Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Skrzywdzeni i poniżeni

Izabela Brodacka Falzmann, 21.11.2011
Coś poszło nie tak. Zapytam jak w amerykańskim filmie: ”Czy mogę zacząć jeszcze raz?”

Jeden z komentatorów mego poprzedniego tekstu powiedział, że wyśmiewam osoby , które nie znają się na winach. Robiłam różne rzeczy, z których nie jestem dumna, ale nigdy w życiu nikogo nie wyśmiewałam. ( znowu te trzy przeczenia). Nigdy nie twierdziłam też, że się na winach znam. Chodziło o to, że nie bałam się powiedzieć francuskiemu kelnerowi, że nic mi nie mówi nazwa i rocznik podanego mi trunku i że smakuje on jak sikacz. Nie obraziłam się jednak gdy kelner przyznał się, że wytypował mnie do oszustwa na podstawie   wyglądu i akcentu. Osiągnęliśmy- nazwijmy to pompatycznie-porozumienie ponad podziałami. To rzadki i fascynujący dla mnie moment spotkania ludzi, którzy na chwilę zdjęli gorset konwencji, tradycji wychowania, zakazów i nakazów. A sytuacja nie była łatwa. Kelner- bezczelny, wyfraczony ( jakie piękne słowo) francuski żigolak. Znajomi – do obrzydliwości poprawne i tchórzliwe żabojady. Próba oszustwa. Mogło potoczyć się w stronę konfrontacji. Potoczyło się w dobrą stronę.
Znajomi przyznali, że nigdy żaden kelner nie obsługiwał ich tak ofiarnie.

Podobna sytuacja zdarzyła mi się w Toruniu gdzie byłam na kolacji w zabytkowej sali ratusza na zaproszenie prezydenta miasta. ( z okazji sympozjum w sprawie JOW). Obrusy na stolach przypominały Karpaty w stadium wypiętrzania się. „Zepsuło się wam żelazko, czy co?”- zapytałam młodego kelnera. „Nie proszę pani, to taki style „- odparł z angielska chłopak. Na tych wysokogórskich obrusach same rdzennie polskie potrawy: mule, anchois, ostrygi. „Nie ma pan jakiejś kaszanki, albo razowego ze smalcem?”- zapytałam wściekła. Nie lubię blichtru za pieniądze podatnika.  Dogadaliśmy się, dostałam kromeczkę na zapleczu. „Ja też nie znoszę tych wszystkich paskudztw”- przyznał się chłopak.

Opiszę jeszcze bardziej charakterystyczne zdarzenie. Wiele, wiele lat temu odrabiałam jakieś ćwiczenie na pracowni UW. Jak pamiętam zgodnie z instrukcją należało pewną poprawkę dodać, tymczasem ja byłam przekonana, że trzeba ją odjąć i tak zrobiłam.  „To, że pani nic nie rozumie jest dla mnie oczywiste, ale czytać, chyba pani umie”- powiedział uprzejmie miły asystent przeglądając mój opis. Nie obraziłam się i nie popłakałam. Po 15 minutach tłumaczenia asystent zrozumiał, że w instrukcji jest błąd. Odtąd miałam w nim wiernego sojusznika.

Nie wiem jak zachowałabym się z pistoletem przyłożonym do głowy i wolałabym tego nie sprawdzać. Wiem, jednak, że nie dam sobie niczego wmówić. Jestem odporna na sugestie, presję otoczenia, wpływ autorytetów. Może dlatego, że jak każdy proletariusz nie mam nic do stracenia. Mam swój wolny zawód, w którym rozliczana jestem tylko z efektów. Jestem rzemieślnikiem- jak ten szewc wiem gdzie stuknąć, żeby wbić gwóźdź i to wszystko.
Byłabym bardzo złym kandydatem do grupy podstawowej czy kontrolnej doświadczenia Stanleya Millgrama. Na pewno nie raziłabym nikogo prądem tylko dlatego, że polecił mi to zrobić jakiś bałwan w białym fartuchu, podający się za naukowca.

Pomalutku zmierzam do sedna. Kiedyś brałam udział w dyskusji w klubie dziennikarza na Foksal. Wszyscy przedstawiali się nazwiskiem dodając TVN, CNN,  UW wydział taki a taki. Też się przedstawiłam dodając – baba z siatą, co wywołało żywiołową radość. „Ależ ty jesteś bezczelna” - skomentował moją szczerość kolega. „Przez szacunek do tych ludzi trzeba było cokolwiek zmyślić”.

Dotarło do mnie wtedy, że nigdy nie wiesz czym możesz ludzi obrazić czy urazić.

Znajoma zamieniła obskurne podwórko swojej kamienicy w kwitnący ogród. Nie przyszło jej do głowy, że obrazi tym sąsiadów. Uznali, że sadzi ona kwiatki ( jakby powiedział Gombrowicz ) przeciwko nim, że w ten sposób chce okazać swoją wyższość. Dawali wyraz swemu rozżaleniu łamiąc krzewy, wyrywając sadzonki i wybijając jej szyby. Nie wytrzymała, zamieniła mieszkanie. Teraz hoduje kwiatki wyłącznie na własnym balkonie.

Do mnie przyjechał znajomy z kajakiem (skifem) na dachu samochodu. W obawie przed kradzieżą wstawiliśmy kajak do mojego mieszkania przez okno. Sąsiedzi przestali mi się kłaniać. Było mi przykro patrzeć na ich zacięte twarze. „Tej to się powodzi”- słyszałam,.

Wielu ludzi zakłada a priori, że pewne rzeczy nie są dla nich dostępne. Kiedyś wprowadziłam na wyścigi pewną dziewczynę, która marzyła o konnej jeździe. Dodam, że ta protekcja była zupełnie zbyteczna, bo na wyścigach może jeździć za darmo każdy, kto chce i jest w stanie to robić i każdy jest przyjmowany z otwartymi rękami. Majka mieszkała blisko wyścigów. Przyznała mi się, że całymi latami tęsknie przyglądała  się przez okna galopującym amatorkom, zazdroszcząc im ze wszystkich sił. Nie przyszło jej jednak do głowy, żeby wejść do pierwszej lepszej stajni i zapytać o możliwość jazdy.

Dla mnie jest to część mentalności porozbiorowej. Ta wewnętrzna obolałość, to przeświadczenie, że zawsze będziemy skrzywdzeni i poniżeni, że nic się nam nie należy, że jesteśmy gorsi. To oddawanie walkowerem nie sprawdzonych możliwości. Ta nieustanna pretensja do świata i ludzi.

W filmie Konwickiego „Salto” występuje obdartus, który zaczepia ludzi w knajpie  pokazując bezzębną szczękę i jęcząc „wybili panie, wybili” usiłuje wyłudzić datek na alkohol.
Przesłanie filmu jest proste. Trzeba się zdecydować. Albo ufundować sobie ząbki do szklanki, albo zrezygnować i łamiąc wszelkie konwencje świecić szczerbami.
Nie wolno jednak ze szczerbatej gęby zrobić sobie cnoty i usprawiedliwienia  wiecznej pretensji do świata.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 10248
Domyślny avatar

obywatel

21.11.2011 03:43

fajny tekst.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

21.11.2011 09:25

Dodane przez obywatel w odpowiedzi na fajny tekst.

Dziękuję:):)
Domyślny avatar

Roman

21.11.2011 09:40

Dodane przez izabela w odpowiedzi na @obywatel

zawsze trzeba byc soba mimo ze jest to takie ciezkie i patrzec na swiat z usmiechem , optymizmem tego wszystkim zycze ,milo jest czytac pani teksty chociazby dlatego ze sa inne.Pozdrawiam
Domyślny avatar

Szamanka

21.11.2011 08:00

Pani Izabelo! Moze my sie tak uksztaltowalismy, ze albo podziw, albo wspolczucie nas dowartosciowuja? Poczucia wlasnej wartosci nie wpajano nam w kazdym razie na zadnym etapie wychowania. Jesli je mamy, to wypracowalismy sobie sami te niezwykle potrzebna ceche zachowania. Pani wie, jak podkreslic swa wartosc i mozna sie od Pani uczyc. A dzis mamy czas, ze poczucie wlasnej wartosci przeradza sie w arogancje i ta dozwolona jest tylko w kregach "salonowych". Smieszy mnie ta kasta"lepszych", blichtr, ktory gasnie wraz z wylaczeniem kamer. Pozdrawiam serdecznie!
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

21.11.2011 09:24

Dodane przez Szamanka w odpowiedzi na To juz nie kompleksy narodowe! To mentalnosc!

Przeglądamy się w oczach bliźniego. To fakt. Ale nie należy z tym lustrem ( społecznym zwierciadłem) przesadzać. Bo nie będziemy mieli okazji dowiedzieć się co nas naprawdę cieszy i co naprawdę myślimy. Pozdrawiam.
Domyślny avatar

edek45

21.11.2011 09:09

Pani Izo! - najważniejsze, aby w tym zniewolony świecie, zachować wolność i swobodę, a nie upodabniać się do cymbałów, którzy uważąją się za "elyty". To dobra metoda, aby zachować własną godność i poczucie warości.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

21.11.2011 09:21

Dodane przez edek45 w odpowiedzi na wolność i swoboda

Pewnie nie wyraziłam się jasno ale o to mi chodziło. Zniewolenie zaczyna się od tego, że boimy się czy wstydzimy kelnera, nie chcemy przyznać do upodobań, bo ktoś uzna je za "jakieś tam". Przecież nie o to chodzi, żeby być nieuprzejmym czy nadętym. Ale jeżeli ktoś lubi Bacha niech się tego nie wstydzi i nie boi, że swoim upodobaniem kogoś pomniejsza czy degraduje.
Domyślny avatar

MW

22.11.2011 00:46

Dodane przez izabela w odpowiedzi na @edek45

A ja nie lubię Mozarta i trochę się tego wstydzę. Za to uwielbiam Debussyego, coś za coś.
Domyślny avatar

piotr slaboszewski

23.11.2011 00:02

Dodane przez MW w odpowiedzi na Gusta i augusta

A ja lubie ich obu. Gorzej - lubie tez "Cztery pory roku" Vivaldiego (zwlaszcza "Zime" - czyli tzw. "latwy kawalek"); moja droga Babcia krzyczala, a rzadko podnosila glos: "Zapomnij o Vivaldim! Bach! A jesli juz tak lubisz Wlochow, to posluchaj Scarlattiego! No, ale ja lubie tez Czajkowskiego i "Walkurenritt" Wagnera - a to podobno "siara". Droga Pani Izabelo zbieram sie do napisania mojego "expose" (zakladam, w dobrej wierze, ze Morus pusci mi ten tekst). Byc moze jestem naiwny, ale musimy sie porozumiec, bo jesli nie ze mna, to z kim? Z pewnym poslem, ktorego nazwiska Pani nie wymienia, wiec i ja zastosuje sie do przyjetej przez Pania konwencji, chyba nie. Ten "bezimienny" polityk przyprawia mnie o "globusa". Nie znosze jego stylu - wypowiedzi i fuksjowych koszul (znowu wracamy do mody); jest jak Karl Marx: pyta o wazne rzeczy, podobnie jak Marx udziela zlych odpowiedzi. Na koniec skarce Leszka Hapunika (przepraszam za zalatwianie prywatnych porachunkow). Drogi Leszku, pod jednym z felietonow Pani Izabeli napisales, ze (wolny cytat): "w przeciwienstwie do Piotra Slaboszewskiego przedkladam styl/smak nad cene". Byc moze wydam Ci sie malostkowy podnoszac te sprawe, ale nie lubie kiedy przypisuje mi sie slowa, ktorych nie wypowiedzialem. Chcialbym zacytowac Cie doslownie, ale nie znajduje Twego wpisu (obaj wiemy co napisales, nie watpie w Twoja uczciwosc). Nie rozwijam, bo nie chce robic bezplatnej reklamy pewnej francuskiej marce, o ktorej wspomnialem. Pozdrawiam.
Domyślny avatar

leszek hapunik

23.11.2011 06:58

Dodane przez piotr slaboszewski w odpowiedzi na MW, Izabela Brodacka-Falzmann, Leszek Hapunik

Przepraszam. Chciałem żartobliwie. Pewnie nie wyszło.Otóż jestem człowiekiem, często przez to karconym przez żonę, który nie zwraca uwagi na ceny.Podoba mi się , stać mnie ,to kupuję . Czasami okazuje się ów zakup wielkim rozczarowaniem .Win nie pijam i szczerze mówiąc absolutnie się na nich nie znam. Ale lampkę koniaczku z wieczora bardzo chętnie.
Domyślny avatar

MW

24.11.2011 23:23

Dodane przez piotr slaboszewski w odpowiedzi na MW, Izabela Brodacka-Falzmann, Leszek Hapunik

Nie wiem czy to Pan przeczyta, ale dziękuję za nawiązanie. Wypada mi dodać, że kocham Cztery Pory Roku, jako całość. Jeżeli gdzieś w muzyce otarto się o absolut (a myślę, że nie raz i nie dwa), to na pewno w tym utworze. Lubię czytać to, co Pan pisze. Ja ostatnio b. dużo napisałem. Muszę się wstrzymać, bo jeszcze skończy mi się bagaż przemyśleń i wspomnień. Żartuję, to by było bardzo trudne. Ale zamierzam się wstrzymać, chyba że znowu wpis Autorki uderzy w jakąś strunę... Jako ukłon w Pana stronę, napiszę że cenię sobie zegarki Tissot (choć wiem, że to nie najwyższa marka). Ale jest to też ukłon w stronę tradycji rodzinnej. Moi męscy przodkowie noszą Tissoty od kiedy ta firma powstała (mam XIX-wieczną cebulę po przodku). Cenię w tych zegarkach elegancję i prostotę. Więc ogólnie - NO LOGO, ale na reku zawsze Tissot. Ale już może starczy tych ukłonów, Pan jest towarzyskim estetą, a ja w głębi duszy raczej neandertalczykiem, no może trochę człowiekiem z Cro-Magnon. Pozdrawiam, z mojej jaskini.
Domyślny avatar

GośćAndrzek

21.11.2011 09:21

dziękuję
Domyślny avatar

szara_komórka

21.11.2011 10:08

Dlatego też mogliśmy poznać spojrzenie tzw. Polski B. Piszę tzw. bo uważam takie określenie z wielu względów za "idiotyczne, pozbawione głębszego sensu". ( ja mówię na to, o Polsce A , bo używam innych kryteriów oceny). Inna sprawa czy się z tym spojrzeniem zgadzamy. Ujmę to tak. Gdy czyta się cokolwiek powinno się szukać w tekście jakiejś propozycji dla siebie, jak żyć, kim być, jak się zachować,..., dowiedzieć się czegoś czego się nie wie, czy też potwierdzić swoje przemyślenia. Pani o takich sprawach pisze w swój własny, niepowtarzalny sposób. Takie teksty po prostu warto czytać, są inspirujące (jak to się mówi). "Jeden z komentatorów" wziął się za krytykę tego co jest napisane (literalnie)i manierę powoływania się na .?. , a nie tego o czym Pani pisze. Ta maniera właśnie przede wszystkim denerwuje "komentatora". Uważam, że taka postawa niczego pozytywnego nie wnosi, chociaż może wywołać dyskusję. I ją wywołała. I bardzo dobrze.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

21.11.2011 10:39

Dodane przez szara_komórka w odpowiedzi na "Coś poszło nie tak." i bardzo dobrze

Właśnie o dyskusję mi chodziło. Przecież nie o to żeby kogoś urazić. Moim ideałem są górale z Ochotnicy. Mają niezwykle wysokie poczucie własnej wartości wynikające z uczciwości i pracowitości. Żaden ceper nie będzie im szyku zadawał. Pozdrawiam.
Domyślny avatar

Daf

21.11.2011 11:48

Kiedys ogladalam w polskiej TV program kulinarny. Jakis zblazowany pan Mareczek, "bywalec Toskanii", polecal potrawe p.t. "Spagetti w sosie proseco", jego zdaniem charakterystyczna dla tego regionu Wloch. Gdyby w tej TV byl dzial i nr. telefonu obslugi klienta, tak jak tutaj wszedzie, to bym zadzwonila i powiedziala, ze to nie jest prawda. Kazde szanujace sie i cywilizowane spoleczenstwo jest dumne z tego, co samo osiagnelo, co nalezy do tradycji tego narodu. Ale Polska jest wyjatkiem. Dopiero to co obce, czesto takie NIC, jest godne uwagi i zachwytu. W latach 90-tych ub. wieku, za czasow panowania Waszego Bolka, uslyszalam w tutejszym radio relacje z pobytu w Polsce jakiegos tubylca. Dziennikarka zapytala: "A jaka jest polska kuchnia ?" Odpowiedzial, ze kuchnia polska nie istnieje, w Polsce obowiazuje kuchnia rosyjska. Natychmiast zadzwonilam do polskiego przedstawicielstwa. Wyjatkowo uprzejma pani odpowiedziala: "Ach wie pani, my mamy inne PRIORYTETY" To polskie spoleczenstwo trzeba zregenerowac - co na to socjolodzy i inni specjalisci ? Serdecznie Pania pozdrawiam i dziekuje za niezwykle interesujace publikacje.
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

21.11.2011 12:08

Dodane przez Daf w odpowiedzi na Tchorzostwo i poczucie nizszej wartosci

Ja też serdecznie pozdrawiam. Kuchnia polska jest już doceniana, na przykład w gospodarstwach agroturystycznych furorę robią lokalne potrawy. My ciągle jednak mamy kompleksy. A przecież Niemcy potrafią sprzedać w Berlinie turystom nawet siermiężny wdzięk barów z epoki DDR.
Domyślny avatar

gość

21.11.2011 12:14

właśnie za to, pozdrawiam.Ja np. jak znajomi pytali się na kogo głosowałam odpowiadałam - na miłośnika zwierząt , utrzymanie kota będzie kosztowało mniej niż utrzymanie bachorów.Nie zagłosuję na człowieka który strzela do zwierząt.Nikt nie mógł zaprzeczyć i dyskutować , że Jarosław Kaczyński kocha zwierzęta, a bul strzela do zwierząt
Domyślny avatar

Studentka:

21.11.2011 13:41

Dodane przez gość w odpowiedzi na Pani Izo jak ja panią bardzo lubię

utrzymując koty zamiast "bachorów", pozbawimy się takich światłych obrońców zwierząt jak ty.
Domyślny avatar

boff

21.11.2011 12:35

Dziękuję za tę notkę. Stronę niezależnej zaczynam przeglądać od poszukiwań Pani nowego tekstu. Zazdroszczę Pani tej wolności ducha. Czułam się tak wolna, kiedy jako studentka w latach 90 zrobiłam sobie przerwę i wyjechałam na 1,5 roku do Londynu. Tylko tam. W Polsce nigdy. Ta mentalność, którą Pani opisuje ma jeszcze jedną "ciekawą" właściwość. Zabieganie o uznanie tych "lepszych ludzi", do grupy których nieudolnie się aspiruje, połączone z lokajskim lizusostwem i straszliwą pogardą do tych stojących niżej w hierarchii. Jestem chora, gdy zdarza mi się być świadkiem takich scen. Pozdrawiam
izabela

Izabela Brodacka Falzmann

21.11.2011 15:15

Dodane przez boff w odpowiedzi na Dziękuję za tę notkę. Stronę

No właśnie, to ciekawe, że ludzie czują się swobodniej w obcym kraju niż we własnym. Są mniej sponiewierani choćby w sklepi czy w tramwaju. Serdecznie pozdrawiam.
Domyślny avatar

MW

22.11.2011 00:37

Dodane przez izabela w odpowiedzi na @boff

Beczka dziegciu do łyżki miodu: Dodam, że czasami czują się aż zbyt swobodnie... W windzie Wieży Eiffla (stwierdziłem, że jednak zaliczę ten sight, warto było dla zdjęć ze szczytu i możliwości przyjrzenia się z bliska kratownicom, mozolnie niegdyś przeze mnie liczonym, nie tym konkretnie oczywiście), a więc w tej windzie kilku polskich młodzieńców (fizycznie - całkiem dorosłych) lżyło windziarza i pasażerów, sądząc że nikt ich nie rozumie. Przednia zabawa, tylko że ja byłem chory przez dłuższy czas po tym zajściu. Mógłbym mnożyć takie przykłady dość długo, niestety. Mogę być oskarżony o polonofobię, stanowczo się wypieram, jestem polonofilskim polonusem, ale tak po prostu jest (co bardzo rani moją polskość). Nigdy za granicą nie ukrywam mojego pochodzenia, staram się poprawiać statystykę, zamiast udawać np. Marsjanina (w Katalonii zresztą narodowy comming out wywoływał entuzjazm - oni siebie nazywają polacos), bronię zajadle polskich spraw w rozmowach z cudzoziemcami (Enigma, podłość Komuny, II Wojna, itd, itd., nie zrzucam tego bagażu), czasem łamiąc sobie język, ale fakt, o którym piszę jest nie do zatarcia. Można oczywiście rozszerzyć to na człowieka za granicą - w ogóle (Anglicy biegający nago po Krakowie, wycieczki Niemców gdziekolwiek), i tłumaczyć na wiele sposobów, czy najprościej - szczeniacką euforią towarzyszącą zerwaniu się z postronka, niektórzy z tego nie wyrastają, czy jakąś mieszaniną kompleksów (który naród jej nie ma?). Jakież brzydkie formy przybiera ta "wolność" czasami. No ale wracając - Polska ma tu swoją specyfikę (jak zapewne każdy kraj), schamienie u nas jest niestety jakoś szczególnie powszechne (wystarczy się przejść po ulicy tu - i tam, i spróbować zajrzeć w jakąś twarz, posłuchać tonu rozmów, samego tonu...). Przykro to pisać. Przykro też pisać, że wracając np. z Hiszpanii i wsiadając do autobusu na Okęciu, człowiek zderza się z twarzami, o których zdążył - zbawiennie - przez chwilę zapomnieć. I nie chodzi o urodę (Polki obok Horwatek i paru innych nacji są w światowej czołówce), tylko o wyraz tych twarzy. Nie będę już tego rozwijał, ktoś, kto wrócił z jakiegoś "sympatycznego" kraju, wie o czym piszę. Wiemy też wszyscy o bagażu naszej historii, który jest tu chyba (a nie jakieś "genetyczne" cechy narodowe) decydujący. Pozostaje delektowanie się polskimi krajobrazami (bo architekturę też nam spieprzyli). Przepraszam z góry, za to malkontenctwo, ale tak to widzę. Czuję się w Polsce nieustannie otoczony agresywnym chamstwem i gdy wyjeżdżam doznaję pewnej ulgi pod tym względem (aż do jakiegoś spotkania w stylu tego z Wieży Eiffla). Bardzo to smutne i nie wiem ile pracy organicznej musi zostać wykonane, żeby to się zmieniło. Chyba nie dożyję, choć jestem młody.
Domyślny avatar

MW

22.11.2011 01:03

Dodane przez MW w odpowiedzi na @izabela

Sam siebie skomentuję, że mieszanina kompleksów, chyba częściej niż narodowa (choć są tu pewne regularności, np. Niemcy z NRD, czy Polacy) jest osobnicza, czy przynależna pewnym środowiskom, powiedzmy (podobno w Anglii, słynącej z ladies i gentelmanów, to dopiero jest chamstwo). Nakomentowałem się, dobranoc.
Domyślny avatar

leszek hapunik

22.11.2011 08:49

Dodane przez MW w odpowiedzi na Małe uzupełnienie

choć zboczyłeś z tematu głownego, to masz dużo racji z tym kwaśnym wyrazem twarzy Polaków wynikających z historycznych doświadczeń.Być może dlatego, że wadliwie uczą nas naszej historii.Bardziej świętujemy dni klęski niż chwały.Nie zmienimy się jednak z dnia na dzień w otwarty Naród zastępując na siłę naszą tradycje i historię pakietem " new life in EU". Powinniśmy uświadomić Polakom, że "nasza historia choć trudna i chmurna , to na pewno nie durna " / za Załuskim/. Nie sprzyja temu nazywanie faszystami ludzi świętujących Swięto Niepodległości.Niechby Blumsztajn i Michnik spróbowali podburzyć amerykańskich lewaków do prowokacji w Dniu Niepodległości USA.Czarno to widzę.
Domyślny avatar

MW

22.11.2011 12:12

Dodane przez leszek hapunik w odpowiedzi na MW

Jasne, że trochę zboczyłem, choć z drugiej strony, czy to się nie łączy jakoś z tą lokajskością pomieszaną z butą, z tym całym, szerszym, zestawem cnót postkolonialnego, wykorzenionego cwaniaczka, ze zwihrowanym poczuciem własnej wartości? Nie będę już rozwijał tych ogólników, stanowią one pewien kod "naszego" obozu, z bogatą i głęboką semantyką. Choć czasem rozwinąć warto, a nawet trzeba, a zawsze trzeba umieć rozwinąć, to trochę tak jak z definicjami matematycznymi - nie można się od nich całkiem oderwać, bo wtedy po prostu przestaje się wiedzieć o czym się mówi. Z tym, co napisałeś zgadzam się, podobne sprawy chodziły mi po głowie podczas pisania. Problem etykiet nadawanych przez różne Blumsztajny, też w odniesieniu do tego wątku, to temat na większą rozprawkę. Czas mnie nagli, pozdrowienia.
Domyślny avatar

Studentka:

21.11.2011 14:02

czytać Pani teksty. To jest wspaniała lekcja poznawcza o prawdziwych polskich Elitach. Sama możliwość porównania Pani tekstów z niektórymi wpisami pokazuje na czym ta różnica miedzy elitą a pseudoelitą polega. A czyni to Pani w tak delikatny i komfortowy sposób, że absolutnie nikogo myślącego nie może on urazić.Ci protestujący i niby obrażeni działają na zasadzie nożyc na stole, w rezultacie są śmieszni w swych pretensjach. Dla mnie są oni żałośni, zakompleksiali, wszystkim wszystko mają za złe.Serdecznie dziękuję i pozdrawiam.

Stronicowanie

  • Wszyscy 1
  • Wszyscy 2
  • Następna strona
  • Ostatnia strona
Izabela Brodacka Falzmann
Nazwa bloga:
Blog autorski

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 035
Liczba wyświetleń: 7,668,091
Liczba komentarzy: 20,764

Ostatnie wpisy blogera

  • Kto i w jakim celu propaguje pogańskie zwyczaje Halloween?
  • Rude Prawo
  • Skąd się biorą politycy?

Moje ostatnie komentarze

  • @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • @ LalaWarto tu przypomnieć osoby wybitne, które wyjechały do Izraela i tam tworzyły kulturę . Czy ktoś dziś pamięta taką postać jak Rachmiel Brandwajn. Wspaniałego znawcę literatury francuskiej. Na…
  • @ LalaJak to nie było? A emigranci po 68 roku? Czy zaprzecza Pani, że tworzyli kulturę?

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Upadek edukacji. Tym razem piszę jako fachowiec.
  • Historia pewnej kamienicy
  • Śpioszki rozmiaru XXXL

Ostatnio komentowane

  • Marcin Niewalda, Szanowna Pani IzabeloJestem na tropie genealogi Małyszczyckich i Płaskowickich z Widybora i okolic. Był tam Konstanty Płakowskicki - zesłany na Sybir za udział w Powstaniu Styczniowym. Czy Pani…
  • Izabela Brodacka Falzmann, @ Lala To Pani też nie uważa ich za Polaków? Oj nieładnie. Oni uważali się sami za Polaków pochodzenia żydowskiego a nie za Żydów przypadkiem osiadłych w Polsce. Brandwajn choć przyjechał na…
  • lala, pięknie, że Pani pamięta o tych, których wygnano i pozbawiono obywatelstwa - jednak całkowicie nie zrozumiała Pani tego, co napisałam;moja uwaga dotyczyła faktu banalnego - to nie Polacy…

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności