TEGO NIE ZOBACZYSZ... [25] Natasha i konkurs "liscio"


[Książka na przedpłaty]
Uprzednio: https://naszeblogi.pl/57628-te...

Część II Tam [Część I Do; Część III Z powrotem]

Rozdz. 25 Natasha i konkurs liscio

Pędzimy co koń wyskoczy ku Lazurowemu Wybrzeżu. Trzeba jak najszybciej powiadomić tam ludzi, którzy o tej porze powinni ruszać z powrotem do Polski, a tkwią nadal w hotelu bez żadnej informacji, co dalej...? A my dopiero pokonujemy Alpy Julijskie! Po przejechaniu bramki autostradowej dzwonię do Nicei. Tam panika, zaalarmowano już ambasadę w Paryżu... Ale i radość, że po nich jedziemy. Wcześniej, gdy „kwitliśmy” na przejściu przed Tarvisio, zadzwoniłem do Mariusza, który dyżurował w galerii, żeby zasięgnąć języka, co media podają o zaistniałej sytuacji – plajcie Chciela. Ten referuje, że przyszła do lokalu jakaś delegacja, żeby podpytać gdzie jestem. „– Odpowiedziałem, że nie wiem, ale zdaje się u któregoś z plastyków w związku z planowanym wernisażem... Wzburzeni zarzucili mi, że kłamię... – Proszę przekazać szefowi, że się spotkamy w prokuraturze – zagrozili i poszli sobie. Lokalne media podają, że biuro podróży upadło, ale jeszcze o jego klientach, będących za granicą, niewiele można powiedzieć, bo szef firmy zniknął.”

Chciel przygotował trasę z Polski na Lazurowe Wybrzeże i z powrotem z głową. W połowie drogi, w Piemoncie, leży miasto Tortona – mekka hotelowa, nastawiona na noclegi tranzytowe, gdzie nie trzeba rezerwować pobytów w systemie wczasowym (minimum tygodniowym), tylko nocować z dnia na dzień. Wiedzą o tym wszyscy zawodowcy siedzący za kółkami, którzy muszą przestrzegać norm czasu pracy kierowców odnotowywanych na tahografach. Nie muszę dodawać, że ceny noclegów w Tortonie są przystępne.

Kiedy tam nocowaliśmy, to w drodze do Nicei (bo powrót odbywał się ze zwiedzaniem Genui, po której turyści padali w Tortonie na pysk, po kolacji natychmiast zasypiając) ludzie byli tak pobudzeni wieczorną Italią, że trzeba było im coś przed snem zaproponować.

Hotel prowadziła Natasha. Lniana blondynka o krągłej głowie przypominającej makówkę.
– Bionda vera o falsa...? /1 – zażartowałem, gdy zawitaliśmy w jej progi pierwszy raz.
– Vera – oznajmiła ze śmiechem, udając oburzenie, że śmiem pytać o (czyli poddaję w wątpliwość) naturalny kolor jej włosów.

Należała do pokolenia urodzonych w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to Włoska Partia Komunistyczna flirtowała na całego z Kremlem, a w urzędach stanu cywilnego w Italii mnożyło się dawanie imion noworodkom takich jak Borys, Igor, Jurij, Lara, Olga i Natasha właśnie.

Tortona to dziura na skrzyżowaniu arterii komunikacyjnych w górnej części Włoskiego Buta. Niczego ciekawego jak okiem sięgnąć. Poprosiłem Natashę, właścicielkę hotelu-noclegowni, żeby mi wymyśliła jakąś pokolacyjną atrakcję (bo ludzie nie chcą iść od razu spać). Coś ciekawego dla grupy w miasteczku tranzytowym, gdzie kierowcy wychodzili z kabin, zjadali coś naprędce i kładli się do łóżek, a jedynym widokiem dookolnym były zaparkowane kawalkady tirów...– dobre sobie!

– Nie ma sprawy – odpowiedziała. I podsunęła mi miejscową wieczorną zabawę, dansing na świeżym powietrzu. Zwany liscio /2. – Wejście na parkiet jest bezpłatne, a piosenki i tańce klasyczne. Idźcie się zabawić, to niedaleko, tam w gaiku pod piniami – wskazała kierunek marszruty.

I faktycznie... Grupa Włochów poruszała się w rytm muzyki po wyznaczonych trajektoriach jak pionki na szachownicy – robiło to wrażenie, gdy wszyscy jak w jakimś dobrze wytrenowanym balecie, drobili kroki w bok, w tył, obrót, potem znów charakterystyczne stąpania – i tak dalej – cały parkiet, złożony z różnych tancerzy, jakby wewnętrznym dynamizmem miejscowej tradycji pulsował i wibrował dzięki ludziom, którzy mieli to liscio we krwi, niezależnie od wieku i statusu społecznego uczestników tego zadziwiającego tańca grupowego zespolonego dzięki wypraktykowanym od dziecka umiejętnościom indywidualnym.

Wymyśliłem dla moich konkurs, który miał ich wciągnąć w tę zabawę. Zastrzegłem od razu, że mogę pełnić najwyżej rolę arbitra, ale w żadnych wydatkach nie zamierzam uczestniczyć. – Przewodnik prowadzi grupę turystów, żeby zarabiać, gdy tymczasem wy odkładaliście pieniądze przed wyjazdem, żeby je na urlopie wydać. Gdybym zaczął brać udział (w sensie partycypować w kosztach) we wszystkich pomysłach, które dla was są atrakcyjne, wracałbym do domu „goły”, a moja rodzina nie miałaby pieniędzy na życie. Wybaczcie więc, że ponosicie wydatki beze mnie...

Pomysł polegał na tym, że trzeba było przebić się przez ruchomy gąszcz tańczących na sam środek sceny i starać się dotrzymywać rytmu i choreografii Włochom. Ale za każdym razem powolutku, krok po kroku, zostawało się przesuwanym ku brzegowi parkietu, by po krótkim czasie znaleźć się poza „szachownicowym” układem poruszających się rytmicznie miejscowych. Nieźle tańczę, ale nigdy nie udało mi się zbyt długo dotrzymywać kroku Italiańcom. Stawałem na głowie, ale i tak po niedługim czasie byłem wyałtowany, jak resztka jedzenia zgarniana do kubła z talerza.

Braliśmy od Natashy kilka win na potrzeby wychodzących na to „disco”, na zakup których składać się musieli wszyscy, za wyjątkiem osoby, która tańcząc łeb w łeb z Włochami, utrzymywała się z nas najdłużej na parkiecie. Bank trzymałem ja, z proporcjonalną nadpłatą, którą po konkursie zwracałem zwycięzcy. Czasem do podziału dla dwóch najwytrzymalszych, gdy potrafili utrzymać się do końca na podium ex aequo.

Pierwszy pokolacyjny wypad w miasto miał charakter nieco toporny, ale już następnym razem udoskonaliłem to współzawodnictwo. Najpierw robiliśmy kilka przymiarek dla wprawienia się, a finał był podczas szczytu zabawy – gdy wykonywano utwór zespołu Pooh „Donne italiane”, który był hitem każdego wieczoru: publika wtedy szalała, ożywiona porywającą melodią i treścią kupletów – wszyscy z dumą i jak najgłośniej śpiewali tekst tej piosenki, wynoszący cechy Włoszek pod niebiosa.

Ti conosco da sempre
Ma sei nuova a ogni passo
[Znam cię od zawsze
Ale z każdą chwilą odkrywam coś nowego]
Cerchi l'uomo dei sogni
Ma difendi anche la tua
Libertà
[Szukasz mężczyzny ze snów
Ale bronisz także swojej Wolności]
Che belle che sono
Le donne italiane
Coraggiose e romantiche
[Jakże one są piękne
Włoskie kobiety
Odważne i romantyczne]
Delicate e fortissime
[Delikatne i bardzo mocne]
Viaggiamo con loro
Nel bene e nel male
[Podróżujemy z nimi
Na dobre i na złe]

[Matriarchat włoski! Czy widział ktoś cudzoziemca zaobrączkowanego z Włoszką? Jako mąż nie dałby rady, zresztą i one nie chcą wdawać się w takie związki. W Italii to kulturowe, głęboko osadzone w tradycji obyczajowej. Mamusie przygotowują chłopców do roli partnerów u boku swoich rodaczek. Żeby było jak dotychczas: mężczyzna niby ma być głową, ale kobieta jego szyją. W praktyce. Obcy by temu nie sprostał. A Włosi tak. Ratując się hipokryzją – zdradzając swe małżonki na lewo i prawo. Nie mówiąc o podrywaczach przedmałżeńskich z Włoskiego Buta. Każdy to Casanova w blokach startowych.
Stąd liczne śluby Włochów z cudzoziemkami, zdaje się na przekór, żeby poluzować okowy, żeby rodzinny matriarchat nie był tak wszechogarniający...]

Ciąg dalszy nastąpi

[By skosztować kawy włoskiej z pierwszej ręki zerknij na Allegro/italiAmo_caffe; po zakupie upomnij się – dorzucam moim Szanownym Klientom/Czytelnikom, z własnych zasobów bibliotecznych, wybraną losowo jakąś książkę gratis.]

Tekst, na prawach pierwodruku prasowego, ukazał się na łamach kanadyjsko-amerykańskiego tygodnika polonijnego "Głos" nr 50/2020 (09-15.12), s.16.

Możliwość nabycia ukończonej powieści w formie książkowej poprzez przedpłaty ratalne – patrz tutaj: https://allegro.pl/oferta/prze...
1 Blondynka prawdziwa czy sztuczna? – tł. aut.
2 Wym. liszio. Jest to zestaw utworów klasycznych, śpiewanych podczas charakterystycznego tańca grupowego – coś w rodzaju włoskiego disco-polo.

YouTube: