Zwracam się z apelem do publicystów i dziennikarzy oceniających dotychczasową kampanię wyborczą o właściwe dostrzeganie tego, kto prowadzi ją brutalnie i z zastosowaniem podłych słów, insynuacji i wyzwisk. W tym niechlubnym wyścigu wygrywa PO, bo to jej politycy częściej faulowali i używali słów nie do zaakceptowania w debacie publicznej. I żądam abyście Państwo to przyznali. Jeśli chcecie być poważnie traktowani przez swoich czytelników, widzów czy słuchaczy, i jeśli chcecie rzetelnie wypełniać swoje obowiązki, to musicie to przyznawać.
Po naszej stronie jedynie poseł Artur Górski popełnił faul, bo w dzień po tragedii smoleńskiej powiedział, że część Platformy cieszy się zapewne ze śmierci prezydenta. To słowa, które nigdy nie powinny były paść. Co jednak ważne, poseł PiS nazajutrz napisał oświadczenie i publicznie przeprosił za swoje słowa, tłumacząc, że powiedział to pod wpływem szoku.
Tymczasem ze strony polityków PO padły słowa hańbiące i ohydne. Szczególnie dotyczy to zarzutu wobec Jarosława Kaczyńskiego, ze uprawia nekrofilię. Ale atakowano także Martę Kaczyńską - posłanka Katarasińska dziwiła się jej, że chce "biegać po ulicach ze sztandarem", marszałek Niesiołowski nazywał jej zachowanie "mało sympatycznym" i "koniunkturalnym". Poseł PO zarzucał też PiS-owi "żerowanie" na śmierci ludzi. Kazimierz Kutz porównywał żałobę po Lechu Kaczyńskim do wizyty w mauzoleum Lenina lub Mao. Miał tez pretensje do Eli Jakubiak za to, że ubrana jest na czarno. Grzegorz Schetyna określał uchwałę PiS o przejęcie śledztwa przez Polskę jako "cyniczną grę", a Sławomir Nowak zarzucał nam, że "gramy" tragedią. Andrzej Halicki określił przesłanie Kaczyńskiego jako "wielki fałsz", a nieodżałowany Niesiołowski jako "niebywały cynizm".
Platformersi atakowali nas bardzo często i faulowali bardzo boleśnie (szczególnie dotyczyło to insynuacji pod adresem Marty Kaczyńskiej). I dlatego obowiązkiem dziennikarzy jest dostrzeganie tego i wydawanie ocen. To należy się wyborcom. Co jednak mamy w zamian? Stwierdzenia, że obie strony są sobie warte, bo co prawda politycy PiS nie plują i nie obrażają, ale robi to ich zaplecze intelektualne i publicystyczne. Ale co to jest za argument?! To my mamy wyliczać te obrzydliwości, które padają na łamach "GW" czy w Toku? Mamy przypisywać Platformie wszystkie chamskie ataki na Lecha Kaczyńskiego i na PiS, które były tam umieszczane? Mamy podliczyć wszystkie głupoty i wulgarności prezentowane tam przez publicystów i celebrytów? Niech to pozostanie rywalizacja i walka między dziennikarzami i intelektualistami. Nic nam do tego, ale publicyści mają psi obowiązek oceniać i opisywać walkę polityków, a w tej walce stroną wyraźnie faulującą, stosującą brutalny język, opluwającą swoich przeciwników jest Platforma Obywatelska. I ci, którzy tego nie widzą, są albo ślepymi i nieprofesjonalnymi łamagami, albo usłużnymi lokajami partii rządzącej. Nie szukajcie fałszywej równowagi między PiS, a PO, bo jej nie ma. Łamie zasady i reguły, deprawuje język debaty publicznej po 10 kwietnia tylko jedna strona.
P.S. Właśnie przeczytałem na interii słowa Bronisława Komorowskiego: "druga strona umiejętnie zagospodarowuje nastrój żałoby" oraz o tym, że nie ma łatwego zycia: "Nie mogę się chować w żadną mysią norę, z której tylko od czasu do czasu wychynę." No to już wiemy, że Jarosław Kaczyński jest myszą. To i tak nieźle w stosunku do tego, co mówiono o jego bracie.