakiem refleksji nad własnym istnieniem czy niezwykłą podatnością na wpływy zewnętrzne.
Francuski wolnomularz wprost napomyka o paralelizmie pomiędzy "psychologią dziecka", a "psychologią społeczeństw w wieku dzieciństwa". Identyczne zestawienie w odniesieniu do religii czynił psycholog oraz zaciekły wróg religii (szczególnie katolicyzmu) Władysław Witwicki w swoich książeczkach.
Buisson, jak prawie każdy mason, usiłuje mieszać rytuały pogańskie z prawdziwą religią.
Jak podaje : "To, czego starcy pokolenia uczą człowieka pierwotnego albo co mu nakazują, nie zwracałoby na siebie większej uwagi, gdyby przemawiali w imieniu własnego doświadczenia; przemawiają w imieniu potęgi wyższej, jakąkolwiek ona jest : czy są to duchy przodków, czy mary czy fetysze, czy duchy leśne albo wodne, czy bogowie już uosobieni, później uczłowieczeni, jeszcze później nadludzcy - mniejsza o to" (Buisson, str. 15).
W powyższym cytacie uwidacznia się skłonność do wywoływania u czytelnika skojarzeń pomiędzy pogańskimi obrządkami a prawowitą wiarą religijną. Jest to bardzo częsta cecha obecna u wielu przedwojennych psychologów (nie tylko polskich). Chodzi o to, aby ludzie czytając o zwyczajach pogańskich, pomyśleli o wyznawanej przez siebie religii i poczynili kilka podobieństw pomiędzy tymi dwoma całkowicie odmiennymi zagadnieniami. W efekcie ma to prowadzić do zamazania granicy istniejącej pomiędzy pogaństwem, a wiarą w Boga.
Buisson próbuje opisać przedmiot religii. Stara się ją zdefiniować. Powołuje się przy tym na dociekania innych (bliżej niesprecyzowanych osób). Pisze :
"Proponowano wywieźć tę definicję bądź z idei bądź z uczuć bądź z czynów, które jakoby specyficznie składały się na pojęcie religii : z idei - a wtedy religia składałaby się z pewnego całokształtu wierzeń i doktryn bądź historycznych bądź teoretycznych; z uczuć - a wtedy religia polegałaby na wzruszeniu sui generis, na uwielbieniu, uniesieniu, wierze, modlitwie; z czynów - a wtedy religia przedstawiałaby się jako pewien zespół prawideł, które możnaby stosować do urządzenia życia materialnego i moralnego, indywidualnego, rodzinnego i społecznego, zaczynając od pierwszych z wszystkich obowiązków, od praktyki kultu" (Buisson, str. 18-19).
W powyższym zdaniu uwidacznia się tendencja do redukowania religii, dosyć często spotykana u współczesnych ateistów oraz agnostyków. Autor celowo upraszcza przedmiot swojej analizy, po to, aby móc go tym łatwiej zaatakować.
Francuski filozof oznajmia :
"Prawda, że człowiek widzi i czuje swoją zależność, tj. widzi i czuje, że jest wystawiony na działanie sił szkodliwych albo dobroczynnych; ale jednocześnie marzy i zamyśla o wejściu w stosunki z tymi siłami, o zawiązaniu z nimi pewnego przymierza" (str. 18).
Jednym słowem, człowiek sam wymyślił sobie Boga. To również dosyć częsty sposób argumentacji występujący u współczesnych ateistów. Proszę zauważyć, że jest to proste powielenie założeń wolnomularskich, niewykluczone, iż wynikające z głupoty oraz z niewiedzy, jaką charakteryzuje się człowiek współczesny.
Wolnomularz Buisson rości sobie prawo do opisania "metody religii", utożsamiając ją z metodą intuicyjną. Ponadto przyrównuje człowieka wierzącego do dzikiego lub barbarzyńcy. Utożsamia "metodę religii" do rozumowania opartego na pozorach, "jedynych rzeczywistościach, których człowiek się domyśla" (str. 20).
Odnosi się także stricte do religii chrześcijańskiej :
"Patrzymy, jak ubogi rybak irlandzki albo bretoński zanosi swoje wota Najświętszej Pannie, i nie wątpi o niej, ponieważ nie wątpi o sobie; nie nauczył się wątpić o czymkolwiek, co jest wyryte w jego wierzeniach. Jego umysł nigdy się jeszcze nie wzniósł aż do tej myśli w drugiej potencji, która polega na myśleniu swej myśli, na jej kontrolowaniu, na jej osądzaniu, na jej roztrząsaniu, słowem : na refleksji. On myśli po prostu tak, jak mówi, pewnego rodzaju wytryskiwaniem, którego biegu nie reguluje, które niekiedy wprawia go w zdziwienie, gdyż mniema, że w nim odzywa się działanie kogoś innego, jakieś parcie, które nie od niego pochodzi, coś, nad czym on nie panuje" (str. 20-21).
Powyższe słowa wolnomularza Buissona pozostają w ścisłej korelacji z kilkoma metodami wykorzystywanymi przez masonerię. Wolnomularze na przestrzeni wieków bardzo intensywnie pracowali nad strategiami pozwalającymi na oddzielenie wiary, całkowitego oddania człowieka Bogu od czysto ludzkiego sposobu myślenia. Jednym z głównych narzędzi wykorzystywanych do tego celu była logika, a szczególnie rozmaite sposoby wzbudzania w człowieku wątpliwości odnośnie podstawowych prawd. Metoda taka (wzbudzanie wątpliwości) jest też obecna w książce psychologa Witwickiego zatytułowanej "Wiara oświeconych". Współcześnie, wzbudzanie wątpliwości odnośnie własnego postępowania u danego człowieka, jego sposobu myślenia, a także przeżywania jest obecne w początkowej fazie procesu psychoterapii. Nie należy także zapominać, że wiele metod dręczenia ludzi stosowanych przez służby specjalne także opiera się na wzbudzaniu w człowieku wątpliwości dotyczących właściwości/prawidłowości jego postępowania.
Buisson pisze :
"(Religia) jest utworzona dla masy ludzkiej, a nie dla wybranych, musi się składać z pierwiastków dostępnych dla wszystkich, musi się zgadzać z ich pojęciami, musi się naginać do ich nawyknień umysłowych, musi się posługiwać ich środkami i przemawiać ich językiem. Stąd to pochodzi, że nawet po tylu wiekach cywilizacji ma jeszcze i ma ciągle te zasadnicze cechy, któreśmy wyliczyli : wytwarza i przekazuje się przez powagę, podaje się za objawienie boże, chce ujmować Boga bezpośrednio, i aby dojść do tego celu, żąda od każdego tylko tego, co jej zawsze dać może : wiary i posłuszeństwa" (str. 21).
Proszę zauważyć, że powyższy fragment zawiera założenia, które są dosyć często powtarzane przez dzisiejszych ateistów. Autor w swoich rozważaniach pomija m.in. fakt, iż każdy człowiek jest powołany do wielkiego dziedzictwa duchowego, jakie przedstawia sobą religia. Warto ponadto zauważyć, że na przykład religia chrześcijańska była wyznawana oraz sukcesywnie rozwijana przez najbystrzejsze umysły starożytności oraz wieków średnich. Nie brakowało także wielkich myślicieli wśród przedwojennego europejskiego duchowieństwa. Na co w takim razie liczy wolnomularz Buisson ? Na to, co reszta masonerii - na zatarcie pamięci ludzkości o wielkich dziełach teologicznych, o historii Kościoła, o wielkim dziedzictwie duchowym, o sposobie życia wcześniejszych pokoleń.
Jak Państwo zapewne wiecie, wolnomularstwo lubuje się w tajności, utrzymywaniu swoich działań w tajemnicy, toteż jeden z ich przedstawicieli uczulony jest na "pracy ukrytej" :
"Chociaż powoli, społeczeństwo rozwija się (...) Powoli w głębi umysłów, które się tego najmniej domyślają, wytwarza się praca ukryta, głucha i milcząca, która powoli doprowadzi do podwójnej przemiany, jednej pod względem umysłowym, drugiej pod względem moralnym" (str. 22).
I natychmiast dodaje :
"Religia dotychczas była wszystkim : wiedzą, sztuką, przemysłem, higieną, medycyną, prawodawstwem, prawem politycznym, etyką, znajomością przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, władzą działania na ludzi, na rzeczy, na bogów; zawierała w sobie wszystkie skarby. Historia cywilizacji jest historią stopniowego wyodrębniania się składników tego bloku pierwotnego. Od czcigodnego pnia odrywają się jedna po drugiej gałęzie, które, aby mogły rosnąć, odbierają mu wiele soków żywotnych. Kapłan przestaje być człowiekiem uniwersalnym. W miarę jak społeczeństwo się komplikuje, wytwarza sobie organa dla różnych funkcji, oddaje wojnę wojownikom, sprawiedliwość sędziom, sprawy publiczne naczelnikom, medycynę lekarzom, sztuki sztukmistrzom. Z tej wielkiej historii podziału pracy my rozpatrywać będziemy (...) jak odrywają się od religii wiedza i etyka" (str. 22).
Proszę zwrócić uwagę, że Buisson zapewne przypadkiem, odsłania czytelnikom kilka rzeczy. Po pierwsze, religia była skarbcem, w którym składane były wszystkie kosztowności tyczące się prawideł życia codziennego (coś na kształt starotestamentowej Arki Przymierza). Religii służyły takie dziedziny jak: prawo, medycyna, literatura, sztuka. Kapłan był człowiekiem wszechstronnie wykształconym, który doskonale radził sobie z dostrzeżeniem wszelkiego typu odstępstw od wiary, prób niszczenia religii. Osłabienie religii autor wiąże z podziałem pracy w społeczeństwach. Faktycznie, w literaturze religijnej można spotkać się z twierdzeniem, że podział pracy wiązał się z osłabieniem jedności w społecznościach. Jako przykład ilustrujący tą tezę podawany jest rozwój kapitalizmu, łączący się ze wzrostem bogactwa narodów oraz z odwróceniem uwagi od spraw duchowych, a skierowanie jej na działania służące rozrywce, a tym samym odcięciu człowieka od otaczającej go rzeczywistości społecznej.
Buisson sugeruje też, iż rozwój poszczególnych dziedzin nauki jest ściśle skorelowany z osłabieniem znaczenia religii. To, co wyrosło na gruncie religii, poczyna ją stopniowo osłabiać. Buisson znów nie zauważa, iż ludzie mu podobni (zwalczający wiarę religijną) obecni byli w nauce od kilku stuleci, wspominając choćby zapędy niejakiego Condorceta i jego "Szkic obrazu postępu ducha ludzkiego poprzez dzieje" opublikowany w 1795 roku.
Buisson w swojej książce wzmiankuje o "wolnej wiedzy", co wyraźnie łączy się z "wolną myślą", czyli wolnomyślicielstwem, stanowiącym wielką podporę dla wszystkich działań masonerii. Zresztą temat wolnomyślicielstwa pojawia się też nieco dalej w pracy Buissona w kontekście oddzielenia etyki od chrześcijaństwa :
"Jak nauka odrzuca ryczałtem wszelką nadprzyrodzoność, tak etyka musi odrzucić ryczałtem cały grunt dogmatyki, tak, powiadamy : naszej tradycyjnej dogmatyki chrześcijańskiej (...). Poszukujmy prawdy z całą wolnością ducha, gdyż ona się odsłania tylko duchom wolnym" (str. 32).
Francuski wolnomularz przyznaje, iż nauka jest przeciwna cudom oraz wszelkim zdarzeniom nadzwyczajnym. Pisze :
"Cud nie jest stwierdzeniem faktu niewyjaśnionego, lecz jest rzekomym wyjaśnieniem faktu stwierdzonego" (str. 25). Należy w tym miejscu zauważyć, że inni masoni spędzili niemal całe życie na tworzeniu sytuacji, które przez innych oceniane były początkowo jako cudowne. Takim człowiekiem był właśnie (wzmiankowany w moim ostatnim wpisie) Franz Mesmer, organizujący pokazy seansów hipnotycznych. Dlaczego wolnomularz Mesmer usilnie rozwijał hipnozę ? Gdyż chciał w ten sposób zaprzeczyć czy też zniwelować znaczenie cudów Jezusa, które Ten czynił chodząc po ziemi.
Powyższy buissonowski opis "cudu" doskonale pasuje do postępowania Mesmera, który to po zaobserwowaniu pewnych prawidłowości (nieraz sztucznie wywoływanych, w dużym stopniu bazujących na zwykłym oszustwie), następnie próbował przedstawić je jako "zdarzenia cudowne".
Jednocześnie, chciałabym przypomnieć Państwu, że jednym z elementów religii, niezwykle zacięcie zwalczanym przez wolnomularzy są dogmaty religijne. Nienawiść wobec nich znajduje też swój wyraz w chęci oddzielenia moralności (nazywanej sztucznie "etyką") od zasad religijnych i bezpośrednio związanych z nimi podstawowych prawd wiary.
W książce Buissona znajdujemy także krytykę okresu Starożytności oraz Średniowiecza. Należy zauważyć, iż te dwa okresy są niezwykle mocno zwalczane przez wolnomularzy. Co ciekawe, w samej nauce zetknąć się można z nadzwyczajną krytyką tych samych czasów dziejowych (Starożytności i Średniowiecza).
Krytyka okresu średniowiecza nie uległa jakiejś szczególnej zmianie od czasów Buissona, co poświadcza poniższy fragment z jego książki :
"Można utrzymywać, że w owym czasie ta doktryna kar wiecznych, jakkolwiek jest oburzająca, posunęła ludzkość o wielki krok naprzód. Wpoić w masy ludowe tę nadzwyczajną obawę grzechu, choćby pod postacią obawy piekła, uderzyć wyobraźnię ludową do tego stopnia, że drżała ze zgrozy na obraz udręczeń bezmiernych, związanych z jednym złym uczynkiem - było to coś wzniosłego dla barbarzyńcy" (str. 33).
Zasadniczą bolączką wolnomularzy jest oczywiście zdeprecjonowanie roli ofiary w religii chrześcijańskiej. Mason Buisson pisze :
"W owym czasie pojęcie odkupienia przez ofiarę pokutną, zdawało się być nieodzownym w każdej religii (...) W epoce, w które dogmat chrześcijański się ustalał, ofiara, składana bogom, była jedyną instytucją powszechną na ziemi, instytucją ludzką par excellance. Nie było społeczeństwa bez religii, nie było religii bez ofiar, najczęściej krwawych. Nikt, nawet filozofowie, nie byłby pojmował społeczeństwa ucywilizowanego bez tej formy zasadniczej. (...) Jakżeby nowa religia mogła obejść się bez ofiar ?" (str. 35 -36).
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, Buisson zaznacza :
"Jezus był ofiarą pokutną. Jakim sposobem ? (...) podstawienie niewinnego na miejsce winowajcy, aby pomścić cześć Boga, później, aby zadośćuczynić Jego sprawiedliwości; magiczna siła tego "zadośćuczynienia zastępczego", które sprawia, że krew Boga ofiarowanego jest nam policzona (...) Razi nas ta wiara w obrządek ofiarniczy, błagalny, pokutny, oczyszczający, który stał się dla nas całkiem obcym" (str. 36 -37).
Proszę zauważyć, że powyższy fragment nie jest tylko atakiem na Osobę Jezusa Chrystusa, ale i atakiem na ofiarę Mszy Świętej. Ponadto, w powyższym cytacie uwidacznia się wyraźna niechęć czy nawet nienawiść wolnomularzy wobec pokuty, oczyszczenia duszy z grzechów. Przypominam Państwu, że wolnomularz Freud usiłował zniweczyć Sakrament Spowiedzi św. i wmówić ludziom, iż zamiast niego, powinni udać się na psychoanalizę, w trakcie której następuje - jak sam to nazywał - katharsis, czyli oczyszczenie. W rzeczywistości we freudowskiej analizie nie chodziło o oczyszczenie z grzechów (jak podczas Spowiedzi św.), ale o oczyszczenie człowieka z wiary i religii, odarcie go z wszelkiej godności.
---
W niniejszym wpisie przeanalizowałam jedynie pierwszy rozdział książki Buissona. Gdyby ktoś z Państwa chciał podjąć się krytycznej analizy zapisków francuskiego filozofa, to podaję namiary na całość jego pracy "Religia, etyka, wiedza" :
http://rcin.org.pl/dlibra/docm...
Podając powyższe namiary oraz liczne cytaty, korzystam z faktu, że jeszcze nie została uchwalona odpowiednia polska ustawa wprowadzająca w życie idiotyczne wytyczne europejskiej dyrektywy zwanej "Acta-2".
Na koniec chciałabym wyjaśnić jeszcze jedną rzecz. W trakcie mojego wpisu zwracam Państwa uwagę na fakt licznej reprezentacji masonerii w środowisku naukowym. W żadnym wypadku nie twierdzę, że każdy naukowiec to mason. Zwracam jedynie uwagę, że prawie żaden naukowiec nie zastanawia się nad rozwojem własnej dziedziny i nie jest też zdolny do krytyki tejże. Nie trzeba dodawać, że taka niefrasobliwość ułatwia jedynie działanie masonom ukrywającym się w środowisku naukowym. Doprowadza także do sytuacji, kiedy to naiwny naukowiec, niebędący członkiem loży masońskiej, przyczynia się do podtrzymywania i zachowywania żywotności idei wolnomularskich poprzez bezmyślne i automatyczne powtarzanie uprzednio przyjętych założeń czy funkcjonujących od wielu lat teorii wolnomularskich w nauce.
----
Kolejny spis zostanie opublikowany za 2 tygodnie.
Komentarze
05-04-2019 [23:20] - Zygmunt Korus | Link: Fajny tekst. Pouczający. Stąd
Fajny tekst. Pouczający. Stąd moje przekierowanie: https://naszeblogi.pl/53083-in...
06-04-2019 [19:21] - jazgdyni | Link: Bardzo dobrze, że Zygmunt
Bardzo dobrze, że Zygmunt Korus mnie tu skierował i polecił ten mądry tekst.
Pozdrawiam
Nie jestem masonem, choć w Skandynawii się z nimi zetknąłem. Oczywiście niskiego szczebla.
W zakresie mojej skromnej wiedzy oświadczam, że - NIE MA " "zatargu" pomiędzy religią, nauką a etyką."
Przynajmniej w zakresie najwyższej miary myślicieli, głównie fizyków i matematyków, w tym wielu noblistów. Nawet Stephen Hawking przed śmiercią zaczął rozmyślać o Bogu.
Jesteśmy w przełomowym momencie złamania materialistycznego, newtonowskiego paradygmatu naszego świata. Rozwaliła to fizyka kwantowa, która jest o krok od Boga, a lata świetlne od materii.
Pozdrawiam