Podobno Hegel zwykł mawiać, że sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu, co należy tłumaczyć tak, że dopiero post factum możemy skonstatować, że jakieś wydarzenie było ważne i jakie miało znaczenie. Dlatego warto rozglądać się wokoło i śledzić te wydarzenia, które są decydujące dla historii, choć zadanie to niełatwe.
Moim zdaniem wczorajszy wiec w Lublinie był właśnie takim rozstrzygającym, być może, wydarzeniem dla wyników tegorocznej kampanii prezydenckiej. Zderzenie chamskiego, wulgarnego, krzyczącego, pomstującego, wyzywającego, obrażającego Palikota ze spokojem, kulturą, jasnym przekazem, pokojowym tonem i poważną oferta politycznego dialogu w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego było kluczowym momentem obecnej kampanii. Polacy zobaczyli różnicę w zachowaniu, kulturze, stylu bycia i wypowiadania się, programie pomiędzy ludźmi PiS i PO – nas reprezentował prezes, Platformę trefniś z Lublina. Czy można było dokonać gorszej, z punktu widzenia interesów PO, konfrontacji? Czy można było popełnić większy błąd? Czy ktoś zupełnie, ale to zupełnie, stracił głowę w partii miłości?
Wydaje się, że platformersi po wczorajszych wydarzeniach łapią się za głowę. Po raz kolejny, lecz tym razem bardzo dotkliwie, ten, który miał być w ich planach cepem walącym nas po łbach, odwinął się i trzasnął prosto w potylicę Bronisława Komorowskiego. Palikot, który przynosił PO wymierne korzyści, tak się usamodzielnił, tak pokochał media i siebie w „setkach”, tak urósł, że stał się dla swojej partii i swego kandydata balastem i obciążeniem. Jego prywatne fobie i wojny zaczynają niszczyć jego partię – matkę.
Wczorajsza konfrontacja w Lublinie dlatego właśnie będzie opisywana w podręcznikach politologii jako platformerski Stalingrad, wydarzenie, od którego zaczęła się klęska, punkt rozstrzygający o przegranej Komorowskiego. To, co zobaczyli wyborcy we wczorajszych wieczornych serwisach informacyjnych, będzie miało swoje daleko idące konsekwencje dla tegorocznych wyborów prezydenckich. Lublin, w moim przekonaniu, zdecydował o tym, że wygrana Jarosława Kaczyńskiego staje się coraz bardziej realna.