Pisowskim leśnym dziadkom do sztambucha

   Pół roku temu, na okoliczność osiągnięcia przez PiS w Krakowie (anty)rekordu poparcia w wyborach (akurat były to ostatnie wybory do Europarlamentu) pozwoliłem sobie napisać:
Warto zapytać: Gdzie byli i co robili wybrani do lokalnych władz przez mieszkańców miasta (a więc przeze mnie również) reprezentanci Prawa i Sprawiedliwości, gdy rozgrywały się (często wprost na oczach mieszkańców) sprawy ważne dla miasta oraz interesujące lokalną społeczność, by wspomnieć choćby o:
- forsowaniu przez władze miasta, mimo protestów społecznych, budowy spalarni śmieci na terenie zalewowym (spalarni w fantastyczny sposób drożejącej z roku na rok)
- Okrągłym Stole Mieszkaniowym, który ujawnił skalę przekrętów mających miejsce w mieście,
- aferze igrzyskowej w kolejnych jej odsłonach,
- oddolnych inicjatywach mieszkańców, szukających wsparcia dla swych działań,
- i całej tej masie spraw, którym lokalny platformiano-postkomuszo-urzędniczo-towarzyski układ zwany krakówkiem, przekonany o swojej bezkarności oraz o nieistnieniu poważnej opozycji, skutecznie ukręcał łeb?

(cały wpis Czy PiS w Krakowie chce przerżnąć kolejne wybory tutaj)

   Jeszcze przed wynikami z pierwszej tury napisałem sobie roboczo:
Obawiam się, że pisowska euforia nad zwycięstwem/pisowskie labidzenie nad przekrętami (niepotrzebne skreślić) przykryje pisowską dyskusję o PiS-ie. Rzeczową dyskusję nad rzeczywistymi problemami, nad lokalnymi strukturami partii i radosną twórczością przez nie uprawianą, a w szczególności nad tym, ile wspólnego mają one z realnymi ludźmi i konkretnymi problemami lokalnymi, wreszcie nad tym, jak przygotowane są do wyborów…
   Nie rozwijałem, nie upubliczniałem, przynajmniej przed wyborami. Ale że mnie cholernie korciło, to napisałem:
Korci mnie cholernie, aby napisać dłuższy tekst o pewnej partii w Krakowie…
   Partii, której lokalne władze wydają się robić wszystko, ażeby być na wieki wieków dożywotnią, wiecznie jojczącą opozycją.
   Partii, która co najmniej kilkakroć miała na talerzu a czasem i na widelcu rządzący Krakowem patologiczny układzik, a jednak dziwnym trafem zawsze znajdowali się w rzeczonej partii ludzie, którzy w ostatniej chwili ratowali temu układzikowi skórę.
    Partii, która jest niemal niewidoczna w kampanii. Bo chyba widoczna być nie chce...
   Partii, której większość kandydatów w obecnych wyborach w naszym pięknym mieście – jak odnoszę wrażenie - dzieli się na:
a) bardziej promajchrowskich (majchrowszczyzna to krakowska mutacja postkomuny),
b) bardziej proplatformianych,
c) mało znanych,
d) kompletnie nieznanych,
e) trudnych do znalezienia na listach,
f) wyciętych z list.

(cały wpis Korci mnie cholernie tutaj)

   Dziesięć dni temu pozwoliłem sobie zapytać, co dzieje się z pisowskim sztabem przed drugą turą w Krakowie. Przy okazji napisałem:
   A ja mówię, że w paru miejscach to PiS mógł wygrać naprawdę! Gdyby chciał.
   Rozbawił mnie jeden leśny dziadek (taki leśny dziadek z PiS) z pewnego miasteczka. Że on to niby wyklucza układy z tymi całymi Machlojskimi.
   No dobra, moje drogie leśne dziadki, ale takich Machlojskich to wyście już nieraz nawet nie na talerzu, ale na widelcu mieli...
   No, ale skoro żeście z takimi Machlojskimi lody kręcili, a nawet w machlojskie machloje tak się wkręcili, że pewnym sprawom wspólnie łeb ukręcali… to teraz to sobie możecie… wykluczać.
   A najbardziej zabawne jest to, że teraz tacy Machlojscy do was, leśnych dziadków (do pisowskich leśnych dziadków) mrugają, żebyście się czasem "nie zmarginalizowali", bo oni, Machlojscy, to przecie "otwarci do dialogu" i "ze wszystkimi rozmawiać chcą".

(cały wpis Nasze pisowskie leśne dziadki i druga tura tutaj)

*  *  *

   Tak czy inaczej, jestem niemal pewien, że pisowska euforia nad zwycięstwem/pisowskie labidzenie nad przekrętami (niepotrzebne skreślić) przykryje pisowską dyskusję o PiS-ie. Rzeczową dyskusję nad rzeczywistymi problemami, nad lokalnymi strukturami partii i radosną twórczością przez nie uprawianą, a w szczególności nad tym, ile wspólnego mają one z realnymi ludźmi i konkretnymi problemami lokalnymi, wreszcie nad tym, jak przygotowane są do wyborów… (tekst ten można było oczywiście dopracować i rozwinąć, ale po prostu wklejam to, co jakiś czas temu sobie na roboczo napisałem).
.