
Na dodatek solidnie obciążony kamieni kupą...
Wiem, wiem, że wór był kiedyś i dla kogoś innego ale... Słuchając i czytając wypowiedzi Ewy Kopacz od dawna zauważyłam, że ma coś nie teges z ośrodkiem mowy ale po głosowaniu przez Paradę Oprychów ustawy o rozstrzyganiu spraw na korzyść podatnika metodą „za, a nawet przeciw”, po Ewy Kopacz twierdzeniu „Senatorowie zagłosowali zgodnie z dyspozycją, nie było żadnej dyscypliny” po głosowaniu ustawy o in vitro i po jej bełkocie na obozie harcerskim w mazurskich Bałdach (bałda w Bałdach nomen omen) o jej „harcerskiej przeszłości” (zupełnie jak bym słuchała opowieści drócha Bronka Mańki o jego solidarnościowej konspirze), uwieńczonym totalnym odlotem pani premiery o remoncie harcerskiej stołówki*, definitywnie stwierdzam, że te krasnoludki, które jej w głowie jeszcze od czasów marszałkowskich napierdalają młoteczkami po fałdkach i oponkach zupełnie zwariowały i pływa Evita Pieron w odmętach szaleństwa jakiegoś Mordoru, a jedynym ratunkiem dla niej jest już tylko tytułowy wór bo dzieła jej są jeszcze bardziej toksyczne niż mowa.
Boże mój... Gdyby te pochylone nad kawałkiem suchego chleba z plastereczkiem masła i kroplą miodu dzieciaki wiedziały, że ta przemawiająca do nich z matczynym zapałem „matka narodu” kilka dni temu utopiła w luksusowym cateringu do swego podfruwającego nad pendolinkiem embrayerka 42 000 zeta i wszystko poszło na śmietnik, to zamiast stroić w harcerską pelerynę, własnoręcznie zapakowałyby ją do wora i spławiły w najbliższym jeziorze !
* - http://niezalezna.pl/688…