Czy sztab Komorowskiego zamówił u swoich moskiewskich przyjaciół wrzutę medialną pod nazwą "Przejazd przyjaciół Putina przez Polskę"?
Wszyscy znamy dobrze tą metodę medialnej manipulacji, którą naród sam dla siebie już dawno nazwał mamamadzi.
Zawsze, jak rządowym patałachom coś nie wychodzi, lub chcą przykryć swoją kolejną aferę, co ostatnio jest stanem permanentnym w Polsce, to przy pomocy cyngli, dyżurnych funkcjonariuszy propagandy, wynajduje się nowe drastyczne wydarzenie, na którym ma się skupić tubylczy wzrok, tak, by zasłonić całą resztę.
Komorowskiemu w kampanii wyborczej idzie bardzo kiepsko. Kompletnie się nie stara. Ja wiem dlaczego. On jest utwierdzony w przekonaniu, że choćby nie wiadomo co, to on wygra wybory. On po prostu już wie.
Lecz jak to on; robi wszystko zbyt ostentacyjnie, głupio i arogancko. Musieli to również zauważyć jego nadzorcy i lekko się zaniepokoili. Zrozumieli, że wzrok Polaków należy skierować w inną stronę. W tym celu poprosili o pomoc swoich mistrzów manipulacji i propagandy z Kremla, którzy są tak dobrzy w tej dziedzinie, że potrafią wielki wielomilionowy naród rosyjski, mimo strasznej nędzy, utrzymywać w iluzji wielkości i szczęśliwości. A oni, te ruskie mózgi wojny propagandowej, takie drobnostki załatwiają nie przerywając oglądania meczu moskiewskiego Dynama.
No i mamy Rajd Nocnych Wilków. Sprytnie wymyślone i jak widać, mogące zaabsorbować tłuszczę na dobre dwa tygodnie. Z dodatkowym bonusem, którą dała reakcja polskich pożytecznych idiotów na motocyklach, którzy aż zachłysnęli się oburzeniem na gnębienie ich rosyjskich kolegów. Choć to bandziory i terroryści.
To jest stały element – jątrzenie i skłócanie Polaków.
Dlaczego sądzę, że ten rajd, który właśnie się toczy, choć nie może do Polski wjechać to inscenizacja? Bo, gdyby Wilki faktycznie chciały pokonać drogę przez Polskę i położyć kwiatki i wieńce w wybranych miejscach, to by bez robienia szumu, po cichu, dokonały już tego wyczynu. Już przecież parokrotnie dokonywali podobnych wjazdów i nic się nie działo i mało kto o tym wiedział.
Lecz teraz nie chodzi o ten nieszczęsny rajd, tylko o szum wokół niego.
No i szum jest. Idioci wychowani na internacjonalizmie (motocykliści wszystkich krajów łączcie się !) z cyrkowym, wąsatym przywódcą, podnieśli raban, jak od nich oczekiwano. Premiera Kopaczowa i jej zgrany zespół czirliderek i boyzbandu, wahali się, kręcili z decyzjami. Też, tak, jak od nich oczekiwano. Media głównego nurtu, oraz niestety nasze, non-stop prezentowały śmiesznych ruskich w skórach, który to wizerunek został już dawno obśmiany na całym świecie, jako kwintesencja mrocznych marzeń wątłych homoseksualistów.
Po prostu działo się. I jeszcze się nie skończyło.
Kolejna mamamadzi zdechnie tak gdzieś przed samymi wyborami. W międzyczasie Komorowski może nadal spokojnie walić idiotyzmami, przysypiać na stojąco i generalnie – nie przejmować się. Jak wiadomo, podstępnych debat i zjadliwych wywiadów nie będzie. Bo i po co?
A jak impreza z Nocnymi Wilkami przedwcześnie się znudzi, to szybko się wynajdzie coś. Jakiegoś zwyrodniałego mordercę... Żyrafę w Kampinosie. Albo wstrętnego karła, który uparł się zostać premierem i trzeba go wsadzić do pierdla.
A tu, jak już 30 lat temu Amerykanie widzą rajdowców na motocyklach.
A może Blue Oyster to bar, w którym nasi bawili się z Nocnymi Wilkami?
.