Badania wypadków lotniczych nie robi się na podstawie analizy pikseli zdjęć niewiadomego pochodzenia. A z tym mamy do czynienia w przypadku działania grupy posła Macierewicza. Jego eksperci wyciągają hipotetyczne wnioski na które nie ma poparcia w materiale dowodowym – mówił Lasek.
To jego zdaniem błędna interpretacja, a na zdjęciach znacznie lepszej jakości, które opublikował jego zespół, widać, że dziury powstały na skutek zderzenia z drzewami i krzewami. – To są rozdarcia – przekonywał przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Specjalnie doktorowi inż. M. Laskowi pokażę fragment rzeczonego zdjęcia wykonanego aparatem Canon EOS-1D Mark II N w dniu 13 kwietnia o godz. 11:04 w skali 1:1 (proszę kliknąć na jego pomniejszonej wersji).
Jak widać drzewa (i krzewy) w Smoleńsku nie tylko przecinają skrzydło, ale również rozdzierają i przebijają je na wylot. A zepół Laska ustalił to, a jakże, na podstawie "zdjęć znacznie lepszej jakości".
Muszę jednak przyznać rację dr. Laskowi, że: Badania wypadków lotniczych nie robi się na podstawie analizy pikseli zdjęć niewiadomego pochodzenia.
Podam pouczający przykład takiego postępowania i jego skutki. Komisja Millera dokonała analizy zmiany kąta obrotu samolotu podczas wykonywania słynnej „beczki smoleńskiej”. Posłużyła się do tego zdjęciem zrobionym przez fotoamatora ze Smoleńska S. Amielina bez jego zgody, ale za to nie oryginałem zdjęcia, tylko niewiadomego pochodzenia kopią ściągniętą z Internetu. Jakie były tego wyniki, można zobaczyć na zdjęciu zamieszczonym w tzw. raporcie Millera:

Podane przez komisję kąty -65° i -50° w rzeczywistości wynoszą odpowiednio -45° i -30°. Widać, do jakich błędów prowadzi nieprzestrzeganie reguł, które się samemu głosi.
Ku pamięci zamieszczam oryginał zdjęcia S. Amielina, który ukaże się po kliknięciu na kopii z tzw. raportu Millera.
Można spróbować, może wszystkich nie zamkną, ale warto nosić ze sobą szczoteczkę do zębów:)