Mieszkańcy ulicy Magiera 21 muszą płacić za przejście chodnikiem hiszpańskiej firmie PINAR, która stała się właścicielem gruntu wokół bloków należących do spółdzielni mieszkaniowej Domhut. Bloki kiedyś należały do Huty Warszawa. Przy prywatyzacji Huty przez Agencję Kapitałowo rozliczeniową SA nikt nie zainteresował się w jaki sposób mieszkańcy będą mogli wychodzić z domu jeżeli teren wokół ich bloków zostanie sprzedany innemu podmiotowi. Hiszpańska firma nabyła ten teren pośrednio. Chciała pomiędzy blokami budować następne domy, naruszając polskie prawo budowlane. Mieszkańcy się nie zgodzili i w retorsji zostali ukarani opłatami za przejście w wysokości około 200 złotych miesięcznie.
Wina leży po stronie miasta. Istnieją takie rozwiązania prawne jak służebność czyli prawo przejścia i przejazdu przez cudzy teren. Mieszkańcy bloków wykupili od miasta swoje mieszkania. Jakim prawem sprzedano je nie ustalając służebności?
Jest to klasyczny przykład bezmyślnego generowania przez władze ogromnych problemów i konfliktów społecznych.
Huta Warszawa miała w ogóle pecha do prywatyzacji. Działki pracownicze należące do Huty zostały sprzedane firmie COIMPEX . Firma nakazała użytkownikom dziełek zlikwidowanie domków. Z niektórymi, zawierała umowy notarialne. Domki tych, którzy nie podpisali ugody zostały potraktowane spychaczem. Z całą ich zawartością. Teren oddano pod opiekę firmie ochroniarskiej, która kontrolowała wejście na teren.
Jeszcze ciekawsza jest historia domków fińskich na Jazdowie. Były kiedyś przeznaczone dla budowniczych Pałacu Kultury. Potem dostawali je z przydziału różni ludzie. Oczywiście poczynili w tych domkach konieczne remonty. Na przykład zakładali ubikacje i łazienki. Trudno sobie wyobrazić, że przez kilkadziesiąt lat po wojnie będą w centrum stolicy korzystać ze sławojek. Dwa lata temu miasto zaczęło wyprowadzać lokatorów z fińskich domków. Między innymi eksmisję otrzymała przeszło osiemdziesięcioletnia aktorka Barbara Wrzesińska. Rzekomym powodem eksmisji były bezprawne przeróbki mieszkań. Okazało się, że miasto ma przeznaczenie dla opuszczonych domków. Założyło tam ni mniej ni więcej kibuc. Organizatorem tego przedsięwzięcia jest Jan Śpiewak junior, syn Pawła Śpiewaka.
Klan Śpiewaków w Polsce inauguruje Jan Śpiewak senior. Poeta, eseista i tłumacz. Mąż poetki Anny Kamieńskiej , ojciec socjologa Pawła Śpiewaka .
Kiedy 29 listopada 1939 Rada Najwyższa ZSRR wydała dekret o nadaniu obywatelstwa radzieckiego "byłym obywatelom polskim" na ziemiach polskich zajętych przez Armię Czerwoną na mocy Paktu Ribbentrop-Mołotow, Jan Śpiewak jako przedstawiciel ”polskiej kultury” wyraził swoją wielką radość z tego powodu. Czy faktycznie można jego wiersze uważać za reprezentujące kulturę polską?
Ja osobiście nie wpisywałabym ich do sztambuchów. Aby nie być gołosłowną podaję przykład takiego wiersza. (Jan Śpiewak, „Rozmowa z Przyjacielem”).
„A ty mówiłeś mi, pamiętam — patrz na ten portret — to jest Stalin.
Ty widzisz Jego wzrok, to radość. Szczęście rzekłem
i powiedzieliśmy wzajemnie,
będziemy dalej iść przez kraty więzień, ognie burz, bo On
jest w tobie, On jest we mnie.
On w naszych sercach, tam płyniemy, gdzie Jego miłość nas ocali”
Sama słyszałam jak Śpiewak opowiadał, że przesłuchiwała go, a nawet oślepiła słynna Luna Brystigerowa. Rzeczywiście miał coś nie tak z oczami, ale czy faktycznie sprawiła to Luna? Nie wiem. Opowiadając to Jan Śpiewak był tak mocno znieczulony C2H5OH , że osobie- jak ja- zupełnie postronnej trudno było ocenić stan jego wzroku i umysłu.
Potem Luna podobno się nawróciła,a może nawet została świętą ( sądząc po jej relacjach ze środowiskiem Lasek ), ale na cudowne przywrócenie wzroku Śpiewakowi było już chyba za późno.
Anna Kamieńska z całą pewnością przeszła na mocne pozycje klerykalne. Jej inwokacje do Matki Boskiej to żywcem przepisane adresy do Stalina. Zawierają taki sam ładunek uczuciowy.
Urok i intelektualną głębię Pawła Śpiewaka każdy może poznać z autopsji. To najpopularniejsza gadająca głowa TVN.
Jakub Śpiewak syn Jana Leona ( brata Pawła) dał się poznać jako obrońca dzieci. Raczył zdefraudować co do grosza fundusze zbierane na ich rzecz przez zarządzaną przez niego fundację Kidprotect. Wobec niefrasobliwie wydanej na zupełnie prywatne cele sumy bledną inne przymioty Jakuba. Na przykład jego oryginalne preferencje seksualne, którym dawał wyraz w swoich wierszach czy piosenkach. Jakub uczęszczał do katolickiego liceum. Choć to bardzo nieelegancko z mojej strony zastanawiam się czy w tej rodzinie konwersja na katolicyzm jest nawykowa czy jest to- jak mówi Michalkiewicz- tylko mądrość etapu.
Jan Śpiewak junior w imieniu Żydowskiej Ogólnopolskiej Organizacji Młodzieżowej założył w centrum miasta Kibuc Warszawa. Opróżnione z lokatorów domki przeznaczono na działania kulturalne. Cztery domki rozebrano. Przy rekonstrukcji pozostałych ma pomagać finansowo Ambasada Finlandii. „Czynszu nie pobieramy. Organizacje muszą tylko opłacić media” - powiedziała Urszula Majewska, rzecznik Śródmieścia.
Jak mówi sam Jan Śpiewak: „ Czerpiemy z lewicowej idei życia we wspólnocie, z idei ruchu syjonistycznego w Polsce. Przedwojenny kibuc na Grochowie przygotowywał młodych warszawskich Żydów do życia na roli w Palestynie. My przygotowujemy wszystkich warszawiaków do życia w mieście".
Przygotują nas, oj przygotują. W to nie wątpię. A do czego mianowicie przygotują?
Do eksmisji na bruk tak jak lokatorów fińskich domków, którzy zajmowali je przecież i remontowali przez kilkadziesiąt lat. Do zawłaszczania pod różnymi pretekstami nieruchomości i substancji miasta. Do pasożytowania na mieszkańcach tego miasta. Dlaczego miasto nie pobiera od kibucu czynszu? Czy jest to inicjatywa niezbędna dla kultury polskiej?
Ta inicjatywa jest nam równie potrzebna jak utrzymywanie swego czasu przez miasto klubu Le Madame założonego przez podwójnie uciskanego, słynnego polskiego Murzyna homoseksualistę Krystiana Legierskiego.
Potrzebna jak zającowi dzwonek.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11787
Kibuc? A pielęgnowanie wspólnoty polskiej nazywa się nacjonalizmem i szowinizmem, wykorzenia się je i wypala ogniem, łącznie z usuwaniem Mickiewicza z lektur i muzyki Szopena z Polskiego Radia.
Trzeba wracać do korzeni, czyli na wieś i do małych miasteczek. Wystarczy poszukać w necie - ilość małych inicjatyw, zainteresowanie własną historią, inicjatywy kulturalne, a wszystko wychodzi od prywatnych pasjonatów.
To są dwa różne światy, mam porównanie, bo szczęśliwie kilka lat temu wyniosłam się z miasta.
http://natemat.pl/50931,…
W tej Warszawie naprawdę coś do wody dodają.....