Refleksyjny opus po przejażdżce rowerowej

Jak tylko pozwala pogoda staram się codziennie przejechać kilkanaście kilometrów na rowerze. Moją ulubioną trasą jest lewobrzeżny wał rzeczki Rudawy, gdzie od Kopca Piłsudskiego, wzdłuż masywu Sowińca, aż do Kopca Kościuszki biegnie jeden z najpiękniejszych w Krakowie trakt spacerowo rowerowy. A, że jest to już spory kawałek za miastem, nieliczni spacerowicze maszerują zwykle w grupkach o kilkaset metrów od siebie oddalonych, więc nie ma żadnych powodów do kolizji z cyklistami.

Jako geolog terenowy od lat chodzący górskimi szlakami mam zwyczaj, że jak mijam spacerujących staram się do nich uśmiechnąć i dzień dobry powiedzieć.

I tu zaczyna się pewien delikatny problem natury kulturowej.  

Bowiem choć spacerujący seniorzy widzą mnie już z daleka to z reguły specjalnie idą szeroką ławą, żeby mi pokazać, kto tu rządzi i robią mi trochę miejsca dosłownie w ostatniej chwili, a czasem zmuszają bym przystanął i zaczekał, aż przejdą, Zaś w momencie mijanki na ich twarzach maluje się prawie zawsze wroga niechęć do jadącego rowerem intruza, a gdy mówię im dzień dobry, w ich oczach maluje się pełne drwiny rozbawienie, jak u wiejskich bab na widok miejscowego cudaka, co to po wsi łazi i to burknie, to purknie, to język pokaże.  

Najgorsze są odziane w dresy model wczesny Gierek leciwe małżeństwa powracające z okolicznych ogródków działkowych w standardzie: „on - emerytowany ormowiec, ona - była przewodnicząca przyzakładowej komórki PZPR”, w którym to przypadku skwaszony małżonek nienawistnie pomstuje pod nosem, że ktoś się ośmielił wejść na teren im przecież przez władzę ludową przydzielony, zaś szanowna małżonka zajadle sobaczy na przeklęty kapitalizm, co im żyć nie daje.  

Ale muszę sprawiedliwie przyznać, że nie lepszy jest zawadiacki model: „on – gorliwy aktywista parafialnego kółka różańcowego, ona – zapamiętała bojowniczka walecznych szwadronów Ojca Dyrektora”, złorzeczący jadowicie rozbisurmanionym bezbożnikom, co w niedzielę na rowerach jeżdżą zamiast chodzić do kościoła. 

Niemniej groźni są leciwi właściciele czworonogów, którzy jak koło nich przejeżdżam w przeciwieństwie do swoich pupili merdających kordialnie ogonkami warczą na mnie nieprzyjaźnie i kły szczerzą.

Znamienne są również spotkania zabarwione emocjami politycznej natury. Niedawno zoczyłem z daleka dżogingującą przyjaciółkę z młodych lat, obecnie panią profesor UJ, która za Platformą wskoczyłaby w ogień. Jak się do niej zbliżyłem na odległość wzroku i pozdrowiłem najserdeczniej, jak umiałem ofuknęła mnie z dziką furią, jak czynią kocice na widok wilczura, który z wyszczerzonymi kłami pędzi, żeby im kark przegryźć, a ja z wrażenia omal do rzeki nie wjechałem. A wszystko dlatego, że sobie pani profesor uroiła, że skoro krytykuję na blogu Tuska to bez wątpienia jestem wstrętnym pisiorem, choć dalibóg nawet nie wiem, gdzie PIS ma swoją siedzibę Krakowie.
  
Na szczęście modelowe kazusy, jakie wyżej opisałem to już stetryczałe okazy epoki minionej.

Zdarzają się oczywiście mili i uprzejmi spacerowicze w podeszłym wieku, ale już po twarzach widać, że to relikty inteligencji o przedwojennych korzeniach.

Zaś z przyjemnością podzielę się z Państwem obserwacją, że gdy w czasie przejażdżki zbliżam się do grupki ludzi młodych, już z daleka robią mi miejsce, a gdy ich w czasie mijanki pozdrawiam zawsze odpowiedzą dzień dobry i uśmiechną się miło, a nierzadko pierwsi mnie pozdrawiają.

Jednakże kolejne schody zaczynają się, gdy dojeżdżam do Błoń i muszę pokonać ruchliwą jezdnię z przejściem dla pieszych z wymalowaną jak wół zebrą,  ale bez sygnalizacji świetlnej. I znowu zauważyłem, że jak do zebry zbliża się samochód prowadzony przez jakiegoś wapniaka, a już nie daj Boże w kapeluszu na głowie wiem, że w dziewięciu na dziesięć przypadkach ów typ się przed przejściem nie zatrzyma obrzucając mnie pogardliwym spojrzeniem mówiącym: „a postój sobie cieciu, bo ja tutaj jestem panem”. 

Natomiast, za wyjątkiem łysoczaszkich ogrów w wypasionych furach z opuszczonymi szybami by wszyscy słyszeli dudniące łubu dubu ich ukochanego disco polo, - jeśli samochód prowadzi osoba młoda, to prawie zawsze na widok oczekującego rowerzysty już z daleka zwalania by się przed zebrą zatrzymać, sympatycznie uśmiechnąć i przyjaźnie ręką skinąć.  

Reasumując mam nadzieję, że dzisiejsza notka pomoże Państwu zrozumieć, dlaczego już od dłuższego czasu piszę na swoim blogu, że polskie sprawy należy powierzyć w ręce jeżdżących po świecie, nieskażonych już post-komuszą subkulturą jarmarczno bazarową młodych ludzi i ostatecznie podziękować nieużytym, wiecznie złym i ze wszystkiego niezadowolonym, piszącym na komputerze jednym palcem, skostniałym mentalnie i nieczującym bluesa zgredom.

Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)

Czytaj także:
Jak dzieci we mgle
http://salonowcy.salon24.pl/46...

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika bolesław

07-09-2014 [21:26] - bolesław | Link:

Szanowny Panie Krzysztofie.
"Czytał" Pan w moich myślach.Tak samo postrzegam dzisiejszy dla mnie niezrozumiały świat.
Fotki super!!
Serdecznie pozdrawiam,
bolesław

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

08-09-2014 [09:13] - Krzysztof Pasie... | Link:

Szanowny Panie Bolesławie,
Nie ma to, jak wzajemne zrozumienie. Bez tego nigdy nie wygramy.

Serdecznie pozdrawiam,
krzysztof

Obrazek użytkownika maandarek

08-09-2014 [14:25] - maandarek | Link:

Szanowny Panie Krzysztofie,
przepięknie wszystko to Pan ujął :)
też wczoraj próbowałem jeździć na rowerze, znam te ścieżki rowerowe, bardzo fajne ale od jakiegoś czasu niechętnie tam się właśnie zapuszczam.
Podpisuje się obiema rękami, tylko wzajemne zrozumienie. Bez tego nigdy nie wygramy.

Serdecznie pozdrawiam,
darek

Obrazek użytkownika Terrible

07-09-2014 [22:07] - Terrible | Link:

Zapraszam Pana na przejazdzki rowerowe na dalekie polnocno-zachodnie przedmiecia Chicago. Okolice Skokie Laguna az do Botanic Garden. Trasa rowerowa rownie piekna jak ta w Krakowie, z ta roznica, ze glownie dominuja na niej rowerzysci, osoby uprawiajace biegi czy tez jezdzacy na wrotkach. Wszyscy wobec i dla siebie do znudzenia zyczliwi, pogodni. Ciagle sie slyszy pozdrowienia i jakze typowe dla amerykanow pytanie, "jak sie masz". Jak ja lubie ta "bezinteresowna amerykanska zyczliwosc", moze i sztuczna na pierwszy rzut oka w porownaniu z "z bezinteresowna polska zawiscia", nazwana "polskim kundlizmem" przez Melchiora Wankowicza. Pozdrowienia zza oceanu.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

08-09-2014 [09:23] - Krzysztof Pasie... | Link:

"Wszyscy wobec i dla siebie do znudzenia życzliwi, pogodni. Ciagle sie slyszy pozdrowienia i jakze typowe dla amerykanow pytanie, "jak sie masz". Jak ja lubie ta "bezinteresowna amerykanska zyczliwosc", moze i sztuczna na pierwszy rzut oka w porownaniu z "z bezinteresowna polska zawiscia", nazwana "polskim kundlizmem" przez Melchiora Wańkowicza.
----------------------------
Powodem tego stanu jest, jak ja to nazywam „pandemia różowej subkultury”. Jednym z przykładów niech będzie seria cyklicznych „wykładów” byłej pierwszej damy w Telewizji TVN Style, mających za zadanie nauczanie Polaków kindersztuby i światowych manier. Jako człowiek leciwy, doskonale pamiętam pewien reportaż telewizyjny pokazujący panią Jolę jeszcze z okresu studenckiego, w którym to czasie nie przypominała bynajmniej Księżniczki Monako.
Takie samosiejki trzeba konsekwentnie plewić nim do reszty zachwaszczą naszą narodową kulturę. Mam tu na myśli coraz liczniejsze rzesze "wzorców" do naśladowania, czyli mówiąc jaśniej nadętych chłopków roztropków z cygarami w zębach, poprzebieranych w garnitury od Armaniego,którzy aromatu Cohiby nie odróżniają od swądu skisłego ogórka, a w durnej pogoni za Nową Europą wystarcza im jedna książka rocznie – katalog turystyczny z Biura Neckermann’a.

Serdecznie pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Freiherr

08-09-2014 [11:11] - Freiherr | Link:

Zapraszam na wycieczkę rowerową do Poznania. Tu może nie ma "dzieńdobrowania" jak na górskich szlakach ale panuje koegzystencja psiarzy, joggerów,pieszych i cyklistów na trasach np.wokół Jeziora Malta czy wokół jezior Rusałka i Strzeszynek - co wiem, gdyż tam najczęściej z koleżanką Małżonką pedałujemy. Co to się z Krakowem porobiło?
Pozdrowienia.

Obrazek użytkownika Krzysztof Pasierbiewicz

08-09-2014 [17:25] - Krzysztof Pasie... | Link:

"Co to się z Krakowem porobiło?..."
-------------------
Jak to, co? Już osiem lat mamy prezydenta z SLD, a zanosi się, że ten komuch będzie rządził lat dwanaście.

Serdeczności.

Obrazek użytkownika Boguslaw

08-09-2014 [17:17] - Boguslaw | Link:

Najbardziej to mi się "podoba" to ... "bojowniczka szwadronow Ojca Dyrektora" !!! ... jakie to mlodziezowe - nieprawdaż p.Pasierbiewicz
A ja myślę że młodzi to ... nie znają , nie pamiętają. Wiadomo młodzi . A ci "starzy" ... wiedza bo znają i pamiętają - na przykład imc nauczyciela akademickiego , dr.Krzysztofa Pasierbiewicza . Stara się pan , oj stara ... Powiedziałbym "wyłazi ze skóry"
To pisałem ja - .... Trener pierwszej klasy ... Dla Pana prezesa klubu ...

Obrazek użytkownika jazgdyni

08-09-2014 [21:59] - jazgdyni | Link:

Panie Krzysztofie,

miał Pan swoją niedzielną przyjemność z rowerem. A ja miałem z tego powodu przekleństwo!
Zamiast jak przyzwoity Orłowiak, udać się w tą przecudną niedzielę Indian Summer na plażę i się rozkoszować, nieopatrznie postanowiłem posprawdzać swoje sekretne stanowiska grzybowe w kaszubskich pobliskich kniejach.
I masz babo rowery!!!
Już z domu wyjechać nie mogłem, bo drogę mi zagrodzili, jako, że odbywał się wyścig kolarski. Ubłagałem policjanta, żeby mi tylko pozwolił przeskoczyć przez skrzyżowanie. Pozwolił. Jako, że mam terenowca, to bezdrożami i polnymi ścieżkami oddaliłem się od Gdyni. Gdy już, pod wioską Kielno wyjechałem na drogę - stop! Szlaban. Wyścig tędy właśnie robi pętlę do Wejherowa. No to ja z powrotem. I tak ze trzy razy.
No dobrze... Bezdrożami oddaliłem się od miasta na jakieś 25 kilometrów. Wyjeżdżam na szosę i.... stop! Wszystkie okoliczne wioski pozamykane! To dożynkowa niedziela! Boczne drogi tak do 15-tej kompletnie nieprzejezdne. Jak nie rowery, to dożynki...
A trzeba było się poopalać we wrześniu...

Pozdrawiam serdecznie