Ten dzień był dla mnie zawsze ważny, ponieważ całkowicie i nieodwracalnie zmienił życie całej mojej rodziny. Ten dzień tkwił jak koszmar w moim dzieciństwie – to była ta straszna data, po której już nigdy nie było dobrze i bezpiecznie.
Urodziłam się sporo po wojnie, niemniej tamten czas był ciągle obecny – w opowieściach, wspomnieniach, świętach.
Dla nas, dzieci pokolenia AK, więźniów obozów niemieckich - wojna była tuż, tuż, na co dzień. I ta wojna ciągle gdzieś w nas „echami brzmi”.....
Pamiętam, jak kiedyś, jako mała dziewczynka, zakradłam się po ciemku i wskoczyłam mamie do łóżka, ot taki dziecięcy żart. Mama okropnie krzyknęła, potem mnie przytuliła i poprosiła, żebym nie robiła tego więcej. Bo ona okropnie się boi takich rzeczy, strachów w ciemności, zostało jej to z partyzantki, z czasów, gdy przenosiła broń do lasu i czasem tam nocowała.
A moja babcia nigdy nie wyrzucała chleba, zawsze go suszyła, na strychu zawsze wisiały worki z wysuszonymi skórkami. I w domu zawsze musiał być zapas mąki, cukru, soli, kaszy. Ja sama od niedawna dopiero przestałam kupować na zapas niektóre produkty.
Dziś dorosło pokolenie, które nie tylko nie zna opowieści o tamtej wojnie, nie wie również, co to był PRL, stan wojenny. Jeśli nawet interesuje się historią, to jest to dla nich opowieść taka, jak dla nas opowieści o powstaniu styczniowym, o czymś, co się zdarzyło, co było ważne, ale co jest już kompletnie nieosobiste. Pewnie to dobrze, rosną nam normalni ludzie, bez traumy, bez niepotrzebnych obciążeń. Ale czy na pewno?
Jeśli Polska to dla nich historia ostatnich 20 lat, to ja się nie dziwie, że są zniesmaczeni – bo to historia politycznych awantur i nie wykorzystanych szans.
Ani heroiczna, ani specjalnie ciekawa – ot, nudne, nieco zapyziałe państwo w starzejącej się i głupiejącej Europie, żadnej energii w tym nie ma.
Dlatego trzeba snuć opowieści, wspominać, śpiewać stare piosenki, opowiadać swoje wspomnienia – tylko tak można zachować pamięć. W domu, przy stole codziennym i świątecznym, przy każdej okazji. To nic, że młodzi nudzą się, czasem uciekają – coś zostanie, odezwie się, kiedy przyjdzie czas. Tak, jak w nas odezwało się w 1980-tym.
Pamięć pokoleń, bez tego nie ma narodu.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3092
Narod powinien miec wplyw na ksztalt narzedzia, jakim jest dla niego panstwo. Zmieniac je, poprawiac, odnawiac, pielegnowac.
Jakos dziwnie bezbolesnie odebrano nam to narzedzie i przekazano w nieodpowiednie rece. Kto inny otrzymal je do obrobki i znieksztalca, przerabia, niszczy.
I powinno sie w nas "to" odezwac. Jak w 1980.
A "to" mlczy.Czy chociaz sie przyglada? Mysli i oburza?
Czy chce zapelnic ulice?
Ci majstrujacy obecnie przy panstwie "rzemieslnicy" dobrowolnie nie zakoncza swej partaniny.
A mnie sie zdaje, ze nam pozostaly tylko slowa.
To za malo. Ze strachu i gniewu powinna wynikac chec dzialania.
Widzę, że gryzie Cię Droga Szamanko to, co mnie żarło z wieczora, a Eska jeszcze boleśniej szarpnęła za strunę. Urodziłem się też po wojnie. Wychowywała mnie gomułkowska szkoła, wiec zasadniczo powinno być fatalnie zważywszy całokształt twórczości towarzysza Wiesława ( pamiętam jako pachole, jak mówiono w "telewizorze" o pięknej nazwie Szafir, że utnie się rękę podniesioną na władzę), ale nawet ta szkoła uczyła, że jest Polska, że miała jakąś historie z której możemy być w zasadniczej większości dumni. Może to zasługa nauczycieli, których nie do końca na bagnetach przyniosła nowa władza i którzy choć pewnie tez bali się o swoje posady, to jednak uczyli nas jak być czegoś ważnego. Nawet z przygód "Timura i jewo kamandy" można było uwypuklić, ze ważny jest człowiek żyjący z nami i obok nas, któremu trzeba pomagać i być z nim solidarnym szczególnie w biedzie, a nie przyjacielem w dostatku. I o Pawce Morozowie mówić, że cel nie uświęca środków.Tego mnie uczyli. A pewnie mieli trudniej niż teraz. Dom też pielęgnował wartości od których nie mogło być odwrotu.Tam gdzie mieszkałem- a była to klasyczna dzielnica robotnicza jednego z zagłębiowskich miast.Czerwonego Zagłębia. Taka o jakiej pisał Żeromski w "Ludziach bezdomnych", ba ta opisywana przez niego była za miedzą, Pamiętam, że nie zamykano tam drzwi domów na klucz. Domy były otwarte. Dom mojego klasowego kolegi dosłownie stał zawsze otworem ponieważ jego matka miała fobię poobozową i bała się zamkniętych pomieszczeń. Dziś w czasach alarmów, biur ochrony coś nie do pomyślenia. Czy zatem dobrobyt miał na nas zbawienny wpływ? A może ten dobrobyt połączony ze śmiercią idei i wartości zabił w nas człowieka? Co nas obudzi i uświadomi nam hierarchię potrzeb? Może jak bohaterowi filmu "Cast away" - katastrofa.
Pozdrawiam C
Znowu moge zaczac dzien z Twoim tekstem. Dziekuje!I wszystko wraca na swoje miejsce.
Zobacz, rozne miasta, a takie same doswiadczenia! Nawet kiedy oddano nam juz zalutowana trumne z cialem ojca(stryj ja siekiera otworzyl!), zycie toczylo sie jeszcze dlugo wedlug norm wyznaczanych przez sady. Nawet my, male dzieci, przejelysmy strach przez rewizja, obcymi, uczono nas klamac dla ocalenia, ale opowiadano, dlaczego jest, jak jest i ze nie jest dobrze! Swiadomie podeszlam do tego w szkole sredniej. Historii uczyl uczestnik wojny "jasniepanskiej", dumny z przeszlosci. Potrafil mi te dume przekazac i nazwac smierc mego ojca po imieniu.I mnie po swojemu chronic. Wartosci, ktore dopiero za prezydentury sp.Lecha Kaczynskiego, zostaly potwierdzone. Przemilczane latami, tlumione strachem, szczegolnie w stanie wojennym. Tragedia osobista, tak to odebralam. Potem emigracja, oszustwo z gruba krecha i nadzieja , niespelniona. Katastrofa smolenska powinna byla rozpoczac nowy etap polskiej historii, nasycony patriotymem i prawda.
Nie stalo sie.
Jak grabiezcze sa lapy sluzb, tych tu i teraz!
Wiesz, cogito, nie musimy przeciez siegac do naszych doswiadczen, by uczyc Polski. Mamy nowsze, z tych dni, tysiace przykladow bezecenstw, przeklaman, afer, zaprzanstwa.Jednym tchem potrafie wyliczyc negatywy. Az sama sie dziwie! Sklada sie ta nasza Ojczyzna glownie ze zlego?
A dobre bywaja tylko slowa, teksty, male zadymy kibicow, czy wczorajsza, w Gdansku?
I to mnie niepokoi. Nie silimy sie na czyny: strach, czy konforma? Obawa o utrate"zdobyczy": zmaterializowanych marzen, czyli auto, dom, urlop, plazma i frytki?
Piszemy o wielkosci, a jakos jej nie okazujemy.
I jeszcze jedno, w stanie wojennym moj proboszcz przynosil mi poznym wieczorem pieluszki dla malenstwa, suszone mleko, chrzciny urzadzil, mimo ze chrzestni przepustki nie dostali i nie dojechali. Balismy sie, ale strach nie paralizowal. Balismy sie inaczej. O siebie, nie o dobytek!
Czy strach ma takze kilka postaci? A moze to nie strach, a tylko wymowka, bo wygodnie jest nie zauwazac? Taka nieudaczna potrzeba harmonii....
"Wartości, które dopiero za prezydentury sp.Lecha Kaczyńskiego, zostały potwierdzone."
Tak właśnie. To był mój pierwszy wybór na tak, a nie "przeciw" czemuś lub komuś ( Tymińskiemu, Wałęsie, SLD itd). Partia braci Kaczyńskich nie była moją miłością od pierwszego wejrzenia. Dojrzałem do niej latami. Bo dawałem się nabierać na "pustopięknosłowie" ludzi pokroju Mazowieckiego , Koronia i Geremka. Ufałem, ze byli prawi. Nie byli.Teraz w polityce ufam tylko swojej intuicji, a ta każe mi wierzyć, że Kaczyński jest szczery w tym co robi. I uczciwy. I wokół niego jest paru ludzi jemu podobnych. Wiem, ze chce coś zmienić dla Ciebie i dla mnie i nawet dla dzieci Tuska ( choć im to wydaje się zapewne niepotrzebne teraz). Też niepokoi mnie skala i tempo zjawiska uczynienia z własnego społeczeństwa bandy konformistów lub zwyczajnych bandytów. Zwycięża nieubłagane prawo ewolucji. Narząd nie używany zanika. U na trafiło na mózgi.
Pozdrawiam C
My zas o postawach, ktore sa tylko przeciw. Patriotyzm sie nie przezyl, jest , tylko przemiescil sie na ukochane miejsca urlopowe na Mazurach, Jastarnie, Tatry i jszcze kilka innych enklaw!
Ze nie dla wszystkich? W historii swiata polityczne drogi i bieg wydarzen zmienialo okolo 30 procent narodu! Licze wiec, drogi cogito, ze do wyborow tylu zdazymy uswiadomic.
Chociaz dzis, w rozmowie z duza grupa Polakow przybylych na pewna konferencje zza granicy, przezylam moja Golgote! Tylko zalamac rece! Oni sa na etapie czterech podejsc do ladowania w Smolensku, polecenia sp. Prezydenta, by ladowac koniecznie i podziwiaja budowe zielonej wyspy przez obecny rzad. Nie zauwazyli, ze auta jechaly po klepisku, a po drodze mijali zaklady, w ktorych dawno rozebrano kominy.Pytam, co czytaja, skoro mowia o Polsce wciaz Ojczyzna? Wstydze sie powtarzac, bo powiesz, ze bywam w zlym towarzystwie.
Pozdrawiam Ciebie i eske!