Ze zdumieniem przeczytałem w Gazecie Wyborczej o tym, że jego zadaniem jest nie dopuścić Kaczyńskiego do władzy. Nie wyjaśnił jednak kto Panu to zadanie wyznaczył.
- Nie będę recenzował jego [Kaczyńskiego - red.] planów na rządzenie, bo moim zadaniem jest nie dopuścić do tego, żeby Jarosław Kaczyński w Polsce kiedykolwiek rządził. Jestem w tym zdeterminowany i byłem dość skuteczny póki co w tej sprawie, ale warto byłoby, żeby Polacy dowiedzieli się czegoś więcej na temat tych propozycji, jakie przedstawił w wywiadzie dla jednego z dzienników - powiedział Tusk na środowej konferencji prasowej.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114875,14547565,Tusk__Mam_teraz_dodatkowa_motywacje__by_bronic_Polski.html
Do tego jeszcze wyznaje Pan Premier, że był w tym skuteczny. Chwali się, czy żali? I konkretnie to przed kim? Czyżby musiał? I dlaczego akurat Kaczyńskiego, a nie np. Millera, albo Palikota?
Dotąd myślałem, że to Pan Premier tu samodzielnie decyduje nawet „o tym, co jest polską racją stanu”. „To ja decyduję, co jest polską racją stanu".
http://wpolityce.pl/wydarzenia/5121-ujawniamy-premier-donald-tusk-do-rodzin-smolenskich-to-ja-decyduje-co-jest-polska-racja-stanu
http://www.kppis.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=171:qto-ja-decyduj-co-jest-polsk-racj-stanuq&catid=3:informacje&Itemid=160 Słyszałem, że potrafi Pan Premier poznać „kłamstwo po oczach” Kamińskiego i Kaczyńskiego (po pismach tego pierwszego kierowanych do Prokuratora i ad finansowanie PO z pieniędzy mafii) i „wygrać prawdę” (19 stycznia 2011, Sejm RP, ad tzw. katastrofa smoleńska). I kto by pomyślał, żeby ktoś tak prawdomówny, samodzielny, zdolny i mocny ma jakieś wyznaczone zadanie? Przecież blokowanie dostępu to chyba przejaw słabości i lęku przed ujawnieniem prawdy. A może boicie się czegoś innego? Liczba mnoga pojawia się tu nieprzypadkowo.

Bartosz Arłukowicz wstępując do rządu w maju 2011 wygłosił w Pańskiej obecności następujące credo Zrobię wszystko by PiS do władzy nigdy już nie powrócił. smaczku temu incydentowi (blokowanie, wykluczanie) dodaje fakt obejmowania wtedy przez Bartosza stołka ds. wykluczania. Zdumiało mnie, że ktoś jest na tyle zdeterminowany, by w ten sposób tracić twarz. I wcale nie wyglądało na to, że to Pan go do tego zmuszał. Odebrałem to jako inicjację, jakby ryt jakiś wprowadzający. Czy to zatem jest warunek sine qua non dla „jego personalnego urzędowania”?
I kto, czy też co konkretnie Was do tego zmusza?
jakiś medal powinien dostać, albo co