Jak kiepsko wygląda jakość publicznej opieki zdrowotnej w naszym kraju nie trzeba nikogo przekonywać.
Z dopiero ostatnio opublikowanego przez GUS badania „Ochrona zdrowia w gospodarstwach domowych w 2013 r.” wynika, że Polacy, mimo, że nie narzekają na nadmiar pieniędzy, jeśli tylko mogą, unikają publicznej służby zdrowia. Dzięki „skutecznej” polityce ministra Bartosza Arłukowicza NFZ, choć mający do dyspozycji wielomiliardowy budżet, zajmuje się głównie oszczędnościami - rzecz jasna kosztem pacjentów. Wielu z nich, mając do wyboru wizytę u publicznego lekarza specjalisty wyznaczoną np. za kilka lat, bądź płatną wizytę w prywatnej klinice… nie wybiera żadnej z tych możliwości - z braku pieniędzy. Wciąż także, z tego samego powodu, nie maleje zjawisko nie wykupywania przez chorych leków przepisanych na recepty.
Wstępne wyniki wspomnianego badania GUS wykazały, że co piąta osoba z badanej populacji była u lekarza specjalisty w ostatnim kwartale 2013 r. Aż 40,2% spośród nich sfinansowało wizytę z własnych środków. Jeszcze bardziej wyraziście widać sytuację na przykładzie odwiedzania dentysty. Z usług stomatologicznych skorzystało blisko 11,5% badanych osób. Wizyty u lekarza dentysty w 70,9% finansowane były ze środków własnych gospodarstwa domowego, a w ramach NFZ w 30%.
Na pytanie o powody nieskorzystania w ub.r. z porad w placówkach specjalistycznej opieki zdrowotnej mimo istniejącej potrzeby - jako główną przyczynę wskazywano długi czas oczekiwania na termin wizyty (49,8% gospodarstw), a z wizyty u lekarza dentysty rezygnowano głównie z powodu braku pieniędzy (48,4% gospodarstw).
Z badania GUS wynika także, iż w ub.r. w co trzecim gospodarstwie domowym przynajmniej jedna osoba co najmniej raz skorzystała z usług medycznych (poza stomatologicznymi) niefinansowanych przez NFZ (35,1%), w przypadku usług stomatologicznych dotyczyło to niemal 40% gospodarstw domowych. Jako główną przyczynę wyboru płatnej wizyty, gospodarstwa wskazywały odpowiednio: zbyt odlegle terminy (49,8%) i lepsze wyposażenie w sprzęt i materiały medyczne (28,3%).
Ponadto dla ponad połowy (55,1%) gospodarstw kupujących leki przepisane na receptę, lub zalecone przez lekarza, zakup leków i artykułów medycznych był dużym obciążeniem dla ich budżetów.
Z innych danych GUS i Eurostatu wynika, że w większości krajów unijnych udział refundacji z budżetu państwa w wydatkach na leki sięga poziomu 65-75 proc. u nas - zaledwie 30 proc. Z kolei z 3,9 do 4,6 proc. wzrósł w latach 2003-2012 udział wydatków na zdrowie w całości wydatków gospodarstw domowych. Jednocześnie Polska z wydatkami na zdrowie na poziomie 6,9% PKB ma jeden z najtańszych w Europie systemów ochrony zdrowia
Parafrazując znane stwierdzenie Urbana: rząd - mający do dyspozycji leczenie w publicznej, warszawskiej poliklinice MSW - wyleczy się sam. Społeczeństwo łożące - w formie składki zdrowotnej w ramach pensji - z roku na rok coraz więcej na publiczna służbę zdrowia niestety w coraz większym stopniu pozostawione jest same sobie.
Niewielką pociechę w tym względzie stanowi możliwość, która wejdzie w życie jeszcze w tym miesiącu, pełnej refundacji leczenia, także przez specjalistów, w innych krajach unijnych. Tyle, że warunkiem skorzystania z tej opcji jest zapłacenie za opiekę medyczną za granicą. NFZ ma obowiązek pokryć koszty odbytego leczenia, jednak w praktyce trzeba będzie na to jakiś czas czekać. Wątpliwe czy wszystkim chętnym wystarczy sił (i pieniędzy), by masowo korzystać z nowych rozwiązań.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 1393