Kaczyński u Kraśki był zwyczajnie słaby.
I to mogłoby być podsumowanie najważniejszego (bo jedynego od kilku miesięcy) wywiadu na żywo udzielonego mediom (pro)rządowym.
Sytuacja z mojego, komunikacyjnego punktu widzenia wygląda następująco:
lider „największej partii opozycyjnej”, „gotowej do objęcia władzy” (w co nie wątpię) ma kilka miesięcy czasu na przygotowanie się do takiego wywiadu.
Oczywiście okoliczności się zmieniają, bo dynamika życia politycznego istnieje, ale pewne sprawy są i będą niezmienne:
na przykład jaki ten wywiad powinien być?
A, to zależy:
w kraju, gdzie politykę traktuje się poważnie, co oznacza także pełen profesjonalizm ludzi odpowiedzialnych za stronę komunikacyjną polityka, jest on przygotowany na wszelkie możliwe warianty i okoliczności.
Szczególnie, gdy wie, że będzie miał przeciwko sobie dziennikarza nie tyle nieprzychylnego, co wrogiego.
Każda sekunda takiego wywiadu jest wykorzystana do podbicia sondaży o kolejnych parę punktów i dlatego polityk jest świadom konieczności utrzymania konstrukcji swojego przekazu w każdych okolicznościach, o obowiązku dyscypliny myślowej nie wspominając.
Aby każde jego zdanie było tak skonstruowane (i wypowiedziane), żeby mogło potem funkcjonować w codziennych przekazach z ust do ust, w dyskusjach w domu i gronie znajomych.
Krótko mówiąc, ten wywiad powinien poruszyć nie tyle sceną polityczną (bo to jest tak naprawdę nie tyle drugorzędne, co wtórne), co Publicznością.
To Przeciętny Odbiorca (czytaj: Wyborca a tylko taki się liczy) powinien z tego wywiadu wynieść kilka akapitów, które by mu utkwiły w głowie, jak Ojcze nasz i Zdrowaś Mario.
Już niekoniecznie jak Wierzę w Boga, bo to dłuższe i ciut skomplikowane i Przeciętny Odbiorca (Wyborca) nie ma zwyczajnie głowy do zapamiętywania długich kawałków.
I żeby miał do tych akapitów stosunek emocjonalny: o cholera, ale powiedział! A żesz ty, ale to jest gość!
Zamiast „o cholera” może być krócej i bardziej potocznie, ale to jest przyzwoity portal więc nie będę używał słów, które i tak wszyscy znamy.
Tak, wiem, PiSowi „rośnie samo”, ale przy takiej kamandzie, jaka likwiduje Polskę, nie ma możliwości, żeby samo nie rosło.
A przypominam, że rośnie też czerwonym i to z nieproporcjonalnie większą dynamiką, a kto nie wierzy niech sobie odrobi lekcje z liczenia procentów.
Najsmutniejsze jest to, że Kraśko nie musiał się nawet wysilać. Parę standardowych wrzutek i tyle.
Kaczyński zaś swoim (niedobrym) zwyczajem dywagował, dygresił, meandrował.
I nawet się nie zorientował, kiedy czas minął.
Tak, wiem, partyjne lizusy już zdążyły powiedzieć Prezesowi, że wypadł świetnie, a on z pewnością im uwierzył.
Prawda, jak to prawda, jest nieprzyjemna: wypadł, nijako, przeciętnie, a zważywszy kontekst – słabo.
Cóż, Kaczyński jest genialnym mówcą wiecowym, gdy mówi co chce, jak długo chce i do swoich (zdeklarowanych – innych nie ma) zwolenników.
I prawie tak samo doskonałym mówcą parlamentarnym (bo tu już ma przeciwko sobie dzwonek i chamstwo naprzeciwko) , ale w wywiadach i debatach na żywo wypada zwyczajnie słabo (tak, przegrał debatę nie tylko z Tuskiem, ale i pierwszą z… Komorowskim).
I Kaczyński pod tym względem nie rokuje.
Nie ma takiej siły, która by go zmusiła do komunikowania się z Publicznością językiem, w którym jest 100 procent treści, a 0% didaskaliów.
W sposób, który nie wymaga kolejnego wywiadu, w którym Prezes by prostował, uściślał i wyjaśniał co miał na myśli. No tak ma i już.
I tak też będzie się komunikował z Publicznością jako premier.
OK – w sumie lepszy taki, niż wyszczekany złodziej
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 13623
Ja jestem reklamiarzem i choćby z racji uprawianego przeze mnie zawodu bardzo trudno jest mnie „przekierować” na rozmowę obok tematu, bo w mojej branży brief, to jest świętość.
Ale żeby nie było, że się uchylam – już odpowiadam:
o p. Pawłowicz wypowiadałem się i na blogu i na Fb niepochlebnie, bo oprócz treści liczy się w przekazie i forma i oba składniki muszą być dopasowane do grupy docelowej.
Inna sprawa, że na potrzeby kameralnych spotkań ze zdeklarowanym elektoratem PiSu sposób komunikacji demonstrowany przez p. Pawłowicz może być OK.
Rzecz w tym, iż to wszystko poszło do szerokiego targetu ze skutkiem niedobrym.
Ale, cytując klasyka – „nie mieszajmy porządków”, bo czego innego wymaga się od skądinąd zacnej, ale drugorzędnej (to nie epitet - to stwierdzenie faktu) posłanki Pawłowicz, a czego innego od Przywódcy Państwa (przyszłego, ale pewnego na bank).
Miał swoich 10 minut – i ich nie wykorzystał.
A w ramach rewanżu, poproszę Panią o opinię na temat poruszony przeze mnie we wpisie:
to co, Prezes u Kraśki był słaby, czy może świetny? Hm?
Pozdr i dziękuję
Pan chyba zupełnie nie zrozumiał, o czym naprawdę mówił JK.
Dziękuję, EF
a może tak na temat?
Bo mój tekst NIE JEST o "innych zaletach" JK, a o KONKRETNYM wywiadzie, którego udzielił Kraśce i w którym, jak każdy niezacietrzewiony obserwator przyzna - WYPADŁ SŁABO.
Ale żeby nie było cienia dwuznaczności, do złodzieja dodałem "wyszczekany" = zadowolony?