W zalewie drobiazgów, które okupują nasze życie, często nie mamy czasu, aby przystanąć i pomyśleć o sprawach najważniejszych.
Wszyscy strasznie boimy się śmierci. Swojej własnej i swoich bliskich. Teoretycznie religia ma nam pomóc uporać się z tym nieodwołalnym końcem.
Nauka, jak dotychczas, uważała, że śmierć jest absolutnym końcem istnienia człowieka. W sensie fizycznym i w sensie psychicznym. Taki paradygmat bierze się stąd, że nauka ciągle uważa, że świadomość, myślenie i wszystkie stany psychiczne człowieka są efektem elektrochemicznej działalności naszego mózgu. Działanie biologiczne mózgu zamiera w momencie śmierci, więc wszylka aktywność psychiczna, w tym nasza świadomość definitywnie się kończą.
Chciałbym w tym momencie zwrócić uwagę na jeden szczegół – do dnia dzisiejszego, mimo niesamowitego postępu nauki, nie udało się najlepszym i najbardziej kreatywnym uczonym zdefiniować świadomości i określić warunków w jakich powstaje myśl. Najwięksi nasi uczeni, jak choćby Penrose odpowiedzi nawet szukają w świecie subatomowym i teoriach kwantowych. Czy nie jest to dziwne, że nie mozemy sobie poradzić z problemem świadomości?
A gdyby podejść do tego inaczej... założyć, tak, jak w religii, że świadomość jest czymś zewnętrznym, tylko tymczasowo związana z naszym ciałem, a mózg pełni jedynie rolę pewnego "interfejsu" łączącego poza materialne stany psychiczne z fizyczną rzeczywistością.
Przyjmując taką koncepcję wiele, dotychczas nie rozwiązanych problemów można by wyjaśnić, religia zyskuje dodatkową powagę, a nam ludziom łatwiej byłoby żyć, bez przekleństwa nieuchronnej śmierci.
Dlatego też pozwalam sobie skopiwać tutaj niezmiernie interesujący wywiad, który ukazał się w poważnej prasie naukowej.
http://natemat.pl/99331,smierc-jest-prawdopodobnie-innym-stanem-naszej-swiadomosci-mowi-holenderski-kardiolog
...............................
"Śmierć jest prawdopodobnie innym stanem naszej świadomości - mówi holenderski kardiolog"
– Śmierć nie jest końcem, tylko kolejnym etapem – mówi holenderski kardiolog dr Pim van Lommel, autor książki "Wieczna świadomość". Kiedy w 2001 roku w prestiżowym piśmie naukowym "Lancet" opublikował artykuł na temat śmierci klinicznej, w świecie medycyny zawrzało. – Nasza świadomość nie zna początku ani końca. Jest niezależna jest od naszego fizycznego ciała – mówi badacz w rozmowie z naTemat.
Co składa się na doświadczenie NDE (near death experience), czyli śmierci klinicznej, które bada Pan od wielu lat?
Właściwie wszystkie opowieści tych, którzy "wrócili" po zatrzymaniu akcji serca, są podobne: doświadczali wyjątkowych przeżyć emocjonalnych – ogromnej miłości, jak również wizualnych – widzieli światłość, mieli poczucie doświadczania i oglądania rzeczywistości spoza ciała. Mieli poczucie opuszczenia ciała, spokoju, zrozumienia. Kontaktowali się też z bliskimi, którzy już odeszli.
Czy wpływ na opisywane przez Pańskich pacjentów doświadczenia miała religia – lub jej brak – jaką wyznają?
Nie. Ich relacje były do siebie podobne niezależnie od ich pochodzenia, kultury czy religii.
Światło, miłość, zrozumienie – brzmi jak świat idealny. Czy pacjenci, którzy "wrócili", czuli się rozczarowani?
Tak. Mówili o tym, jak "tam" było pięknie, o chęci zostania "tam". Lekarze cieszyli się, że udało się uratować ludzkie życie, a pacjenci żałowali, że musieli wrócić. Warto przy tym powiedzieć, że śmierć kliniczna nie jest jedynym stanem, w którym można doświadczyć tych uczuć. Możliwe jest to także w stanie głębokiego relaksu, ogromnego strachu, w depresji, w osamotnieniu, izolacji....
Wiele osób – przede wszystkim lekarzy – sceptycznie reaguje na opowieści o NDE. Próbuje się to tłumaczyć niedostatkiem tlenu, halucynacjami, przyjmowaniem leków...
Nasze badania, których wyniki po raz pierwszy opublikowaliśmy w 2001 roku w prestiżowym piśmie naukowym "Lancet", oparte na przeanalizowaniu przypadków 344 pacjentów, jasno pokazały, że to niewystarczające wytłumaczenie. Choćby dlatego, że do wystąpienia halucynacji niezbędna jest aktywność mózgu, a tej w przypadkach, o których mówimy – nie ma. Ustaje po 15 sekundach zatrzymania akcji serca. Nie jest tak, że NDE i związane z nim doświadczenia pojawiły się w XX wieku. Istniały znacznie wcześniej, setki i tysiące lat temu, w każdej kulturze. Śmierci klinicznej doświadczano na przestrzeni wieków, prawdopodobnie tego właśnie doświadczali średniowieczni mistycy.
Co jest najbardziej rewolucyjne w Pańskiej koncepcji wiecznej, nielokalnej świadomości?
Koncept wiecznej świadomości oznacza, że nasz mózg prawdopodobnie spełnia funkcję odbiornika i przekaźnika, a nie "producenta" naszej świadomości. Ta nielokalna świadomość istnieje poza czasem i przestrzenią. To miejsce, z którego wracają ludzie po doświadczeniu NDE, jest miejscem, w którym wszystko jest ze sobą połączone –teraźniejszość, przeszłość i przyszłość. W trakcie NDE pacjenci, którzych akcja serca się zatrzymała, mieli dostęp do własnych wspomnień i myśli, ale też do doświadczeń innych ludzi, do szerszej świadomości. Mózg pełni funkcję interfesju. To tak, jak z radiem czy telewizorem – kiedy wyłączasz odbiornik, audycja czy program telewizycjny nadal trwają, choć ty już ich nie słyszysz i nie widzisz. Tak samo jest ze świadomością.
Czy ludzie, którzy wracali, czuli związek ze swoim ciałem?
Nie. Ich percepcja odbywała się na innym poziomie.
W Pański rozumieniu śmierć to tylko etap życia. Nie ma się czego bać?
Śmierć jest prawdopodobnie innym stanem naszej świadomości, i tylko końcem naszego fizycznego aspektu, etapu cielesności. Świadomość może być, zgodnie z naszymi naukowymi badaniami nad NDE, niezależnie od funkcji mózgu, doświadczana. Osoby z doświadczeniem NDE nie boją się śmierci, ponieważ śmierć nie oznacza definitywnego końca. Strach przed samym procesem umierania może, mimo tego, być obecny.
Jeśli Pańska teoria wiecznej, nielokalnej świadomości jest prawdziwa, to czy religia jest zagrożona?
Zawartość czy treść doświadczenia śmierci klinicznej jest potwierdzeniem wielowiekowej tradycji wielu wiar w boga: że bezgraniczna miłość to najważniejsze, a tak naprawdę jedyne, co się liczy w naszym życiu. Teoria wiecznej świadomość w żadnym wypadku nie jest zaprzeczeniem religii czy zagrożeniem dla niej – przeciwnie, w naukowy sposób wyjaśnia to, co religie tłumaczą jako objawienie i wiarę (dosłowne znaczenie religii to "ponowne połączenie" – "re: oznacza "ponowne", "ligant" oznacza "połączenie").
Dowiedziono, że Chrystus żył, czy wobec tego możliwe jest, że gdzieś jest jego świadomość? Czy możemy mieć do niej dostęp, i czy na tym właśnie polega modlitwa? Na łączeniu się z nią?
Podczas NDE wiele osób doświadcza spotkania z czymś, co opisują jako światło lub świetlną postać. Często nazywają ją Jezusem lub mówią, że mieli wrażenie, że był to właśnie on. To spotkanie z postacią świetlną jest pełne zaufania i miłości, które pojawiają się w każdej relacji pacjentów, którzy doświadczyli NDE. Można przypuszczać, że poprzez modlitwę ta komunikacja jest realna i możliwa.
Jak wyjaśnić Trójcę Świętą, jako kolektywną świadomość?
Tego nie wiem. Ale ezoteryczna wiedza i rozeznanie polega prawdopodobnie na informacji , które świadomie lub nieświadomie otrzymujemy od naszej nielokalnej wiecznej świadomości
W otaczającej nasz rzeczywistości, gdzie umiejscowiłby Pan raj i piekło?
Według mnie niebo i piekło są pewnymi wymiarami wiecznej czy nielokalnej świadomości. Nielokalność oznacza tu brak określenia miejsca i czasu.
Z najnowszych badań wynika, że nasze geny w jakichś sposób przechowują pamięć naszych przodków, czy to się jakoś zazębia z Pańską teorią wiecznej świadomości?
Epigenetyka tłumaczy, jak wpływy z zewnątrz, jak na przykład te naszych rodziców czy dziadków, mogą wywoływać stałe i dziedziczone zmiany w funkcjonowaniu naszego DNA (bez wpływu na sekwencje aminokwasów). Nie oznacza to, że myśli i wspomnienia o naszych przodkach muszą się na stale zakorzenić w nas. Również DNA jest prawdopodobnie tylko interfejsem (przekaźnikiem) z aspektem nielokalności wiecznej świadomości na poziomie komórkowym.
Czy wieczna świadomość oznacza nieśmiertelność duszy, czy też potrzebne nam jest nowe nazewnictwo, bo nasz język nie nadąża za odkryciami?
Wieczna świadomość oznacza, że nasza świadomość nie zna początku ani końca, że istnieje kontynuacja świadomości, i że świadomość jest niezależna jest od naszego fizycznego ciała.
Czy te nieśmiertelne świadomości, które opuszczają ciała, są połączone, są razem, czy funkcjonują oddzielnie?
Na wyższym poziomie świadomości, wieczna świadomość jest ze wszystkim i każdym połączona, podobnie jak przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Nie ma pojęcia czasu, przemijania i miejsca.
Czy Pańska teoria wiecznej świadomości łączy się z teorią strun, czyli czy owe nieśmiertelne świadomości funkcjonują w innych, niedostępnych dla nas wymiarach? A wobec tego, czy deja vu, telepatia, czyli zjawiska czy też funkcje, które się łączą z wieczną świadomością, moga funkcjonować w innych wymiarach?
Nie ma relacji związku z teorią strun . Ale wieczna świadomość znajduje się na wyższym wymiarze , który niedostępny jest dla naszych fizykalnych (fizycznych ) obiektywnych metod. Te zjawiska podwyższonej intuitywnej czułości (sensybilnosci), można również nazwać nielokalną wymianą informacji, ponieważ otrzymujemy te informacje nie poprzez nasze zmysły czy ciało.
..................................................
Uważam, ze nasze chrześcijaństwo, nasza religia, ale nie tylko ona, coraz częściej doznają poważnego wzmocnienia ze strony wielkich naukowców, którzy doszli w swoich badaniach do boskich aspektów życia i wszechświata i uznali, że bez Wielkiego Twórcy i Wielkiego Projektanta, a po prostu Boga Naszego, wszystko to nie byłoby możliwe.
Czy czekają nas wkrótce poważne przełomy w nauce?
.
Aleć ja się z tym akurat zgadzam. I temu bynajmniej nie zaprzeczałem.
Nie może Pan ustawiać rozmowy w ten sposób.
Ad Ad 1. Jeżeli relacje pacjenta, na podstawie których lekarz-naukowiec wyciąga wnioski, nazywa Pan "niesprawdzonymi konfabulacjami", "wątpliwej jakości opowieściami", to konsekwentnie należy przekreślić większą część jakichkolwiek badań psychologicznych, bo przecież każdą relację badanego na temat swoich przeżyć można uznać za konfabulację.
Ad Ad 2. Owszem. Zgadzam się, że cała masa "naukowców" to dyletanci.
Nie utożsamiam Objawienia z Biblią
Prawda, Lommel się gubi, gdy wkracza w obszar wiary katolickiej. ja się nie dziwię. Lata całe walczyli z religią, a teraz starają się znaleźć wsparcie w naszej religii. To w pewnym sensie, na dzień dzisiejszy, naukowa ekwilibrystyka.
"...niektórzy komentatorzy mają tendencję do fundamentalizmu biblijnego i traktowania religii jako źródła odpowiedzi na każde pytanie..."
To jest oczywiście duża wada, której już chyba nie popierają najbardziej leniwi pasterze. Kościół współczesny będzie się rozwijał, jeżeli wierni będą się rozwijali. Katolicyzm to nie tylko religia ludzi prostych. Jest tu miejsce na przemyślenia, rozważania.
Dodam jeszcze - wielu wiernych przyjmuje Słowo literalnie. A nie zdaje sobie sprawy, że wielokrotne tłumaczenia z różnych języków mogły zmieniać sens słów bożych.
4. Nauka to nie to samo co religia a religia to nie to samo co filozofia. Akurat właśnie Kościół Katolicki mówi tutaj wprost o "słusznej autonomii rzeczy doczesnych" i przestrzega przed mieszaniem pojęć.
5. Może będzie to ciekawostką dla niektórych, ale nauczanie Kościoła wcale nie przekreśla możliwości dojścia do poznania Boga przez sam rozum, poza religią.
Konstytucja Dogmatyczna o Objawieniu Bożym będąca jednym dokumentów Soboru Watykańskiego II stwierdza w rozdziale pierwszym.
"Boga będącego początkiem i końcem wszystkich rzeczy można poznać z pewnością przy naturalnym świetle rozumu ludzkiego z rzeczy stworzonych."
Oczywiście nie oznacza to utożsamienia czysto rozumowej drogi do istnienia Boga z Objawieniem.
6. Jeśli już ktoś tak optymistycznie zapatruje się na łączenie pojęć religijnych, naukowych i filozoficznych i zabiera się za rozwiązywanie takich fundamentalnych zagadek Wielkiej Całości, to zachęcam do przemyślenia: Co to znaczy "zanim powstał świat"? "Zanim" czyli "przed" zakłada istnienie czasu. Pojawia się kwestia stworzenia czasu. Jak ją rozumieć? I jak zatem rozumieć "przed stworzeniem"?
Pozdrawiam.
Widać, że dla wielu wiernych jest to coś niesłychanego. Wprost obrazoburcze. Ciągle przypominam doktorów kościoła, którzy tak właśnie postepowali i uczynili wiarę pełniejszą i mądrzejszą.
To trudna droga, ale się staram.
Czy aby na pewno Pana rozmówca prezentuje taki pogląd? Czy tak Panu się wydaje?
Zgoda we wszystkim oprócz Ad 6. Tutaj zgoda niepełna.
λόγος (tłumaczony jako słowo) jest nazbyt wieloznacznym pojęciem i sprawa jest nieco skomplikowana, aby uznać, że św Jan po prostu ot tak wprowadził do Ewangelii termin flozoficzny.
Pozdrawiam