Zgodnie z obietnicą Aleksandra Kwaśniewskiego zawartą w broszurze stręczącej nas do głosowania na TAK w euroreferendum, że po wejściu do UE Polacy będą MOGLI emigrować, ta świetlana perspektywa jaśnieje od dekady nad Polską. Polityka tandemu Komorowski/Tusk mocno przyśpieszyła proces wyludniania, szczególnie województw wschodnich (z Podkarpacia i Podlasia wyjechało już ponad 10% ludności!).
Główną przyczyną wyjazdu jest brak perspektyw ekonomicznych. Tego szybko nie zmienimy. Warto jednak, oprócz zysków z emigracji, rozważyć kilka kwestii wątpliwych. Jako że mamy tendencję do unikania trudnych pytań i rozważań nad długofalowymi konsekwencjami naszych działań, postaram się przedstawić problem emigracji z ciemnej strony.
PYTANIA PRZED WYJAZDEM
1) Czy zdajesz sobie sprawę, że już twoje dzieci, a na pewno wnuki, nie będą znały języka polskiego? Jeśli się mocno postarasz, będą umiały sklecić proste zdanie łamaną polszczyzną, ale na tym koniec. Ich myślenie i kody kulturowe ukształtuje nowe środowisko. Nawet ty sam, jeśli na stare lata wrócisz do Polski, będziesz dożywał swoich dni w samotności. Dla niektórych z nas to nic strasznego – nawet lepiej, że dzieci szybko zapomną o niewdzięcznej ziemi przodków – ale trzeba mieć tego świadomość.
2) Emigrując, wystawiasz się na ryzyko kryzysu tożsamości. Po dłuższym czasie pobytu za granicą nie będziesz do końca wiedział, gdzie jest twój dom – gdy będziesz mówił „u nas”, to co będziesz miał na myśli – wioskę pod Kielcami czy robotniczą dzielnicę Liverpoolu? Nawet kiedy zdecydujesz, że jesteś już Brytyjczykiem czy Niemcem, będzie to tylko pozór. Nigdy do końca nie będziesz się tam czuł u siebie. Co gorsza, nawet gdy zdecydujesz się na powrót do Polski, to i tu nie będziesz całkiem „na miejscu”. Twoje dzieci, szczególnie jeśli urodziły się jeszcze w Polsce, skazujesz na podobne rozterki.
3) Nie przebijesz szklanego sufitu. Każdy naród promuje „swoich”. Ty zawsze pozostaniesz obcy. Twoje dzieci też będą to odczuwać. Jeśli nawet dobrze opanują nowy język i zwyczaje, zawsze zdradzi je nazwisko. W dobie powszechnej globalizacji wydaje się, że to zjawisko zanikło. Rzeczywiście, szczególnie w dużych miastach nie będziesz się z tym często spotykał. Wystarczy jednak jedna poważna przykrość, której doświadczysz na własnej skórze lub co gorsza na skórze swoich dzieci, byś na zawsze czuł się obywatelem drugiej kategorii. Musisz też liczyć się z tym, że będziesz pracował poniżej swoich kwalifikacji czy aspiracji. Poza nielicznymi wyjątkami przybysze z Europy Wschodniej zajmują obszary rynku pracy „niechciane” przez tubylców.
Po ewentualnym powrocie trudno ci będzie zaakceptować pracę za jedną czwartą dotychczasowego wynagrodzenia.
4) Czy bierzesz pod uwagę wzrost zachowań ksenofobicznych na Zachodzie? Bieda postępuje, zagrożenie islamizacją również. Kiedyś nastąpi potężna reakcja na trwającą latami politykę poprawności politycznej i masowy napływ słabo asymilującej się emigracji „zasiłkowej”. Zamieszki w Wielkiej Brytanii, Francji czy Szwecji to dopiero preludium. Gdy zapłoną zachodnie miasta, gdzie się podziejesz? Czy ktoś ci pomoże? Czy zdążysz uciec?
5) Jeśli masz rodzinę, wyjeżdżając w pojedynkę, nawet na krótko, ryzykujesz rozpadem lub problemami swojej rodziny. Oderwanie od kultury i presji obyczajowej bliskiego otoczenia, samotność i tęsknota to potężni wrogowie wartości, jakie wyznajesz. Nawet jeśli sam oprzesz się temu wszystkiemu, to nie pozbędziesz się podejrzeń, czy druga strona, mąż albo żona, równie dzielnie poradzili sobie z rozłąką. Jednego musisz być świadom – nic nie wypełni dzieciom twojego braku w ich życiu. Możesz sobie mnożyć dowolne usprawiedliwienia, ale faktem pozostanie, że uczynisz swoje dzieci emigracyjnymi sierotami, których jest już w Polsce kilkaset tysięcy.
6) Coś stracisz. Nie zabierzesz ze sobą wszystkich bliskich ci osób. Nie zabierzesz ulubionych miejsc, zapachów czy smaków. Podczas twojej nieobecności wiele się zmieni – ktoś umrze, ktoś dorośnie, inny się zestarzeje. Myśląc o bliskiej perspektywie poprawy swojej sytuacji materialnej, nie myślisz o takich „drobnostkach”, ale po kilku latach dopadnie cię nostalgia. Wtedy wiele chciałbyś oddać, by ją uśmierzyć, ale będzie za późno. Weź też pod uwagę, że samo przysyłanie pieniędzy starym rodzicom czy wynajęcie opiekunki nie da im starości przeżywanej pod opieką własnego syna czy córki. Oni poświecili ci najlepsze lata swojego życia…
Jak ptak, który daleko odleciał od gniazda, tak człowiek, który się tuła z dala od ojczyzny. Przyp. 27:8
Z jednego pnia wywiódł też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, Dz.Ap. 17:26
*** Tekst pochodzi z aktualnego numeru miesięcznika "idź POD PRĄD" dostępnego w cenie 3 zł w kioskach Ruch, EMPiK i Garmond oraz w prenumeracie zwykłej i elektronicznej.

Emigracja a praca przez jakiś czas za granicą to są dwie różne rzeczy. Nazywanie polskich wędrownych pracowników najemnych emigrantami służy jedynie miłości własnej tych pierwszych, aby mogli się czasem poczuć jak Mickiewicz, Chopin i Paderewski, a nie jak bohater "Monizy Clavier" Mrożka. Emigrant to jest ktoś, kto się wyprowadza ze swojego kraju z zamiarem zamieszkania w innym na stałe. Albo mu się to udaje, albo nie, ale w każdym razie taki ma zamiar. Polscy emigranci, w odróżnieniu od polskich wędrownych pracowników najemnych, to jest dziś wielomilionowa diaspora ludzi mieszkających w innych krajach od wielu lat, w znakomitej większości posiadających tamtejsze obywatelstwo, prawo wyborcze, wykształcenie, rodzinę, karierę zawodową etc., całkowicie niezależnych od kraju nad Wisłą i rządzącej tam bandy złodziei. Diaspora ta jest zupełnie nieprzemakalna na duszoszczypatielne felietony, bocianie gniazda, makatki łowickie, oraz ujadanie wszelkiego rodzaju krajowych młodzieżówek. Ta niezależność wyzwala furię waszych urzędników i najczarniejszą, najbardziej jadowitą agresję krajowej tłuszczy, która nie może znieść myśli, że gdzieś indziej ktoś inny może być u siebie, i być z tego zadowolony. Tłuszcza jest zawsze gotowa dowieść z matematyczną pewnością, jak źle, smutno i rozpaczliwie musi mi być na obczyźnie, choć mnie samemu nic o tym smutku i rozpaczy nie wiadomo. PT Rodacy z Kraju tak już mają, że wiedzą lepiej ode mnie, jak jest tam, gdzie sami nigdy nie byli.
Nowi emigranci rekrutują się z najprzytomniejszych polskich wędrownych pracowników najemnych, którzy nie tylko odkryli za granicą, że Wszechświat nie kręci się dookoła polskiego pępka, ale również z ulgą dostrzegają, że całe szczęście, że się tak nie kręci. Emigranci na ogół nie po to emigrują, by resztę życia poświęcić na doskonalenie sposobów robienia dobrze tym, którzy zostali.
Paweł Chojecki
Pozdrawiam,
Paweł Chojecki
Dokładnie. Kiedyś ochoczo rzucałem się do tłumaczenia tych spraw wszystkim tym, którzy nigdy nigdzie nie byli, niczego sami dla siebie i własnej rodziny nie zrobili i nie zrobią, ale za to maja wiele pretensji w temacie, co inni powinni robić dla nich. Z czasem odechciało mi się tłumaczyć. My się już z PT Rodakami z Kraju nie zrozumiemy. Trudno. Odsyłam po rozwinięcie do swoich starych tekstów.
http://wtemaciemaci.salon24.pl/16896,je-ne-regrette-rien
http://wtemaciemaci.salon24.pl/17017,non-rien-de-rien
(...) Ojczyzna napompowała mnie od przedszkola przede wszystkim przekonaniem o wyjątkowości Polaków (opoka i przedmurze, Grunwald, Kircholm, odsiecz wiedeńska, zabory, Chopin, trzech wieszczów, powstania narodowe, Monte Cassino, zdrada aliantów etc. etc.). Potem przyszlo nieprzyjemne odkrycie, że cała ta wyjątkowość nie przekłada się nigdzie na świecie, a specjalnie w Polsce, na całkiem zwyczajne trzy posiłki dziennie. A także w najmniejszy sposób nie powstrzymuje Polaków przed bezinteresownym dołowaniem się wzajemnie.(...)