Nie było normalnych? Jaki był wówczas procent ubeków i donosicieli?
I najważniejsze – gdzie się oni wszyscy teraz podziali?
Mój ojciec zmarł w 1987 roku. Boleję nad tym strasznie, ze nie doczekał "transformacji". Tata znany był z tego, że w pobliskim kiosku Ruchu miał największą teczkę i wykupywał praktycznie wszystkie znaczące tytuły tygodników, łącznie ze "Szpilkami" i "Skrzydlatą Polską". Z tej wielokilogramowej masy gazet starał się wyłowić jakieś istotne informacje. Czy on już wówczas zdawał sobie sprawę, że większość piszących to agenci i donosiciele?
Jestem przekonany, że do końca swoich dni nie zakładał, że system komunistyczny w Polsce może upaść. W 1987 nic jeszcze na to nie wskazywało, choć poufne rozmowy na ten temat były już od dawna prowadzone. Ale to były bardzo tajne sprawy w kręgu – Kiszczak i spółka, oraz Michnik i spółka. Wzajemnie targowali się nad przyszłymi losami kraju – jawni komuniści z krypto-komunistami. Oni nam gotowali ten los, którego skutki odczuwamy dzisiaj, po 25 latach (czyli dłużej niż całe trwanie II RP).
Ale wróćmy jednak do tych wszystkich ubeków i TW, czy KO. Mimo, że jestem dopiero na 177 stronie książki, wobec wszystkich 430, obraz, który się wyłania jest przerażający. Nie, żebym nie wiedział, albo wcześniej nie podejrzewał. Jednakże zetknięcie się z suchymi faktami, bo książka jest świetnie udokumentowana i wali po nazwiskach, bez owijania w bawełnę, powoduje pewnego rodzaju szok poznawczy.
Rodzą się pytania – jakie było faktyczne nasycenie społeczeństwa służbami i ich współpracownikami. Czy było zbliżone do ideału, czyli NRD, gdzie Stasi opanowało połowę narodu. Praktycznie co drugi Niemiec wschodni był pracownikiem służb, albo współpracownikiem, czyli donosicielem. Czy u nas było podobnie? Chyba nie aż tak bardzo, przynajmniej na prowincji, jaką była Gdynia.
Chociaż, jak podjąłem pracę w załogach pływających w Polskich Liniach Oceanicznych, to poczułem się natychmiast osaczony. To środowisko miało bardzo wysokie nasycenie służbami, a agenci specjalnie nawet się nie kryli. Wszyscy zresztą wiedzieli, że szefem Działu Kadr był pułkownik służb (to 1-wsze piętro gmachu PLO na ul 10 Lutego). Natomiast wywiad wojskowy, który też miał dużo do powiedzenia, szczególnie w stosunku do wyższych stopniem oficerów marynarzy, mieścił się na ostatnim piętrze gmachu (blisko anten :D). Jeszcze tylko, jako ciekawostkę podam, ze długo na parterze budynku PLO mieściła się słynna Cafe Bałtyk, centrum lepszych prostytutek, alfonsów i cinkciarzy. Jak zawsze, służby starały się być blisko swojego półświatka.
Czyli nasi liderzy, wzorce do naśladowania (pamiętam jak w liceum moją polonistka, świetna zresztą, skarciła mnie, że w wypracowaniu za bardzo lecę Toeplitzem), i władcy naszych umysłów, to były prowadzone za rękę przez ubeków szuje i kanalie.
Najgorsze, że oni do dzisiaj nie uważają się za szuje i kanalie. Miałem wczoraj wątpliwą przyjemność oglądać wywiad, raczej dosyć nieprzyjemnego typka, Konrada Piaseckiego z super kanalią w moich oczach, Jerzym Urbanem.
Buta, cynizm, poczucie bezkarności, zakłamanie i bezczelność. Mógłbym jeszcze dorzucić tysiąc pejoratywnych określeń, a nie oddałbym w pełni prawdziwej postaci tego człowieka.
Miał się on czelność pytać, gdzie są milionerzy spośród byłych członków Biura Politycznego, czy Komitetu Centralnego PZPR. Faktycznie, poza jednym wyjątkiem Ireneusza Sekuły ( samobójczo trzykrotnie (!!!) postrzelił się w brzuch ten nasz Rambo), nie ma w grupie 100 najbogatszych Polaków, Rakowskiego, Kani, czy innych.
Lecz o czym to świadczy? Tylko o tym, że byli tylko figurantami. Glinianymi babuszkami postawionymi w różnych tam BP, KC, a faktyczna władza była właśnie w służbach. I oni teraz spijają szampana i konsumują kawior łyżkami do zupy.
Dlatego też, Drodzy Państwo Autorzy – Doroto Kanio, Jerzy Targalski i Macieju Maroszu, proszę was o dwie rzeczy (zresztą dla waszego dobra, bo nie wątpię, że następne tomy rozejdą się też, jak ciepłe bułki, A propos, tą książkę, po długich, bezskutecznych poszukiwaniach, kupiłem wreszcie w hipermarkecie Tesco. W Tesco!!! Stała na pierwszym miejscu w dziale bestsellerów. Tak to w końcu książka trafiła pod strzechy).
- Napiszcie co się stało, co się dzieje i jak się mają ci właśnie medialni liderzy, nie resortowe dzieci, tylko ci, co w latach 60-tych, 70-tych i 80-tych posiadali rząd dusz i umysłów Polaków.
- Napiszcie też, jak ludzie służb, agenci wojskówki i ubecy, oraz ci wszyscy TW i KO urządzili się w III RP.
Trzymajcie standardy – nadal po nazwiskach i nadal gołe fakty.
Ja natomiast byłem zszokowany faktem, ze tam, w tym dziennikarskim środowisku prawie każdy współpracował.
Dlatego też, mogę sobie dzisiaj łatwo wytłumaczyć, dlaczego dzisiaj mamy takie właśnie media. To jest chore środowisko.
Natomiast Turowicz mnie nie zszokował, bo już od dłuższego czasu Tygodnik Powszechny brzydko pachniał.
Pozdrawiam
nie zajmowaliśmy się Tygodnikiem Powszechnym, gdyż Graczyk poświęcił mu osobną książkę "Cena przetrwania".
Kiedy następne tomy?
Szacunek
czyż nie?
Pisze Pan, że wśród byłych aparatczyków nie ma milionerów. Nie jestem taki pewny. Założę się, że w wielu ich domach są szafy, albo szuflady, w których zgromadzono oryginały dokumentów, których kopie dla pozoru spalono. I to jest ich kapitał. Ich złodziejskie, tajniackie, łajdackie "złoto".
Najlepiej są urządzone chłystki z ZMS i ZSMP. Więcej niż połowa prezesów, czy właścicieli przejętych firm, to własnie ci byli zetemesowcy. Cyniczna. ohydna swołocz, od maleńkości szkolona na aparatczyków.
Najbardziej jaskrawym przykładem karierowicza - "działacza młodzieżowego" jest oczywiście Aleksander Kwaśniewski.
On też dobrze wie, jak lody kręcić. Policzył ktoś jego majątek w Polsce i za granicą?
Pozdrawiam
Trzeba będzie jeszcze paru pokoleń (pod warunkiem, że będzie właściwa władza), żeby wyplenić te komunistyczne atawizmy.
50 lat komunizmu dokonało fatalnych spustoszeń. W Rosji było 70 lat i tam procesy chyba są już nieodwracalne.
Pozdrawiam
-------------------------------
Napisał Pan bardzo dobrą i potrzebną notkę. Gratuluję!
Myślę, że Pan i ja znamy odpowiedź na to pytanie. Niestety młodzi ludzie nie mają na ten temat zielonego pojęcia.
Dlatego
Dlatego należy stanąć na głowie by obnażyć prawdziwe rodowody, życiorysy, zakłamanie, płytkość ideową i pretensjonalność "elit" III RP. Bo jeśli się tego uda dokonać, stojąca na glinianych nogach doktryna Donalda Tuska i jego kolegów z boiska piłkarskiego rozpadnie się jak domek z kart, co powinno otworzyć drogę do pojednania Polaków.
Rodzi się, więc pytanie, jak to zrobić?
Otóż uważam, że nie słuchając jojczenia post-komunistów, iż nie należy wracać do przeszłości naczelnym obecnie zadaniem uczciwych dziennikarzy, pisarzy i publicystów jest konsekwentne d e m a s k o w a n i e, wszystkimi możliwymi sposobami, r z e c z y w i s t e j jakości post-komunistycznych elit III RP.
Trzeba demaskować bezlitośnie bezlitośnie i konsekwentnie, ale, co bardzo ważne, bez agresji, starając się unikać nadmiernego patosu i nut martyrologicznych, co bardzo drażni i zniechęca młodych.
Pozdrawiam Pana jak zawsze serdecznie,
Krzysztof Pasierbiewicz
Suche, zwięzłe i konkretne. Wzorem tu jest publicystyka amerykańska. Bez zbędnych przymiotników. Fakty i dokumenty.
Obnażać drani, bez obrażania. Czytelnik sam sobie wyrobi zdanie i będzie lepiej drani pamiętać.
Nie dać się ukryć, żadnemu ubekowi i donosicielowi.
Panie Krzysztofie, czy to nie lustracja, której zabrakło? Czy tego nie chciał Bronisław Wildstein?
Czy właśnie tego nie robi ta książka? Mam nadzieję, że pierwsza z serii.
Z Szacunkiem