Powodowany wrodzoną próżnością i czymś jeszcze, zdecydowałem się przykładem wielkich mistrzów słowa, prowadzić Dziennik Czasów Wielkiej Zarazy.
To nie ma być prosta chronologia i co tam sie dzieje godzina po godzinie, tylko opis tego, co czai się w mroku i moim mózgu, i tylko od czasu wychyla swą przymilną mordkę, albo pokazuje ostre kły.
Tak czy inaczej, Panie i Panowie, oraz wy – 3ciej i 58 płci, to koniec.
I początek. Rozpoczyna się nowe rozdanie w historii świata. Nic już nie będzie tak jak było. A jak będzie? Zobaczymy...
......
Gescheft – unsere Ehre
No dobra... zaczynam. Malutkie niemieckie geszefciki.
Widzicie to słowo w tytule? Geszeft? Czy to jidyszyzm, czy germanizm? Pasuje mi germanizm, choć po prawdzie, zapominając na moment o greckim słowie holokaust, jakie to ma znaczenie? Żydzi, Niemcy jedna rasa, która, jak to w rodzinie, gryzie się ostro czasami.
No więc tak – Niemcy uwielbiają Gescheft. Praktycznie w obecnych czasach wszystko co robią to Gescheft. Albo innymi słowy – interes, szwindel. Angielskie business nie za bardzo tu pasuje.
Nie tak dawno Amerykanie przyłapali ich na ewidentnym oszustwie, jak w samochodach koncernu Volkswagen fałszowali testy emisji szkodliwych substancji.
Złapani na ewidentnym oszustwie pokornie płacili zasądzone kary.
Cofam się dwa dni do 12-tego marca 2020. Na świecie szaleje pandemia całkiem nowego, tajemniczego koronawirusa. Zaczęło się w Chinach, poszło w świat i teraz jest już w 120 państwach. A co dalej będzie, nie wie nikt.
Popatrzmy sobie na nasz kontynent. Dzieje się. Wirus już rozwalił kraj lekkoduchów Włochy, zaczyna konsumować Hiszpanię, a reszta państw też bije na trwogę.
Wszyscy uczciwie i solidarnie, bezpośrednio i bilateralnie, starają się działać szczerze i przyzwoicie. Lecz chyba ktoś w tej upadającej europejskiej unii, która już właśnie za chwilę miała być super państwem, kosmicznym imperium, poważnie oszukuje.
Spójrzmy na fakty z dnia dzisiejszego - koronawirus szaleje po Europie. Zabija ludzi. Ilu unicestwi? Naszych bliskich i dalszych. Nie wiemy. To ciągle enigma. Nowa plaga. Dzieło walczącej Natury, albo, co mówią inni – dzieło podstępnego człowieka.
Skupmy się na geszefcie.
Otóż teraz w Wielkiej Brytanii (12 marca), która mimo swojej perfidii, jest dosyć wiarygodna, mamy około 650 osób chorych, zarażonych koronawirusem i 10 ofiar śmiertelnych. A w Niemczech jest 2000 chorych z powodu wirusa i tylko 3 ofiary śmiertelne. Jaki wspaniały naród! Co za nauka, medycyna i technika.
Tylko dla mnie, skromnego matematyka, coś nie pasuje. Są tendencje, trendy i cała ta statystyka. No nie pasuje do prostych praw. Albo w tej Anglii chorzy idą na odstrzał, albo Niemiaszki kombinują.
Okazuje się, że kombinują jak z tym Audi, Passatem od Volkswagena.
Wymyślili sobie (A co? Nie wolno?), że ten koronawirus najczęściej dopada osoby starsze i głównie zabija wszystkich o obniżonej odporności immunologicznej, więc takich, którzy już chorują na poważne choroby. Cukrzyca, Serce i nadciśnienie, tarczyca, choroba obturacyjna płuc. Alergie paskudne. No i ta starość, gdy obrona życia tak zmalała.
Więc po cholerę wpisywać, że to ofiary jakiegoś koronawirusa, kiedy oni już byli chorzy, więc zasadniczo umarli na te swoje przewlekłe choroby, Umarli na cukrzycę. Umarli na niewydolność serca. Na zaburzenia endokrynologiczne.
A reszta, tylko trzech, to niestety ofiary koronowirusa.
Gescheft. Jakie to typowo niemieckie. Oszustwo? Nie daj Gott!
......
Północ. Spojrzałem na zewnętrzny świat, Co jest? Biało! Wczoraj było plus 13cie i hulały wichury. A teraz w nocy, jak w wymarzoną gwiazdkę? To ma być ocieplenie klimatu? Zaburzenia klimatyczne, naturalne zmiany prądów powietrznych, prądów oceanicznych i nowe wiry wyżów i niżów. Dajcie spokój – to my niby mieliśmy spowodować jakieś ocieplenie na całej naszej ziemskiej kuli? To pewnie ten wirus to też nasze dzieło.
I na jednym i na drugim dobrze można zarobić. Ja... Gescheft.
.....
Falstart paniki w wykonaniu gdyńskiej elyty (albo kandydatów do niej).
Czarny czwartek. Przedwczoraj.
Idę do mego ulubionego sklepu po drobiazg. Pierwsze - nie ma gdzie zaparkować. Parking zawalony beemwicami, mercedesami i innymi SUVami. Najtańsze to Subaru. Przy wejściu nie ma już żadnych koszyków i wózków. Wchodzę, Rany! Ile jest ludzi w środku?! Przy samych kasach kolejki po 20 osób. A w sklepie w którym nigdy nie było więcej niż 10 - 20 osób, teraz jest jakieś 200. Cała okoliczna korporacja zjechała - panienki z kaczymi dziobami i goście, albo przylizani w rurkach, albo bycze karki z granatową od tatuaży skórą. Wychodzi i mija mnie pierwszy kark, dumnie ściskając dwa pakunki cukru, razem ze 20 kilo. Będzie to jadł w kwarantannie? Też wychodzę nic nie kupując. Nie zdurniałem nagle.
Ciekawe jest to, że ten mój ulubiony, rodzinny sklepik był dotychczas lekceważony i omijany przez mieszkających wokół w swoich domkach drobnych biznesiarzy, śliskich prezesów i korporacyjnych wyrobników wyższego szczebla. Nagle go dostrzegli, gdy wezbrała w nich panika i strach zajrzał w oczy.
Teraz, jak pozamykano większość instytucji i część zakładów pracy, pewnie rozjadą się do swych rodzinnych wsi i miasteczek i u mamy przetrwają trudny czas.
.......
Otarłem się o wirusa?
Cierpię na wybujała wyobraźnię. A dzisiejsza sytuacja temu sprzyja.
Od paru dni dręczy mnie jedna niespokojna myśl. Wyprodukowana w nocy w czasie snu. Obudziłem się gwałtownie, jakby zabrzmiał dzwonek alarmowy. Z pełną świadomością i pamięcią sennych dywagacji.
Więc tak... Świętej pamięci Tomek Hutyra, którego byłem jedynym, ostatnim przyjacielem, bo go rozumiałem, choć często okrutnie się kłóciliśmy, dostał od Pana Boga na koniec zbyt krótkiego życia, szczęśliwy los na loterii. A już ciężko chorował. Choroba rzadka, ale podstępna. I wszystko zależy od tego, w jakim stadium się ją uchwyci. To nie był żaden nowotwór, gdzie jest sporo specjalistów i nawet całe szpitale onkologiczne. W jego chorobie medycyna znajduje się w czarnej dziurze.
I Tomek w chorobie, opuszczony przez kolegów i współpracowników, znalazł w dalekiej Azji opiekuna. Najwidoczniej kierowanego ręką boską. Stanął na nogi. Zaczął się bogacić. Interesy nagle zaczęły iść świetnie.
A pod koniec zeszłego roku, ten dobry Azjata zdecydował, że w tej chorobie Tomkowi należy się wypoczynek i to w jakimś rajskim miejscu na Ziemi. Zorganizował mu luksusowy pobyt na indonezyjskiej wyspie Bali. Wiem, że dobrze odpoczywał, bo byliśmy w kontakcie, a dodatkowo wrzucał na Facebooku swoje spokojne, melancholijne reminiscencje z pobytu w Raju.
Spotkaliśmy się jak tylko wrócił, jak zwykle u mnie przy dobrej kawie, by dyskutować o życiu, świecie i Polsce. To była gdzieś, jak pamiętam, pierwsza połowa lutego. A potem już tylko kłóciliśmy się przez telefon. Jak od wielu lat.
Parę dni po naszym spotkaniu i jego powrocie z Bali, złapałem silną, na szczęście krótkotrwałą grypę – nie grypę. Nietypową. Nie miałem gorączki. Za to kaszlałem jakbym miał płuca wypluć. A reszta typowa – bolało mnie wszystko, byłem połamany, miałem dreszcze i paskudny humor. Wiadomo jak to z grypą jest. Z tym kaszlem jednak dziwne było to, że poraz pierwszy w życiu miałem kaszel mokry. Dużo odkrztuszałem. I katar, jak zwykle, zatkał mi dokumentnie nos. Do dzisiaj zdarzają mi się dzikie napady kaszlu, a także mam długotrwałą chrypkę.
Niedługo po mnie, niemal w identyczny sposób zachorowała moja córka. Też gwałtownie i krótkotrwale.
I nagle, na samym początku marca, jak grom z jasnego nieba, dociera do mnie wiadomość, przekazana w pokrętny sposób via Warszawa, że Tomasz Hutyra nie żyje. Szok.
Faktycznie w tej chorobie śmierć była zawsze blisko niego. Lecz, jak się dowiedziałem od rodziny Tomka jak on zmarł, to z moją całą wiedzą o jego chorobie, wiedziałem, że nie powinien tak umrzeć. No dobrze... lekarzem nie jestem, więc pewności nie mam.
Powiedziano mi, że Tomasz był w szpitalu, gdzie z powodu niewydolności oddechowej, podłączono go do respiratora. Wieczorem oddychanie poprawiło się mu do tego stopnia, że zdecydowano się go odłączyć od maszyny. Zmarł w nocy. Przyczyna – niewydolność oddechowa. A metr od łóżka stał wyłączony respirator.
Jego choroba raczej nie predestynował do niewydolności oddechowej. Ona mogła go zabić po prostu wstrzymując mu oddech. Podobnie jak niesławny kiedyś Pavulon. Klatka piersiowa stop, przestaje się ruszać i dusisz się.
Oczywiście nie wiem wszystkiego, rodzina Tomka też. A od szpitala teraz nic się nie dowiesz. Może rzeczywiście, bo organizm miał bardzo osłabiony, złapał zapalenie płuc, płyn wysiękowy zalał mu pęcherzyki i człowiek miał duszności i się dusił z braku tlenu.
A może on z tej Azji przywlókł ze sobą jakiegoś wirusa? I za nim go ten wirus wykończył, on rozsiewał w koło, więc ja też złapałem tę niby-grypę.
Oto co w czasie snu może dokonać wybujała wyobraźnia. Szczególnie teraz, uwrażliwiona pandemią koronowirusa.
Chociaż... szlag by to trafił! No nie wiem. Może faktycznie złapałem coś z Azji?
.....
Pandemiczna ironia.
Tysiące błędów spowodowało, że epidemia koronawirusa wymknęła się we Włoszech spod kontroli. Choroba rozwija się gwałtownie i błyskawicznie. Wczoraj, przez jedną dobę, zmarło tam 250 osób.
W lecznictwie i walce z wirusem zaczyna brakować wszystkiego. Włochy zwróciły się do swoich sąsiadów – Niemiec i Francji o pilną pomoc. Prozaiczną i podstawową – gumowe rękawice, maseczki, środki dezynfekujące, itp. Niemcy i Francja odmówiły pomocy. A następnego dnia zablokowały eksport tych produktów gdziekolwiek.
Oto wspaniała, solidarna Unia Europejska!
Upokorzyli Unię Chińczycy. Z odległej Azji przysłali samolot transportowy wypełniony tonami produktów medycznych, tak Włochom dzisiaj potrzebnych.
Cała ta Unia to potworny szwindel. Jeszcze gorszy niż niemiecki Gescheft.
CDN...
.
Odnośnie Niemiec - także zwróciłem uwagę na te statystyki.
Wytłumaczenia są dwa:
1. W Niemczech robi się więcej testów, niż w innych krajach, stąd też wykrywa się dużo zakażeń bezobjawowych.
2. Jest tak, jak Pan mówi - jak ktoś starszy jest zakażony, to przyczyną zgonu jest niewydolność krążenia spowodowana przewlekłą choroba serca (kiedyś kolega pracujący na R-ce tłumaczył mi, że jak tramwaj obetnie komuś głowę, to w gruncie rzeczy też umiera on z powodu niewydolności krążenia, więc wystarczy pamiętać tylko jeden numer ICD).
Być może w grę wchodzi jedno i drugie.
Ale generalnie - statystyki CONVID-19 są niedoszacowane i niespójne w różnych krajach, należy je traktować z dużym przybliżeniem. Już tłumaczę dlaczego: załóżmy, że w czasie akcji "ZNICZ" policja zatrzymała dwa tysiące nietrzeźwych kierowców. I jak Pan myśli - czy w dniu 11 listopada na drogi wyjechało dwa tysiące nietrzeźwych kierowców, czy więcej?
nonparel
Wiem, że w Niemczech robi się wszystko inaczej. Po swojemu. Nawet ich schematy techniczne - elektryczne i elektroniczne, są inne niż na całym świecie (jeszce japońskie i niektóre azjatyckie też są inne). Więc bardzo możliwe, że działają wg. swoich procedur i swoich swoistych algorytmów statystycznych. Lecz taj, czy inaczej, na końcu trzeba standaryzować, tak, jak mili nie da się mieszać z kilometrami.
Co do informacji i danych o COVID-19. Potrzeba dużo roboty, żeby wszystko zweryfikować i ujednolicić do wspólnego schematu. Nauka tego wymaga. Ale polityka i propaganda wprost przeciwnie..
Pozdrawiam
Witam
Najpierw, by Ciebie dobrze nastroić:
https://youtu.be/SJUhlRoBL8M
Wszystko co piszesz, zgadza się. Tylko już w moim wieku muszę i innym też zalecam, podchodzić do swego zdrowia holistycznie. Bo nigdy już nie mamy i nie będziemy mieć wyłącznie jeden problem zdrowotny. Zazwyczaj jest już kompleks. I te małe starcze choróbki wzajemnie się przenikają, wchodzą w interakcję i mogą dawać interesujące objawy. A jeszcze, co najważniejsze, siada układ immunologiczny, telomery się skracają, itd.
Można się więc spodziewać nowości w swoim zdrowiu. Nigdy w życiu nie byłem alergikiem. A 2 lata temu stałem się. Wylazło to po zjedzeniu porcji niemieckich szparagów. Bąble na głowie po dziesięciu minutach. Duże jak srebrny dolar. Przewertowałem literaturę - szparagi nigdy nie powodują alergii, ale szkopy używają jakiejś chemii na wzrost, więc już więcej ich szparagów nie tykam. Sporo włoskich win też wywołuje natychmiastową reakcję alergiczną. Te ich siarczyny muszą być jakieś kiepskie. Nie tykam też już piwa, które kiedyś lubiłem. Przestało smakować, a potem są jelitowe sensacje.
Te wszystkie nowe antgrypowe wynalazki zawierają wiele substancji, które kiedyś były nawet zabronione. Najczęściej można spotkać pseudoefedrynę, którą w większych ilosciach ćpuny się narkotyzują (najpopularniejsze to krople Acatar). Więc się nie dziw, że może Cię otumanić, jakbyś wypalił jeden po drugim dwa skręty z wysokiej jakości marychą.
A w kontrze do koronawirusa, poważne medyczne eksperymenty testują połączenie leku na malarię (Malaron - 250 zł na receptę - obowiązkowy, jak jedziesz do Afryki Zachodniej), z lekiem na HIV (nie wiem nic o nazwie i cenie, ale wiem, że drogie bardzo).
A co do ostaniej wątpliwości - lekarze zabijają, szpitale zabijają. Jeżeli tylko Ciebie stać i chce się Tobie poszukać z wiarygodnego źródła - znajdź jednego, zaufanego i mądrego lekarza opiekuna (co ciekawe - najlepsi teraz są ci młodsi 35 - 40 lat), który będzie dbał o Ciebie i Twoją rodzinę.
Z tą dosyć słuszną hipotezą o dziwnym działaniu pewnych leków jest jeszcze gorzej. Po pierwsze działają bardziej osobniczo, tzn. na każdego inaczej. Jednego lek wprowadzi w euforię, a drugiego ten sam lek wpędzi w depresję. A po drugie, ten sam lek od różnych producentów może mieć nieco inne działanie. To zapewne kwestia tajemnic technologii. Tak, jak Coca coli jeszce nie udało się dobrze podrobić.
Sorry Panie Imci. Rozpisałem się zwracając na ty, a już nie mam cierpliwości poprawiać.
Pozdrawiam
To jest zagadnienie z którym zmagam się od paru lat, konkretnie, gdy zakończyłem z pracą na morzu. Proces odejścia z pracy na zawsze jest dużym stresem, przełomem życiowym, przykrym, bo coś ważnego już się skończyło, więc wielu jest początkowo w silnym stresie, a potem popada w depresję. Wówczas odporność immunologiczna człowieka spada drastycznie i różne schorzenia zaczynają hulać. Proces jest dosyć złożony i potrzeba tu dobrego profesora, by dojść do konkretnych wniosków. Kupiłem sobie nawet amerykański podręcznik geriatrii, lecz on raczej zajmuje się każdą chorobą z osobna. Nie ma całościowego spojrzenia. Jednakże staram się śledzić doniesienia medyczne i naukowe, a dodatkowo, jako, że mam dostęp do medycyny, eksperymentować nad osiągnięciem i utrzymaniem dobrostanu. Jedynym niepodważalnym wnioskiem jest konieczność uzyskania stanu wewnętrznego spokoju i porządku, nawet jeżeli trzeba do tego poszukać farmakologicznego wsparcia. Pomaga też temu wypracowanie codziennej rutyny, schematów i przyzwyczajeń. Chyba się zgodzimy, że nic tak nie potrafi wkurzyć, jak poszukiwanie kluczy, które gdzieś położyliśmy.
Pozdrawiam
Te pseudofarmaceutyczne firemki, które popowstawały jak grzyby po deszczu i doprowadzają do wściekłości reklamami TV, zajmują się wyłącznie mieszaniem starych wypróbowanych składników, chyba nawet nie sprawdzając, jaki będzie efekt. Trzeba rzeczywiście być uważnym przyjmując lekich tych podwórkowych producentów.
Klasyka Imci. Pobrany lek, a konkretnie jego komponent wywołał stan dwubiegunowy, z angielska popularnie zwany bipolar. W psychiatrii to jest poważna choroba, lecz w tym wypadku to był tylko zaindukowany epizod dwubiegunowy.
"Zaburzenia afektywne dwubiegunowe, choroba afektywna dwubiegunowa (ChAD), psychoza maniakalno-depresyjna, cyklofrenia – grupa nawracających zaburzeń psychicznych, w przebiegu których występują zespoły depresyjne i maniakalne lub hipomaniakalne, rozdzielone (lub nie) okresami bez objawów."
Epizody maniakalne
Epizody maniakalne charakteryzują się występowaniem następujących objawów:
często brak wglądu
gonitwa myśli
halucynacje lub urojenia (w przypadku zaburzenia z objawami psychotycznymi)
odhamowanie seksualne
podniecenie psychoruchowe
wielomówność
trudności w koncentracji
zawyżona samoocena
zmniejszenie krytycyzmu (podejmowanie lekkomyślnych działań)
zmniejszona potrzeba snu
zwiększenie energii
Epizody depresyjne
Podczas epizodów depresyjnych mogą występować następujące objawy:
problemy z koncentracją uwagi
wyraźny spadek tempa wykonywanych czynności
trudność w podejmowaniu nawet błahych codziennych decyzji
anhedonia
obniżenie nastroju
obniżenie samooceny
zaburzenia łaknienia (znaczące zwiększenie lub brak apetytu)
zmniejszenie energii życiowej: rezygnacja z dotychczasowych aktywności, wycofywanie się z kontaktów społecznych
problemy ze snem (na przykład wybudzanie się wczesnym rankiem lub hipersomnia)
myśli samobójcze
halucynacje lub urojenia (w przypadku zaburzenia z objawami psychotycznymi).
Wiele narkotyków tak działa, więc i pewne związki chemiczne w lekach też. Wrażliwość osobnicza oczywiście jest różna
Coś z tego pasuje?
1.Churchilla--Niemcy musi się przynajmniej raz na 10 lat bombardować...inaczej zapominają,że przegrywają wojny.
2.Stalin---Wezmę wszystkich Niemców,którzy przezyli wojnę...i przewiozę na nowe tereny...Syberia,Koło Podbiegunowe....ewentualnie Arktyka...dam im wybór...
To był dobry pomysł...ale cóż...Alianci nie posłuchali...:-)))
Tylko wtedy nie byłoby Beaty Uhse i Terese Orlowski (nasza Tereska!)
Chciałem teraz coś opatentować. Sprawdziłem, podzwoniłem - cała procedura około 5 lat i 5 tyś TYLKO dla urzędu, za uzyskanie praw własności. Prywatny nie ma szans.
A kadra naukowa z tytułami? Groszoroby, przekręciarze i lewusy. Jedynym obiektywnym miernikiem jest światowy rejestr cytowań. A tam Polaków nie widać.
Może sprzedane, ale moim zdaniem - kupione.
Kiedyś byl wywiad z młodym naukowcem, ktory siedzial za biurkuem nikomu niepotrzebny. Cos tam pisał, nikogo to interesowało. Teoretyk, prawie zaraza.
Aż pewnego dnia zapukało dwóch angielskojęzycznych gości w garniturach i zaproponowali pracę za oceanem... i już byl nasz młody polski naukowiec i potrzebny, i dobrze opłacany.
Identycznie jak z rosyjskimi pracami nad dyfrakcją fal na specyficznych krawędziach i powierzchniach, ktore w Rosji przeszły bez echa, a dzięki którym mamy samoloty stealth. Amerykańskie.
Ale czy TO wytwarza odporność? Ktoś tu przechodził dwa razy w ciągu dwóch miesięcy
Zamierzam się dzisiaj publicznie zapytać o to profesorów w TVP. Coś wiele tych dziwnych infekcji ostatnio.
Serdecznosci