Mimo wielu zaskakująco „skorygowanych” wyników ostatnich wyborów Platforma nie osiągnęła w nich spektakularnych sukcesów. Bliskie rządowi media dwoją się więc i troją, by wreszcie jakiś sukces pokazać. Tymczasem już za tydzień nadarza się po temu okazja. Startują rodzime „koleje dużych prędkości” - dużych na miarę możliwości tego rządu.
Jako niemal epokowe osiągnięcie koleje pokazują, że 350 km trasę z Warszawy Centralnej do Gdańska Pendolino ma pokonać w niespełna 3 godziny. Średnia prędkość wyniesie więc nieco poniżej 120 km/godz. Rzecz jasna w porównaniu z obecnym rozkładem jazdy (od nieco ponad 4 godz. /Express Intercity/ do niespełna 6 godz. /TLK/) jest to postęp. Warto jednak zaznaczyć, że na tym odcinku przez 3 godziny jeździły ekspresy w latach 90. ub. wieku. Podobnie czas przejazdu Pendolino z Warszawy do Krakowa - ok. 2,5 godz. ekspresy osiągały już ok. 20 lat temu.
Tymczasem za te „superekspresowe” połączenia PKP Intercity każe sobie płacić po 150 i więcej zł (w jedną stronę), z wyjątkiem niewielkiej puli biletów za 49 zł. Według ostatnich danych wykupiono ponoć ponad 20 kilka tys. biletów, ale - uwaga! Dla spóźnialskich bądź roztargnionych mamy przykrą niespodziankę. Niewykupienie biletu na przejazd Pendolino grozi wysokim wymiarem kary. Otóż za chęć jego kupienia na pokładzie tych pociągów PKP Intercity każe sobie płacić zbójecką kwotę 650 zł (+ cena samego biletu).
Żeby nie być posądzonym o nierzetelność donoszę, że istnieje wyjątek od tej zasady. Otóż niepełnosprawni mogą kupić bilet u konduktora w pociągu, bez konieczności uiszczania 650 zł.
Z relacji dziennikarzy, którzy podróżowali już Pendolino z Warszawy do Gdańska wynika, że koleje nie zapewniają na pokładach tych pociągów połączeń wi-fi, fotele są wąskie, zaś w środku panuje „ogólne wrażenie ciasnoty”.
I pomyśleć, że za te luksusy przyszło zapłacić PKP Intercity (łącznie z budową koniecznego zaplecza) 665 mln euro, tj. ok. 2,76 mld zł. W dodatku dotacja unijna na zakup Pendolino została w tym roku zmniejszona z 88 do 74 mln euro. Oznacza to, że prawie 90 proc. kosztów polska strona musi zapłacić sama. 1,4 mld zł pochodzą z kredytu przyznanego Intercity przez Europejski Bank Inwestycyjny. Zaś jej wkład własny wynosi 10% całej kwoty.
Polski przewoźnik nie podaje, kiedy i na jakich zasadach kredyt z EBI zamierza spłacić. Może pójdą na ten cel kary (650 zł) za sprzedaż biletu na pokładzie Pendolino?
Jak widać z powyższego sukces najnowszego superekspresu ma wyjątkowo słoną cenę.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 3377
A na dodatek polska, bydgoska PESA produkuje pociągi rozwijające prędkość 200 km/godz. za 1/4 ceny Pendolino. I sprzedaje je do Niemiec i, uwaga, do Włoch!
Ilustracja: PESA we Włoszech: https://www.facebook.com…
Przedwojenna polska Lux Torpeda biła włoskie Pendolino na głowę ;-)