....Ptok ptakowi nie jednaki,
człek człekowi nie dorówna,
dusa dusy zajrzy w oczy,
nie polezie orzeł w gówna....
Właściwie tym krótkim cytatem z Wyspiańskiego można by zamknąć całą dyskusję, gdyby nie fakt, że niektórzy nadal, już na rympał, wykręcają kota ogonem. Mam tu myśli najnowsze donosy Cenckiewicza, tym razem na Gontarczyka. Jest to klasyczna egzemplifikacja powszechnie niegdyś znanego faktu, że jednak pochodzenie w dużej mierze decyduje o zachowaniu i wyborach życiowych, a czego się Jaś nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał. Tym razem rzeczony Jan, czyli pan dr hab. C., nie potrafi zrobić rzeczy prostej i oczywistej, a mianowicie przyznać, że w zapale erudycyjnym popełnił błędy lingwistyczne i rzeczowe, których, posiadając tak wysoki tytuł naukowy, popełniać nie powinien. Pan C. histerycznie pokrzykuje o manipulacji Gontarczyka, nie zauważając, że zwrot, którego użył w swojej książce[1], jest niepoprawny w języku polskim i wprowadza w błąd czytelnika, zwłaszcza młodego. Z czego wynika tylko smutny wniosek, że pan C. nie umie posługiwać się językiem polskim w stopniu właściwym dla doktora nauk humanistycznych, czemu trudno się zresztą dziwić, bo taką znajomość wynosi się z domu albo trzeba się uczyć latami. Wśród dzisiejszych luminarzy nauki[2] prawidłowy język polski już dawno został zarzucony na rzecz charakterystycznej nowomowy post-peerlowskiej, obecnie przekształconej w nowomowę post-polityczną.
Drugi zarzut wobec Gontarczyka, tym razem podłego kłamstwa, dotyczy cytatu[3], którym posłużył się pan C., do czego sam się przyznaje podając źródło[4]. Pan dr hab. nie zauważa, że cytując pracę obcą, musimy się odnieść do niej krytycznie, w przeciwnym wypadku zakłada się w pracy naukowej, że podzielamy zdanie autora cytowanego. Tym samym pan C. wykazuje, że nie ma pojęcia o metodologii prac badawczych.
Podsumowując:
Cenckiewicz, zupełnie bezwiednie, sam się przyznał do podstawowych braków warsztatowych, jednocześnie insynuując kłamstwa Gontarczykowi i pisząc na tej podstawie klasyczny donos do pracodawcy, czyli IPN. Dla mnie stąd tylko jeden wniosek wynika i to dość smutny – za szybko przyznajemy „szlachectwo” różnym prostakom, a wynikający stąd zawrót głowy powoduje nieodwracalne szkody, bowiem nie nauczono ich pokory i skromności (casus Twardocha, który wszak zaczynał w GP, jest tu klasyczny).
Tu mamy kolejny przykład wylansowania na siłę człowieka bez właściwego przygotowania kulturowego, człowieka bez dobrych korzeni. Ludzie wywodzący się z warstw społecznych, które awansowały dzięki PRL, a którzy dzisiaj „nawrócili się” na patriotyzm, wykazują się w lepszym przypadku dość żałosnym neofityzmem[5], a w gorszym - szybko i sprawnie kombinują, jak wykorzystać przebicie się do elity dla własnych, prywatnych celów. Który przypadek dotyczy pana C.? Cóż, poczekajmy, najbliższa przyszłość pokaże. Natomiast sprawa Kieżuna to temat wymagający badań w bardzo szerokim kontekście – bo walka z PRL nie skończyła się, kiedy zabito „Lalka”, ostatniego z Żołnierzy Wyklętych. Pokolenie naszych rodziców/dziadków toczyło ją do końca, czyli do lat 80-tych. Ci ludzie, jakże doświadczeni wojną, podejmowali przeróżne działania i gry z władzą, żeby chronić młodzież, zabytki kultury, umożliwić właściwe kształcenie kadr itp. Ta walka, często podejmowana absolutnie indywidualnie lub ze wsparciem nielicznych, najbardziej zaufanych, obejmowała różne zachowania, ale dzięki niej mieliśmy do lat 80-tych m.in. ludzi kształconych na poziomie światowym. Potem Oni odeszli, a ich uczniowie zostali wyrzuceni – w efekcie mamy dziś taki żałosny stan uniwersytetów, jaki mamy.
I jeszcze jedno – polegaj jak na Zawiszy. Prawdziwy etos rycerski, kształcony przez pokolenia przodków. Oznacza zaufanie dla ludzi sprawdzonych, nawet jeśli ich działanie z pozoru może wydać się niezrozumiałe lub naganne. Oznacza pewien kod porozumienia i zrozumienia, zupełnie nieczytelny dla pokolenia neofitów patriotyzmu, zajmujących się głównie poszukiwaniem wodzów, za którymi trzeba koniecznie równo maszerować, oraz wyszukiwaniem wrogów we własnych szeregach, którzy nie dość równo maszerują wg podawanej odgórnie melodii.
Nie po drodze mi z tymi maszerującymi masami, podczas gdy nad nimi właśnie toczy się ostra walka o przywództwo duchowe szeroko pojętej prawicy. Za mną stoją pokolenia indywidualistów, a naszym wzorem jest Piłsudski, człowiek, który wykonywał przeróżne wolty polityczne, a przecież zawsze czynił to tylko w jednym celu – dla dobra Polski, nigdy własnej prywaty ani ambicji nie przedkładając nad to dobro. Jak pan C. nauczy się przyznawać do własnych, w sumie głupich błędów metodologicznych i lingwistycznych, zamiast pisać donosy, to możemy zacząć poważną dyskusję. Na razie wrzeszczy jak niegdyś słynni „pryszczaci”. I tyle.
Zaś Niezależna.pl, publikując te donosy i skargi i opatrując go dodatkowo „natchnionymi” zdjęciami Cenckiewicza i dość ponurym zdjęciem Gontarczyka, też daje ciała - żałosne, panie Sakiewicz, naprawdę żałosne – tak to jest, jak się zada z niewłaściwymi ludźmi. Pozbył się Pan Wildsteina, fachowca i naprawdę niezależnego faceta i cała ta wasza Republika zjeżdża na dno w tempie ekspresowym. Pan Ziemkiewicz ze swoją teorią polactwa, dla którego trzeba ponoć wymyślić nowy patriotyzm, bo do dawnego nie dorosło – jest tu najlepszym przykładem tego, co Panowie myślicie o waszych czytelnikach. Niedaleko wam już do Lisa..... smuteczek....
A tak było blisko sukcesu, jeszcze trochę zacisnąć zęby, jeszcze trochę wytrzymać! No cóż, pokusa zawsze przychodzi tuż przed sukcesem i wtedy jest najgroźniejsza, bo właśnie na tym poczuciu, „że już, już” – korzysta. W sumie wojenka o przywództwo duchowe na masami (czyli wejścia w rolę Agory) wśród prawicowego „mainstreamu” medialnego, oparta na przekonaniu, że zwycięstwo już prawie mamy w kieszeni, okazała całą małość polityczną tych bidulków. Rozłożyli się tuż przed metą, niestety.
Gdybyście potrafili zrozumieć sens gier Kieżuna i innych jemu podobnych, nie popełnialibyście tych błędów. No, ale frak leży dobrze dopiero w trzecim pokoleniu, niestety.
[1]„ [...] Wszyscy oni z przekonaniem mówili o zwerbowaniu Kuklińskiego przez CIA w Wietnamie już w latach dziewięćdziesiątych i snuli związane z tym hipotezy”, w: „Atomowy szpieg”.
http://niezalezna.pl/62229-cenckiewicz-errata-do-klamstw-dr-piotra-gontarczyka-na-temat-atomowego-szpiega
[2] „Za nieporozumienie uznano wiarę, że przyśpieszenie karier uniwersyteckich może dokonywać się poprzez ciągłe obniżanie wymogów i ułatwianie procedur doktorskich czy habilitacyjnych. Efektem są kariery pozorne, deprecjacja tytułów i stanowisk, obniżanie standardów w procedurach doktorskich, habilitacyjnych i profesorskich, a w efekcie uzasadnione załamanie się zaufania społecznego do profesury…..”.
http://jwieczorek.salon24.pl/620662,prof-sztompka-chyba-wreszcie-cos-zrozumial
[3] „...w 6. dniu wojny w ramach współdziałania planowano m.in. lądowanie desantu powietrzno-morskiego na Zelandii (6 dywizji powietrzno-desantowych z Krakowa i 7 dywizji desantowych z Gdańska)”
http://niezalezna.pl/62229-cenckiewicz-errata-do-klamstw-dr-piotra-gontarczyka-na-temat-atomowego-szpiega
[4]Cenckiewicz: > ...jest wiernym cytatem z książki dr. Lecha Kowalskiego o Komitecie Obrony Kraju (Komitet Obrony Kraju (MON – PZPR – MSW),Warszawa 2011, s. 160), co zresztą wyraźnie zaznaczono w „Atomowym szpiegu” (na str. 71 oraz na str. 75 za pomocą odsyłacza nr 43)
op.cit.
[5] Nadgorliwość gorsza od faszyzmu – takie powiedzenie kiedyś było :)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 13383
Doprawdy sądzisz, ze opinia takiego wynajętego durnia jak ty cokolwiek mnie obchodzi? I że ktokolwiek, poza takimi samymi durniami, uwierzy w te twoje wypociny? Powodzenia życzę :))))
Przypominam, że Pietruszka to płk Sb, który zorganizował (wg wyroku sądu) zamach na bł. ks. Popiełuszkę.
Otóż, jeśli zgadza się pani z powyższym twierdzeniem, czyli tym, ze Kieżun był pośrednio inspiratorem tamtej zbrodni, to ja mogę powiedzieć tylko jedno - serdecznie współczuję. Doprawdy trzeba mieć kompletnie przestawiony mózg, żeby ośmielić się popierać takie stanowisko.
Dlatego napisze jak do osoby niezbyt rozgarniętej > nie życzę sobie, panienko, żebyś się do mnie zwracała w taki sposób, jak to robisz, swoim chamstwem oczywiście możesz się popisywać do woli, podobnie jak góral, ale ja nie musze tego tolerować. To, że mój wpis uważasz za bełkot, świadczy tylko o podstawowych brakach w wykształceniu i braku umiejętności czytania ze zrozumieniem.
Ale mam dobrą wiadomość - wobec bezprzykładnego ataku agentury na moja osobę na tym portalu postanowiłam przestać tu pisać.
Za stara jestem na to, żeby się dać nabierać na prostackie sb-ckie sztuczki i ulegać szantażowi i zastraszeniom. Bawcie się dobrze, jak widać moja diagnoza jest prawidłowa.
Mam bloga na Salon24.pl, tam zaczynałam przygodę z blogowaniem i jakoś tam wytrzymuję, bo tam trolli mogę po prostu zablokować > eska.salon24.pl, zapraszam :)
Atak na osobę, którą szanujemy boli nas - to oczywiste. Ale co, jeśli osoba, którą szanujemy, okazuje się niegodna szacunku? Będziemy wtedy odpychać od siebie prawdę, byle tylko zadośćuczynić emocjom? Tak robią Lemingi - dlatego przegrywają.
Cały czas "zadaję sobie trud", by czytać zarówno teksty Cenckiewicza i Woyciechowskiego, jak i Gontarczyka. Na razie Gontarczyk jest dla mnie bardziej przekonujący.
Coś mi się jednak zdaje, że będę musiał sam zerknąć do opublikowanych akt (zupełnie, jakbym nie miał nic ważniejszego do roboty) i sprawdzić, kto ma rację. To jest ważna sprawa, bo albo Cenckiewicz przeprowadził manipulację godną Czerskiej, albo Gontarczyk rzuca tego typu oskarżenia bezpodstawnie (a to byłby też ciężki grzech).
Swoją drogą to okazja: może się uda znów złapać za ucho winowajcę tak, jak Matka Kurka złapał Owsiaka :)
Swoją drogą zastanawiam się cały czas o co dokładnie chodzi: czy Cenckiewicz naprawdę nie wierzył, że ktoś jego tekst sprawdzi, czy też zdecydował się na samokompromitację - tak to trochę wygląda. Tylko w imię czego? Ochrony Bolka i ostatecznego ośmieszenia idei lustracji?
Swoją drogą zastanawiam się, czy rzeczywiście można wrzucać Sakiewicza do jednego wora z "rewizjonistami". GP wypowiadała się w sprawie profesora Kieżuna dość ostrożnie.
Ziemkiewicz też - jak na razie - pozostaje dla mnie zagadką: pan redaktor Targalski sugerował kiedyś, że Ziemkiewicz wie, co robi. Nie jestem tego pewien... Pytanie brzmi może "do jakiego stopnia wie?".
Wobec tego co się dzieje potrzeba nam rozwagi. Dać się podzielić łatwo... A co dalej? Zgniłe jabłuszka trzeba oczywiście bezwzględnie wyp....., ale jednak selektywnie.
Wildsteina brak mi natomiast bardzo. Nie dziwię się jego decyzjom, ale żal pozostaje. Cały czas podziwiam Jego chłodny racjonalizm i mądrość przez duże M. Ale, mówiąc delikatniej, niż sprawę ujmował Ziemkiewicz: "nie ma w Polsce klimatu dla intelektualistów"... I to - niezależnie od skuteczności "Alleluja i do przodu" - jest jednak dość poważny problem.
Zasada tajnych agentów nr 1: agent musi by zatrudniony przez agencję, jeśli nie jest, to nie jest agentem.
Pojawia się więc pytanie kim jest?
Może jest spiskowcem? lecz do spisku trzeba dwojga - odpada.
Może jest (był)w organizacji podziemnej? - nie ma świadków, nie ma przysięgi, nie ma organizacji, nie ma dokumentów - odpada.
Więc kim jest?
Osobą prywatną, która podejmuje decyzje i podpisuje dokumenty jednoznacznie stawiajace ją w złym świetle bez żadnej koordynacji, przynależności i bez świadków, którzy mogliby zaświadczyc o chociażby dobrych intencjach.
Jak nazywamy takich ludzi?...(tu proszę wstawic wszystkie swoje epitety, które ma Pani zarezerwowane dla Profesorów).
A w ogóle to jest granda - stado wściekłych psów - z szanownymi Profesorami w roli samców alfa.
Przewodnik, żeby był przewodnikiem musi miec stado, żeby prowadzic nadód, naród musi o tym wiedziec, że go ktos prowadzi itd. Ewidentne odwołanie do działalności społecznej, a nie alienacyjnej.
Inny przykład: państwo jest bogate bogactwem obywateli. Czy z tego wynika, że jak nakradnę i się wzbogacę, to działam dla dobra państwa?
Właśnie o to chodzi. Z tej krawędzi postanowił uratowac częśc narodu we własnej osobie - to na pewno. Co do reszty, to mam pytanie, czy Prof. Kieżun sam powoływał się na ten rozkaz, czy to Pan znalazł takie usprawiedliwienie?
Porozmawiajmy o dokumentach. Pańska metoda wiary i domniemań nigdy niczego nie wyjaśni