Witam wszystkich Czytelników Portalu „Naszeblogi.pl” oraz „Gazety Polskiej”, Koleżanki i Kolegów-Blogerów oraz Pracowników Portalu i Redakcji. Niektórzy z Państwa znają mnie już z Salonu24.pl, gdzie pisałam przez ponad 6 lat (do znalezienia pod adresem: leonarda.salon24.pl).
Może na początek kilka słów o mnie i o tym, jak powstał ten blog, szczególnie dla tych z Państwa, którzy mnie jeszcze nie znają. Jestem Warszawianką, urodzoną około połowy lat 60-tych, nieco bliżej ich końca niż początku. Rok ’80 i ’81 przechodziłam jako nastolatka (dziś „gimbaza”) – już zbyt dojrzała, żeby nie wiedzieć, co się dzieje ale zbyt młoda, żeby znać kulisy spraw. Oczywiście czasami słyszało się coś od rodziców czy od starszego rodzeństwa ale jednak słyszeć to nie to samo, co wiedzieć samemu. Toteż jak i wielu moich rówieśników uważałam „grubą kreskę” za normalną kolej rzeczy. W ’89, byliśmy szczęśliwi, że komunę zasłużenie trafił szlag i że oto rozpoczyna się zupełnie nowy etap dziejów i naszego życia. Większość moich rówieśników (także i ja) nie widziała swej przyszłości w polityce. Chcieliśmy po prostu normalnie żyć, inaczej niż w komunie. Chcieliśmy dorabiać się, podróżować, zakładać własne firmy i budować duże i przestronne domy – zupełnie inne niż socjalistyczna ciasnota, której większość z nas doświadczyła. I tak płynęły sobie kolejne lata spędzane na różnych pożytecznych zajęciach i z dala od polityki.
Oczywiście chodziłam zawsze na wybory, choć często nie bardzo wiedziałam, na kogo i na co się zdecydować (pewne było tylko, że nie na postkomunę). Mój rewir społeczno-polityczny definiowałam zwykle jako teren gdzieś po środku, czasami lekko w lewo, czasami lekko w prawo, chyba gdzieś w okolicach upadłego jeszcze przed powstaniem POPiSu. Bywało też, że przez te wszystkie lata docierały do mojej pracowitej rzeczywistości jakieś niebezpieczne i dziwne sygnały, jak choćby obalenie Rządu Jana Olszewskiego czy podróż Prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Gruzji. Zawsze wydawało się jednak, że jakoś tam będzie i... wracało się do codziennych zajęć.
Po 10/04/2010 nie mogło już być „jakoś”. Zachowanie ówczesnych władz było szokiem, tak samo jak i codzienne przyglądanie się, jak Państwo Polskie dosłownie tonie w smoleńskim błocie. Od tamtego czasu zaczęłam patrzeć na rzeczywistość pod zupełnie innym kątem i odkrywałam po kolei nieznane mi tereny. Latem 2010 wybrałam się na Krakowskie Przedmieście. I znów szok – wszystko wyglądało jak za komuny: ludzie modlący się i protestujący przeciwko usunięciu krzyża i ogromne oddziały policji zgromadzone w bocznych ulicach, gotowe w każdej chwili do akcji. Coś podobnego widziałam drugi raz po ‘89 – za pierwszym razem była to rocznica obalenia Rządu Jana Olszewskiego. Do tego agresywna żulia i zero reakcji ze strony służb. I ciągle kłamstwa, manipulacje i matactwa – kłamstwa płynące z kanałów telewizyjnych, z prasy drukowanej i z ust najwyższych urzędników państwowych, których powinnością było wyjaśnienie śmierci polskiej elity w Smoleńsku. To było potworne wrażenie równi pochyłej, po której zaczęło zjeżdżać państwo, jakaś degrengolada i wykluczanie całych grup społecznych.
I w końcu miałam dosyć, aż postanowiłam nie tylko lamentować i zamartwiać się ale i zacząć coś robić. Ale co tu robić? Możliwości było niewiele więc postanowiłam robić to, co mi w miarę dobrze wychodziło – po prostu pisać, opisywać, wyjaśniać i tłumaczyć. Demontować kłamstwa, na ile się dało w ramach skromnych możliwości bloga. I tak się wszystko zaczęło... Jak wyglądało dalej, możecie Państwo poczytać w ponad 500 notkach, które pozostawiłam na moim blogu na Salonie24.pl. A kto myślał, że po wygranych wyborach wreszcie będzie można odpocząć, ten – niestety – bardzo się mylił. Draństwo i lumpenproletariat znów jest w akcji – tym razem robi wszystko, aby obalić legalnie wybrane władze i zdestabilizować państwo. W czyim interesie to się dzieje, wiadomo, kto się cieszy, też wiadomo. A my – choć zapewne w tej czy innej sprawie możemy się różnić, nawet znacznie – róbmy wszystko, co w naszej mocy, aby do tego nie dopuścić.
Cieszę się, że teraz będę pisać dla Państwa – o polityce a trochę i o innych sprawach.
Leonarda Bukowska
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 16310
A teraz do pytań. Dlaczego uważałam "grubą kreskę" za normalną kolej rzeczy? Chyba większość tak uważała, tak to pamiętam. Poza tym skąd miałam wiedzieć dokłądnie, co się działo w latach '81 - '89 w wieku lat 20-tu i kilku, skoro większość dorosłych wtedy tego nie wiedziała? No i proszę wziąć pod uwagę, że wtedy straszono nas wojną domową z nomenklaturą, ruskimi czołgami, itp. I niby skąd miałam znać te wszystkie dokumenty i fakty, które wypłynęły dopiero później, i których większość Polaków też wtedy nie znała? Nie uważam ich za "ludzi honoru" ale wtedy uważałam, że nie ma innego wyjścia i że trzeba się jakoś dogadać. Stosunek do PRLu? Krytyczny, wynika z notki.
A co do krytyki władz - no, sorry, po to też piszemy, żeby informować, ostrzegać i alarmować. Choć uważam oczywiście, że obecnie z krytyką należy być ostrożnym (obecna władza ma tylu wrogów, że w obliczu prób jej obalenia należy ją po prostu wspierać). Generalnie jednak fakt, że się kogoś popiera nie oznacza, że należy wszystko i zawsze bezkrytycznie przyjmować.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Z moich przypadków "otrzeźwienia politycznego", by zabrać się aktywniej do roboty dziennikarskiej i zacząć stawiać niemal czynny opór pookrągłostołowej szajce, były dwa momenty: przegrana PiS-u i dojście "platfusów" do władzy, i oczywiście zamach w Smoleńsku. W drugim przypadku, po kilku odważniejszych tekstach, natychmiast mnie wywalono ze "sralonu" Jankego (i tego Drugiego przydupasa jego; nazwisko nie warte zapamiętania) i od tamtego czasu uważam, że nie było to intelektualne forum godne tego, by nawet tam zaglądać jako czytelnik. Dlatego Pani nazwisko, z całym szacunkiem dla Jej dorobku, jest mi nowe. Stąd taki początek tego komentarza.
Ciekaw jestem jak Pani tutaj pójdzie...?
Pozdrawiam.
Salon odpowiadał mi ze względu na dość dużą siłę oddziaływania - tam przychodzili i pisali różni ludzie o różnych poglądach, więc można było jakby wyjść ze swoimi treściami "na zewnątrz". To miało zalety ale i niosło pewne trudności (nawalanki i wredne komentarze).
Tutaj dopiero zaczynam.
Pozdrawiam
pozdrawiam serdecznie, na S24 seafarer, tutaj bez nicka :)
Serdecznie pozdrawiam
Tak, na Salonie nie ma już dyskusji. Szkoda. Choć może nie wszystko jeszcze stracone. Ostatnio pani Bogna zapowiedziała, że S24 przywróci własny system komentowania. Czytając tę zapowiedź ucieszyłem się bardzo. Jednak Sowiniec skomentował to dosadnie: 'nadzieja matką głupich' :) Zobaczymy, jak będzie. Choć pewnie, tak jak przed zmianami to już nie będzie.
Dziwi mnie jedno. że właściciele portalu, wprowadzając zmiany nie rozumieli, że dyskusja pod notką jest tak samo wartościowa jak sama notka. Że daje (dawała) bezpośredni, realny kontakt z innymi ludźmi. I że ten kontakt, ta interakcja pomiędzy użytkownikami S24 była czymś co wyróżniło ten portal spośród innych. Po wprowadzeniu zmian (skądinąd uzasadnionych), to wszystko zostało zaprzepaszczone.
Pozdrawiam,
seafarer :)