Dla porządku przypomnę, że encyklopedie podają, iż oportunizm to postawa charakteryzująca się rezygnacją z własnych zasad moralnych lub przekonań dla osiągnięcia doraźnych korzyści i wybieranie zawsze tego, co jest w danej sytuacji bezpieczne i korzystne. Niektórzy nazywają to życiowym wygodnictwem.
Zaś moja definicja oportunizmu pisana pod niniejszą notkę to załganie, pazerność na konfitury i bezobciachowe parcie po trupach do koryta i kariery podlane sosem obsesyjnej nieufności, a nie rzadko nienawiści do potencjalnych konkurentów, choćby byli najuczciwsi i najmądrzejsi, a nie daj Boże młodzi i zdolni. Słowem dość plugawa forma moralnego skundlenia w imię partykularnych interesów.
Wiem, że to bardzo ostre wejście, ale tym razem miarka się przebrała, bowiem niedawno radni krakowskiego PIS, wstrzymując się od głosu na sesji Rady Miejskiej dali nieme przyzwolenie, nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego, by nazwać jedną z ulic Królewskiego Miasta Krakowa imieniem niejakiego Geremka Bronisława. Ale to jeszcze nie wszystko. Tę „zaszczytną” dla Krakowa propozycję zgłosił Sic! wypróbowany politruk Platformy Obywatelskiej niejaki Klich Bogdan, tak, tak, ten sam, który się wsławił nadgorliwie harmonijną współpracą z Komisją Millera i generał Anodiną po tragedii smoleńskiej, kiedy naigrywał się bezczelnie z Polaków, którzy chcieli poznać rzeczywiste przyczyny tej straszliwej katastrofy.
Waldemar Łysiak, znakomity pisarz, historyk i dokumentalista w książce pt. „Rzeczpospolita kłamców – SALON” tak pisze o niejakim Geremku Bronisławie, cytuję:
„Ten „największy polityk”, przemawiając do krajów Europy w Strasburgu ubolewał, że Polska była długo, wbrew swej woli, odcięta od Europy cywilizowanej. Nie dodał tylko, że tę Polskę odcięła wysługująca się Kremlowi partia renegatów, w której on pracował (i to jako lokalny VIP) przez całe osiemnaście lat (…) Profesor Geremek, uczony, badacz, historyk, to jeden z dowodów, iż kolaboracja inteligencji polskiej z czerwoną dyktaturą – owa „faustowska transakcja z komunizmem” – nie obejmowała tylko pisarzy, poetów i artystów, lecz również renomowanych naukowców (…) Zaś polonijny dziennikarz, Z. Koreywo ujął to mniej akademicko i trochę krócej: „trzeba było być nie lada świnią, by zgodzić się na piastowanie choćby podrzędnej funkcji w aparacie partyjnym PZPR-u”. B. Geremek był sekretarzem Oddziałowej Organizacji Partyjnej PZPR Uniwersytetu Warszawskiego…”, koniec cytatu.
Cały Łysiak. Krótka i celna piłka bez zbędnych dryblingów.
Pozwólcie mi więc również kilka zdań powiedzieć w rzeczonej sprawie. Kraków to prawdziwe serce Polski. Tu spoczywają nasi królowie i osobistości nadzwyczajnie zasłużone dla Polski. Tu bije Dzwon Zygmunta. Tu jest grany co godzinę hejnał w wieży Bazyliki Mariackiej. I tu jest Uniwersytet Jagielloński, który w roku 1364 założył król Kazimierz Wielki po uzyskaniu zgody papieża - do czasu nastania lewackich obyczajów i standardów III RP wielowiekowa kolebka kształcenia postaw moralno etycznych środowiska akademickiego. A takie wielowiekowe tradycje zobowiązują.
Więc lojalnie i uczciwie mówię prosto w oczy krakowskim radnym Prawa i Sprawiedliwości. Do tej pory przyjmując na klatę zawzięty ostracyzm i zmowę milczenia ze strony krakowskiego salonu głosowałem na Was we wszystkich wyborach. Przez całe lata Wam pośrednio sprzyjałem, gdyż założyłem blog celem cząstkowego przyczynienia się do odsunięcia od władzy partii Donalda Tuska, traktując to jako patriotyczny obowiązek "obywatelskiego dziennikarza". Ale, jeszcze jeden taki numer, jak ten z ulicą Geremka Bronisława, a nie będę już za Wami "łba nastawiał" i przestanę na Was głosować.
Powiem więcej, zwracając się tym razem do naczelnego kierownictwa PIS z Nowogrodzkiej w Warszawie. Jeśli chcecie Państwo skutecznie i uczciwie rządzić Polską musicie przyznać się do winy, że propozycja pana Klicha by zbezcześcić dobre imię Krakowa nie byłyby możliwa, gdyby nie śmiertelny grzech Prawa i Sprawiedliwości, jakim było nieukaranie we właściwym czasie żadnego ze szkolonych w Moskwie funkcjonariuszy WSI w trakcie weryfikacji tej agentury, która dzięki temu mogła się odrodzić.
Bo w czasie swoich rządów Prawo i Sprawiedliwość miało prezydenta, premiera, szefa IPN, prezesa NBP oraz dwie komisje weryfikacyjne. I choć były wszystkie potrzebne ku temu narzędzia, nie przeprowadzono wtedy (dlaczego?) najważniejszej reformy sankcjonującej odejście od ustaleń okrągłego stołu i ostateczną dekomunizację polskiego państwa wyrażoną między innymi formalnym uznaniem PZPR-u za wrogą interesom Polski organizację przestępczą.
Ale ludzie są tylko ludźmi i wszyscy popełniamy błędy.
Dlatego też oczekuję, że Jarosław Kaczyński przed wyborami parlamentarnymi publicznie przyzna, iż Czwarta RP popełniła śmiertelny grzech zaniechania reform dekomunizacyjnych i przyrzeknie Polakom, że po dojściu jego partii do władzy, w sposób demokratyczny, acz konsekwentny ten niegdysiejszy błąd zostanie naprawiony.
W przeciwnym razie będę zmuszony się poważnie zastanowić czy i na kogo głosować w roku 2015.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Czytaj również:
NIEPOKORNI, INO, ŻE NIE BARDZO!
http://salonowcy.salon24…
BRAWO! PROSZĘ KSIĘDZA! WIELKIE BRAWO NA STOJĄCO
http://salonowcy.salon24…
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 5637
Aby tego dokonać, trzeba mieć co najmniej siłę w Sejmie (400 posłów i senatorów) - inaczej możemy tylko marzyć. Czy Polacy są gotowi na taką rewolucję ?
Obawiam się że NIE :(
Natomiast faktem jest że to co uprawia część krakowskiego PiS-u w radzie Miasta (zastanawiam się, czy wynika to z głupoty poszczególnych osób, czy też jest to świadoma kolaboracją) jest dla partii po prostu samobójcze.
Wspominałem o tym:
http://naszeblogi.pl/468…
Miałem wątpliwą przyjemność obserwować to, co prezentowali sobą reprezentanci PiS wobec istotnych problemów miasta (wkręcenie sie kilku osób z PiS w aferę związaną ze spalarnią Majchrowskiego, budowaną na terenie zalewowym, niezrozumiałe zachowania podczas Okrągłego Stołu Mieszkaniowego, kiedy mieszkańcy mieli święte prawo uznać PiS za część układu rządzącego w mieście, czy długie milczenie w sprawie przekrętów igrzyskowych).
Nie mówię już nawet o sprawach wizerunkowych. Jak nazwać przypadek, kiedy podczas ważnych konsultacji społecznych w Urzędzie Miasta, na oczach przedstawicieli kilkunastu organizacji społecznych mówiących głośno o przekrętach w mieście, reprezentant PiSu beztrosko zabawia się pogawędkami z koleżanką z Platformy albo z kolegą postkomunistą?
Mówię wprost: PiS w ostatnich latach wielokroć prezentował się krakowianom jako zadziwiająco bierny, nie mający własnego zdania w sprawach miasta, w lokalnym samorządzie podnoszący bezkrytycznie łapki za każdą niedorzecznością.
Efekt jest taki, że poparcie dla Platformy wyniosło w Krakowie aż 37,44 %, dla PiS jedynie 25,68 %.
Znam osoby o poglądach nazwijmy to "pisowskich", które nie chcą głosować na miejscowych ludzi z PiSu, bo uważają ich za ludzi niepoważnych!!!
Czy władze PiS wyciągną stąd jakieś wnioski?
Wybory samorządowe za pół roku.