W zeszłą niedzielę w Radiu ZET wysłuchałem cyklicznej audycji Moniki Olejnik „Siódmy dzień tygodnia”, w której gośćmi pani Moniki byli: Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO), Stanisław Żelichowski (PSL), Jacek Sasin (PiS), Krzysztof Gawkowski (SLD), Jarosław Gowin (PR) i Tomasz Nałęcz (Kancelaria Prezydenta).
Dziś w radiowej Trójce wysłuchałem cotygodniowej audycji „Śniadanie w trójce”. Pani redaktor Beata Michniewicz gościła: Jarosława Gowina (PR), Rafała Grupińskiego (PO), Jerzego Wenderlicha (SLD), Mariusza Błaszczaka (PIS), Henryka Wujca (doradca prezydenta RP) i Jarosława Kalinowskiego (PSL).
Zastanówmy się teraz, co łączy te dwie popularne audycje radiowe.
Po pierwsze. Mają największą słuchalność i uchodzą za najbardziej (czy rzeczywiście?) opiniotwórcze.
Po drugie. Audycji tych słucham regularnie od kilku lat i poza nielicznymi wyjątkami garnitur zapraszanych gości w zasadzie się nie zmienia.
Po trzecie. Główni aktorzy tych radiowych programów to politycy generacji 50 Plus, nierzadko ze wskazaniem na siedemdziesiątkę.
A więc - po czwarte. Znakomita większość zapraszanych gości została ukształtowana mentalnie jeszcze w czasach komuny lub okresie okrągłostołowym, co skutkuje tym, że odkąd pamiętam, owi gwiazdorzy rzeczonych politycznych ustawek mówią mniej więcej jedno i to samo, niezależnie od tego, jaki temat jest brany na warsztat. Powiem więcej, ich celem jest wyłącznie interes partii, którą reprezentują, a sprawy Polski i Polaków nie mają dla nich de facto żadnego znaczenia. Powiem jeszcze więcej – dzieje się tak dlatego, że ci politycy skażeni są nieodwracalnie odstręczającym ludzi młodych „styropianowym myśleniem” niezależnie od tego, jaką partię reprezentują, od lewa, przez środek, do prawa. A to już ani tamten czas, ani tamten język, ani tamte idee i obyczaje.
Objawia się to nudnym jak flaki z olejem i bezproduktywnym wałkowaniem tematów zastępczych, obsesyjnym nawiązywaniem do konfliktów zrodzonych jeszcze za czasów komuny, demagogiczną wirtuozerią, popisami kwiecistej mowy polegającymi na rozbudowywaniu fraz w taki sposób, by potencjalny słuchacz już w trzecim zdaniu podrzędnym zgubił wątek dając sobie każdą ściemę wmówić, a także pozorowaniem sporów politycznych, które są de facto kompletnie jałowym biciem piany.
Tyle wstępu.
Po ostatnim sondażu prezydenckim obrosłą mchem sławy generację wymienionych wyżej polityków najwyraźniej przestraszyły rosnące notowania Pawła Kukiza i całe to towarzystwo rzuciło się na „wtykającego nos do polityki artystę”, - i jak jeden mąż zbluzgało pana Pawła nie zostawiając na nim przysłowiowej suchej nitki.
A nasi polityczni nestorzy zareagowali tak dlatego, iż moim zdaniem z jednej strony zaniepokoili się o własne tyłki, z drugiej zaś ich ciasne myślenie wynikające ze strych nawyków nie pozwala im zrozumieć przyczyny skoku Kukiza w sondażu prezydenckim.
Może się mylę, lecz zaryzykuję tezę, że znam przyczynę wzrostu notowań Kukiza. Otóż moim zdaniem ten niepokorny "intruz" spodobał się w głównej mierze Polakom młodym, którym za przeproszeniem wiszą spory polityczne, które opisałem we wstępie. A zwisają im dlatego, że ich nie interesuje odwieczny konflikt między PIS-em i Platformą, powiem więcej, oni tę anachroniczną i nieżyciową paplaninę w wykonaniu zalatujących zleżałą naftaliną leśnych dziadków po prostu odrzucają, tak, jak organizm obce ciało.
Polityczni oldboje rzucili się na Kukiza, że jest niewyrobiony politycznie, że nie potrafi zdania porządnie zbudować, że jest narwany i chaotyczny.
Lecz prawda jest taka, że Kukiz w sposób "rewolucyjny", albo lepiej "ewolucyjny" radykalnie zmienił kody komunikowania się z ludźmi, czym trafił w gusta młodego pokolenia, które porozumiewa się w języku dla zgredów niezrozumiałym. Bo młodzi chcą, żeby było krótko, zwięźle, na temat, dosadnie, a przekaz był zgodny z formami komunikacji jakie oni preferują. A Kukiz wyraża swoje myśli w takim właśnie opakowaniu. Bez trucia, marudzenia, doradzania, pouczania i moralizowania. Ma być szybko – migawkowo, z podaniem życiowych przykładów, a jak trzeba to ostro i siarczyście.
Podobną ekstrawagancją przed paroma miesiącami porwał młodych ludzi Korwin Mikke i nie byli to bynajmniej bezrozumni gówniarze, bo w wyborach do Parlamentu Europejskiego na Korwina głosowała en mass młodzież uniwersytecka. Na szczęście zawiedli się na Korwinie i teraz przerzucają swe sympatie na Kukiza. I przestrzegałbym przed bezkrytycznym atakowaniem pana Pawła, bo młodzi ludzie są przekorni i takie praktyki mogą być boleśnie przeciw-skuteczne.
Przedwczoraj napisałem krótką notkę pt. „Będę głosował na Dudę, acz roztkliwia mnie ten Kukiz” – vide: http://salonowcy.salon24… .
I okazało się, że notkę tę zarekomendował na Twitterze młody prawicowiec Dawid Wildstein.
Nie wiem, czemu to zrobił, lecz mam prawo przypuszczać, iż spodobało mu się, że ktoś napisał kilka ciepłych słów o Pawle Kukizie.
Myślę, że ten fakt daje wiele do myślenia. Nie tyle w świetle wyborów prezydenckich, co parlamentarnych.
Ciekaw jestem zdania Internautów na ten temat.
Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)
Post Scriptum
Jest niedziela 22 marca 2015, godzina 19.25. Patrzę kątem oka w telewizor i widzę jak młodzi absolwenci naszych uczelni mówią, że chcieliby w Polsce się rozwijać, ale nasze państwo im takich możliwości nie daje.
Patrzyłem na zawstydzoną twarz dziewczyny, która te słowa wypowiadała i pomyślałem sobie, - wyjątkowo złamię żelazną regułę szarmanckości mojego blogu - że tym wszystkim skurw...om, którzy do takiego stanu doprowadzili Polskę, gdybym tylko mógł, nogi bym z dupy powyrywał!
Nauczyciel akademicki, który przeszedł na emeryturę bez żalu, bo już nie chciał przykładać ręki do tego, co zrobiono z polskim szkolnictwem wyższym,
Krzysztof Pasierbiewicz
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 27186
-----------------------
Proszę ten komentarz napisać jeszcze raz w eleganckiej formie to Panu odpowiem.
Pozdrawiam Pana.
--------------------------
A ja muszę. Dlaczego? Bo chcę być rzetelnym blogerem, który wie na bieżąco, co mówią zarówno "nasi", jak i "oni".
Pozdrawiam.
Państwo chcielibyście, ba! kategorycznie domagacie się ode mnie tego, bym jako bloger prawicowy bezkrytycznie chwalił poczynania PIS i bezgranicznie uwielbiał panów Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudę, nawet jak popełniają czasem drobne błędy.
Państwu nie wystarcza żebym z PIS-em sympatyzował. Państwo dajecie mi wyraźnie do zrozumienia przekaz "Chwal to co w PIS-ie dobre! A jak chodzi o to, co w PIS-ie złe - to morda w kubeł!".
Państwo nie tolerujecie żadnej krytyki PIS, choćby była nie wiem jak konstruktywna. A dzieje się tak dlatego, że po prostu nie rozumiecie istoty krytyki konstruktywnej. Dlatego właśnie ilekroć chciałem coś doradzić, albo konstruktywnie skrytykować byłem natychmiast okrzykiwany zdrajcą, który tylko czeka by wbić nóż w plecy Jarosława Kaczyńskiego, bądź Andrzeja Dudy.
I powiem Wan szczerze, że mnie tacy "pisowcy" przerażają. Powiem Wam jeszcze więcej. Między innymi przez takich właśnie, jak Wy "sympatyków" Prawo i Sprawiedliwość od dłuższego czasu przegrywa wybory.
Tak proszę Państwa nie można podchodzić do sprawy. Bo to od PIS-u odstręcza ludzi, a szczególnie młodych.
Bo czytam Wasze komentarze to się zaczynam zastanawiać, czy warto nadal głosować na PIS. Pocieszam się tylko, że ilość „ortodoksyjnych cisowców” z przyczyn naturalnych maleje.
I dlatego zagłosuję na PIS i Andrzeja Dudę.
Pozdrawiam,
Krzysztof Pasierbiewicz
A to już jest podłe. Godne urbanopodobnych "autorytetów" Trzeciej RP
(...) I dlatego zagłosuję na PiS i na Andrzeja Dudę.>>
Jestem pewna, że ani PiS, ani Andrzej Duda nie podzielają Pańskiej radości z wymierania starszych pokoleń Polaków. Tym bardziej, że ci "ortodoksyjni CISOWCY" (asekuruje się Pan literówką zupełnie niepotrzebnie, nikt Pana nie będzie ścigał!) często umierają przedwcześnie, z głodu panującego na "zielonej wyspie".
Andrzej Duda to świetny facet - inteligentny, błyskotliwy, z wrażliwością niezbędną dobremu politykowi. Proszę się nie podpierać jego nazwiskiem. Chce Pan nadal prowadzić tę haniebną selekcję - Pańska sprawa. Pańska fobia, nieuleczalna jak widać. Ale proszę to robić wyłącznie na własny rachunek!
-------------------------
Ja miałem na myśli komentarze dodane do moich lotek na przestrzeni ostatnich lat.
"Pan sobie możesz oczywićcie nazywać pisowców jak pan chcesz..."
--------------------------
Ja nie pisałem o pisowcach en mass, lecz o "pisowcach ortodoksyjnych", którzy na szczęście w PIS-ie stanowią jedynie mały, acz bardzo szkodliwy dla całego PIS odłam.
Jeśli Pan tych dwu kwestii nie rozumie, to odnoszenie się przeze mnie do reszty Pańskich komentarzy jest bezcelowe.
Pozdrawiam Pana.