Tylko wiedza o tym kogo się pokonało może dostarczyć nam prawdziwego smaku zwycięstwa. Dzisiaj wiemy już także, że sztab Komorowskiego wydał na kampanię o pięć milionów złotych więcej niż sztab Andrzeja Dudy. Jakże komicznie na tym tle brzmią słowa żałosnego nadwornego socjologa władzy, prof. Radosława Markowskiego z rządowej sondażowni CBOS, który zrobił z siebie po raz kolejny pajaca mówiąc po ogłoszeniu wyborczego wyniku: Gdyby mierzyć produktywność kampanii wyborczej, to jest to fatalny wynik Andrzeja Dudy. Szanowny panie Markowski wypadałoby w końcu spoważnieć zważywszy choćby na swoją siwą tapirowaną głowę.
Jednym słowem nie dali rady, a gen. Marek Dukaczewski tym razem nie otworzył szampana marki „Sowietskoje Igristoje”, ale zapewne upił się na smutno najpopularniejszą w Rosji wódką „Putinką”. Nie wiem czy szkolony przez GRU generał wie, że według słownika języka rosyjskiego jednoznacznie kojarzące się słowo „putinka” oznacza po prostu, „sezon na ryby”. W przypadku Dukaczewskiego mamy najwyraźniej do czynienia z sezonem na leszcze.
Tak Drodzy Czytelnicy nie istnieją armie niepokonane, a ci którzy w to wierzyli i od lat nie uczestniczyli w wyborach powinni po 24 maja zmienić zdanie. Ja sam szczerze muszę przyznać, że wątpiłem w to, że tę hołotę da się pogonić posługując się jedynie wyborczą kartką. Jak widać można tego dokonać i stać się to musi już w jesiennych wyborach parlamentarnych. Możemy ich dosłownie zmasakrować gdyż po dotkliwej porażce są najwyraźniej w rozsypce. Piszę dotkliwej, gdyż niewielka przewaga Andrzeja Dudy dopiero po zestawieniu sił i środków obu stron ukazuje nam prawdziwą skalę naszego zwycięstwa. W normalnym i poważnym państwie dysponującym uczciwymi i pluralistycznymi mediami rządzący Polską układ już dawno rozniesiony by został w drobny pył. Media powinny być niczym sprawiedliwy sędzia ringowy baczący uważnie, czy któryś z pięściarzy nie stosuje niedozwolonego dopingu, nie uderza poniżej pasa i czy obaj rywale mają jednakowe rękawice. Nie łudźmy się jednak, że System się poddał. Przypomnijmy sobie 2005 rok, kiedy po zwycięstwie PiS-u i Lecha Kaczyńskiego zaczęła się ta ordynarna i w sensie dosłownym krwawa jatka, której finałem był Smoleńsk. Pamiętajmy też o „seryjnym samobójcy”, który obawiam się nie osiągnął jeszcze wydłużonego wieku emerytalnego. Ale pamiętajmy też, że część osób przeczuwających przyszłą klęskę już myśli o tym jakby tu się przypodobać nowej władzy. Mam przeczucie, że część prokuratorów i sędziów ochłonie i będzie mniej rozgrzana. Służby specjalne powyciągają co nie co ze swoich sejfów, a ci mniej skompromitowani dziennikarze będą próbowali się przefarbować. Tak to już jest, że część każdego orszaku towarzyszącego absolutnej władzy czując nadchodzącą klęskę próbuje przejść na służbę do nowego pana, a nie brakuje i takich, którzy staną się uzbrojonymi w noże Brutusami. Idą ciekawe czasy i nie ma wątpliwości, że będzie się działo.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Tu można polubić moja stronę
Nowy numer Polski Niepodległej już jutro w kioskach
