Mnie jest dokładnie wszystko jedno, co feministka Bratkowska zrobi ze swoim brzuchem, podobnie jak jest mi ganz egal, co zrobi ze swoim nosem, uszami, nogami czy cyckami: jej ciało – jej sprawa.
A ponieważ jej tata, Stefan Bratkowski zdążył w swoim długim życiu zrobić dla Polaków tyle dobrego, że już wystarczy, może to nie jest taki głupi pomysł, że feministka Bratkowska uniemożliwi przyjście na świat Stefanowego wnuka, który po dojściu do pełnoletności mógłby kontynuować dziadkową tradycję robienia Polakom dobrze?
Że co, że jestem potwór i bez serca?
Nieprawda - ja mam ten mięsień na miejscu i usuwać go nie zamierzam:
ja po prostu wyciągam wnioski z tego, co feministka Bratkowska mówi i z tego, co jej tata robi.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 11483
W 24-ej minucie jest wyznanie Katarzyny Bratkowskiej o tym co zamierza zrobić ze swoim dzieckiem.
Grozą wieje.
Poza tym ja NICZEGO NIE ZABRANIAM - wręcz przeciwnie, wyrażam swoje désintéressement
Pani naprawdę nie umie czytać ze zrozumieniem.
To nawet miłe :-)
PS> Kobieta - może i nie chce, ale feministka nie tylko chce, ale wręcz się domaga: "mój brzuch należy do mnie!" - to sztandarowe zawołanie feministek.
Dokształtu życzę - EF
"Z punktu widzenia chrzescijanskiego, tekst niedopuszczalny !"
Z feministycznego - jak najbardziej OK.
1.Córka Bratkowskiego najwyraźniej ma gdzieś los swojej "zygotki", jak to w jej środowisku się określa i wszystko to, co jest symbolizowane przez Boże Narodzenie.
2.Nie można wykluczyć, że to wpływ wychowania w domu rodzinnym.
3.Więc w czym problem? Martw się o zwykłe, polskie, „nieresortowe dzieci”, a nie o "zygotki' establishmentu.
A do Blumsztajna mnie nie porównuj – bo może sam jesteś z tamtej paczki hm?