Tadeusz Jędrzejczyk przestał być prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia.
Powodem, dla którego minister zdrowia Konsytanty Radziwiłł podjął tę decyzję, była podobno utrata zaufania do prezesa NFZ.
Wydaje się że jest to decyzja wpisująca się w schemat reformy ochrony zdrowia, zapowiedzianej przez Prawo i Sprawiedliwość, której trzonem ma być likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia.
Jak powiedział minister Radziwiłł w jednym z wywiadów:
- To nie jest likwidacja dla likwidacji, tylko, jeśli mówię o uprawnieniu obywatelskim, to znaczy, że odchodzimy od modelu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, a instytucją, która prowadzi powszechne ubezpieczenie zdrowotne, jest NFZ i w tym sensie jego istnienie jest bezprzedmiotowe.
- Oczywiście - jak mówił dalej minister Radziwiłł - to nie znaczy, że likwidujemy płatnika, tylko odpowiedzialność za płacenie za świadczenia zdrowotne będzie spoczywała na kimś innym – prawdopodobnie na jakiejś agendzie wojewody.
Ochrona zdrowia w Polsce leży na obu łopatkach. Brakuje lekarzy, brakuje pielęgniarek, brakuje pieniędzy, brakuje również dobrego pomysłu.
W wydanym już po raz dziewiąty Europejskim Konsumenckim Indeksie Zdrowia (Euro Health Consumer Index, EHCI) zajmujemy 34. miejsce na 35 możliwych, a za nami tylko Czarnogóra!
Z jednej strony - to trochę ułatwia sprawę, bo wiele gorzej już być nie może. Wydawać by się mogło, że można już tylko naprawiać, zepsuć więcej się nie da. Ale czy aby na pewno?
Decyzja o przeniesieniu zarządzania systemem z instytucji, która - jak każda - swoje za uszami ma,
jest - moim zdaniem - jednak decyzją błędną. Należy rozwijać system ubezpieczeń, a nie go likwidować! Należy dążyć do usprawniania działania różnych ubezpieczalni w ramach systemu Bismarcka.
Zmiana systemu finansowania w kierunku systemu Beveridga, czyli takiego w którym finansowanie i zapewnianie świadczeń zdrowotnych odbywa się w ramach jednej centralnie sterowanej struktury, nie jest "dobrą zmianą". Jest zmianą na gorsze. Zamiast rozwijać system ubezpieczeń zdrowotnych, wprowadzać konkurencję pomiędzy ubezpieczalniami, rząd PiS-u ma zamiar stworzyć centralnie sterowany system, zarządzany przez urzędników państwowych. Dla krajów wielkości Polski taki system się nie sprawdza, o czym mówi również cytowany przeze mnie powyżej Europejski Konsumencki Indeks Zdrowia. Duże kraje w których stosowany jest taki system, a do takich zaliczyć należy Wielką Brytanię, Hiszpanię, czy Włochy zajmują miejsce w środkowej części stawki. Jest tak pomimo tego , że nakłady na leczenie są tam wyraźnie wyższe niż u nas ( na przykład dla Wielkiej Brytanii jest to 3100 dolarów rocznie na jednego chorego, wobec 1400 dolarów w Polsce). Centralne zarządzanie w dużych krajach się po prostu nie sprawdza.
Źle, że w otoczeniu ministra zdrowia, a także prezydenta i skupionej wokół niego Narodowej Rady Rozwoju nie ma ludzi o poglądach bardziej prawicowych, wolnorynkowych. Bardzo niedobrze, że nie słychać głosów rozsądku.
Szkoda, że nikt nie zwróci rządzącym uwagi na to, że centralne sterowanie ochroną zdrowia skończy się jak każde centralne sterowanie. Skończy się porażką.
Do czasu likwidacji, która ma nastąpić nie wcześniej niż w 2018 roku, ktoś będzie pewnie NFZ-tem kierował i oby była to zmiana lepsza niż na stanowisku Komendanta Głównego Policji...
z poważaniem
Lech Mucha
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 13447
@ Losek
Szanowny panie, mam pytanie do Pana jako lekarza,
wprawdzie nie wiem na ile jest Pan zorietowany
w funkcjonowaniu niemieckiej opieki zdrowotnej,
ale mimo to chcialbym aby mi Pan powiedzial DLACZEGO system
opieki zdrowotnej moze w Niemczech sprawnie fukcjonowac,
a w Polsce wszystko kuleje.
Przeciez nie wszystko zalezy tylko od pieniedzy.
Oczywiście, że nie wszystko. Ale poniżej pewnego poziomu finansowania nic nie może działać!
Fakt, że Niemcy wydają na leczenie jednego chorego znacznie więcej niż my (Niemcy 11% PKB w 2014r, my 6,5%, Niemcy 4100 dolarów na jednego chorego w 2014r, my 1500) nie może nie mieć znaczenia. Zwłaszcza, jeśli nasz poziom finansowania jest poniżej minimum. (Przecież Niemcy nie są głupi. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie posądza ich o marnotrawienie takiej kasy...) Ale oczywiście to nie wszystko. W Niemczech - tam też są pewne kłopoty, o ile mi wiadomo - funkcjonuje właśnie system Bismarcka, oparty na konkurujących ze sobą kasach chorych. Nie wiem ile teraz jest kas chorych na rynku, ale na początku było ich 1600. O ile mi wiadomo, tam ubezpieczony wie co i kiedy mu się należy i ile go to kosztuje. A u nas? Cy ktoś widział polisę ubezpieczenia zdrowotnego?
U nas - wygląda na to, pójdziemy w stronę przeciwną...
" U nas - wygląda na to, pójdziemy w stronę przeciwną..."
------------------------------
Szkoda ze nie chce sie korzystac ze sprawdzonych sposobow.
Nikt chyba nie oczekuje aby nagle bylo tak " luksusowo "
jak w Niemczech, ale na w miare solidna sluzbe zdrowia
Polske stac, albo?
p.s.
W PRL-u nie bylo w przechodniach czy szpitalach cudow
techniki jakimi na owe czasy juz dysponowano na zachodzie,
a mimo to ludzi sie leczylo, a na wizyte u specjalisty nie
czekalo sie miesiacami.
Ja pracuję od 94-go, więc w PRL de facto nie pracowałem, ale o ile wiem, o ile mi mówili koledzy, to jednak tam nie było tak różowo (korupcja, wódka, bieda...) System "sowiecki" w jakim działała służba zdrowia w PRL (jeden z czterech głównych systemów, obo Beveridga, Bismarcka i całkiem wolnorynkowego typu amerykańskiego) to nie jest przykład do naśladowania...
Pozdrowienia.
PRL-owskiego systemu absolutnie NIE polecam,
ja jestem zwolennikiem systemu niemieckiego.
A ja amerykańskiego - z systemem dobrowolnych, ale dostępnych dla każdego ubezpieczeń.
Ubezpieczenie zdrowotne, dobrowolne i zarazem dostepne dla kazdego jest utopia,
poniewaz zawsze i w kazdym spoleczenstwie jest pewna jego czesc dla ktorej nawet
te najnizsze skladki sa niemozliwe do wplacenia bo ci ludzie nie maja zadnych
dochodow.
W " bogatej " Ameryce ( USA ), okolo 47 milionow obywateli korzysta z kartek
zywnosciowych,( pisal o tym " Wall Street Journal " ).
Z kolei " Handelsblatt " pisze w artykule o systemie ubezpieczen zdrowotnych USA,
ze ponad 40 milionow obywateli tego kraju NIE posiada zadnego ubezpieczenia poniewaz
nie stac ich na zaplacenie skladki.
Ciekawe jak to bedzie wygladac w " bienej " Polsce?
Ubezpieczenie zdrowotne, dobrowolne i zarazem dostepne dla kazdego jest utopia..."
A obowiązkowe i dostępne dla każdego już nie jest utopią?????
Bardzo ciekawe?
" A obowiązkowe i dostępne dla każdego już nie jest utopią????? "
------------------------
Nie, nie jest utopia.
Potwierdzeniem mojego stwierdzenia jest sprawnie funkcjonujacy
system ubezpieczen zdrowotnych w Niemczech.
Na pewno ma Pan kolegow lekarzy ktorzy posiadaja wiedze jak
fukcjonuje niemiecki system, prosze z nimi porozmaciac.
Podam Panu link do materialu ktory w prosty i konkretny sposob
informuje o ubezpieczeniu zdrowotnym w Niemczech.
http://www.krankenkassen…
Material jest w jezyku niemieckim ale uwazam ze sobie Pan z nim
poradzi.
Ponizej jest tlumaczenie na jezyk polski:
https://translate.google…
Zaraz, zaraz. Abstrahując od realnie istniejących systemów w Polsce i w Niemczech.
Jak to jest teoretycznie możliwe, że system w którym ubezpieczenia są obowiązkowe - w jaki sposób sam fakt ich obowiązkowości - sprawia, że wszystkich nagle stać na to ubezpieczenie, w opozycji do systemu dobrowolnych ubezpieczeń, w którym nie wszystkich stać? To skąd się biorą te pieniądze? Skąd?!?
" To skąd się biorą te pieniądze? Skąd?!? "
------------------------------
Nie bede wnikal w szczegoly tylko sprobuje odpowiedziec ogolnie:
1- Skladki pracobiorcow i pracodawcow ( 50 / 50% )
2- Za osoby bedace na zasilku dla bezrobotnego ( ALG I )
skladki wplaca urzad dla bezrobotnych ( agentura pracy )
3- Za osoby pobierajace Hartz IV inaczej ALG II ( czyli tzw. Socjal )
skladki wplaca gmina z puli przeznaczonej na swiadczenia socjalne
dla osob w potrzebie.
4- Osoby pracujace w tzw. wolnych zawodach np. adwokaci, notariusze,
samodzielni przedstawiciele handlowi, artysci itp. placa skladki
sami w pelnej wysokosci.
Chodzi tu o osoby ktore nie sa pracownikami.
Na koniec nalezy dodac, pieniadze wplywaja takze z tzw. doplad
ponoszonych przez ubezpieczonych pacjentow np.: do lekow, akupunktury,
pobytu w szpitalu czy sanatorium, fizjoterapii, u dentysty czy podologa itd.
Istotny jest tu takze pewien szczegol, mianowicie ten, ze suma wszystkich
doplat w roku NIE MOZE przekraczac 1% z uzyskanych rocznych dochodow
w przypadku chronicznie chorych, dla wszystkich innych granica ta wynosi
2% rocznego dochodu.
Suma sumarum, system ten przynajmniej w Niemczech, zapewnia praktycznie
calemu spoleczenstwu dostep do opieki zdrowotnej o jednym z najwyzszych
swiatowych standartow.
No i świetnie. A ja bym wolał, żeby było jak najmniej socjalizmu, czyli ci co chcą, płacą. Ci co nie chcą, nie płacą. A tym co chcą, ale nie mają za co - płaci się (albo dopłaca) z tych wszystkich źródeł opisanych powyżej.
-
Mniej biurokracji,
NFZ do likwidacji ;-)
A moim zdaniem wręcz przeciwnie. Podzielić na mniejsze, doprowadzić do powstania nowych ubezpieczalni. Wszyscy konkurują ze wszystkimi, a przede wszystkim zawierając umowę ubezpieczenia pacjent (ubezpieczony) otrzymują jawną i jasną polisę z której wynikają wszelkie prawa i obowiązki obu stron.
Pełna zgoda.
Gospodarczo PiS zawsze był lewicowo-socjalistyczny, i właśnie ta nadopiekuńczość państwa doprowadzi do klęski.
Są całkowicie niereformowalni - monstrualny interwencjonizm, centralne centrale wszystkiego i oczywiście horrendalny ZUS, jako święta krowa na sztandarach polityki gosp.
A dobre rozwiązania istnieją już przynajmniej 40 lat...
Oczywiście. O tym właśnie jest ten tekst. Nikt się tam nawet nie zająknie o możliwych dobrych rozwiązaniach.
Tylko "centralne centrale wszystkiego: i to jeszcze najlepiej centralnie sterowane...
Glupoty wypisujesz az cie szkoda. Odkad pamietam to Kaczynski i inni komunisci z pisu jak ich nazywaja mongolowie barbarzyncy od pana Mikke mowili, ze panstwo jest pdzerosniete, scentralizowane tam gdzie nie powinno, podatki sa i zbyt duze i niesprawiedliwie rozlozone, ale nie mozna reformowac panstwa wbrew spoleczenstwu, panstwo nie moze dzialac sobie, a spoleczenstwo sobie, znaczy jest za wczesnie na radykalne odchudzanie, oczywiscie nie znaczy to ze nie obszarow gdzie panstwo musi byc bardzo silne i to koniecznie, tego wymaga racja stanu, czynnik w6zszy od czynnika spolecznego
Dobre rozwiazania sa znane od 2000 tysiecy lat, nie od 40, a w przelozeniu na tzw panstwo nowoczesne od 150, wtedy zaczela sie formowac katolicka nauka spoleczna i jezeli ktos w Polsce uformowanej przez Kosciol bredzi cos o dzikim wolnym rynku zwl w sluzbie zdrowia to jest zdecydowanie gorszym szkodnikiem od komunistow, kompletnie nie rozumie ani Polski ani ludzi tutaj zyjacych, cywilizacyjnie jest na sciezce wojennej
Kapujesz gosciu
Skąd ty się urwałeś? z marszu KOD :-)))
i z kim ty dyskutujesz? sam ze sobą?
nie wiesz o jakich dobrych rozwiązaniach myślałem, ale na pewno nie myliłem problemów społecznych z gospodarczymi.
wracaj na manife KOD, bo zostało tam tylko dwóch idiotów, a to za mało do zgromadzenia :-)))
Chlopie jezeli uwazasz ze katolicka nauka spoleczna nie jest o gospodarce to juz ty wiekszego idiotybod siebie nie znajdziesz, to pycha zalatwila ci rozum na cacy
W niczym to tez nie usprawiedliwia twoich bezczelnych, lewackich lgarstw, ze pis jest niereformowalny bo cos tam, to obrzydliwe i podle
Czyli, ze społecznej nauki kościoła wynika, że ochrona zdrowia ma działać na zasadach "niekapitalistycznych", całkiem bez wolnego rynku, sterowana z jednego miejsca? Tak?
To chyba się Pan naczytał teologii wyzwolenia...
Wy lekarze, róbcie aby ludzie nie chorowali (prewencja, zdrowe odżywianie, NIE szczepionki) to nie będzie problemu.
Jak na razie to ludzie coraz bardziej są wpędzani w choroby, abyście wy i zbrodniczy przemysł farmaceutyczny tłukli kasę.
Powinniście mieć więcej płacone proporcjonalnie do wzrastajacej liczby zdrowych a nie chorych! Kazdy inny system będzie "chory".
Świetnie. To jeszcze niech mi Pan wskaże jakikolwiek sposób, w jaki lekarz ma na przykład sprawić, by ludzie nie palili papierosów!?? Jak Pan chce urządzić system, w którym lekarze dostaną pieniądze za zmniejszenie ilości palaczy? No bardzo proszę o konkretne rozwiązania!! Czekam z niecierpliwością!
Żeby zmniejszyć ilość cukrzycy i jej powikłań, należałoby na przykład nie jeść wogóle słodyczy, a już na pewno dzieci do siódmego roku życia, nie powinny wogóle jeść słodyczy. Niech mi Pan da jakieś narzędzie żebym mógł sprawić, by dzieci nie jadły cukierków!! Bardzo proszę!!
I kolejny przykład. Zapalenie wyrostka robaczkowego trafia się około 30% populacji. Nie ma sposobu na zapobieganie zapaleniom wyrostków robaczkowych. Pewna grupa społeczeństwa bedzie je mieć. Bez leczenia operacyjnego 20% z tych ludzi umrze!
I teraz albo mi Pan powie, jak zapalenie wyrostka ma się do pana idei fix, o płaceniu za zdrowych ludzi, albo proszę stanowczo przestać pisać bzdury...
Panie Losek, ma pan dużo racji, szczególnie jeśli chodzi o nagłe przypadki ale to co napisałem to nie są do końca bzdury.
Muszą być jakieś sposoby aby ludzie bardziej dbali o siebie, nie jedli tyle cukru, glutenu, nie pochłaniali fluoru, ciężkich metali i innych szkodliwych substancji. Trzeba pomyśleć nam tym a nie z góry zakładać, że to niemożliwe.
W obecnym systemie dlaczego lekarzom ma zależeć na wyleczeniu pacjenta? Przecież wyleczony pacjent to stracony klient a zatem i dochód. Mało tego im więcej chorych tym więcej pracy i dochodu. Czy to wg. pana normalne?
Według mnie system stoi na głowie by napędzać kasę dla big farma, a pośrednio lekarze mają swoje konfitury. Przecież, gdyby w obecneym systemie rzetelnie leczono i zapobiegano lekarze staliby się bezrobotni a wielkie koncerny by splajtowały.
Słyszałem, że kiedyś w Chinach był odwrotny system, gdzie lekarze byli odpowiedzialni za swoje rejony i wynagradzani za zmiejszającą się (procentowo do liczby ludności) liczbę chorych. Gdy ta liczba rosła ich zarobki malały.
Wiem, że to w dzisiejszych czasach brzmi na razie abstrakcyjnie ale jeśli chcielibyśmy na prawdę uzdrowić system to powinniśmy serio zastanowić się nad takim rozwiązaniem.
Kiedyś, jeszcze pamietam takie czasy, pacient mógł polegać na powołaniu, etyce i sumieniu lekarza. Dzisiaj to już przestaje działać, materializm w zastraszającym tempie niszczy te wartości.
Z poważaniem
Muszą być jakieś sposoby aby ludzie bardziej dbali o siebie, nie jedli tyle cukru, glutenu, nie pochłaniali fluoru, ciężkich metali
Ależ oczywiście, ale nie może Pan zwalać tego na lekarzy, bo nie mamy takich narzędzi! Jak Pan to dokładnie widzi, że ja mam sprawić, że ktoś się będzie lepiej odżywiał?
W obecnym systemie dlaczego lekarzom ma zależeć na wyleczeniu pacjenta?
Jeżeli Pan myśli, że ja widząc przed sobą chorego człowieka, będę go specjalnie źle leczył, żeby dłużej do mnie chodził, to współczuję Panu lekarzy, z którymi się Pan spotykał.
Jeżeli dostaję pod nóż chorego z wyrostkiem, to leczę go najlepiej jak umiem, choćby w trosce o swoją sławę chirurgiczną. Jak będę miał masę nawrotów po przepuklinie, to myśli Pan że się pacjenci nie zwiedzą?
Istotnie dzisiejszy świat jest odhumanizowany, ale nie jest to wina lekarzy. Jeśli na przykład chce Pan, byśmy materialnie odpowiadali za błędy, musimy mieć możliwość się ubezpieczyć. Żeby się ubezpieczyć musimy na to zarobić. Jeśli chce Pan byśmy nasze decyzje konsultowali z pacjentami, musimy uczciwie mówić o powikłaniach itd, itp. No, chyba że optuje Pan za rozwiązaniem, by lekarz został pochowany wraz z pacjentem, którego nie wyleczył. No, to wtedy obawiam się może być kłopot znaleźć chętnych lekarzy do leczenia niektórych chorób...