Student odpracowuje

W osiedlowym dyskoncie doszło do gorszącej sceny, a świadkami tego wszystko byli państwo Sitko, babcia Łukaszka, no i Łukaszek.
Zaczęło się od tego, że pan Sitko przewrócił wielką, tekturową reklamę stoiska "Jedz polskie banany na złość Putinowi!". Reklama z potwornym hukiem ryknęła na podłogę wzbudzając popłoch wśród personelu i podziw Łukaszka.
- No i coś ty narobił! - wsiadła na swego męża pani Sitko maskując agresją strach, czy aby nie będą musieli czegoś płacić.
- To nie ja! - zakrzyknął wielkim głosem pan Sitko i pokazał jakiegoś małego starszego faceta. - To on!
Personel sklepu wyzwał pana Sitko od osób z defektem umysłowym.
- O - pan Sitko zdziwił się nieprzyjemnie. - A w polityce ten numer działa!
Mały starszy facet podszedł do kierowniczki sklepu i zaczął skarżyć się na pana Sitko, inni ludzie zaczęli coś krzyczeć i awantura zaczęła się powoli rozkręcać. Na szczęście babcia Łukaszka zachowała przytomność umysłu. Pociągnęła panią Sitko za rękaw i poradziła, aby szybko udać się kasy i jeszcze szybciej opuścić sklep, skoro wszyscy teraz są zajęci awanturą. Pani Sitko uznała pomysł za dobry, pociągnęła swojego męża, babcia pociągnęła Łukaszka i tak we czwórkę udali się do kas.
Kasy jak kasy w dyskoncie. Pięć stanowisk, czynna jedna, w porywach dwa. Tym razem jednak żadna kasa nie była czynna.
- A to pech! - stęknął pan Sitko i dodał jeszcze frazę o członku męskim i waflu. - My to mamy szczęście! Napad!
- Pierwszy raz widzę napad na dyskont - zdumiała się babcia Łukaszka.
Jednak nawet niejeden z dziennikarzy telewizyjnych miałby problem z przerobieniem tejże sceny na coś innego, na co akurat jest zapotrzebowanie. Bowiem przy kasie dwóch mężczyzn, młodszy i starszy, wydzierali sobie metalowe pudełko z pieniędzmi.
- Dzwońmy na policję! - rzuciła podekscytowana pani Sitko.
- Ja nie donoszę - odparł z godnością Łukaszek.
- Przecież załapaliśmy złodzieja! - zawołała babcia. - Co chcesz z nim zrobić, przecież trzeba go jakoś przekazać policji!
- Po pierwsze, jeszcze nie złapaliśmy, a po drugie: który z nich jest złodziejem?
- Obaj - wysunął hipotezę pan Sitko.
- To dlaczego wydzierają sobie pudełko?
- Walka o łup w obrębie gangu.
- Hm... To możliwe - przyznał Łukaszek. Ale obaj walczący walczyć w tym momencie przestali i oświadczyli, że nie życzą sobie być pomawiani o bycie złodziejem, czy też przynależność do gangu.
- Przecież panowie kradną pieniądze! - babcia Łukaszka wskazała kasetkę.
- Bynajmniej! - zaprzeczył starszy. - My o nią walczymy!
- Przecież to to samo!
- Wcale, ze nie, bo pani sugeruje, że my walczymy po to, aby ją zabrać do domu i tam skonsumować. A my walczymy o nią w innym celu!
- A w jakim to? - zainteresował się Łukaszek.
- Walczymy o to, kto kasetkę przejmie, włoży ją do kasy i kasę uruchomi! - pospieszył z objaśnieniem młodszy. - Czyli innymi słowy: walczymy o stanowisko pracy.
- Ha! Walczymy! - zakrzyknął z pogardą starszy. - Mów za siebie, ty oszuście! Ty chcesz mi ją po prostu ukraść!
- Czyli jednak złodzieje! - ucieszyła się pani Sitko. - Może zadzwonimy do jakiejś gazety i zrobią nam zdjęcia, że złapaliśmy złodzieja i będziemy sławni i...
- Który to złodziej? - przerwał jej Łukaszek.
- On! - obaj walczący wskazali swojego przeciwnika.
- To może spytam tak: od jak dawna tu pracujecie?
- Od dziś! - zawołali obaj, a młodszy kontynuował:
- Jestem studentem i studiowałem za granicą! Zgodnie z wezwaniem polskiego rządu wróciłem, aby odpracować swoje studia! I co?! I uniemożliwia mi się to!
- Odpracować na kasie w dyskoncie? - pan Sitko zamrugał ze zdziwienia. - A co pan studiował? Kasologię?
- Nie. Oceanografię. A ponieważ w Polsce oceanów brak...
- Jest Bałtyk, to prawie ocean - zauważył pan Sitko.
- Tam w puszkach pod ścianą stoi "Eichhörnchensurin", to prawie piwo - odparował młody i pan Sitko już więcej uwag nie miał.
- Ale mi to stanowisko obiecali już pół roku temu! - starszy walczący nie chciał być gorszy. - Przyjechałem tu specjalnie z daleka, z drugiego końca Polski! I co? I oszukali mnie, bo podobno moje stanowisko ma zająć jakiś...
- Jest się o co bić, kasa w dyskoncie - wzruszył ramionami młodszy.
- Widać, że pan z zagranicy, nie zna pan polskich realiów, dla mnie to kupa pieniędzy!
- Pan bezrobotny? - pan Sitko pokiwał domyślnie głową.
- Ależ skąd! Mam pracę!
- Jako kto?
- Ratownik górski.