
Portal „Salon 24” podaje, cytuję:
„Sensacyjne doniesienia "GW" ws. odwołania Macierewicza. Gra teczkami i interwencja USA (…) Odejście Antoniego Macierewicza poprzedziła próba gry aktami komunistycznych służb specjalnych mającymi obciążyć Mateusza Morawieckiego i jego ojca Kornela – twierdzi Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej". Dziennikarz powołuje się na dwa niezależne źródła – jedno w PiS, a drugie w IPN. Wszystko miało się rozgrywać na kilka dni przed odejściem Macierewicza, w trakcie rozmów o rekonstrukcji. Decyzja o jego dalszych losach ważyła się do ostatniego dnia (…) Macierewicz chciał szantażować premiera aktami komunistycznymi. Jednak nie wiadomo, jakie" kwity" miałyby obciążać Morawieckich. Kopie teczek z materiałami gromadzonymi przez SB mają znajdować się w kilku prorządowych redakcjach. Informator "Wyborczej" z IPN twierdzi, że jest to "gotowy, chociaż uszyty z półprawd i fałszywej materiał dla kogoś, kto chciałby uderzyć w Morawieckiego". Z materiałami mieli zapoznawać się z ludzie związani z byłym ministrem obrony. Efekt był jednak odwrotny od zamierzonego. Kaczyński odebrał informacje o kwitach na Morawieckich jako groźbę i szantaż. "Wkurzył się i uznał, ze Macierewicz robi się niebezpieczny" - pisze dziennikarz GW (…) Coraz mniej cierpliwości do Macierewicza mieli również Amerykanie. Najwyżsi dowódcy USA starali się unikać kontaktu z Macierewiczem do czasu, gdy w kwietniu 2017 w Orzyszu przetrzymał dwie godziny na deszczu amerykańskich żołnierzy. Szef MON spóźnił się na ceremonię, bo ważniejsza była dla niego obrona byłego rzecznika MON Bartłomieja Misiewicza na partyjnym sądzie. Amerykanom nie spodobało się również, że z polskiej armii odeszli lub zostali wyrzuceni ich koledzy z misji w Afganistanie i Iraku, z którymi świetnie im się współpracowało. Z nominatami Macierewicza już tak dobrze nie było. Kwatera Główna NATO zwróciła uwagę, że w kryzysowym momencie problemem mogą być niejasności w systemie kierowania i dowodzenia polską armią…”, koniec cytatu. A tu całość – vide: https://www.salon24.pl/newsroom/837544,sensacyjne-doniesienia-gw-ws-odwolania-macierewicza-gra-teczkami-i-interwencja-usa
A teraz do rzeczy.
Stali czytelnicy mojego blogu wiedzą, że w ostatnich miesiącach, kiedy mało, kto w tym temacie odważył się pisnąć choćby słowem, napisałem szereg alarmistycznie krytycznych notek o poczynaniach ministra Antoniego Macierewicza. W efekcie, wielu sympatyzujących z PiS-em komentatorów, których zwykłem nazywać „oszołomionymi ortodoksyjnymi pisowcami” wylało mi za te teksty na głowę hektolitry pomyj i fekaliów, a co bardziej oszołomieni, mimo że znają moje poglądy i blogerski dorobek nazwali mnie „zdrajcą, pisowskim kretem i stojącym na barykadzie okrakiem agentem Platformy Obywatelskiej”.
Ciekaw jestem tedy, czy w świetle najnowszych sensacyjnych wiadomości o panu Antonim, choć jeden z tych komentatorów zabierze głos w dyskusji nad niniejszą notką, przyzna mi rację i przeprosi za oszczercze pomówienia?
I nie wykręcajcie się Państwo tym, że aferę odkryła Gazeta Wyborcza, której ani jednego numeru nigdy nie kupiłem.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post Scriptum
A tu mój tekst napisany w listopadzie 2016, który tak rozjuszył pisowskich „ortodoksów”:
Baśń o narwanym Antonim i frasobliwym Jarosławie
Przyjaźń pana Antoniego z panem Jarosławem zaczęła się w czasie, kiedy w sensie politycznym byli jeszcze nieurodzeni, ale w ostatnich latach pan Jarosław zaczął wielbić pana Antoniego, zaś pan Antoni, ewentualnie, wielbić się pozwalał, acz bez odwzajemnienia, - przyzwalając łaskawie, by pan Jarosław go politycznie rozbudowywał i zasilał. A, że obydwaj się potrzebowali, więc stwarzali pozory, że łączy ich głęboka przyjaźń. I choć natura pana Jarosława nie pozwalała mu podejść do pana Antoniego inaczej, jak z nieufnością, to po tragedii smoleńskiej pan Jarosław musiał ten stosunek zrewidować, przynajmniej na pokaz, bo się zorientował, że w międzyczasie pan Antoni wyrósł niespodzianie na idola gotowego za nim wskoczyć w ogień twardogłowego elektoratu partii pana Jarosława. Więc ich wzajemny stosunek do siebie stał się poprawny, acz niezbyt gorący w myśl zasady, że polityk w żadnym razie nie powinien być funkcją czyjejś emocjonalnej temperatury.
A więc? Przyjaciele? Koledzy? Współ-przywódcy? Na moje oko, choć ich gatunki są spokrewnione swego rodzaju eskapizmem i zamiłowaniem do gry w ciuciubabkę to jednak nie ma między nimi chemii i telepatycznego połączenia. I wiem, co mówię, bo mam swoje lata i widzę, jak patrzą na siebie.
Według mnie, pan Antoni to ktoś znający siebie i wiedzący, czego chce jegomość o wybitnej inteligencji znamiennej dla charakterów nieokiełznanych. Zaś pan Jarosław to człowiek urodzony do roli przywódczej, wszakże wciąż siebie poszukujący. Wszystko wskazuje na to, że dla osiągnięcia wyznaczonego celu, stworzony do panowania pan Antoni chce choćby zagłady, zaś pan Jarosław urodzony do kierowania stara się, mimo wszystko, w sposób poczytalny dążyć do urzeczywistnienia swojej filozofii państwa.
Pan Jarosław urodził się na cierpiętnika, a jego oddalenie od wszelkich skupisk czyni go oderwanym od postrzegania rzeczywistej rzeczywistości, zaś pan Antoni to ktoś urodzony na pana, kto kiedyś zażąda, by władza była dla niego - a nie on dla władzy. Pan Jarosław podświadomie ucieka w swoiste „umartwienie”, szczególnie po tragedii smoleńskiej, co jest całkowicie zrozumiałe. Zaś pan Antoni chce być ponad i powyżej, za wszelką cenę. I Pan Antoni wie, że nadszedł moment, kiedy może tego dokonać grając finezyjnie na instrumencie dialektyki bólu i rozkoszy, bo wie, że po sześcioletnim biczowaniu znacząca część narodu poczuła, że to biczowanie przestało być narzędziem tortury i stało się narzędziem swoiście masochistycznej ekstazy. Myślę, że właśnie to czyni pana Antoniego kimś na tyle charyzmatycznym by się stać postacią historyczną.
Pan Jarosław zdaje się być człowiekiem opanowanym, zaś pan Antoni, szczególnie ostatnio, jawi się kimś zgoła szalonym. A być może w tym szaleństwie jest metoda? Bo ostatnie poczynania pana Antoniego wskazują, że albo niedomaga, albo właśnie rozpoczyna swój autogenny bieg ku władzy.
Więc na miejscu pana Jarosława, zdawałoby się bezdyskusyjnie niezagrożonego naczelnika wzmógłbym czujność, bo jak uczy historia, w ostatecznej rozgrywce, która chyba się już zbliża, paradoksalnie, - ludzie zawsze szli za szaleńcami.
Tu zaś link do tego tekstu - https://naszeblogi.pl/64…. Gorąco polecam dodane do tego tekstu komentarze, bo to lektura nie tylko dla czytelników mojego blogu, ale przede wszystkim materiał dla pisowskich analityków blogosfery, jeśli takich w ogóle posiadają.
Podsumowanie
Tę przyznaję kontrowersyjną notkę napisałem między innymi, dlatego, by lektura dodanych do niej komentarzy utwierdziła Jarosława Kaczyńskiego w przekonaniu, iż słusznie postąpił dając przyzwolenie na dymisję ministra Macierewicza, bo z wizerunkowego punktu widzenia tak zwani „ortodoksyjni pisowcy” przynoszą Jego partii znacznie więcej szkód, niż korzyści.
Nie ukrywam także, iż notkę tę napisałem po to, by pokazać, jaki poziom prezentują komentarze pisane przez oszołomionych "ortodoksyjnych pisowców", z którymi nie da się przeprowadzić praktycznie żadnej racjonalnej dyskusji, o czym zaświadcza znakomita większość dodanych do niniejszej notki ponad czterystu komentarzy. Że w kraju jednego narodu i dwóch zwalczających się plemion kwitnie zagorzała wzajemna nienawiść i pogarda, także owych pisowskich ultra-radykałów, dla każdego, kto nie podziela ich racji, a ktoś mający choćby odrobinę inne od nich zdanie to zdradzający nasze narodowe ideały wróg Polski i niedobry Polak. A najgorsze jest to, że ci „prawicowi ultrasi” tak bezkompromisowo prostackie postawy polskim patriotyzmem nazywają. Na szczęście takich postaw nie pochwalają premier Morawiecki i prezydent Duda, których rzeczeni oszołomi też za zdrajców uważają.
Komentarz potwierdza to, co napisałem w notce o oszołomionych „ortodoksyjnych pisowcach”, więc odpowiedź na niego nie miałaby sensu.
"Rozumiem za tym że Autor popiera..."
-----------------
Z całym dla Pani szacunkiem Pani Xeno stwierdzam, że Pani nic nie rozumie.
Pani już chyba z dziesięć lat studiuje. Pora już chyba zrobić dyplom. Nie sądzi Pani?
"Ja studiuję całe życie..."
----------------
Tak właśnie przypuszczałem.
Macierewicz i Kaczyńskie też by nie przeżyli, gdyby nie mieli osłony. Nie musieliby nawet "przeżywać" bo nikt by o nich nie pamiętał, jak o wielu bohaterach opozycji, gdyby nie byli przydatni w tajnych rozgrywkach. Ale popieram czyny, za którymi stoją Kaczyński i Macierewicz. Większości nie możemy znać. Te, które wychodzą na jaw, przekonują do intencji.
To, że Kaczyński dał się nabrać na niepoprawność polityczną kwitów na Morawieckiego albo, że żołnierze amerykańscy są przemakalni po 2 godz. jest niewiarygodne.
Poczekajmy tedy do poniedziałku.
"zamiast powielać ploty operacyjne z GW i niemieckich mediów?..."
------------------
Portal wPolityce też powiela ploty operacyjne z GW i niemieckich mediów? Pytam, bo tam też o tym napisano.
"to jaki problem poprosić znajomego z Warszawy..."
---------------------
O jakiego "znajomego" Panu chodzi? Będę wdzięczny za odpowiedź.
a ich zwolenników
„ których zwykłem nazywać „oszołomionymi ortodoksyjnymi pisowcami” wylało mi za te teksty na głowę hektolitry pomyj i fekaliów, a co bardziej oszołomieni, mimo że znają moje poglądy i blogerski dorobek nazwali mnie „zdrajcą, pisowskim kretem i stojącym na barykadzie okrakiem agentem Platformy Obywatelskiej”. „
Rzecz w tym, że pan nie przyglądasz się nowej władzy, a piszesz pan głupoty na jej temat.
W pewnym momencie pańskiej „twórczości” o PIS, napisałem nawet, że jesteś pan stuknięty, bo brednie jakie pan wypisujesz wołają o pomstę do nieba. Radziłem panu również zmianę dziedziny, bo o polityce nie masz pan zielonego pojęcia, tym bardziej gdy informacje czerpiesz pan z GW.
Myślę nadal, że w innej, czy innych dziedzinach życia mógłby pan być więcej (bardziej) pożyteczny. Pozdrowienia.
P.S. Niech się pan nie obraża, ale ja na pańskim blogu spotkałem także inne nazwy dla pana jak: szkodnik, członek anty PIS-owskiego psychiatryka, aborcja mózgu, walnął jak łysy o beton, frustrat polityczny, itd.
https://youtu.be/ZTZsZjG…
Pański komentarz jest, że tak powiem modelowym świadectwem słuszności przekazu mojej notki.
"Niech się pan nie obraża, ale ja na pańskim blogu spotkałem także inne nazwy dla pana jak: szkodnik, członek anty PIS-owskiego psychiatryka, aborcja mózgu, walnął jak łysy o beton, frustrat polityczny, itd..."
------------------
No i sami Państwo widzicie, że trafiłem moją notką w samą dziesiątkę.
"Wiem, że nie cierpi Pan Krwawego Antosia, ale żeby takie rzeczy wypisywać o nim? Nie godzi się..."
-----------------
Nie ze mną takie numery, Brunner!
Przykro mi, ale Pan insynuuje, ponieważ w notce nie napisałem od siebie ani słowa o ministrze Macierewiczu, tylko zacytowałem tekst zamieszczony na Salonie24. Nie godzi się więc wkładać w usta piszącego słów, których on nie napisał. Proszę to sobie przemyśleć w wolnej chwili.
aby panu Antoniemu powierzono inne wazne stanowisko byle daleko od natowskich struktur dowodzenia.
Tutaj zaangażowanie jest ważniejsze, a nie mają go karierowicze. Dlaczego maja je mieć profesjonaliści ? Słyszałem , że jak coś, to oficerowie spadają na urlopy ( zagraniczne)..
Dlatego wiekszy żołd powinni mieć ci ćwiczący w deszczu w strefach przygranicznych , niż ci z warszawskich biur.
Jeżeli to prawda z tym deszczem w Orzyszu, to przydałoby się im więcej tego deszczu.
W strukturach dowodzenia sil zbrojnych NATO sa specjalisci znajacy sie na wojennym rzemiosle, pan Macierewicz w swojej " harcerskiej mentalnosci "
wymienil polskich wojskowych na sobie wiernych " harcerzykow " dlatego p. Macierewicz stal sie do dalszego bycia ministrem MON nie do zaakceptowania dla NATO,
ktorego Polska jest czlonkiem, wiec musial odejsc, co zrozumial nawet p. prezes PiS-u.
Owszem ,armia musi opierać się na nowoczesnych masowych broniach , lotnictwie , rakietach , wojskach pancernych i organizujacej to strukturze urzędniczej. Ale ma być też drugi czynnik powszechnej zdolności obronnej to, co robił Pan Macierewicz. Wyczuwam ,że tutaj jest to polityczne rozdwojenie dróg. Patrioci chcą zdolności obronnej ludności , a środowiska "elitarne" z bezpiecznego zaplecza kraju, śląska, pogórza i dużych metropolii nie chcą. W zasadzie stawiam tu znak "?".
A czynnik patriotyczny musi być, bo każde struktury można zinfiltrować i obezwładnić. Lub nawet obezwładnić politycznie , do czego dojdzie predzej czy później na pewno. Poza tym one mogą mieć inne cele i mogą nie zareagować na zagrożenia hybrydowe.
Z waszą żelazną mentalnością przegraliście wszystkie wojny na wschodzie.