Usuwanie objawów choroby

Aby nieporozumień było mniej, niż w moich poprzednich wpisach, przytoczę (cytując „Słownik języka polskiego” PWN pod redakcją naukową prof. dr Mieczysława Szymczaka, Warszawa 1978) znaczenie niektórych słów używanych na tym blogu.
 
-- objaw „to, w czym się coś objawia, uzewnętrznia; przejaw, symptom, oznaka: Objaw choroby, gniewu, radości,  strachu, zmęczenia. Wystąpiły wyraźne objawy zatrucia.”
 
-- choroba toproces patologiczny objawiający się zaburzeniem czynności organizmu: Lekka, ciężka, obłożna, przewlekła, chroniczna, długotrwała, nieuleczalna, śmiertelna choroba. Choroba dziedziczna, nabyta, epidemiczna, nagminna, zakaźna, infekcyjna. Choroba dziecięca, kobieca. Choroba skórna, nerwowa, psychiczna, umysłowa. Choroba alergiczna, nowotworowa, pasożytnicza, bakteryjna, wirusowa. Choroba ogólna, miejscowa. Choroba utajona. Choroba serca, gardła, oczu, przewodu pokarmowego… Atak, nasilenie, przebieg, nawrót choroby. Objawy, oznaki, symptomy choroby. Źródło, ognisko choroby… Ktoś złożony chorobą. Być podatnym na choroby, skłonnym do chorób. Cierpieć, zapaść na jakąś chorobę. Nabawić się choroby; wpaść, wpędzić (się) w chorobę. Przebyć chorobę. Przyprawić  kogoś o chorobę. Przebyć chorobę. Zapobiegać chorobom; zwalczać leczyć chorobę. Wywołać chorobę…” itd. itd.
 
-- zdrowie „stan żywego organizmu, w którym wszystkie funkcje przebiegają prawidłowo; pełna sprawność i dobre samopoczucie fizyczne i psychiczne” itd. itd.
 
Zdaje się, że mamy poważny problem językowy, który nagminnie wprowadza nas w błąd i utrudnia zadbanie o zdrowie. Jeśli wszystkie funkcje w naszym organizmie przebiegają prawidłowo (tak jak w słownikowej definicji) to programy zarządzające naszym organizmem w sytuacji zagrożenia naszego zdrowia reagują zdecydowanie i skutecznie przeciwdziałają temu niebezpieczeństwu, uruchomiając np. detoksykację, która ujawnia się w postaci biegunki, kataru, wysypki, bólu głowy, łupieżu, brodawek, narośli i nawet nowotworów. Nie mamy wtedy dobrego samopoczucia, chociaż programy zarządzające naszym organizmem działają poprawnie i skutecznie. Symptomy zdrowienia nazywamy „chorobą” i zwracamy się do lekarzy i aptekarzy prosząc o środki, które zablokują ozdrowieńcze procesy. A przecież należałoby prosić o podpowiedź: w jaki sposób te naprawcze procesy ułatwić i wesprzeć ich przebieg. (Wspomniała o tym bloger @ Teofila77 w swoim komentarzu pod moim poprzednim wpisem.) Nasi przodkowie byli mądrzejsi od nas: nagrzewali nogi w gorącej wodzie, pili gorącą herbatę z malinami i miodem, stawiali bańki lub po prostu oszczędzali energię, kładąc się na kilka dni do łóżka, zamykając oczy i uszy. My zaś, żyjący w wielkim pośpiechu, przeciwdziałając objawom detoksykacji, zażywamy jakieś mocne „leki”, skutkiem czego mocno blokujemy wydalanie z organizmu zbędnych substancji, robimy ze swego ciała, wysypisko śmieci, i dziwimy się, gdy zaczynają one wypełzać w postaci różnych guzów, brodawek i nowotworów.
 
Językowy mętlik utrwalił się w języku polskim i stanowi poważną przeszkodę.  Mamy kłopot i nie tylko ja (skromny bloger) to zauważyłem. Podobne stanowisko prezentuje dr John H. Tilden i wielu innych autorów i lekarzy. Optymizmem napawa, że niektórzy spośród tego szacownego grona żyją i działają współcześnie.
 
Dążenie do usunięcia objawu złego samopoczucia jest naturalnym odruchem człowieka, szczególnie gdy ból lub inna dolegliwość są intensywne. Wydawałoby się, że nie ma w tym podejściu nic złego. Jednak bez zastanowienia się nad tym, co spowodowało sytuację kryzysową, wpadamy w pułapkę. Trudno wprawdzie oczekiwać od  osoby cierpiącej, np. na tzw. grypę jelitową, że będzie się zastanawiać skąd się to wzięło. Pacjenta można zrozumieć i usprawiedliwić. Natomiast nie można zaakceptować  podobnego  podejścia u lekarza bądź aptekarza, nawet w sytuacji, gdy działa on pod presją pacjenta, na co wskazała bloger Teofila77 w komentarzu pod moim poprzednim wpisem.
 
Zdarzają się sytuacje, kiedy pilne skupienie się na usunięciu następstwa kryzysu zdrowotnego jest w 100% poprawne. Można tu wymienić urazy, wypadki i zatrucia. Rannej osobie trzeba zatamować krew i zaszyć ranę. Obce ciało należy wyjąć z oka. Złamaną kość należy poprawnie zestawić i unieruchomić, aby się zrastała. Tonącemu trzeba natychmiast usunąć wodę z dróg oddechowych i uruchomić oddychanie.
 
Dość często jednak, takie samo podejście jest stosowane w sytuacjach, kiedy instynkt nakazywałby pomyśleć o przyczynach. Ot, ktoś zauważył, że obficie sypie się mu z głowy łupież. I co wtedy robi? – W mojej ocenie, 20-30% bardzo zabieganych ludzi nie ma czasu zajmować się takim „głupstwem” a ok. 70% populacji szuka wtedy odpowiedniego szamponu. Tylko nielicznym przyjdzie do głowy, że objaw łupieżu jest informacją, że nasz organizm został właśnie zmuszony do awaryjnego wydalania różnych szkodliwych substancji przez skórę, a głowa ze względu na lokalizację mózgu, wzroku, błędników i słuchu  jest chroniona w pierwszej kolejności, tak jak serce i płuca.
 
Podobnie, nikt nie chce mieć dokuczliwych pryszczy, brodawek czy znamion, ale  kto zdaje sobie sprawę z tego,  że pryszcze, brodawki, trądzik, znamiona i wiele innych skórnych objawów, którymi zajmują się dermatolodzy to rezultat wydalania z organizmu zbędnych substancji, gdy inne drogi wydalania (nerki, wątroba, język, ślina, odkasływanie, pocenie się, jelito grube…) nie sprostały rutynowej detoksykacji, gdyż te kanały wydalnicze są przeładowane wskutek naszych nadużyć i grzechów.
Pacjenci i lekarze szukają w takich przypadkach jakiegoś magicznego leku i nieliczni tylko wiedzą, że cały problem mógłby zniknąć, gdyby dać szansę naturalnym procesom zdrowienia.  
 
Także w kwalifikowanej większości przypadków złej pracy układu trawiennego (bóle żołądka, kolka, wzdęcia, gazy, brzydki zapach z ust, biegunka, tzw. grypa jelitowa, kłopoty z wypróżnieniem…) programy zarządzające naszym organizmem informują, że coś niepotrzebnie zjedliśmy i nie tak jak trzeba, i nie tyle ile należy, i nie w takiej kolejności, i nie o takiej porze dnia… Programy zarządzające naszym organizmem domagają się od nosiciela tych programów (czyli od nas) aby w pierwszej kolejności pozbył się z żołądka i jelit fermentującej i gnijącej zawartości oraz aby zmienił styl życia i złe nawyki.
 
Prawie zawsze, gdy boli nas głowa, mięśnie czy stawy, kiedy wypadają nam włosy, kiedy mamy podwyższone ciśnienie, jeśli mamy nieregularną pracę serca czy podwyższoną temperaturę, jeśli nie możemy sprowadzić na świat potomstwa oznacza to, że nasz styl życia jest sprzeczny z wymogami programów zarządzających naszym organizmem.
 
Pozdrawiam serdecznie P.T. Czytelników, Kazimierz Jarząbek
 
Za tydzień: „Usuwanie przyczyny choroby”
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

10-09-2018 [21:12] - Marek1taki | Link:

Przy tym wszystkim pamiętajmy, że "rak jest alternatywą śmierci".
Alternatywą dla śmierci ze starości, gdy wszystkie inne choroby już zawiodły.
Przyczyna czy skutek? Leczyć czy nie leczyć?

Obrazek użytkownika Kazimierz Jarząbek

11-09-2018 [06:00] - Kazimierz Jarząbek | Link:

@ Marek1taki

Super pytanie!
Moim zdaniem, to co nazywamy takim czy innym "rakiem" jest rezultatem (wynikiem, wypadkową) naszego złego (grzesznego wobec programów, które zarządzają naszym organizmem) prowadzenia się przez długie lata (10 lat? 20 lat? 30 lat? Więcej?)
Na przykład, ja, byłem idiotą i w wieku 36 lat zacząłem palić papierosy, z roku na rok coraz to więcej, aż do 60-tego roku życia. Nie mam żadnej wątpliwości, że w moim organizmie nawarstwiały się m.in. patologiczne procesy, które nazywamy rakiem. Mówiąc potocznie, w 2001 roku miałem kilka raków, co drugi człowiek je ma, rozwijają się, jak grzybnia, kiedy zaowocują, to jest za późno na przeciwdziałanie. (U mnie, zmiany prostaty potwierdziły badania w Szpitalu Wojskowym w Toruniu.)
Zacząłem prowadzić się w miarę zgodnie z programami zarządzającymi moim organizmem i góra negatywnych zaszłości zaczęła stopniowo znikać.  Za 2 tygodnie napiszę szerzej o własnych przygodach z chorobami i zdrowiem .
Dziękuję za interesujące pytania. Pozdrawiam, K.J.