TEGO NIE ZOBACZYSZ W FILIŻANCE KAWY [28] Listy miłosne III


[Książka na przedpłaty]
Uprzednio: https://naszeblogi.pl/57852-te...

Część II Tam [Część I Do; Część III Z powrotem]

Rozdz. 28 Listy miłosne III

Najdroższy,
przyszedł między innymi list ze zdjęciami, które wywołałeś... Najbardziej podoba mi się to z Mons, gdzie stoimy przed katedrą i coś sobie opowiadamy... Jest takie niepozowane – mimo że prosiliśmy jakiegoś przechodnia, by nam je cyknął; wyszło jak ujęcie znienacka: tak naturalnie jesteśmy sobą zainteresowani, wpatrzeni w siebie...

Zgodnie z obietnicą z poprzedniego listu piszę Ci ten dlatego, że jak zapowiedziałam, muszę podjąć temat, który mi leży na sercu. A przynajmniej tak mi się wydaje, że powinieneś poznać moje zdanie...

Kochanie,
przepiszę Ci teraz fragment Twojego listu, żebyś wiedział „co poeta miał na myśli”, a potem (bo mam już w tym wprawę – właśnie robię exposé na literaturę) zrobię jego analizę. Tak więc:
„[...] co ja mam zrobić, żeby Cię nie zawieźć moim postępowaniem lub – może nawet niezależnym ode mnie – czekającym mnie losem? Bronię się przed myślami, że chcąc dla Ciebie jak najwięcej szczęścia, mogę nieopatrznie uczynić Twe dalsze życie jakimś pasmem udręki. Co nas czeka? Czy to, co teraz tak pociąga i fascynuje, będzie w stanie, gdyby coś strasznego nas (mnie) dosięgnęło, zrekompensować, poprzez piękne wspomnienia, bolączki dalszej egzystencji?
Kiedyś było mi łatwiej, przyszłość wydawała mi się świetlistsza, teraz rozmaite trudne życiowe przypadki stępiły mój naturalny entuzjazm do sensu życia: świadomość zmiennych kolei losu ciąży i zawsze, gdy mam zdobyć się wobec Ciebie na pogłębioną szczerość, waham się i rozważam, czy dobrze zrobiłbym, gdybym nie podzielił się z Tobą (jakże ufną i niedoświadczoną, bo młodziutką) mym niepokojem. Z drugiej strony, skoro to we mnie tkwi, to z kim mam się tym dzielić? Powinnaś o mnie wiedzieć wszystko, co nie...?” Koniec cytatu.

Właściwie jak to przeczytałam, to puściłam sobie Kayah „Kiedyś byłam różą” i policzyłam do dziesięciu na uspokojenie.
Kochanie,
nie wiem dlaczego, ale stale wracamy do punktu wyjścia. Powtarzałam Ci to już wiele razy, ale może napisane słowo do Ciebie dotrze wreszcie, bo widać pamięć ludzka to rzecz ulotna. [À propos: przypomniał mi się fajny aforyzm: „Na ludzką pamięć nie można liczyć... Niestety – na niepamięć też nie.”] Trafne, nie...? Ale do rzeczy. Właściwie nie wiem od czego mam zacząć... Początek cytatu nawet mi się spodobał, że chcesz dla mnie jak najwięcej szczęścia. Z resztą już gorzej. Ale poważnie. Jeżeli przez możliwy dla nas ciężki czas rozumiesz starość, zmęczenie i choroby, to czeka to wszystkich, i Ciebie, i mnie. A ja się nie boję starości ani Twojej, ani mojej. Wiele razy się zastanawiałam nad sentencją, że „wiek to tylko cyfra”. I to prawda. Bo starość to nie ta liczba, tylko stan umysłu. Można być „starym” mając dwadzieścia lat i młodym mając pięćdziesiąt. Więc zrozum to wreszcie!
A choroby... – no cóż, we Włoszech oboje byliśmy chorzy i opiekowaliśmy się sobą nawzajem. Być może była to tylko głupia grypa, ale czym ona się różni od innych chorób?
Tak czy siak potrzebuje się opieki i wsparcia drugiej osoby. No a kiedy ja miałam ten zabieg i nie mogliśmy się kochać...? Nie zauważyłam jakoś wielkiej zmiany w Twoim postępowaniu, ani wielkiej tragedii z tego powodu. Więc dlaczego tak mało wierzysz we mnie, że sądzisz, iż mogłabym odejść od Ciebie tylko dlatego, że coś Ci się złego przydarzy? To tak jakbyś w ogóle nie wiedział na czym polega miłość.
Próbuję sobie teraz wyobrazić jakiś kataklizm, który by Cię mógł dosięgnąć, nie wiem co... – po wypadku samochodowym nie możesz chodzić na przykład... Ale przecież w moim stosunku do Ciebie to niczego nie zmienia – nie jesteś w końcu dla mnie jedynie parą nóg! I tak mogłabym znaleźć Ci odpowiedź na każdą Twoją obawę, ale nie znam ich wszystkich, a nie chce mi się pisać listu z katastroficznymi wizjami dotyczącymi Ciebie, by replikować, co ja bym wtedy zrobiła...? Przecież to nonsens. Nie wiem czy powinnam chcieć, żeby coś Ci się stało, bo chyba tylko tak, wówczas mogłabym Ci udowodnić, że nigdzie się nie wybieram i mam zamiar zostać przy Tobie cokolwiek się nie wydarzy. Moje słowa jakoś dotychczas do Ciebie nie docierają, w ogóle nie wiem dlaczego stale mówisz o sobie – chociaż mnie tak samo może się coś stać...! Nie masz chyba zamiaru, bo ja na pewno nie, zmarnować naszego życia na umartwianiu się w wyniku lęku co będzie i jak...?
Z dalszej części Twojego listu też wynika głupstwo, to znaczy ja po prostu nie nadążam za tokiem Twojego myślenia, chociaż wywód i argumenty niby mają pozory sensu, biegną po torach wzdłuż moich na tyle blisko, żeby można było spróbować się czegoś domyślić, ale na pewno nie zrozumieć. Piszesz, że piękne wspomnienia miałyby zrekompensować nam bolączki dalszej egzystencji. Ale ciągle – wracając do Twoich katastroficznych wizji względem Twej osoby – to co by się zmieniło? Zmieni się tylko kontekst naszego życia (bo przecież nie Ty) i z biegiem czasu pewnie nauczylibyśmy się żyć w tej nowej sytuacji. To wszystko.
Dla Ciebie istnieje podział na dobro i zło. Więc gdyby się coś stało, to byłaby to klęska. Zło w czystej postaci! Ale życie nie jest czarno-białe i sam mi to wiele razy powtarzałeś. Kocham Cię takiego jakim jesteś, a jak sam zauważyłeś pod koniec wpisu na świątecznej karteczce, nie jesteś człowiekiem łatwym. Zresztą sam doskonale o tym wiesz! Nawiasem mówiąc bardzo Ci za tę kartkę dziękuję, jest śliczna.
Analizę fragmentu od miejsca „Kiedyś było mi łatwiej...” zostawiam na później, bo tak energicznie zabrałam się do pisania, że aż zgłodniałam.
Już znów jestem... Więc zatrzymałam się na tym, że kiedyś było Ci łatwiej. W mojej filozofii to właśnie jest oznaka starzenia się – nie poprzez wygląd głowy, tylko w sercu. „Kiedyś”... – Z biegiem czasu zazwyczaj różnym rzeczom się człowiek naprzygląda i zdobywa rozmaite doświadczenia, ale tylko od Ciebie zależy, czy pozwolisz tym smutnym stronom życia zabić w sobie entuzjazm. Nie widzę niczego złego we wspominaniu, ale głoszenie, że kiedyś było pięknie, a teraz to już nie, automatycznie powoduje, że sam odbierasz sobie szansę na szczęście. I nie mów mi, że to moje naturalne podejście, bo jestem młoda i wszystko jeszcze przede mną. Przed Tobą (czytaj: Nami Razem) też jest jeszcze wiele wspaniałych chwil i przeżyć, a Ty często zachowujesz się tak, jakby jutro mieli Ci wbić ostatni gwóźdź do trumny.
Nigdzie w ten sposób nie dojdziemy, a już na pewno nie będziemy szczęśliwi. Zanim się poznaliśmy czasami (właściwie często) budziłam się w nocy i stale myślałam jak to będzie jak ja umrę, a świat pójdzie dalej jakby nigdy nic się nie stało, a mnie przecież już tam nie będzie. A teraz po prostu ani mi to do głowy nie przychodzi. I to jest chyba ta magia miłości: ja kocham Ciebie, a Ty mnie (przynajmniej mam taką nadzieję) i nic więcej się nie liczy i nie ma znaczenia. Właściwie teraz wyobraziłam sobie jak to będzie, gdy umrę, i nie przeraża mnie już ta myśl.
A co do końcówki tego zacytowanego fragmentu, to mogę Ci tylko powiedzieć, że przykro mi, że szczerość wobec mnie aż tyle Cię kosztuje. Chociaż z drugiej strony chyba rozumiem co chciałeś przez te słowa wyrazić, uzyskać... Poruszyć temat partnerstwa i odpowiedzialności. Ja czasami też wiele rzeczy chciałabym Ci powiedzieć, a nie znajduję odpowiednich słów, żeby jakąś dyskusyjną kwestię zacząć. Tylko ze szczerością nie ma to nic wspólnego.
To tyle odnośnie analizy Twojego listu – czy Ci się to podoba, czy nie, takie właśnie wnioski wyciągnęłam. Chociaż summa summarum nie są one negatywne; chciałabym tylko, żebyś przestał mieć obsesję na punkcie swojego wieku i żebyś, patrząc w przyszłość, naszą przyszłość, widział tam coś optymistycznego, a nie same katastrofy. A nawet, jeśli się nam jakieś przydarzą, to ja wierzę, że nasza miłość jest wystarczająco silna, żeby je przetrwać.
Na koniec załączam Ci pocztówkę ściągniętą z internetu – przytulankę zatytułowaną „What would I do without You?!”
Twoja Księżniczka.

Ciąg dalszy nastąpi

[By skosztować kawy włoskiej z pierwszej ręki zerknij na Allegro/italiAmo_caffe; po zakupie upomnij się – dorzucam moim Szanownym Klientom/Czytelnikom, z własnych zasobów bibliotecznych, wybraną losowo jakąś książkę gratis.]

Tekst, na prawach pierwodruku prasowego, ukazał się na łamach kanadyjsko-amerykańskiego tygodnika polonijnego "Głos" nr 1/2021 (06-12.01), s.16.

Możliwość nabycia ukończonej powieści w formie książkowej poprzez przedpłaty ratalne – patrz tutaj: https://allegro.pl/oferta/prze...