Rozwój elektromobilności w Polsce z dopiero co niedawno sformułowanego przez rząd planu staje się faktem. Przekonują o tym dwa fakty, o których poinformowano w ostatnich dniach.
Nawet 600 elektrycznych autobusów nowej generacji może trafić na ulice polskich miast już w 2020 r. - ogłosiło Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Zaś jeden z naszych największych koncernów paliwowych, Grupa Lotos, ogłosiła, że wybuduje dwanaście punktów ładowania aut elektrycznych na trasach A1 i A2 między Trójmiastem, a Warszawą.
Szczególnie spektakularny, bo dotyczący ponad 20. miast w całej Polsce (Częstochowy, Jaworzna, Krakowa, Krosna, Lublina, Łomży, Łomianek, Mielca, Nowego Sącza, Płocka, Rzeszowa, Siedlec, Sieradza, Sosnowca, Starachowic, Szczecina, Tczewa, Tomaszowa Mazowieckiego, Torunia, Tych, Wrocławia, Zakliczyna, Żyrardowa oraz miejscowości, na terenie których funkcjonuje Komunikacyjny Związek Komunalny Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego) wydaje się projekt dostarczenia ekologicznych autobusów, w ramach programu Bezemisyjny transport publiczny.
Wicepremier Jarosław Gowin, nadzorujący w rządzie NCBR, skomentował: - Stawiamy na bezemisyjny, przyjazny mieszkańcom polskich miast transport publiczny. Myślimy kompleksowo nie tylko o produkcji, ale także o eksploatacji autobusów nowej generacji. (...)skupiamy się na realizacji konkretnych celów, które sprawią, że elektromobilność stanie się faktem.
Program NCBR jest wielowątkowy. Przewiduje skonstruowanie i produkcję pierwszej serii elektrobusów, ale także stworzenie niezbędnej infrastruktury do ich eksploatacji, w tym stacji ładowania pojazdów. Według informacji prof. Macieja Chorowskiego, dyrektora NCBR, zostanie zainwestowane 100 mln zł w prace badawczo-rozwojowe dla skonstruowania i produkcji pierwszej serii tych pojazdów. - Ich parametry techniczne pozwolą nie tylko na bezpieczną i opłacalną eksploatację w momencie wyjazdu na ulice polskich miast, ale także na dalszy rozwój pojazdów, w oparciu o technologie, które dziś jeszcze nie istnieją - dodał Chorowski.
Zgodnie z komunikatem NCBR sercem projektowanych autobusów ma być „napęd elektryczny, wspierany technologiami odzyskiwania energii, które pozwolą na ładowanie akumulatorów w trakcie jazdy. Opcjonalnie będą mogły być również wyposażone w napęd wodorowy”.
Z kolei 12 punktów ładowania aut elektrycznych, których budowę zapowiedziała Grupa Lotos, umożliwi - jak poinformowała firma - przejazd samochodami elektrycznymi autostradami A1 i A2, między Gdynią i Gdańskiem a Warszawą, w obu kierunkach. Jak zapewnia firma o konkretnych miejscach ładowania oraz cenach tej usługi klienci mają sprawdzać w aplikacji na smartfonie. Miejsca ładowania będą przy tym rozmieszczone nie rzadziej niż co 150 km. Pozwoli to na bezpieczne pokonanie ok. 450 km trasy znad morza do stolicy (jak również w przeciwnym kierunku) pojazdem elektrycznym.
Lotos wybuduje stacje w Trójmieście (4 punkty), w Miejscach Obsługi Podróżnych przy autostradach A1 i A2 (6 punktów) oraz w Warszawie (2 punkty). Firma zapewnia, że punkty ładowania mają obsługiwać trzy międzynarodowe standardy, które umożliwią pełne pokrycie rynku elektromobilnego: dla marek japońskich i koreańskich, europejskich, i pozostałych (Tesla). Z komunikatu Lotosa wynika, że firma nie przesądziła jeszcze kwestii systemu poboru opłat. Na tym etapie bierze pod uwagę różne rozwiązania.
W sumie w całym kraju Lotos wybuduje 50 stacji ładowania na najważniejszych trasach. Koszt pierwszych dwunastu z Warszawy do Trójmiasta wyniesie ok. 1 mln euro, z czego 40 proc. ma pochodzić ze środków unijnych. Budowa ma się rozpocząć nie wcześniej niż w 2018 r.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
- Odsłony: 2584
W Portland [USA}cały tabor miejski hula na elektryce a prywatne pojazdy ładuje się za darmo ale to tak bogate miasto ,że je stać.
Każdy pojazd z napedem elektrycznym na drodze to strata nie tylko dla Lotosu a gdzie będzie je pokrywał ano w swoich ładowarkach a czy wtedy zmiejszą się koszty eksploatacji dla użytkownika,watpię.Dziś tylko idioci ładuja kasę w hybrydy,drogie a oszczędności na paliwie żadnych a na trasie nawet większe.
Trudno dociec czy te działania drogowe to normalna wojna hybrydowa, czy normalna głupota, ale z niezależnością energetyczną to nie ma nic wspólnego.
Ze zmniejszeniem kosztów transportu też nie.
Z drożnością komunikacji na wypadek wojny i kataklizmów żywiołowych też nie.
Z punktu widzenia finansowego w miejsce niewielkich wydatków (i planowania) poprawiających przepływ w węzłowych punktach są wydatki o kilka rzędów wielkości większe i trzymanie ludzi w kilkukilometrowych korkach dzień w dzień - obie metody uniemożliwiają kumulację kapitału, bo albo inwestowanie na kredyt, albo wydatki na paliwo.
Podsumowując osiąga się mniejszą sprawność państwa.
Energie do ładowarek trzeba gdzies wyprodukowac i dostarczyć a to kosztuje i zwiękasza w wydatek energetyczny na całe ustrojstwo aby w ładowarce była energia,akumulator gdy zakończy zywot poddawany jest recyklingowi ale nie udaje sie odzyskać niklu potrzebnego do wyprodukowania nowego i trzeba go z ziemi wydobyc w kopalniach odkrywkowych ,przetworzyc i dostarczyc do producenta w Chinach a ten wysyła po całym świecie zużywając węglowodory których nie da się już odtworzyć.
Ma racje Czesław 2 ,ze najwiekszym pożeraczem energii obojetnie jakiej jest produkcja jednorazowych bubli i to w każdej dziedzinie ,postarzanie AGD,samochodów i czego sie nie dotkniesz to marnotrastwo energii i gdzie tu są ekolodzy ,ma racje Czesław ,że buble nas zalewaja i zniszcza ale przeciez Chin sie promuje szlaki chce sie im nowe budowac za pieniądze nie Chin ale idiotów miejscowego chowu ale ci też nie za swoje to chca wybudować ale za wspólne i jak myslicie co to za idiota tak mocno ich promuje a gdy Pan Macierewicz nie wyraził zgody na srzedaż terenu pod baze przeładunkową to go teraz sekuje przy pomocy swoich przydupasów.