W zalewie drobiazgów, które okupują nasze życie, często nie mamy czasu, aby przystanąć i pomyśleć o sprawach najważniejszych.
Wszyscy strasznie boimy się śmierci. Swojej własnej i swoich bliskich. Teoretycznie religia ma nam pomóc uporać się z tym nieodwołalnym końcem.
Nauka, jak dotychczas, uważała, że śmierć jest absolutnym końcem istnienia człowieka. W sensie fizycznym i w sensie psychicznym. Taki paradygmat bierze się stąd, że nauka ciągle uważa, że świadomość, myślenie i wszystkie stany psychiczne człowieka są efektem elektrochemicznej działalności naszego mózgu. Działanie biologiczne mózgu zamiera w momencie śmierci, więc wszylka aktywność psychiczna, w tym nasza świadomość definitywnie się kończą.
Chciałbym w tym momencie zwrócić uwagę na jeden szczegół – do dnia dzisiejszego, mimo niesamowitego postępu nauki, nie udało się najlepszym i najbardziej kreatywnym uczonym zdefiniować świadomości i określić warunków w jakich powstaje myśl. Najwięksi nasi uczeni, jak choćby Penrose odpowiedzi nawet szukają w świecie subatomowym i teoriach kwantowych. Czy nie jest to dziwne, że nie mozemy sobie poradzić z problemem świadomości?
A gdyby podejść do tego inaczej... założyć, tak, jak w religii, że świadomość jest czymś zewnętrznym, tylko tymczasowo związana z naszym ciałem, a mózg pełni jedynie rolę pewnego "interfejsu" łączącego poza materialne stany psychiczne z fizyczną rzeczywistością.
Przyjmując taką koncepcję wiele, dotychczas nie rozwiązanych problemów można by wyjaśnić, religia zyskuje dodatkową powagę, a nam ludziom łatwiej byłoby żyć, bez przekleństwa nieuchronnej śmierci.
Dlatego też pozwalam sobie skopiwać tutaj niezmiernie interesujący wywiad, który ukazał się w poważnej prasie naukowej.
http://natemat.pl/99331,smierc-jest-prawdopodobnie-innym-stanem-naszej-swiadomosci-mowi-holenderski-kardiolog
...............................
"Śmierć jest prawdopodobnie innym stanem naszej świadomości - mówi holenderski kardiolog"
– Śmierć nie jest końcem, tylko kolejnym etapem – mówi holenderski kardiolog dr Pim van Lommel, autor książki "Wieczna świadomość". Kiedy w 2001 roku w prestiżowym piśmie naukowym "Lancet" opublikował artykuł na temat śmierci klinicznej, w świecie medycyny zawrzało. – Nasza świadomość nie zna początku ani końca. Jest niezależna jest od naszego fizycznego ciała – mówi badacz w rozmowie z naTemat.
Co składa się na doświadczenie NDE (near death experience), czyli śmierci klinicznej, które bada Pan od wielu lat?
Właściwie wszystkie opowieści tych, którzy "wrócili" po zatrzymaniu akcji serca, są podobne: doświadczali wyjątkowych przeżyć emocjonalnych – ogromnej miłości, jak również wizualnych – widzieli światłość, mieli poczucie doświadczania i oglądania rzeczywistości spoza ciała. Mieli poczucie opuszczenia ciała, spokoju, zrozumienia. Kontaktowali się też z bliskimi, którzy już odeszli.
Czy wpływ na opisywane przez Pańskich pacjentów doświadczenia miała religia – lub jej brak – jaką wyznają?
Nie. Ich relacje były do siebie podobne niezależnie od ich pochodzenia, kultury czy religii.
Światło, miłość, zrozumienie – brzmi jak świat idealny. Czy pacjenci, którzy "wrócili", czuli się rozczarowani?
Tak. Mówili o tym, jak "tam" było pięknie, o chęci zostania "tam". Lekarze cieszyli się, że udało się uratować ludzkie życie, a pacjenci żałowali, że musieli wrócić. Warto przy tym powiedzieć, że śmierć kliniczna nie jest jedynym stanem, w którym można doświadczyć tych uczuć. Możliwe jest to także w stanie głębokiego relaksu, ogromnego strachu, w depresji, w osamotnieniu, izolacji....
Wiele osób – przede wszystkim lekarzy – sceptycznie reaguje na opowieści o NDE. Próbuje się to tłumaczyć niedostatkiem tlenu, halucynacjami, przyjmowaniem leków...
Nasze badania, których wyniki po raz pierwszy opublikowaliśmy w 2001 roku w prestiżowym piśmie naukowym "Lancet", oparte na przeanalizowaniu przypadków 344 pacjentów, jasno pokazały, że to niewystarczające wytłumaczenie. Choćby dlatego, że do wystąpienia halucynacji niezbędna jest aktywność mózgu, a tej w przypadkach, o których mówimy – nie ma. Ustaje po 15 sekundach zatrzymania akcji serca. Nie jest tak, że NDE i związane z nim doświadczenia pojawiły się w XX wieku. Istniały znacznie wcześniej, setki i tysiące lat temu, w każdej kulturze. Śmierci klinicznej doświadczano na przestrzeni wieków, prawdopodobnie tego właśnie doświadczali średniowieczni mistycy.
Co jest najbardziej rewolucyjne w Pańskiej koncepcji wiecznej, nielokalnej świadomości?
Koncept wiecznej świadomości oznacza, że nasz mózg prawdopodobnie spełnia funkcję odbiornika i przekaźnika, a nie "producenta" naszej świadomości. Ta nielokalna świadomość istnieje poza czasem i przestrzenią. To miejsce, z którego wracają ludzie po doświadczeniu NDE, jest miejscem, w którym wszystko jest ze sobą połączone –teraźniejszość, przeszłość i przyszłość. W trakcie NDE pacjenci, którzych akcja serca się zatrzymała, mieli dostęp do własnych wspomnień i myśli, ale też do doświadczeń innych ludzi, do szerszej świadomości. Mózg pełni funkcję interfesju. To tak, jak z radiem czy telewizorem – kiedy wyłączasz odbiornik, audycja czy program telewizycjny nadal trwają, choć ty już ich nie słyszysz i nie widzisz. Tak samo jest ze świadomością.
Czy ludzie, którzy wracali, czuli związek ze swoim ciałem?
Nie. Ich percepcja odbywała się na innym poziomie.
W Pański rozumieniu śmierć to tylko etap życia. Nie ma się czego bać?
Śmierć jest prawdopodobnie innym stanem naszej świadomości, i tylko końcem naszego fizycznego aspektu, etapu cielesności. Świadomość może być, zgodnie z naszymi naukowymi badaniami nad NDE, niezależnie od funkcji mózgu, doświadczana. Osoby z doświadczeniem NDE nie boją się śmierci, ponieważ śmierć nie oznacza definitywnego końca. Strach przed samym procesem umierania może, mimo tego, być obecny.
Jeśli Pańska teoria wiecznej, nielokalnej świadomości jest prawdziwa, to czy religia jest zagrożona?
Zawartość czy treść doświadczenia śmierci klinicznej jest potwierdzeniem wielowiekowej tradycji wielu wiar w boga: że bezgraniczna miłość to najważniejsze, a tak naprawdę jedyne, co się liczy w naszym życiu. Teoria wiecznej świadomość w żadnym wypadku nie jest zaprzeczeniem religii czy zagrożeniem dla niej – przeciwnie, w naukowy sposób wyjaśnia to, co religie tłumaczą jako objawienie i wiarę (dosłowne znaczenie religii to "ponowne połączenie" – "re: oznacza "ponowne", "ligant" oznacza "połączenie").
Dowiedziono, że Chrystus żył, czy wobec tego możliwe jest, że gdzieś jest jego świadomość? Czy możemy mieć do niej dostęp, i czy na tym właśnie polega modlitwa? Na łączeniu się z nią?
Podczas NDE wiele osób doświadcza spotkania z czymś, co opisują jako światło lub świetlną postać. Często nazywają ją Jezusem lub mówią, że mieli wrażenie, że był to właśnie on. To spotkanie z postacią świetlną jest pełne zaufania i miłości, które pojawiają się w każdej relacji pacjentów, którzy doświadczyli NDE. Można przypuszczać, że poprzez modlitwę ta komunikacja jest realna i możliwa.
Jak wyjaśnić Trójcę Świętą, jako kolektywną świadomość?
Tego nie wiem. Ale ezoteryczna wiedza i rozeznanie polega prawdopodobnie na informacji , które świadomie lub nieświadomie otrzymujemy od naszej nielokalnej wiecznej świadomości
W otaczającej nasz rzeczywistości, gdzie umiejscowiłby Pan raj i piekło?
Według mnie niebo i piekło są pewnymi wymiarami wiecznej czy nielokalnej świadomości. Nielokalność oznacza tu brak określenia miejsca i czasu.
Z najnowszych badań wynika, że nasze geny w jakichś sposób przechowują pamięć naszych przodków, czy to się jakoś zazębia z Pańską teorią wiecznej świadomości?
Epigenetyka tłumaczy, jak wpływy z zewnątrz, jak na przykład te naszych rodziców czy dziadków, mogą wywoływać stałe i dziedziczone zmiany w funkcjonowaniu naszego DNA (bez wpływu na sekwencje aminokwasów). Nie oznacza to, że myśli i wspomnienia o naszych przodkach muszą się na stale zakorzenić w nas. Również DNA jest prawdopodobnie tylko interfejsem (przekaźnikiem) z aspektem nielokalności wiecznej świadomości na poziomie komórkowym.
Czy wieczna świadomość oznacza nieśmiertelność duszy, czy też potrzebne nam jest nowe nazewnictwo, bo nasz język nie nadąża za odkryciami?
Wieczna świadomość oznacza, że nasza świadomość nie zna początku ani końca, że istnieje kontynuacja świadomości, i że świadomość jest niezależna jest od naszego fizycznego ciała.
Czy te nieśmiertelne świadomości, które opuszczają ciała, są połączone, są razem, czy funkcjonują oddzielnie?
Na wyższym poziomie świadomości, wieczna świadomość jest ze wszystkim i każdym połączona, podobnie jak przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Nie ma pojęcia czasu, przemijania i miejsca.
Czy Pańska teoria wiecznej świadomości łączy się z teorią strun, czyli czy owe nieśmiertelne świadomości funkcjonują w innych, niedostępnych dla nas wymiarach? A wobec tego, czy deja vu, telepatia, czyli zjawiska czy też funkcje, które się łączą z wieczną świadomością, moga funkcjonować w innych wymiarach?
Nie ma relacji związku z teorią strun . Ale wieczna świadomość znajduje się na wyższym wymiarze , który niedostępny jest dla naszych fizykalnych (fizycznych ) obiektywnych metod. Te zjawiska podwyższonej intuitywnej czułości (sensybilnosci), można również nazwać nielokalną wymianą informacji, ponieważ otrzymujemy te informacje nie poprzez nasze zmysły czy ciało.
..................................................
Uważam, ze nasze chrześcijaństwo, nasza religia, ale nie tylko ona, coraz częściej doznają poważnego wzmocnienia ze strony wielkich naukowców, którzy doszli w swoich badaniach do boskich aspektów życia i wszechświata i uznali, że bez Wielkiego Twórcy i Wielkiego Projektanta, a po prostu Boga Naszego, wszystko to nie byłoby możliwe.
Czy czekają nas wkrótce poważne przełomy w nauce?
.
Pragnę tylko dodać, że słowo, to wypowiedziana myśl.
Ewangelia wg św. Jana
1 Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
2 Ono było na początku u Boga.
3 Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
Czyli, zanim powstał świat materialny, praktycznie cały Wszechświat, istniała już myśl.
Jakoś spokojniej i radośniej żyć z tym przekonaniem, prawda?
Pozdrawiam
Wydaje się, że interpretacja ta skażona jest antropomorfizmem.
W księdze Eklezjastyka czytamy:
(1,3) "Mądrość Bożą uprzedzającą wszystko, kto wybadał? (1,4) Pierwsza ze wszystkiego stworzona jest mądrość i rozum roztropności jest od wieków."
(1,9) "On ją stworzył w Duchu Świętym i widział, i rozliczył, i rozmierzył. (1,10) I rozlał ją na wszystkie dzieła swoje i na wszystkie ciało pudług daru swego, i użyczył jej miłującym go".
W księdze Mądrości zaś jest np. taki passus: (1,3) "Przewrotne bowiem myśli odłączają od Boga, a moc doświadczona karze głupich; (1,4) albowiem w złośliwą duszę nie wejdzie mądrość, ani nie będzie mieszkać w ciele grzechom poddanym".
Z tych wyjątków wynika raczej, że nie myśl była przed stworzeniem świata, a mądrość, myśl zaś pokazana jest jako czynnik ludzki.
[cyt. za Biblia w przekł. ks. Wujka - Wyd. Apostolstwa Modlitwy - Kraków 1962]
Należy więc zapytać - czy jest możliwa mądrość bez myśli?
No dobrze... myśl jest czynnikiem ludzkim...
A jak bym użył słowa informacja?
Jeżeli jest u mnie anrtopomorfizm, to tylko dlatego, że Bóg stworzył człowieka na podobieństwo swoje.
Więc po co mnożyć nieznane, enigmatyczne byty?
Pozdrawiam
Nie wiadomo co jest bardziej enigmatyczne - mądrość, czy myśl. A na marginesie, po co "poprawiać" Biblię?
Co do informacji, to pełna zgoda, z tym, że jak Pan doskonale wie, że nie tylko myśl ludzka jest jej nośnikiem.
Wrócę jeszcze do poprzedniego komentarza, gdzie napisał Pan: "...Pan opiera się na wiarze, a ja na rozumie."
Ośmielę się polecić encyklikę św. Jana Pawła II "Fides et ratio", która zaczyna się takimi słowami: "Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy".
Papież sugeruje tutaj, że machając tylko jednym skrzydłem, wysoko się Pan raczej nie wzniesie.
pozdrawiam
A mnie się wydaje, że Pan macha skrzydłem wiary, a ja macham skrzydłem nauki. W ten sposób kręcimy się w kółko. Tylko w odwrotnych kierunkach.
To, czego ja chcę, to uzyskać taki balans miedzy wiarą i rozumem, by poruszać się do przodu. Wniosek - trzeba równocześnie pogłębiać wiarę i zrozumienie. Tak rozumiem świętego Jana Pawła. I tak mi dopomóż Bóg.
Ps. Proszę przestudiować definicję mądrości.
Sprawa druga, jeśli poszukuje Pan w obszarze rozstrzygniętym ex cathedra, to znaczy że Pan nie wierzy, gdyż takie poszukiwania, to podważanie nieomylnego Magisterium Kościoła.
http://www.katolik.pl/na…
"...W swoim Prologu św. Jan nawiązuje do Starego Testamentu, w którego czasach – choć nie znano jeszcze tajemnicy Trójcy Świętej – mówiono wyraźnie o Słowie Bożym, o Mądrości, która istniała przed wszelkim stworzeniem (por. Syr 24,9). Wyszła ona z ust Najwyższego jako tchnienie Jego mocy, przejaw chwały Wszechmocnego, odblask Jego wieczystej światłości (por. Syr 24,3; Mdr 7,25-26). Mądrość ta towarzyszy każdemu działaniu, jakie Bóg podejmuje w świecie [...]"
Istnieje tożsamość: Jezus = Słowo
"...Warto zauważyć, że to Słowo, o którym mówi św. Jan, uczestniczy już w dziele stworzenia: Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, [z tego], co się stało (1,3), co wprost potwierdza List do Hebrajczyków: przez Niego też stworzył wszechświat (1,2). Jeszcze dobitniej ten stwórczy wymiar działania Syna Bożego podkreśla św. Paweł w Liście do Kolosan: w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi (...). Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie (1,16-17). Słowo "wypowiadane" przez Boga zawsze owocuje dobrem, w tym wypadku dobrem stworzenia. [...]
"W codziennej modlitwie Anioł Pański wspominamy jedno z największych wydarzeń w historii ludzkości: "A Słowo ciałem się stało - i mieszkało między nami".
http://strefatajemnic.on…
"Pycha intelektualna jest poważnym problemem dla wielu współczesnych ludzi. Jej skutkiem jest niezdolność do podjęcia racjonalnego namysłu nad rzeczywistością, co najczęściej wiąże się z popadnięciem w błędy.Pańska fascynacja pseudoreligią i pseudofilozofią buddyjską oraz ezoteryczną pseudonauką jest konsekwencją zwykłych błędów w pojmowaniu relacji między władzami poznawczymi rozumu i wiary."
Ta pogarda ma oznaczać, że w ten sposób Pan się dowartościowuje? Że zniża się Pan, aby głupkowi coś wyjaśnić?
Ale do rzeczy...
Pański światopogląd i postawa jest dla mnie absolutnie nie do przyjęcia. To postawa prymitywnej wiary i dogmatyzmu. Gdyby wszyscy tacy byli, to nie byłoby świętych mędrców kościoła - Augustyna, Tomasza, Anselma, czy Bernarda. Bóg poprzez Jezusa poleca nam rozwijanie się i poszukiwanie. Powtarzał to często Jan Paweł II. Po prostu wierzyć - i to wystarczy, to lenistwo i właśnie pycha .
Bóg nie ograniczył umysłu człowieka. Tylko nie każdy potrafi z tego daru korzystać. Na szczęście, coraz więcej mądrych ludzi zdaje sobie z tego sprawę. A dla Pana, to "pseudonauka" i "pseudoreligia". Ma pan na to dowody, żeby tak szafować przedrostkiem pseudo?
Doktrynalizm prowadzi do bigoterii. Najbardziej prymitywnej wersji wiary, od której kościół ucieka jak najdalej.
Radzę się dobrze zastanowić.
1. Istota teorii van Lommela, jak on sam mówi, jest taka:
Koncept wiecznej świadomości oznacza, że nasz mózg prawdopodobnie spełnia funkcję odbiornika i przekaźnika, a nie "producenta" naszej świadomości. Ta nielokalna świadomość istnieje poza czasem i przestrzenią. To miejsce, z którego wracają ludzie po doświadczeniu NDE, jest miejscem, w którym wszystko jest ze sobą połączone –teraźniejszość, przeszłość i przyszłość.
Jest to jakoś tam interesujące. I autor mówi to jako lekarz i naukowiec. Uprawia naukę, krótko mówiąc zbiera dane, prowadzi nad nimi badania, zestawia relacje pacjentów i wyciąga jakieś wnioski.
2. W momencie gdy van Lommel zaczyna mówić o Jezusie, interpretować czym są piekło i niebo, wykracza poza naukę. Zresztą -to akurat moje osobiste odczucie - staje się on w tym momencie nieprzekonujący.
Z innej perspektywy:
3. Mam wrażenie, że niektórzy komentatorzy mają tendencję do fundamentalizmu biblijnego i traktowania religii jako źródła odpowiedzi na każde pytanie. Jest to chyba nieporozumienie. Dla takiej postawy nie można zresztą szukać uzasadnienia w katolicyzmie.
- Weźmy zatem Kościół katolicki i jego rozumienie Objawienia. Co to znaczy, że Objawienie zawiera pełną i absolutną prawdę? Należy jasno i konkretnie że jest to prawda dotycząca Boga i zbawienia.
- Nieomylność Magisterium Kościoła czy nieomylność papieża nie dotyczą każdej sprawy, którą Franciszek raczy poruszyć podczas np. pogawędki przy kawie. Zresztą ani papieskie kazania, ani encykliki też nie są w całości objęte przywilejem nieomylności. Proszę zwrócić uwagę, jak często JPII posługiwał się stwierdzeniami typu "Wydaje się słuszne". (kwestia nieomylności papieża jest jasno sprecyzowana choćby w katechizmie).
1. Wypowiedzi ex cathedra należą do nauczania nieomylnego Urzędu Nauczycielskiego. Nikt nie mówił o innym odniesieniu.
2. Nazywanie bigoterią uznanie definicji dogmatycznych świadczy, że kol. jazgdyni naprawdę nie wie o czym rozmawia.
3. Do poznania Boga naturalny rozum może dojść - zgoda, do treści prawd wiary, np. dotyczących rzeczy ostatecznych (śmierć, sąd boży, niebo albo piekło) - już nie.
3. Rozdzielenie nauki i religii to rzecz oczywista. Poza np. teologią i filozofią, które za przedmiot mają religie, więc tutaj ten podział dotyczy tylko stosowanych metod.
4.Jedyną metodą na poznanie prawdy objawionej (z def.) jest przyjęcie Objawienia. Kol. jazgdyni - oby żył 200 lat - chociażby nie wiem jak się natężał, to nie udźwignie - taki to ciężar [wszyscy znają, to nie pisze kogo ;-)]
pozdrawiam
@jazgdyni
pozdrawiam
2. Nazywanie bigoterią uznanie definicji dogmatycznych świadczy, że kol. jazgdyni naprawdę nie wie o czym rozmawia.
Jazgdyni wie o czym mówi. Sztywne trzymanie się raz przyjętych praw i nie uwzględnianie postępu i rozwoju wiary, jest własnie bigoterią/
3. Do poznania Boga naturalny rozum może dojść - zgoda, do treści prawd wiary, np. dotyczących rzeczy ostatecznych (śmierć, sąd boży, niebo albo piekło) - już nie.
Dlaczego???
4.Jedyną metodą na poznanie prawdy objawionej (z def.) jest przyjęcie Objawienia. Kol. jazgdyni - oby żył 200 lat - chociażby nie wiem jak się natężał, to nie udźwignie - taki to ciężar [wszyscy znają, to nie pisze kogo ;-)]
Ja się nie natężam (dziękuję za życzenie 200 lat, lecz to niepotrzebne, to bo umysł, jaźń, tożsamość, ego, świadomość przetrwa). Czy to zdanie ma świadczyć, że Bóg na zawsze pozostaje poza ludzkim zrozumieniem?
Podtrzymuję swoje zdanie. Nie wie Pan o czym mówi.
Jeśli chodzi Panu o pańską osobistą wiarę, która nie jest jeszcze w pełni nierozwinięta, to trzymanie się kolejno coraz to innych praw (raz katolickich, raz niekatolickich) rozwinie jedynie wiarę we własną mądrość. Aby rozwijać wiarę w Boga, trzeba stale, sztywno i niezmiennie trzymać się Boga. Chyba, że pańskim zdaniem również Bóg jest zmienny, wciąż ewoluujący, to wtedy idąc za Bogiem, pan również musi postępowo i rozwojowo "łapać się" coraz to innych praw. Niestety.
Jeśli zaś chodziło Panu o znaczenie wiara, w sensie wiara katolicka, to powtórzę za kol. maniera oficera: posiadamy już pełnię Objawienia, więc nasza wiara jest "sztywna i trzyma się raz przyjętych praw" i prawd. Każda zmiana doktryny bowiem, spowoduje mutację której skutkiem będzie wytworzenie owszem wiary, ale nie będzie to już nasza wiara (katolicka) tylko inna, miejscami nawet bardzo podobna, a miejscami całkiem może być i sprzeczna - czyli stanie się kolejną doktryną protestancką mówiąc w wielkim uproszczeniu.
3.To proszę dojść rozumem przyrodzonym do prawd wiary o Trójcy Przenajświętszej.
4. Tak - człowiek nigdy nie dorówna Bogu.
"Nie wie Pan o czym mówi."
Skąd taki argument? Przyzna Pan, że jest bardzo płytki.
Jeśli chodzi Panu o pańską osobistą wiarę, która nie jest jeszcze w pełni nierozwinięta, to trzymanie się kolejno coraz to innych praw (raz katolickich, raz niekatolickich) rozwinie jedynie wiarę we własną mądrość. Aby rozwijać wiarę w Boga, trzeba stale, sztywno i niezmiennie trzymać się Boga.
Bóg nasz nie jest jażmem, żeby się go sztywno trzymać. To bardzo naiwne uproszczenie. Pewien jestem, że Bóg sobie bardziej ceni świadomych i niezależnych wyznawców. Wielokrotnie o tym mówił w słowach Jezusa.
Ale jak kto chce byc owieczką, to też dobrze.
No i reszta - nie będę cytował.
Czy to znaczy, ze nasza religia katolicka nie podlega już żadnym interpretacjom, wyjaśnieniom i modyfikacjom? Po co Papież i Watykan wydaje kolejne encykliki? Dla rozrywki?
"Wolność dociekań teologicznych, a raczej zakres tychże dociekań podlega dwojakiemu ograniczeniu. Granice te wyznaczają: z jednej strony słowa Pisma Świętego, a z drugiej strony słowa (tj. orzeczenia) Magisterium. Jednakże w systemie katolickim słowo Pisma oświeca teologa o tyle, o ile jest oświetlone przez Magisterium, a jednocześnie Magisterium oświeca go o tyle, o ile samo jawi się w świetle pisma Świętego, na zasadzie wzajemnej przyczynowości, którą negowali XVI-wieczni reformatorzy i którą podobnie negują dzisiejsi "odnowiciele" [R. Amerio - Iota Unum str. 633 - wyd. Antyk 2013].
Jeden z najlepszych współczesnych teologów katolickich - polecam.
Jak Pan widzi dopóki świat istnieje, potrzebna jest coraz to nowa apologetyka i coraz to bardziej szczegółowa teologia, ale zawarta w pewnych ramach. W tych ramach twórczość jest jak najbardziej wskazana, poza nimi jest błędem.
Mt (11, 29-30) "Weźmijcie jarzmo moje na się, a uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpoczynek duszom waszym.
Albowiem jarzmo moje słodkie jest, a brzemię moje lekkie." [wg. Biblii w tłum. ks. Wujka]