Dlaczego wpis poniższy nie jest przeznaczony dla bezkrytycznych i bezmyślnych wielbicieli jedynie słusznych koncepcji partii, nie widzących potrzeby dyskusji o PiS-ie?*
Ano, choćby dlatego, że to dla was pierdoły. Poniższy tekst jest o takich właśnie (pozornych) pierdołach z najniższego szczebla, czyli wyborach do rad dzielnic (w tym przypadku akurat w Krakowie, w których chodzi o elektorat liczący kilkaset, góra kilka tysięcy osób). No i w tych całych problemach dzielnic chodzi... także o (pozorne) pierdoły. I akurat moim skromnym zdaniem od takich właśnie (pozornych) pierdół zaczyna się jakiekolwiek poważne działanie na rzecz czegokolwiek innego (lub co najmniej należy je po prostu uwzględniać - tak przynajmniej, zdaje mi się, powinna rozumować partia polityczna, mająca ambicję bycia partią poważną). Powtórzę jeszcze to, co napisałem pół roku temu po wyborach do PE: Przed wyborami starałem się siedzieć cicho, ale teraz to już jest po wyborach (ów wpis tutaj)…
* * *
Zastanawiałem się, czy wklepywać, czy nie...
No i przepraszam najmocniej, że tak o samym sobie, ale jakoś tak po prostu to dla mnie przykład z brzegu najbliższy. (Gdybym był jedynym przypadkiem tego rodzaju, pewnie ten wpis by nie powstał. Ale bynajmniej nie jestem…)
No więc tak jakoś… wygrałem wybory do rady dzielnicy, pokonując w jednomandatowym okręgu kilku kandydatów, w tym kandydata popieranego przez PiS. Czyli, jakby nie było wygrałem z PiS-em.
Czyżbym się jakoś specjalnie uwziął na ten PiS? Ależ skądże znowu. Ze swoimi poglądami (pisowskimi, jak powiadają) wcale się nie kryję.
Do kandydata PiS-u ze swojego okręgu to tak w ogóle ja naprawdę nic nie mam. Trudno byłoby mieć, skoro człowieka (ani jego kampanii, czy śladów jego kampanii) to ja w ogóle na oczy nie widziałem (zastanawiam się zresztą, czy taki kandydat, którego nie widać, w ogóle dla wyborców istnieje?). Zresztą nawet do ostatniej chwili to ja sam nie wiedziałem, że jakiś kandydat z PiS w okręgu będzie startował.
No więc kandydata PiS na oczy nie widziałem. Widziałem za to kandydata Platformy (takiego wiecie … formalnie ”kandydata niezależnego”, ale z Platformy). Nawet mnie w domu odwiedził i ulotkę swoją wyborczą wręczył (jeśli ktoś się spodziewa nie wiadomo czego, to uprzejmie wyjaśniam, że kulturalnie się uśmiechnąłem i odwzajemniłem się ulotką swoją - można ją obejrzeć tutaj).
Gdybym w wyborach nie startował, to ten kandydat („niezależny” z Platformy, którego było widać) pewnie by wygrał (z kandydatem PiS, którego widać nie było). No ale akurat ja taki kaprys miałem, że kandydaturę swoją zgłosiłem i wygrałem.
Kandydat PiS przerżnął ze mną. Gdybym nie wystartował, zapewne przerżnąłby z kandydatem Platformy. Czyli Platforma wygrała by z PiS-em. Wychodzi więc na to, że pokonując PiS, uratowałem tenże PiS - przynajmniej w jednym okręgu - przed przegraną z Platformą.
* * *
* Mam na myśli, jak już zresztą pisałem (choćby tutaj), rzeczową dyskusję nad rzeczywistymi problemami, nad lokalnymi strukturami partii i radosną twórczością przez nie uprawianą, a w szczególności nad tym, ile wspólnego mają one z realnymi ludźmi i konkretnymi problemami lokalnymi, wreszcie nad tym, jak przygotowane są do wyborów…
PS I.
No dobra. Powiedzmy teraz, że skoro taki kaprys miałem, że wygrałem, to teraz mógłbym mieć kaprys, ażeby w radzie współtworzyć koalicję z PiS-em (czy też mówiąc skromniej, do takowej chcieć się przyłączyć)… Otóż uprzejmie informuję, że się nie da, bo nie ma z kim!
PS II.
Ponieważ jest już po wyborach, to raczej genialnym strategicznym wizjom tworzonym przez partyjnych profesjonalistów chyba nie zaszkodzę…
PS III.
Można by napisać wiele (może jeszcze napiszę) na temat radosnej twórczości władz partii związanej z wyborami do Rady Miasta, o tych wszystkich wycinankach i łapankach (o tym, co odstawiono w kwestii wyborów na prezydenta miasta, nie wspominając). Z prawdziwą ulgą informuję, że mimo wszystko geniusz i organizacyjny talent wspomnianych profesjonalistów na szczęście nie przeszkodził wygraniu wyborów przez co najmniej kilka znanych mi i sensownych osób z Prawa i Sprawiedliwości (którym zresztą starałem się pomóc w kampanii, na ile potrafiłem).
----
Na deser z jutuba: Sedm statečných/Siedmiu wspaniałych (Ivan Mládek, to ten od Jožina z bažin)
.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 9150
Pozdrawiam
A czy potencjalna oligarchizacja parlamentu to mit? Na Ukrainie okręgi jednomandatowe to raj dla kandydatów "niezależnych", czytaj: z dawnej Partii Regionów...
Jeśli w Polsce poważna koalicja prawicy obsadziłaby kandydatami okręgi jednomandatowe, to i cała rzecz miałaby się inaczej...
Jednomandatowy (jak napisałem). Ale to tylko przykład, na prawdę nieistotny szczególik.
Poważniejsze sprawy to Rada Miasta i prezydent miasta. Twierdzę, że gdyby PiS-owi się chciało, wynik wyglądałby inaczej.
Zaangażowałem się z paroma innymi osobami w kampanię Marka Lasoty. Chcieliśmy m.in. postawić na nowy elektorat związany z aktywistami społecznymi i licznymi ostatnio inicjatywami oddolnymi w mieście i doprowadzić do ewentualnego poparcia ze strony kilku innych kandydatów.
Z tego co zobaczyłem (począwszy od spraw czysto technicznych a skończywszy na czymś tak elementarnym jak chęci i entuzjazm) odniosłem wrażenie, że PiS chyba nie chce wygranej.
No ale nie mój cyrk, nie moje małpy.
Ależ oczywiście, że można być
- krytykiem bezmyślnym,
jak i
- krytykiem myślącym,
jak również
- wielbicielem myślącym,
bądź też
- wielbicielem bezmyślnym.
Czy ja myślący czy bezmyślny? Nie wiem. Przedstawiam po prostu, jak się sprawy przedstawiają z mojego punktu widzenia (a nie jest to do końca jedynie punkt subiektywny).
Absolutnie rozumiem zarówno zabierających głos i w obronie PiS, jak i formułujących zarzuty.
Wielbicieli to ja widziałem na zdjęciach w kolorowej prasie, jak szczerząc się do kamer i aparatów tłumnie wypełniali komitety PiS w wieczór wyborczy.
I jakoś szybko skonfrontowałem sobie to z telefonem od znajomego (znajomy z PiS) który dzień czy dwa wcześniej szukał na gwałt kogoś, kto miałby czas zająć się w tenże sam wieczór wyborczy liczeniem głosów w komisji wojewódzkiej.
Zwracam ponadto uwagę, że napisałem (może i prowokacyjnie) o bezkrytycznych i bezmyślnych wielbicielach jedynie słusznych koncepcji partii, nie widzących potrzeby dyskusji o PiS-ie, wyjaśniając, że mam na myśli rzeczową dyskusję nad rzeczywistymi problemami, nad lokalnymi strukturami partii i radosną twórczością przez nie uprawianą, a w szczególności nad tym, ile wspólnego mają one z realnymi ludźmi i konkretnymi problemami lokalnymi, wreszcie nad tym, jak przygotowane są do wyborów…
Pozdrawiam
Owszem, było trochę kandydatów sensownych i sporo weszło, ale część po prostu wzięto nie wiadomo skąd (ludzie w okręgach po prostu ich nie kojarzyli) i w ostatniej chwili umieszczono na pisowskich listach (nie wiem, to może ci ziobrysci i gowinowcy???). Z kolei część kandydatów znanych i mających poparcie wycięto. Radosna twórczość po prostu! Nie wiem na jakich kryteriach oparta.
Rok temu pytałem znajomych z PiS, co właściwie dzieje się z partią. Bo własciwie nie działo sie nic, a Platforma w tym samym czasie organizowała manipulowane wiece, na których wciskała ludziom kit bez żadnej kontry.
Jeżeli coś nawet się zmienia w PiS-ie, to zmienia się zbyt powoli. Samorząd w Krakowie przez kolejne cztery lata bedzie w rękach postkomuny i PO.
To nie jest kwestia ostatnich wyborów tylko paru dobrych lat.
Akurat ja należałem do tych, którzy naiwnie sądzili, że struktury partyjne są reformowalne.
Nie podejmuję się dyskusji, dlaczego od czasu do czasu wklejam informacje dotyczące Ukrainy, a nie prowadzę regularnego serwisu newsów (nigdy nie zamieszczałem systematycznych sprawozdań z pola walki).
Natomiast:
Co do Rady Miasta, to mogło to być prawdziwe zwycięstwo, no ale teraz to jest po prostu 19 na 43.
19 mandatów dla PiS. 24 mandaty dla koalicji postkomunistyczno-platformianej.
Każdy kto wie, jak działa sitwa Wacka Machlojskiego i jak paru ludzi z PiSu dało się w pewne historie wkręcić, może sobie np. odpowiedzieć, dlaczego pisowski kandydat na prezydenta pewnych tematów nie poruszał w ogóle.
Z PO i z grupy byłych pezetpeerowców wlazły do RM między innymi takie indywidua, które merytorycznie nie prezentują sobą prawie nic. Ci ludzie powinni PiS-owi po prostu podziękować. Bo dobra kampania w wydaniu PiS mogła po prostu zabić ich śmiechem. Ale PiS własciwie żadnej kampanii nie robił.
Po prostu dlatego, że nie napisał absolutnie nic na temat.
Pierwsza wypowiedź trolla jaXY z zarzutem "wygrał Pan z PiS, czyli wygrał i oszukał Pan ludzi którzy Panu zaufali" (czyli wygrana z PiS to oszustwo no więc pewnie gdybym przegrał, to bym nie oszukał) oraz z wątkiem dotyczącym moich rzekomych "sprawozdań z pola walki" na Ukrainie była jeszcze przynajmniej wypowiedzią śmieszną.