W artykule opisuję mechanizm marnotrawienia pieniędzy w służbie zdrowia. To nie są bagatelne kwoty, dlatego nie ma pieniędzy na leczenie naprawdę chorych.
Na początku były piękne hasła, że pieniądz będzie szedł za pacjentem itp., w które nawet sam autor tego artykułu uwierzył. Mowa oczywiście o reformie Buzka. Miałem wielokrotnie okazję słyszeć, jak rodzice dzieci pomstują na lekarzy, którzy przetrzymywali na oddziałach pacjentów już wyleczonych, wobec których nie stosowano żadnej procedury medycznej. Tak samo w szpitalach z osobami dorosłymi, gdzie pacjenci leżą wiele dni dłużej, niż powinni.
Jak Szanowny Czytelniku myślisz, dlaczego? Jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Najbardziej opłacalnym pacjentem dla szpitala jest pacjent zdrowy, niewymagający leczenia. NFZ płaci za „usługę” (pieniądz idzie za „pacjentem”), więc im więcej zdrowych pacjentów w szpitalu, tym lepsza sytuacja finansowa szpitala. Później nic dziwnego, że nie ma pieniędzy i miejsc w szpitala dla osób rzeczywiście chorych.
Z tego powodu mamy specyficzne kryterium dobrego zarządu, gdzie dobry menadżer, to ten, który legalnie wyciąga z NFZ duże pieniądze, a nie ten, który racjonalnie gospodaruje tymi pieniędzmi. Zabrzmiało, jak oskarżenie lekarzy, ale nie oskarżajmy ich. Postawmy się w sytuacji lekarza, który wie, że bez tych pieniędzy zbankrutuje cały szpital. To jest swoisty szantaż, swoisty „rewolwer” przystawiony do głowy lekarzy przez rządzących. „Albo żyjesz zgodnie z ustawowymi regułami, albo gnijesz” - ówcześni politycy wcielający te ustawy należą w większości do dzisiejszego PO. To nie patologia, to system prawno-gospodarczo-społeczny zwany III RP.
Idźmy dalej. Ceny poszczególnych procedur medycznych kontraktowane w NFZ. Stosunkowo proste i stosunkowo tanie procedury są wyceniane na wysokie ceny, a te drogie zaledwie na ułamek ich kosztu. Do poliklinik trafiają najcięższe, najbardziej skomplikowane i najbardziej kosztowne przypadki medyczne, a pomimo tego cena na ich usługi jest ułamkiem rzeczywistych kosztów. Powtórzę znowu pytanie, dlaczego? Już na tym etapie widać wpływy różnych lobby i wyciek gigantycznych pieniędzy, aby niektórym żyło się lepiej, nawet cudownie. To taka delikatna aluzja do „kręcenia lodów”.
Prywatna służba zdrowia nigdy nie będzie efektywna
Czy prywatna służba zdrowia może być tak efektywna, jak państwowa? W Polsce nie ma praktycznie państwowej służby zdrowia, tylko publiczna, a to jest zupełnie co innego, tak dla porządku.
Szanujący się ekonomista musi spojrzeć na system. Na świecie są dwa systemy służby zdrowia, plus mutacje. Prywatna oraz państwowa służba zdrowia. W Polsce, poza kilkoma poliklinikami, praktycznie nie ma państwowej służby zdrowia. W Polsce od 1999r. funkcjonuje publiczna służba zdrowia, która poza kwestią własności, niewiele różni się od prywatnej służby zdrowia – te same mechanizmy funkcjonowania.
W Polsce, jak i w wielu krajach, pokutuje mit, że prywatne zawsze jest lepsze, niż państwowe. Obszar służby zdrowia jest dowodem, że ten mit jest fałszywy. W ekonomii, właśnie, mówi się o tzw. efekcie skali. co w prywatnej służbie zdrowia jest niewykonalne, bo każdy pojedynczy szpital, czy też ich grupa/sieć, musi mieć drogi sprzęt i równie drogich specjalistów dla procedur wysoko specjalistycznych, jak u konkurencji. Jeśli nie, wypadnie z rynku, zbankrutuje.
Problem w tym, że wiele procedur wysoko specjalistycznych nie jest usługą powszechną i względy efektywności ekonomicznej wymagają objęcia nimi dużo większej liczby potencjalnych pacjentów, niż ta obsługiwana przez szpital. Rzecz w tym, że jeśli prywatny szpital nie będzie miał oferty takich usług, pacjenci wybiorą konkurencję. Co innego usługi podstawowe, czy nisko specjalistyczne, np. zwykłe przeziębienie, czy badanie okulistyczne itd. Tu nie ma istotnej różnicy, czy szpital będzie prywatny, czy państwowy.
W dobrze zarządzanej państwowej służbie zdrowia są szpitale z powszechnymi usługami medycznymi, a ponad nimi placówki bardziej specjalistyczne, obejmujące swym zasięgiem większą liczbę potencjalnych pacjentów, aż po te najbardziej specjalistyczne, kilka ośrodków na cały kraj. Taki układ pozwala wykorzystać efekt skali, gdzie koszt, w przeliczeniu na głowę mieszkańca, jest niski.
Prywatne szpitale muszą posiadać usługi wysoko specjalistyczne, niezależnie od liczby obsługiwanych mieszkańców, bo przegrają z konkurencją. Te usługi, w przeliczeniu na głowę mieszkańca są bardzo drogie, bo liczba mieszkańców jest w mianowniku, natomiast w liczniku liczba powinna być zbliżona, jak w państwowej służbie zdrowia. Tak nie jest w prywatnych szpitalach, bo nawet dla stosunkowo małej liczby mieszkańców, należy mieć kosztowne usługi medyczne.
W państwowej służbie zdrowia wysoki koszt w liczniku jest dzielony przez bardzo wysoki mianownik, czyli przez dużą liczbę potencjalnych pacjentów, przez co koszt jednostkowy jest niższy. W prywatnej służbie zdrowia koszt w liczniku jest podobny, jednakże w mianowniku jest znacząco mniejsza liczba pacjentów, a więc koszt jednostkowy jest gigantyczny. Zwykła matematyka. Publiczna służba, to nie państwowa i działa jak prywatna. W Polsce prawie nie ma państwowej, więc koszty w publicznej służbie zdrowia są gigantyczne, w przeliczeniu na głowę statystycznego pacjenta.
Piszę o szpitalach, a nie zwykłych przychodniach lekarskich, gdzie efekt skali ma minimalne znaczenie. Po reformach Buzka z 1999r. w Polsce powstała publiczna służba zdrowia. Od prywatnej służby zdrowia różni się ona jedynie instytucją właścicielską, którą zazwyczaj jest lokalny samorząd. Poza tym jej sposób funkcjonowania jest zbliżony do prywatnej służby zdrowia, która jest bardzo nieefektywna ekonomicznie z powodu braku efektów skali.
Powie ktoś, kolejny mit, że państwowa (tak naprawdę publiczna) służba zdrowia, to gigantyczne kolejki, syf, malaria i komary widliszki. Ten mit zbankrutował pod koniec 2012r., gdy w publicznej służbie zdrowia skończyły się kontrakty z NFZ. Tylko niewielka część pacjentów, ta lepiej sytuowana, ustawiła się w prywatnych gabinetach, a natychmiast pojawiły się kolejki i zdenerwowanie pacjentów. A co by było, gdyby nie było już publicznej służby zdrowia i wszyscy pacjenci ustawili się w prywatnych gabinetach? Zaledwie przedsmak tego był na koniec 2012r.
A jak jest w grudniu AD 2014? W drodze do pracy przechodzę często koło prywatnej służby zdrowia i widzę te kolejki. A próbował się ktoś zapisać do specjalisty w 2014r.? I co usłyszał? „Trzeba czekać na nowy rok, bo limit na 2014r. Jest wykorzystany.
Odejdźmy na chwilę od rozważań systemowych i podeprzyjmy je faktami. Na początek weźmy dwa sąsiadujące ze sobą kraje, jeden ze wzorcową, prywatną służbą zdrowia, a drugi z państwową. Te kraje, to USA i Kanada. Koszt służby zdrowia, w przeliczeniu na głowę mieszkańca, w USA jest, według różnych opracowań, od 3 do 7 razy wyższy, niż w sąsiedniej Kanadzie. Pomimo tego poziom zdrowia Kanadyjczyków jest znacząco lepszy, niż Amerykanów.
Idźmy dalej. Ceny lekarstw w aptekach w USA są znacząco wyższe, niż w sąsiedniej Kanadzie! Dlaczego? Wśród producentów leków liczy się tylko kilka koncernów, więc mamy klasyczny oligopol, którego w prywatnej służbie zdrowia nikt, dosłownie nie „temperuje” - w oligopolu nie działają prawa rynku. Mało tego, ten oligopol starał się narzucić całemu światu, także Polsce, ACTA oraz FACTA, w czym Tusk chciał dopomóc (masowe protesty zniweczyły te plany Tuska i oligopolu).
No to może chociaż transakcje w prywatnej służbie zdrowia są przejrzyste i uczciwe, wszak właściciel pilnuje, by nikt go nie okradał? Kolejny mit, równie fałszywy, jak poprzednie. W USA, co roku z systemu służby zdrowia złodzieje kradną („kręcą lody” według ówczesnej posłanki PO, Beaty Sawickiej) ok. 200 mld. USD rocznie.
W Polsce publiczna służba zdrowia działa analogicznie, jak prywatna i mamy ten sam problem. Wykryto już afery z przeprowadzaniem operacji, np. kolana, które były zbędne z medycznego punktu widzenia. Poprzez media przewinęły się informacje na temat tzw. wyceny usług medycznych. Okazuje się, że określone lobby mające „dojścia”, wpłynęło na znaczące zawyżenie kosztów pewnych usług, podczas, gdy inne ważne są niedoszacowane. Pośród liczb pojawiła się i taka, że w ten sposób jest marnowane nawet 20% środków będących w gestii NFZ. A to nie jedyna droga wycieku pieniędzy z systemu służby zdrowia w Polsce. Ile pieniędzy z naszych składek jest w podobny sposób rabowanych?
Efekty skali, a w zasadzie ich brak odpowiada, że wiele sprzętu, także ze zbiórek J. Owsiaka, leży od wielu lat w szpitalach, nawet nie rozpakowana. NIK wykrył takiego sprzętu na ok. 3,5 mld. zł, a przecież wykrył zaledwie wierzchołek przysłowiowej góry lodowej. Instalacja takiego sprzętu oraz zatrudnienie wysokiej klasy specjalistów kosztuje! Przy relatywnie małej liczbie obsługiwanych pacjentów, te nakłady nigdy się nie zwrócą. Cóż, znowu ten „przebrzydły” efekt skali. Jako ekonomista nie muszę się z tego tłumaczyć, bo efekt skali, to zwyczajna matematyka, a nie fanaberie tego, czy innego ekonomisty. Jeśli ktoś nie zgadza się z matematyką, cóż, niech uzupełni swą edukację.
Mógłbym pisać jeszcze długo na tematy/patologie szczegółowe. Ograniczę się do sposobu funkcjonowania tzw. izb przyjęć przy szpitalach. Co i rusz czytamy, że kogoś wielokrotnie nie przyjęto do szpitala i ten ktoś umarł. Takie wiadomości czytamy i będziemy czytać często, jeśli nie zrobimy porządku z chorym systemem. To jest ustawowy obowiązek Premiera (aktualnie Kopacz) oraz podległego mu Min. Zdrowia (aktualnie Arłukowicza). Jeśli te osoby piastujące funkcje publiczne nie zrobią z tym porządku, w przyszłości zostaną rozliczeni nie przez historię, ale przez sądy powszechne.
Nie wspomniałem o zyskach właścicieli szpitali, którzy prowadzą biznes, a nie akcję charytatywną. Te zyski podnoszą koszty, ale w porównaniu z efektami skali, to przysłowiowy „pikuś”. Chociaż i tu nie ma ograniczeń, bo ileż razy czytam, np. o operacjach kolana zbędnych z medycznego punktu widzenia, a tak było w prywatnym szpitalu w Polsce.
Mamy niekompetentnego Premiera i jeszcze bardziej niekompetentnych ministrów. Dla Tuska i dla Kopacz priorytetem jest „uszczęśliwienie” Polaków wprowadzeniem EUR-o, a nie realne problemy. Priorytetem jest zadowolenie środowisk homo coś tam, a nie przejmowanie się, że chory system służby zdrowia w Polsce zabija ludzi. Czyżby Kopacz hołdowała zasadzie, że po mnie choćby i potop?
Miał być zwykły artykuł, a powstało coś na temat systemowych rozwiązań w służbie zdrowia. Ten, powstały mimochodem, program, nie jest konkurencyjny wobec rozwiązań PiS-u. Panowie, budowy domu nie zaczyna się od okien, dachu itp., ale od fundamentów. Taką rolę pełni w tym przypadku system, a potem rozwiązania szczegółowe. PO-PSL każdego dnia udowadniają swą nieudolność, Palikotów i SLD interesują tematy zastępcze. Pozostał mi tylko PiS, jako poważni adresaci. Panowie, jeśli trzeba, wesprę Was merytorycznie. Polska i Polacy zasługują na dobrego gospodarza.
Piotr Solis
Post Scriptum (P.S.) Powyższy przykład służby zdrowia obnaża przysłowiowego Wampira III RP, a użyte w nim argumenty są materiałem na swoisty osikowy kołek, aby raz na zawsze z tym wampirem skończyć. Po tzw. odzyskaniu niepodległości w 1989r., piewcy PRL z gorliwością neofitów (nowo nawróconych) zaczęli czcić nową quasi religię, kapitalizm.
W kapitalizmie kryteria biznesu stosuje się wyłącznie do biznesu. Absolutnie nie ocenia się w kategoriach biznesu polityki społeczno-gospodarczej państwa. Służba zdrowia ma zapewniać usługi medyczne obywatelom po najbardziej efektywnej cenie, a nie powielać modele biznesowe, typu: pieniądz idzie za pacjentem. Za pacjentem ma iść opieka medyczna i nic więcej, w przeciwnym razie będą patologie, jak te opisane w artykule, a pieniądze trafią do „szemranych” osób, które „kręcą lody”.
Sprawne państwo stara się zapewnić pracę obywatelom możliwie miejsca bliska ich zamieszkania, a nie kierować się zasadą: „skoro zyski są marne, zlikwidujmy te miejsca pracy”. W ten sposób „sprywatyzowano”, a w rzeczywistości zlikwidowano mnóstwo miejsc pracy w terenie. Przy okazji pewna grupa osób mocno się wzbogaciła poprzez „kręcenie lodów”. Dlatego już niedługo III RP będzie zwana Rzeczpospolitą Złodziejską”.
III RP okradła większość Polaków w jeszcze inny sposób, poprzez zaniżanie wynagrodzeń, czego skutkiem jest wygnanie kilku milionów Polaków na emigrację oraz ogromne zadłużenie Polski. Szerzej opisałem to w artykule: http://naszeblogi.pl/49848-polska-gospodarka-oparta-o-wiedze-i-badania-projekt-dla-pis . Zapraszam do kliknięcia w link i przeczytania tego artykułu.
Czy mieliśmy zaczątki tzw. IV RP? Nie i piszę dlaczego. Otóż IV RP, to państwo kierujące się w polityce społecznej innymi kryteriami, niż biznesowe. Celem jest np. systemowe tworzenie miejsc pracy w terenie, w miejscach, gdzie jej nie ma. PiS podjął takie działania, ale nie były to działania systemowe i rozpoczął np. budowę gazoportu w Świnoujściu, a nie w Trójmieście. Pani Gilowska wspomniała o wciągnięciu służby zdrowia do budżetu, czyli upaństwowieniu, ale tego nie zdążyła dokonać.
Tak samo w polityce gospodarczej nie mogą dominować kryteria biznesowe, bo celem nie jest budowa zyskownego koncernu, lecz stworzenie warunków do wzrostu zamożności obywateli – zabierając im stanowiska pracy, osiągamy efekt przeciwny. IV RP jeszcze się nie zaczęła. Co najdziwniejsze, o pracy i godziwych wynagrodzeniach w Polsce nie mówi lewica, lecz prawica z PiS i sympatycy, np. ja. Mówimy po prostu o Katolickiej Nauce Społecznej, idziemy drogą, którą nakreślił Św. Jan Paweł II.
Piotr Solis
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 10539
Piszę nie bez powodu, bo np. niejaki JKM opowiada banialuki, prawdy objawione, którym przeczy matematyka z zakresu szkoły podstawowej, o wyższej nie wspomnę. Nazwać siebie, a być jakąkolwiek prawicą, to dwie osobne sprawy, jw.
Mowa, że budżet ... i tym podobne p.. p... Otóż zapowiedź Pani Gilowskiej wywołała prawdziwą panikę, która trwa po dziś dzień, bo państwo otrzymałoby efektywne narzędzie do kontroli złodziejstwa. Więzienia zapełniłyby sie szybko. A pamiętacie Państwo, jak identyczne urządzenie w Zielonej Górze kosztowało 7 razy więcej, niż w Olsztynie. To tylko przedsmak...
Wspomniałem o efektywnym a nie najniższym koszcie i tu znów krytyka. Podtrzymuję zdanie, bo gdyby zastosować technologię z XIX w., to koszt byłby najniższy, ale co to miałoby wspólnego z leczeniem? Słowo efektywny = się najniższy koszt przy określonym poziomie usług medycznych. A to, jaki poziom, decydowaliby obywatele, czy zgadzają się płacić za ten czy inny poziom usług. Uspokajam, bo wystarczyłoby (załączony link do mojego artykułu) zacząć uczciwie płacić Polakom, a w służbie zdrowia byłoby więcej pieniędzy, niż wynoszą potrzeby.
A wracając do Kanady, to jak często, kto i jak tam decyduje ... ? Proszę na przyszłość zajmować się prostymi tematami, typu przynieś, podaj, pozamiataj. Nie chcę Pan obrażać, ale co można odpowiedzieć na dyrdymały?
Najpierw przeczytaj, spróbuj to zrozumieć, a jak nie rozumiesz, spytaj. Oczywiście, pod warunkiem, że jesteś w stanie zrozumieć proste słowa ...
Powtórzę jeszcze raz, że osoba używająca argumentów Machiavellego, a "ad absurdum" w szczególności, to merytoryczne zero (osobistych przymiotów nie podejmuję się oceniać). Dlaczego tak twierdzę i na jakiej podstawie? W artykule użyłem argumentów merytorycznych, dobrze znanych faktów, a także matematyki z zakresu szkoły podstawowej. De facto, nie wyrażałem tam poglądów.
Szanuję poglądy, nawet te najbardziej sprzeczne z moimi. Chamstwa i argumentów ad absurdum nie szanuję.
Proszę szanować dyskutantów i jeśli są opisy faktów, proszę je podważyć, albo nie odzywać się. Jeśli użyte argumenty są z zakresu elementarnej matematyki, tu nawet nie pytam się o to, czy ktoś się zgadza czy nie, bo albo ktoś ma elementarną edukację w głowie, albo nie.
W artykule prawie nie ma opinii, poglądów, a prawie wyłącznie fakty, prosta matematyka, elementarna logika. Jak można podważyć fakty? A no właśnie przywołany podręcznik. Stąd co niektórzy pytają się kto, jak często miałby decydować, czy służba zdrowia działa w sposób efektywny?
Na głupkowate pytanie bardzo prosta odpowiedź zawarta w artykule - a kto i jak często decyduje w Kanadzie? Można pójść dalej i spytać, kto i jak często decyduje w Niemczech, Norwegii, we Francji i w całym szeregu cywilizowanych krajów?
Ani be, ani me ani kukuryku, tylko argument z podręcznika Machiavellego, typu "ten pan śmierdzi" - najlepsze podsumowanie tego typu argumentów. A później się obrażają, że krytykuję tzw. "prawdziwą prawicę", no właśnie, za brak znajomości i to na poziomie elementarnym, matematyki oraz historii i literatury.
Szanuję poglądy, nawet te najbardziej sprzeczne z moimi, ale podkreślmy słowo poglądy, a nie bełkot, bulgotanie w stylu Machiavellego. Fetyszyści Machiavellego niech lepiej zajmą się prostymi pracami nie wymagającymi intelektu.
Artykuł opiera się na faktach i na elementarnej matematyce i to jest właściwy obszar do dyskusji. A co chcą osiągnąć machiavelliści? Odciągnąć dyskusje od meritum, od faktów, zamienić ją w pyskówkę, co także jest w podręczniku Machiavellego.
Inna kwestia, wysokospecjalistyczny sprzęt i wysoko kwalifikowany personel odpowiednio płatny, to jest w liczniku. W mianowniku jest potencjalna liczba pacjentów płacących składki. W dobrze zorganizowanej państwowej służbie zdrowia liczba w mianowniku jest odpowiednia do licznika - w państwowej służbie zdrowia mianownik jest wielokrotnie większy od tego w prywatnej służbie zdrowia i to wyjaśnia, dlaczego koszty służby zdrowia w USA są wielokrotnie wyższe, niż w Kanadzie. O efektach skali, bo o nich tu mowa, studenci ekonomii uczą się na pierwszym roku.
Gdy Pani Gilowska zaproponowała, aby z powrotem wprowadzić publiczną służbę zdrowia do budżetu (upaństwowić) i tam prześwietlić, powstała panika, która trwa po dziś dzień. Znikłyby wszelkie lobby i gigantyczne pieniądze, które te lobby, nie bójmy się tego słowa, kradnie nam Polakom.
W artykule zamieściłem link do innego mojego artykułu, gdzie w sposób matematyczny uzasadniam, dlaczego wynagrodzenia Polaków inny wzrosnąć - wyższe wynagrodzenia = więcej pieniędzy dla służby zdrowia.