Bohaterowie Rzeczypospolitej. Ksiądz Kozubek

O. Ks. ROMAN KOZUBEK MĘCZENNIK. ŚMIERĆ ZA WIARĘ. Od Paniówek k/ Rybnika do Sachsenhausen. Ostatnie dni ojca Romana Kozubka górnośląski polski werbista, Sługa Boży Kościoła katolickiego, naznaczone były udrękę i niekończącym się cierpieniem. Z tysiącami innych ludzi przeżywał swoją własną Golgotę, bo w czasie wojny każdego dnia ktoś umierał za wiarę i wartości, w które wierzył. Ojciec Kozubek zmarł śmiercią męczeńską w obozie Sachsenhausen. Wojna uderzyła w najsłabszych, w nieludzkim czasie trudno było zachować wiarę w to że kiedyś będzie inaczej, że zło da się pokonać i że nie jest tak ogromne jak się wydaje.

ZACZĘŁO SIĘ W PANIÓWKACH 

Ojciec Roman urodził się 26 lutego 1908 r Paniówkach k/Rybnika. Roman został ochrzczony w kościele parafialnym pw. św. Mikołaja w Bujakowie 1 marca 1908 r.Był wychowywany w głębokiej wierze katolickiej, w przekonaniu, że nie tylko dla siebie żyjemy, ale zostaliśmy stworzeni do rzeczy ważniejszych od siebie. Rodzice Romana byli prostymi i bogobojnymi ludźmi. Dom wypełniała atmosfera modlitwy. 

Rodzice przyszłego ks Piotr i Joanna z domu Badura mieli 12 dzieci, przeżyło 4. Dwoje z nich wybrało życie zakonne. Roman wstąpił do Zgromadzenia Słowa Bożego- werbiści, a jego starsza siostra Maria do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego. Również siostra matki, Franciszka Badura była zakonnicą i pracowała na misjach w Argentynie.Ojciec pracował w kopalni Makoszowy, matka zajmowała się domem. Byli biedną rodziną, nie posiadali ani własnego domu, ani ziemi.  Do Kończyc rodzina Kozubków przeniosła się w 1913 r.

W latach 1914-1921 uczęszczał do Szkoły Podstawowej w Kończycach. 14 września 1921 r. wstąpił do Zgromadzenia Słowa Bożego i rozpoczął naukę w Małym Seminarium Duchownym w St. Rupert w Austrii. 4 maja 1930 r. rozpoczął nowicjat, a później dalsze studia teologiczne w St. Gabriel w Austrii.

Rektor o. Kappenberg tak charakteryzował młodego Romana: „Jest on w całości gorliwym, dążącym wzwyż współbratem o słonecznym usposobieniu; bardzo ofiarny pracownik, odznaczający się zręcznością i zmysłem praktycznym, przyjazny wobec innych i troszczący się o wspólnotę”.

20 sierpnia 1936 r ojciec Roman przyjął święcenia kapłańskie. Marzył, aby wyjechać na misję do Nowej Gwinei, Chin lub Indonezji. Decyzja przełożonych była inna, trafił do Domu Misyjnego w Górnej Grupie (miasteczko niedaleko Grudziądza), gdzie został podprefektem w tamtejszym Małym Seminarium Duchownym.

Zajmował się tymi, którzy próbowali rozeznać swoje powołanie. Był dla nich wsparciem, towarzyszył w pracy i w podczas nauki. Od 1937 r nauczał w gimnazjum w Górnej Grupie religii, języka niemieckiego i prowadził prace ręczne. 
.

II WOJNA ŚWIATOWA 

Wybuch II wojny światowej nie był zaskoczeniem. Wielu Polaków przeczuwało zbliżającą się apokalipsę. Tuż przed 1 września ojciec Roman odwiedził swoją rodzinę w Poznaniu. Bliscy namawiali go, aby z nimi został. Bali się o niego.

Duchowny jednak nie chciał zostawiać swoich wychowanków, wrócił do Górnej Grupy. Parę dni później rozpoczęły się działania wojenne.  

28 października do Domu Misyjnego wtargnęli gestapowcy. Splądrowali dom, a ojca Romana i innych członków zakonu werbistów wywieźli do Gdańska. 

W dniu, w którym wywożono księży z Górnej Grupy, dużo ludzi zgromadziło się przy Domu Misyjnym. Tego dnia był silny mróz. Wśród ludzi stał starszy człowiek bez czapki. Gdy o. Roman go zobaczył, rzucił mu swoją czapkę i sam został z gołą głową.

STUTTHOF I SACHSENHAUSEN 

o. Roman Kozubek z innymi członkami Zgromadzenia Słowa Bożego przebywającymi w Domu Misyjnym św. Józefa w Górnej Grupie 9 lutego zamknięto w obozie koncentracyjnym w Stutthofie. 

Przez wiele godzin usuwali śnieg i kopali głębokie fundamenty. Byli głodzeni, dokuczało im przeszywające zimno. Ojciec Roman nie wytrzymywał panujących warunków i zachorował na gruźlicę gardła, walczył z wysoką gorączką. 

W obozie w Stutthofie pokazały się pierwsze oznaki słabnącego zdrowia o. Romana Kozubka. Przyczyniła się do tego ciężka praca: dzień w dzień usuwanie grubych warstw śniegu, kopanie głębokich fundamentów na trzęsawiskach muraw gdańskich, gdy termometr wskazywał minus 39° C. 

Warunki były straszne: wycieńczająca praca, kilkugodzinne apele, karne ćwiczenie, tortury, głód, okrutni blokowi. Przedsionek piekieł. Dla werbisty ratunkiem była wiary, u kresu to ona dawała mu nadzieję światła. 

9 kwietnia 1940 r.  ks. Kozubek został przewieziony z grupą ok 200 księży do niemieckiego obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen-Oranienburg pod Berlinem.

Oprócz władz hitlerowskich obozem rządziło wielu spośród więźniów wrogo nastawionych do religii. 

O. Kozubek dostał się do bloku 20, gdzie blokowym był niezwykle okrutny Hugo Krey z naszywką kryminalisty. Więzień z innego bloku tak go opisuje: „Lecz stokroć gorszy jest z bloku kapłanów z naprzeciwka, krwawy Hugo. Hugo to potwór w ludzkim ciele”.

Ojciec Kozubek do końca szeptał słowa modlitwy, do końca myślał o domu, o bliskich. Do końca miał nadzieję, że ten koszmar się skończy. 
.

ŚMIERĆ ZA WIARĘ 

15 maja okrutny blokowy Hugo Key zmusił więźniów do wielogodzinnego stania na baczność. Ojcu Romanowi zabrakło sił, upadł. Wówczas inny blokowy zaczął kopać duchownego i bić go grubym kijem. Był to początek końca.

O. Dominik Józef, towarzysz ojca Romana, tak wspomina ostatnie chwile werbisty: „Nad ranem ok. godz. 5.00 odezwał się do mnie: „Tak mi dobrze dzisiaj, chyba jeszcze wyzdrowieję i znowu wrócimy do Górnej Grupy, a potem i do mamy” . 

Tymczasem wybiła godzina pobudki. Mówię o. Kozubkowi: „Zostań spokojnie, ja pójdę prędko się umyć, potem przyjdę po ciebie i cię umyję”. Gdy wróciłem ojciec Kozubek leżał na podłodze u stóp piramidy sienników i już był w agonii… 

Uklęknąłem obok niego i mówiłem mu do ucha słowa: „Jezus, Maryjo, Józefie bądźcie przy mnie w ostatniej godzinie, niechaj dusza moja z wami odejdzie w pokoju”. (por. o. J. Brzozowski SVD, „Misjonarz” nr 12 / 2007).

Wzbudzałem akty żalu, wiary, nadziei, miłości, udzieliłem mu absolucji kapłańskiej jeszcze raz, choć często spowiadaliśmy się wzajemnie.

Przy drzwiach jednak musiała czuwać czujka więźniów, aby zbrodniarz dozorca nie przyłapał mnie przy tym obrzędzie kapłańskim, bo to groziło ciężkimi karami, które zwykle kończyły się śmiercią.

Już byłem gotowy, gdy straż przy drzwiach krzyknęła. Od razu odskoczyłem na bok i zająłem się inną pozorną pracą zbierania słomek na podłodze.

Kapo zbrodniarz popatrzył na konającego i rozkazał tej samej grupie, która sztaplowała sienniki, zabrać umierającego o. Kozubka i zanieść do umywalni. Tam kazał wszystkim wyjść, sam pozostał i zamknął za sobą drzwi.

Niedługo potem zbrodniarz wyszedł spokojnie. O. Kozubek nie żył. 

Kapo Hugo Key udusił go własnymi rękoma. Była godzina mniej więcej 6.30 rano 16 maja 1940 r., kiedy dusza o. Kozubka stanęła przed Chrystusem twarzą w twarz”.
.

DROGA NA OŁTARZ 

Pobyt w obozie przypominał spojrzenie w piekło. Ojciec Roman zobaczył do jakiego zła zdolny jest człowiek. Świadkowie wspominają, że nawet na tej nieludzkiej ziemi, duchowny potrafił uśmiechnąć się do współtowarzysza. Potrafił pocieszać, choć przecież sam pocieszenia potrzebował.

Nadzieję czerpał z modlitwy. To ona była jego drogą do Boga, ale też szansą na wyzwolenie się z bolącego ciała, szansą na chwilowe zapomnienie o koszmarze wokół. 

W parafii św. Urbana w Paniówkach wciąż pamiętają o heroicznym życiu duchownego. Parafianie gorliwie modlą się o jego beatyfikację słowami: „Boże w Trójcy Jedyny, „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. 

Sługa Boży księdz Roman Kozubek, w obronie wiary, swojego powołania, wierny obranej drodze życia zakonno-misyjnego, oddał życie w czasie II wojny światowej. 

Jest jednym z 122 Sług Bożych wobec których 17 września 2003 rozpoczął się drugi proces beatyfikacyjny drugiej grupy polskich męczenników z okresu II wojny światowej.

Testament" Ernest Kozubek „Grom”

,,Księże kuzynie, ty za mną się wstawiaj
Niech twoje męczeństwo ratuje mą duszę
Za Niemca i Ruska chciałem świat naprawiać. W AK i u „Bartka” za to umrzeć muszę 

Dezerter z UB, już się nie wywinę
Ostatnia modlitwa, przed oczami ciemno
Żyłem jak grom i wśród gromu strzelb ginę
Upokorzony, lecz nie nadaremno

 
My Śpiący Rycerze spoczniemy na chwilę
Zatarte wśród starych nagrobnych kamieni
Niech imię moje wskaże wam mogiłę
Gdzie śpimy do czasu, aż zmartwychwstaniemy"

----------------------------
https://www.facebook.com/share...