Od ręki możnaby zmniejszyć bezrobocie o 50% - ale po co?

Może boją się, że urzędy pracy przestaną być potrzebne?  albo wyobraźni nie wystarcza? eee, chyba nie, może raczej nadmiar wyobraźni, i rodząca się stąd obawa, żeby nie otwierać tej „puszki Pandory”. No bo jak wytłumaczyć połowie bezrobotnych, że ta druga połowa dostał fory, a oni nie dostaną? trochę licho by to wyszło… to że w kasie zostałaby połowa pieniędzy wydawana na zasiłki dla bezrobotnych jest mniej istotne, niż podtrzymywanie tej wielkiej mistyfikacji, jak się okazuje.
 
Co szkodziłoby zwolnić bezrobotnych, czy w tym przypadku, początkujących przedsiębiorców otwierających działalność, którzy zarabiają miesięcznie, powiedzmy te 650 zł miesięcznie (kwota w wysokości, mniej więcej, zasiłku dla bezrobotnych, żeby łatwiej było porównać) z WSZELKICH opłat, czyli zusów, srusów i podatku PIT?
 
Państwo nic by nie zarabiało, ale czy na pewno? przestałoby dopłacać do takiego delikwenta. a co z ubezpieczeniem? a nic. Skoro teraz może być płacone z budżetu, to niech tak dalej będzie do pewnego pułapu zarobków - nie komplikujmy sprawy.

Nich mi teraz ktoś wyliczy, że to się nie opłaca dla budżetu.
 
Oczywiście za 650 zł nikt nie będzie pracował, jak za darmo ma te pieniądze w postaci zasiłku. Ale bezzasiłowi bezrobotni może i by zaczęli, a przynajmniej wyszliby z szarej strefy.
Poza tym, to tylko przykład - zwiększmy kwotę wolną od wszystkiego do normalnej kwoty, która pozwoli przeżyć, czyli powiedzmy 2000 zł miesięcznie, i dodatkowo 1500 zł na każde dziecko na utrzymaniu.
 
I tu zaczyna się wielki zgrzyt: a ZUS?
Gdyż logika rządu jest taka, że jeśli zarobisz 1000 zł, to zdychaj z głodu, i kij ci w oko i kawałek szkła, nieudaczniku, ślamazaro i pipo grochowa. Należysz 1150, czyli oddajesz wszystko i masz dług 150, którego jeśli nie spłacisz, albo który narośnie, to zabierzemy ci komornikiem chałupę, albo rower - obojętne, co masz musisz oddać.
 
I to jest właśnie to myślenie dupą, zamiast głową. Co prawda chłopom można było odpuścić, czyli dopuścić ich do handlu bez zusu, do obrotu 3300 zł/mc (40 000 zł rocznie), czyli ok. 1500 zł zarobku miesięcznie. No, jak się chce, to można, ale chłopów trzeba było przekupić, żeby ich PSL-owi podkupić - proste. Pauperzy dostali już przecież 500+ i wystarczy.
 
Trochę to denerwuje, zwłaszcza w kontekście otwarcia wielkiej dyskusji o potrzebie nowej konstytucji i praw i wolności podstawowych.
No buzie się nie zamykają pełne m.in. haseł o prawie do pracy (które zresztą w obecnej konstytucji również jest zapisane). To dopiero oszukaństwo.
 
Prawo do pracy mają nawet niewolnicy, i tak w gruncie rzeczy jesteśmy, jak widać traktowani. A ja prawo do pracy mam gdzieś - komunistyczny bełkot, z którego nic nie wynika. Ja żądam prawa do zarobku.
 
Do kwoty niezbędnej do przeżycia dla mnie i mojej rodziny, nikt nie ma prawa zabrać mi nawet złotówki. I tak prawie ¼ oddaję w VAT.
Każda złotówka potrzebna na chleb, uczciwie zarobiona i odbierana biedakom, to rabunek. I to powinno być podstawowym paradygmatem myślenia o nowej konstytucji - prawo do życia = prawo do zarobku niezbędnego do przeżycia. Podatki i zusy można wymagać jedynie od tego, co ponadto.