Przejdź do treści
Strona główna

menu-top1

  • Blogerzy
  • Komentarze
User account menu
  • Moje wpisy
  • Zaloguj

Lemingowa subkultura bazarowo podwórkowa

Krzysztof Pasierbiewicz, 19.07.2015
Półwysep Helski zwany także polską Riwierą Północy to zaczarowane miejsce na ziemi, gdzie opalenizna ma barwę miodowo złocistego jantaru. Ta od wieków wygrywająca z morzem kosa ulepiona z uśpionych wydm porosłych rozczochranymi od wiatru garbatymi sosnami, prócz baśniowego piękna krajobrazu dostała od Boga w prezencie ozdrowieńczy mikroklimat z wszechobecnym w tamtejszym powietrzu przywracającym młodość, wigor i energię jodowym aerozolem, który ulecza kaca nim jeszcze ośmieli się zrodzić.

Ów cud natury odkryto w latach trzydziestych ubiegłego wieku, a Półwysep Helski stał się miejscem letniego relaksu elit Drugiej Rzeczpospolitej, kiedy na ziemi helskich Kaszubów rodziła się przedwojenna szkoła wytwornej rozrywki elit ekskluzywnego kurortu podług rytuału: poranny spacer w szykownej pidżamie, plażowa rewia mód, potem kawiarniane pogawędki w aurze cienkiego dowcipu i frywolnej plotki, wieczorem zaś panie i panowie w smokingach i cocktailowych sukniach tańczyli na osławionych dancingach, gdzie przygrywały z fasonem big-bandy Golda i Petersbuskiego.  

I tak, helskie rybackie wioski przeistoczyły się z czasem w ekskluzywne kurorty, gdzie królowały nienaganne maniery, szyk, elegancja i szacunek dla piękna bałtyckich plaż. To tam spędzały swe letnie wakacje takie ikony, jak Mościcki, Beck, Bodo, Halama, Smosarska... 

Tę sielankę przerwał jednak pewien obłąkany malarz z chaplinowskim wąsikiem.

Po wojnie, kiedy nas Roosevelt z Churchillem odsprzedali Moskwie kurorty helskie nawiedziła pandemia Funduszu Wczasów Pracowniczych. Jednak nawet w tych mrocznych i ponurych czasach, kiedy marzeniem Polaków był romans z kaowcem domu wczasowego na Półwysep powrócili ludzie, którzy chcieli i umieli się szarmancko bawić.

I tak, przez kilka dekad drugiej połowy ubiegłego wieku, przy ciepłej wódeczce i śledziu w śmietanie bawił na Helu kwiat inteligenckich elit pomrocznego czasu komuny, swoisty konglomerat gwiazd teatru i filmu, świata nauki, sztuki, niebieskich ptaków, prywaciarzy i ubeków, którzy byli wszędzie. 

Wtedy to na Helu nastąpił samorodny podział władzy, bowiem w Chałupach królowali artyści, w Jastarni grasowali birbanci, w Kuźnicy medytowali wrażliwcy, a w Juracie panoszył się biznes i jego popłuczyny. Jednakże wszyscy żyli w zadziwiającej „symbiozie” ludzi z nazwiskami, fantazją, pieniędzmi złączonych chęcią wysmakowanej zabawy i upodobaniem wolności. 

I tak, mimo szpetoty komuny ta „epopeja helskiej balangi” była piękna, bo łączyła ludzi. A choć w głębi lądu bywało wtedy ponuro, a częstokroć chłodno i głodno, na Półwyspie Helskim nigdy nie zabrakło sytej strawy za małe pieniądze. 

Bowiem, gdy upał już nieco zelżał, przed rybackimi chatami wystawiano na wykoślawionych zydlach tace mieniących się srebrem rolmopsów z gorczycą i pachnące jałowcem patery przesypanych kryształami soli świeżo wędzonych fląder połyskujących w blasku gasnącego słońca miodową barwą bursztynu. Pod wieczór zaś zaczynał się snuć po Półwyspie aromat „świętego dymu” starych kaszubskich wędzarni wabiący najwybredniejszych smakoszy do owych magicznych miejsc, gdzie jak w cynamonowych sklepach na ręcznie kutym ruszcie zwisały ciężko szkarłatno brunatne płaty bałtyckich łososi i grona węgorzy wędzonych z maestrią na czereśniowym drewnie - iście boskie cymesy o smaku, który podlany kieliszeczkiem „czystej” przywracał wątpiącym wiarę, iż życie potrafi być piękne. 

Aż nadszedł czas, „upadku” komuny, kiedy nas Pan Bóg „pokarał wolnością” i wszystko, co było na Helu piękne szlag trafił, gdyż wraz z nastaniem Trzeciej Rzeczpospolitej rozpleniły się w Polsce nowobogackie lemingi, które Półwysep Helski upodobały sobie za miejsce wakacji. 

Ich sztab zagnieździł się wówczas w Juracie, a ten czas helscy Kaszubi nazwali dobą Niemczyckiego, czarodzieja interesu, który obskurne komusze sanatorium zmienił w snobistyczny hotel „Bryza”, dokąd jak muzułmanie do Mekki pielgrzymują baronowie polskiego biznesu i wlokąca się za nimi chmara aspirantów. 

Na plaży owego „elitarnego” hotelu zagnieździło się wówczas jedzące Michnikowi z ręki post-komusze bractwo lemingów naczelnych, które zwykło leżakować w tak zwanym „grajdole intelektualistów”, czyli żmijowisku ustawionych przez komunę przemądrzałych snobów. To wiecznie rozgadane towarzystwo wzajemnego zachwytu nad samymi sobą nie zostawiwszy suchej nitki na rezydujących opodal „nadzianych sprawcach wszelkiego zła” modliło się jednak skrycie by owi „złoczyńcy” nie zapomnieli ich zaprosić na swojego grilla rozpalanego w miejscu, w którym warto bywać. 

I w taki oto sposób zrodziła się wtenczas na Helu złotodajna symbioza docentów marcowych z ober majstrami od kręcenia lodów. To między innymi stamtąd nadawano wówczas w Polskę przekaz, że lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach, co lemingi uznały za życiowe credo, a jakość wypoczywającego na Helu „towarzystwa” zatrważająco sczezła. Bowiem ta oszołomiona przez media mainstreamowe szarańcza wystrojona w handlowych centrach wielkometrażowych, gdzie Europa wyzbywa się bubli, w których już nikt nie chce chodzić, dała na Helu początek pladze tandetnej szpetoty, gdyż leming polski czuje się tym lepiej im wokół niego obskurniej i brzydziej. 

I choć zrobiono na Helu wiele, że wspomnę oczyszczalnie ścieków, odnowione porty, wybrukowane chodniki, nowe mola, kwieciste klomby, szkoły windsurfingu, i chyba najpiękniejsze w świecie ścieżki rowerowe, to niestety, w centrum Jastarni, niegdysiejszy aromat świętego dymu starych kaszubskich wędzarni musiał ustąpić miejsca fetorowi podpałki do grilla i przepalonego oleju. A niegdyś ciche i przytulne korso spacerowe zmieniło się w upstrzone pod gust owych homo novus targowisko, sklecone na sezon z ohydnych bud i straganów, w których leming modelowy, z Gazetą Wyborczą pod pachą nabywa tandetne szkaradztwa z debilnie zadowoloną miną, że nareszcie silna i bogata Polska należy do niego. 

O chorych cenach za kawałek bałtyckiej ryby nawet nie wspominam, bo szlag mnie trafia na myśl, że za te same pieniądze w borykającej się z kryzysem Grecji można zjeść przepyszny obiad z wyszukanym deserem i markowym winem.

W tym chłamie, depcząc sobie po piętach przewalają się wrzaskliwe hurmy żelaznego elektoratu Platformy, a dokładniej woli tabuny zadowolonych z siebie bezszyich, łysoczaszkich, wytatuowanych ogrów opychających się bezmyślnie z nudów hot dogami, goframi, chipsami, popcornem i watą cukrową. I ta karuzela kaleczącego wrażliwość bezguścia wiruje od rana do nocy w kakofonicznym zgiełku rzężących nieznośnie mechanicznych żyraf i słoników, na których kiwają się tępo znudzone bachory, a ryk biesiadnych hitów disco polo gryzie się z jękliwym zawodzeniem peruwiańskich fujar. 

I coraz mniej w tym tłumie kulturalnych twarzy, gdyż niedobitki czujących coś jeszcze wrażliwców wieją przed tym rejwachem gdzie pieprz rośnie przemierzając kilometry brzegiem morza by znaleźć, choć skrawek pustej plaży i pogadać z mewami, jak pięknie było niegdyś na Półwyspie. 

Jurata zaś zmieniła się ostatnimi laty z willowego leśnego kurortu w pipidówkę, gdzie straszą budowane na wynajem, ogacone szpanerskimi butikami „apartamentowce” sterczące ponad koronami bałtyckich sosen, jak kolce w oku helskiego pejzażu. 

A po deptaku wiodącym do molo, gdzie niegdyś przechadzało się rzeczywiście eleganckie towarzystwo, włóczą się trzody biznesowych aspirantów spozierających zazdrośnie w stronę rozpartych na kawiarnianych krzesłach rezydujących w „Bryzie” beneficjentów okrągłego stołu, do których nota bene (sic!) wpadają często cichcem na śniadanie ziomkowie z miejscowych pól namiotowych, by się obeżreć na sępa frykasami ze szwedzkiego stołu. 

Zaś na hotelowej plaży leczą swe kompleksy genealogiczne przepraszam za wyrażenie „ciećwierze”, no, bo jak inaczej nazwać dorobkiewiczów, co miast na mięciuchnym jak puch z gęsiej szyi piasku, wylegują się dla szpanu na szpecących plażę łożach z baldachimem. Ale nie dziwota, bo bacząc na fizis owych szczęśliwców dam głowę, że gros tych mających się za elitę kabotynów  nie odróżnia smaku szlachetnego bałtyckiego łososia od karmionej chińskim łajnem pangi, gdyż dla takiego prawdziwka jedno i drugie to ryba. 

A jedynym, o czym taki leming marzy jest pragnienie by pewien łasujący na sępa na Półwyspie Helskim bajkopisarz, od niedawna zwerbowany jawny współpracownik Szkła Kontaktowego, wspomniał o nim choćby słówkiem na przed ostatniej stronie tygodnika WIVA!, co ponoć nobilituje do krajowych „elit”. 

Oto dzisiejszy obraz "creme de la creme" III RP. 

Strasznie nam napaskudziły te lemingi na Helu, a zakorzeniona w przedwojennej tradycji kultura wysoka została brutalnie wyparta z Półwyspu przez para-europejską subkulturę bazarowo podwórkową.

Lecz nic to! Nie takie plagi przetaczały się po tej ziemi, a ludzie na szczęście zaczynają się już wybudzać z letargu, w jaki ich podstępnie wprowadził złotousty Donad. Jest, więc nadzieja, że jesienią Polacy pokażą przy urnach wyborczych, że pandemia post-komuszej subkultury podwórkowo bazarowej to już mniniony epizod, a Półwysep Helski znów odzyska niegdysiejszy sznyt i wysmakowaną tożsamość.

Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)

Post Scriptum
Zainspirowany komentarzem pana @ROBIN na Salonie24 (g. 1:00), celem doprecyzowania przekazu notki pragnę dodać, że wcale nie mało lemingów chodzi do kościoła, a wystarczy pojechać na Jasną Górę, bądź odwiedzić jakikolwiek jarmark parafialny żeby się przekonać, jak upiornie antyestetyczne koszmarki mogą sobie dzieciaki pooglądać na przykościelnych straganach. A więc równie dobrze tytuł dzisiejszej notki mógłby brzmieć: „Lemingowa subkultura bazarowo odpustowa”.
Nasuwa się tedy jeszcze jeden wniosek, że leming polski to niekoniecznie zwolennik wyłącznie jednej opcji ideologicznej.
  • Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
  • Odsłony: 6948
Domyślny avatar

pietrek

19.07.2015 19:35

Hahah Panie Krzychu ależ pięknie opisana rzeczywistość...Byłem na Helu ostatnio w 1989 jak służyłem w Darłówku w jednostce 1199 MW...Było istotnie cudownie. Pozdrawiam MIŁEGO wypoczywania Pietrek ps.duże prawdopodobieństwo że zara odezwie się PANI ANDZIA i powie że jestem dupowłaz ,a ja zwyczajnie Pana lubię czytać i czekam na artykuł haha ona twierdzi ze Pan se te posty sam pisze co ja pisze do Pana.W życiu nie czytałem podobnych bzdur..ale oki Tradycyjnie dodam Z Panem Bogiem
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

19.07.2015 21:34

Dodane przez pietrek w odpowiedzi na Hahah Panie Krzychu ależ

@pietrek Witaj Pietrek! Dzięki za miłe słowa! A nawiedzonymi trollami się nie przejmuj, bo sam widzisz jakie chore myśli mogą się rodzić w ludzkich głowach. Jest lato i trzeba się każdym dniem radować. Pozdrawiam Ciebie i Twoich kumpli, jak zawsze serdecznie. Z Panem Bogiem!
Domyślny avatar

xena2012

19.07.2015 19:59

pisze Pan o chorych cenach za pobyt na Połwyspie Helskim,ale społeczeństwo nie narzeka.Za to wielki krzyk podnosi ,,Fakt''z powodu tygodniowego wypoczynku prezydenta -elekta Dudy z rodziną i przyjaciółmi w luksusowym hotelu-willi w Toskanii.Z przedstawionej faktury wynika,że ceny toskańskie nie są wyższe niż w naszych renomowanych kurortach.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

19.07.2015 21:25

Dodane przez xena2012 w odpowiedzi na pisze Pan o chorych cenach za

@xena2012 "pisze Pan o chorych cenach za pobyt na Połwyspie Helskim,ale społeczeństwo nie narzeka..." ---------------- Do czasu, moja droga Pani, do czasu! Serdeczności.
Domyślny avatar

Domasuł

19.07.2015 21:02

Dziękuję panu za ten tekst. Od paru dopiero lat jeżdżę nad polskie morze i mam dokładnie takie same wrażenia estetyczne co do tłumów, które tam "grasują", jak pan. I zawsze się zastanawiam, jak tam było wcześniej, choćby w ponurych czasach głębokiej komuny.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

19.07.2015 21:24

Dodane przez Domasuł w odpowiedzi na Dziękuję panu za ten tekst.

@Domasuł "I zawsze się zastanawiam, jak tam było wcześniej, choćby w ponurych czasach głębokiej komuny..." --------------- W mojej książce pt. "Epopeja helskiej balangi - GRUPA" pisałem między innymi o grupie moich Przyjaciół, cytuję: "„Grupa” bawiła się hucznie, acz nad wyraz wytwornie frywolnie lecz niezwykle szarmancko szaleńczo ale nigdy bezmyślnie zawsze zaś ze wszech miar elegancko i jak na tamte czasy wręcz nieprzystojnie wykwintnie Każdego lata „Grupa” urządzała w Jastarni cztery głośne imprezy „Bal otwarcia”, „Ognisko”, „Rejs” i „Bal Sezonu” wielkie wydarzenia Półwyspu za zaproszeniami o które zabiegała niekiedy bezskutecznie cała helska śmietanka Bo to nie były jakieś zwyczajne zabawy to były wyrafinowane w swym brzmieniu symfonie „bałtyckiego snu nocy letniej” grane pod partyturę „ścisłego kierownictwa” „Bartochy”, „Ślepca”, „Konia” i „Dunina” którzy pod płaszczem nocy na pamiętnych „tajnych naradach” pisali swoje genialne libretta owych niezwykłych spektakli subtelnie smakowanego dowcipu współgrającego w cudownej harmonii z graną na cienkiej strunie melodią finezyjnej intrygi letniego kurortu Po balu rytualnie wiedzeni zapachem pieczonego chleba najbardziej wytrwali birbanci już w brzasku letniego poranka ze swymi kobietami szli do miejscowej piekarni gdzie obnażeni z ukropu piekarze rozczapierzonymi palcami miesili rosnące ciasto a ta wypisz wymaluj rubensowska scena wzbudzała na naszych karkach ów boski przeskok iskry wzniecając w nas wilczy apetyt na świeżo pachnący kęs jeszcze ciepłego chleba lecz również a może jeszcze bardziej pragnienie dzikiej porannej miłości...", koniec cytatu. Serdecznie Pana pozdrawiam.
Domyślny avatar

bolesław

19.07.2015 21:48

Szanowny Panie Krzysztofie. "Półwysep Helski zwany także polską Riwierą Północy to zaczarowane miejsce na ziemi, gdzie opalenizna ma barwę miodowo złocistego jantaru. Ta od wieków wygrywająca z morzem kosa ulepiona z uśpionych wydm porosłych rozczochranymi od wiatru garbatymi sosnami, prócz baśniowego piękna krajobrazu dostała od Boga w prezencie ozdrowieńczy mikroklimat z wszechobecnym w tamtejszym powietrzu przywracającym młodość, wigor i energię jodowym aerozolem, który ulecza kaca nim jeszcze ośmieli się zrodzić." Pozwoliłem sobie powtórzyć te kilka pana słów napisane przepięknym językiem. Jeżeli złośliwcy i to skrytykują to ja ich ............ A odnośnie całości tekstu to niestety muszę stwierdzić, że to prawda. Pozdrawiam i życzę słonecznych dni, bolesław
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

19.07.2015 22:08

Dodane przez bolesław w odpowiedzi na Szanowny Panie

@bolesław "Jeżeli złośliwcy i to skrytykują to ja ich ..." ------------- Ja również Panie Bolesławie. Za życzenie słonecznych dni nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. Serdecznie Pozdrawiam, krzysztof
minimax

minimax

20.07.2015 02:37

Witam. "Strasznie nam napaskudziły te lemingi..." Dziwię się pańskiemu zdziwieniu/zniesmaczeniu. Tam gdzie ścierwo, zgnilizna, rozkład, łajno i fetor, tam ucztują padlinożercy, bo w tym trupim smrodzie gustują. Ani sęp, ani hiena, ani nawet mucha ścierwnica nie przeleci obojętnie mimo najohydniejszego żerowiska. Dlatego kwestią higieny podstawowej jest eliminacja żerowisk i bezwzględna eksterminacja rozbestwionych ścierwojadów. Wtedy - i tylko wtedy, na użyźnionej glebie śmierć obróci się w nowe życie.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

20.07.2015 10:26

Dodane przez minimax w odpowiedzi na Witam. "Strasznie nam

@minimax Ostre wejście, ale myślę, że tylko takie stanowisko jest w tym względzie coś na lepsze zmienić. Serdecznie pozdrawiam. PS. Ma Pan talent do obrazowego i zarazem taktownego wyrażania swoich myśli.
Ptr

Ptr

20.07.2015 17:49

Początek nieomal mickiewiczowski. Przyjemnie się to czyta. Co do reszty - morze, góry, masowy turysta, dzieciaki, dojazd, nocleg, mikroekonomia. To musi tak wyglądać jako wypadkowa wielu czynników. Polska linia brzegowa jest oblegana w całej rozciągłości i miejscami dość szczelnie. A jednak nadal nie ma poważnej masowej oferty jeśli chodzi o duże hotele dla masowego , średniozamożnego Polaka. W głębi kraju stare zamki i dwory mogłyby być dużo szybciej odbudowywane, a wokół mogłoby rozwijać się coś nowego, małe inicjatywy kulturalne. Ale łatwiej i taniej jest nie robic nic. Nie ma żadnego planu. Poza sprzedażą, handlem, nie liczy się nic.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

20.07.2015 18:06

Dodane przez Ptr w odpowiedzi na Początek nieomal

@Ptr "Ale łatwiej i taniej jest nie robic nic. Nie ma żadnego planu. Poza sprzedażą, handlem, nie liczy się nic..." -------------- Niestety tak samo wygląda każda inna branża - nie tylko turystyczna. Czy nowa władza to zmieni??? To pytanie mnie od dawna dręczy. Pozdrawiam serdecznie.
Ptr

Ptr

20.07.2015 22:40

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @Ptr "Ale łatwiej i taniej

Ufam, że nie pogorszy, o ile realnie będzie mogła działać. Zrównoważony rozwój to mniejsze marnotrawstwo i efektywniejsze wykorzystanie środków oraz mniej okazji do nadużyć. Centralizacja to droga łatwego , acz efektownego wyrzucania pieniędzy w błoto lub ich odpływu... Pozdrawiam
Domyślny avatar

JJC

21.07.2015 16:19

Dodane przez Krzysztof Pasi… w odpowiedzi na @Ptr "Ale łatwiej i taniej

"Osobiście obiecuję Panu, że nie ustanę w mojej walce o praworządną i sprawiedliwą Polskę." Tak reklamuje sam siebie Pasierbiewicz na blogu Darskiego. A co pisze w komentarzu powyżej? Pasierbiewicz nie odpowiada czytelnikowi, że ma pewność, a choćby nadzieję, jak wszyscy na prawicy, że nowa władza, czyli, możemy się domyślać - PiS, to zmieni. "To pytanie mnie od dawna dręczy" - pisze, a więc, innymi słowy, Pasierbiewicz wątpi, czy PiS to zmieni. Czy to jest walka o prawicową Polskę? Czy może raczej - sianie defetyzmu?
Domyślny avatar

wilniuk

20.07.2015 18:37

"I tak, mimo szpetoty komuny ta "epopeja helskiej balangi" była piękna, bo łączyła ludzi". Właśnie tak było - to łączenie ludzi... Czas PRL to moja młodość i potem aktywna dorosłość, dlatego zawsze będzie wspominane kolorowo. Te ośmiane dziś FWP na helskiej klamce czy pod Giewontem dawały możliwość "bez łaski" siedzenia przy jednym stoliku albo bawienia się na wieczorkach zapoznawczym/pożegnalnym z profesorem, artystą, aktorką, nauczycielem akademickim et corsortes, dziś mógłbym tylko z daleka ukłonić się Panu KP gdybym Go zobaczył na spacerze w Jastarni. Z okna mego pokoju co dzień widzę miasteczko Hel, trochę w lewo Jastarnię, jeśli Pan tam będzie, proszę spojrzeć na Gdynię i choćby skinąć ręką, a ja już to odczuję. Serdecznie Pana pozdrawiam - z głębokim uszanowaniem - wilniuk.
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

20.07.2015 22:13

Dodane przez wilniuk w odpowiedzi na "I tak, mimo szpetoty komuny

@wilniuk "Z okna mego pokoju co dzień widzę miasteczko Hel, trochę w lewo Jastarnię, jeśli Pan tam będzie, proszę spojrzeć na Gdynię i choćby skinąć ręką, a ja już to odczuję..." ----------------------- W Jastarni będę od 31.07 do 10.08 w willi 6/9, o której w mojej książce pt. "Epopeja helskiej balangi - GRUPA" pisałem, cytuję: "Choć trochę żal „starych czasów” to jednak nieuchronnie w dobie wolnego rynku Jastarnia zaczęła się zmieniać z surowej rybackiej wioski we wzięty wczasowy kurort gdzie jak grzyby po deszczu poczęły wzrastać coraz to piękniejsze wille i pensjonaty jak Willa 6/9 gdzie z moją córką Julką miałem szczęście odnaleźć nasz letni rodzinny dom o niespotykanym już dzisiaj klimacie przedwojennego letniska który potwierdził maksymę mych dawno już zmarłych rodziców którzy mi zawsze mówili że do osiągnięcia pełni urlopowego komfortu niezbędne są stosownie dobierane miejsca i ludzie I teraz już wiem na pewno że ani ja, ani moja córka nie zapomnimy nigdy tego urokliwego miejsca przycupniętego u stóp, uśpionych bałtyckich wydm porosłych rozczochranymi wiatrem garbatymi sosnami a również nie zapomnimy nigdy ludzi, z którymi właśnie tam, zawsze w tym samym czasie, od lat mieliśmy szczęście przeżywać obrządek kultowych posiłków jedzonych w przeszklonej jadalni rytualnej porannej kawy, popijanej w zacisznym patio drobnymi łyczkami w atmosferze cudownie leniwej beztroski cienkiego dowcipu i nieco frywolnej wakacyjnej plotki oraz pobrzmiewającego w tle krzyku bałtyckich mew i przekomarzających się ciągle, naszych kochanych dzieciaków bawiących się w sobie tylko znanych willowych i leśnych zakamarkach które tam właśnie, jak w zaczarowanym ogrodzie spędzały z nami, jak myślę, prawdziwie szczęśliwe dzieciństwo by z biegiem lat na naszych oczach utworzyć coś na kształt naprawdę sobie bliskiej, wakacyjnej rodziny...", koniec cytatu. Wieczorem lubię sobie usiąść na tarasie z chłodnym drinkiem i patrzeć na migające z drugiej strony Zatoki światła Trójmiasta. Obiecuję, że będę, co wieczór spoglądał na Gdynię i machał do Pana - z głębokim szacunkiem - Krzysztof.
trybeus

trybeus

20.07.2015 21:07

...dobrze napisane panie Krzysztofie...niemniej nie liczyłbym na jesień...żeby nie było tak jak w tej rymowance: ..."a to było tak, bociana dziobał szpak, a potem była zmiana i szpak dziobał bociana"..potem było tych zmian jeszcze trochę:)) ..nie jestem defetystą, ale w kwestii jesiennych wyborów, to niestety "nihil novi sub sole"...pozdrawiam
Krzysztof Pasierbiewicz

Krzysztof Pasierbiewicz

20.07.2015 22:15

Dodane przez trybeus w odpowiedzi na ...dobrze napisane panie

"nie jestem defetystą, ale w kwestii jesiennych wyborów, to niestety "nihil novi sub sole..." ------------- No właśnie. Pozdrawiam Pana.
Domyślny avatar

Karol Ryfer

21.07.2015 07:33

Pierwszy raz zawitałem do Jastarni po tym, jak umieścił Pan fantastyczne zdjęcie cienia rzucanego przez krzyż na mur kościoła w Jastarni w popłudniowym słońcu. Trafiłem tam o tej samej porze i udało mi się zrobić bardzo podobne. Z birbantów widywałem szansonistę mile widzianego u postkomunistycznego prezydenta , a raczej jego żony. Tego od zapodzianych gdzieś tamtych prywatek na zielonych wzgórzach nad Soliną. Pana również chyba dostrzegłem na opisamym przez Pana z obrzydzeniem korso w towarzystwie nobliwych pań i panów :) Faktycznie łomot i stragany przeszkadzają, ale to i tak jeszcze nie Karwia, którą pamiętam sprzed kilku lat. Wynajmowaliśmy wówczas pokój na skraju Ostrowa ale odległa o dwa kilometry Karwia rozlegała charakterystycznym umcyk-umcyk do białego rana.Przeszedłęm się tam kiedys przez pola z ciekawości i nic mnie tak nie ubawiło, jak kilkanaście samochodów na wąziutkich podwóreczkach zajętych w 80% przez wielopiętrową posesję - pensjonat.Byłem świadkiem wyprowadzania jednego z samochodów z takiej posesji. Obecność wszystkich kierowców obowiązkowa.Wakacje polegające na ciągłym wprowadzaniu i wyprowadzaniu coraz bardziej "wypasionych fur" - ulubione zajęcie zmotoryzowanych lemingów mających chwilę dla siebie. Będę w tym roku wypatrywał Pana na korso, pozdrawiam serdecznie.
Krzysztof Pasierbiewicz
Nazwa bloga:
Echo24
Zawód:
Emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta niezależny, autor, tenisista, narciarz, człowiek wolny
Miasto:
Kraków

Statystyka blogera

Liczba wpisów: 1, 593
Liczba wyświetleń: 12,555,472
Liczba komentarzy: 30,114

Ostatnie wpisy blogera

  • Niedorżnięta wataha
  • List otwarty do prof. Pawła Śpiewaka
  • A jednak miałem nosa pisząc, że mi nie po drodze z PiS-em

Moje ostatnie komentarze

  • Pamięta Pan jeszcze? - vide: https://raskolnikow2.fil… Serdeczności!
  • @Autor & @ALL   ---   W wolnej chwili zapraszam do lektury - vide: https://www.salon24.pl/u…
  • Jacy akademicy, takie uniwersytety - czytaj: https://www.salon24.pl/u…

Najpopularniejsze wpisy blogera

  • Nieznane oblicze Witolda Gadowskiego
  • Kraków olał post-komuszą subkulturę TVN-u
  • Pytanie prawicowego blogera do posłanki Scheuring-Wielgus

Ostatnio komentowane

  • Alina@Warszawa, Niestety owo PROSTACTWO (skupione wokół Tuska) wróciło do władzy. Że to niewyobrażalne "prostactwo" nie trzeba nikogo przekonywać - kto inny mógłby przyswoić i używać 8* w przestrzeni publicznej do…
  • Beskidzki Góral, Tego platfusa przejrzałem na wylot. Hedonista, wlazłby do doopy, każdemu za kilka kliknięć i marzy o zerżnięciu na boku głupiej dziewoi.
  • keram, Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !!! Z uporem maniaka  część z nas nie potrafi się zadowolić tym czym dysponujemy , tym co mamy, lecz natychmiast przechodzi do natarcia. …

Wszystkie prawa zastrzeżone © 2008 - 2025, naszeblogi.pl

Strefa Wolnego Słowa: niezalezna.pl | gazetapolska.pl | panstwo.net | vod.gazetapolska.pl | naszeblogi.pl | gpcodziennie.pl | tvrepublika.pl | albicla.com

Nasza strona używa cookies czyli po polsku ciasteczek. Do czego są one potrzebne może Pan/i dowiedzieć się tu. Korzystając ze strony wyraża Pan/i zgodę na używanie ciasteczek (cookies), zgodnie z aktualnymi ustawieniami Pana/i przeglądarki. Jeśli chce Pan/i, może Pan/i zmienić ustawienia w swojej przeglądarce tak aby nie pobierała ona ciasteczek. | Polityka Prywatności

Footer

  • Kontakt
  • Nasze zasady
  • Ciasteczka "cookies"
  • Polityka prywatności