Szanowny Panie Adamie,Weekendowa „GW” opublikowała Pana polemikę z moim wpisem na blogu o bezsensowności dopuszczenia do głosowania 16-latków i 17-latków. Szkoda, że redaktorzy „GW” zamieścili polemikę z tekstem, którego nie umieścili na swoich łamach, streszczając moje argumenty wielce lapidarnie. Takie to już standardy, ale wiem, że to nie Pana wina. Ponosi Pan jednak odpowiedzialność za swój tekst i z nim mam zamiar popolemizować. Pozwoli Pan?Zaczyna Pan od tego, że moja wypowiedź na blogu oburzyła Pana głęboko. Szkoda, że zaczyna Pan od takich tonów, bo dyskusja winna przede wszystkim skłaniać do dyskusji, myślenia i polemiki, a nie do oburzania. Ale jeśli zdecydował się Pan opublikować list do mnie w „GW”, to dobrze Pan zrobił – tam taka forma rozprawiania się z partnerami jest zwyczajem łacno praktykowanym. Żałuję jednak, że jako 17-latek uległ jej Pan tak ochoczo.Po wstępnym, rytualnym „głębokim oburzeniu” przystępuje już Pan do polemiki ze mną. Pisze Pan, że wiele osób z Pana rówieśników „często po stokroć” przewyższa pod względem dojrzałości psychicznej ludzi od siebie starszych. Niełatwo mi w to uwierzyć, zwłaszcza po lekturze Pana listu, ale przyjmijmy, że tak jest. A czy zgodzi się Pan, że wśród 15-latków także znajdziemy takie osoby? To co Pan proponuje? Im też przyznać prawa wyborcze? A 14-latkowie? Chyba zdarzają się wśród nich osoby podobne do Pana i Pana rówieśników. To jak – powinni także głosować? A może także być wybieranymi? No bo po co bierne prawo wyborcze jest ustalone na 21, 30 i 35 lat? Czy nie ma wśród ludzi 15-letnich osób dojrzałych psychicznie, jeśli znajdują się – Pana zdaniem – wśród 16-latków?Czy nie uważa Pan za absurdalne, że nie może Pan kupić alkoholu, ale będzie Pan miał prawo decydować pośrednio (głosując w wyborach) o tym, kiedy i komu go sprzedawać? Nie może Pan wypożyczyć kasety z treściami erotycznymi, ale będzie Pan decydował, co jest w naszym kraju dozwolone, a co nie. Nie ma Pan prawa jazdy, ale chce Pan mieć prawo głosu odnośnie kodeksu drogowego, bo o tym wszystkim rozstrzyga się wszak w Sejmie.W drugiej części przystępuje Pan do krytyki mojego poglądu, jakoby obniżenie wieku prawa wyborczego miało odbić się na niższej frekwencji. Pisze Pan, że „nie mogę z miejsca zakładać, że osoby młode nie pójdą na wybory”. Po pierwsze, nie piszę, że osoby młode nie pójdą na wybory, ale że pójdzie ich procentowo mniej niż osób dorosłych. A czy mogę „z miejsca zakładać” taki scenariusz? Otóż mogę, albowiem wszystkie badania wskazują, ze w grupie najmłodszych wyborców zazwyczaj notuje się najniższą frekwencję. Nie wiem, czy czyta Pan po angielsku, ale i w literaturze polskiej istnieje kilka pozycji dowodzących tej właśnie prawidłowości (polecam książkę Mikołaja Cześnika „Partycypacja wyborcza w Polsce”). Polecam lekturę, bo to zawsze wzbogaca i pozwala formułować sądy i falsyfikowalne hipotezy, a nie ideologiczne zawołania.Co zabawne, w następnych zdaniach pisze Pan, że to moją i moich kolegów winą jest, że „spośród najmłodszych osób obdarzonych biernym prawem wyborczym na skorzystanie z niego decyduje się tylko niewielki odsetek”. Po pierwsze, przyznaje Pan, że istotnie do urn pofatyguje się „niewielki odsetek”, czyli przyznaje mi Pan rację co do założenia, że obniży to całościową frekwencję wyborczą. Po drugie, przecenia Pan rolę moją i moich kolegów – nie mam ich tak wielu i nie wszystko od nich zależy, a już na pewno nie powinny od nas zależeć decyzje osób dojrzałych psychicznie, jakimi podobno jesteście Pan i Pana rówieśnicy. A po trzecie, pomieszało się Panu – bierne prawo wyborcze to prawo do bycie wybieranym, a nie do wybierania.Następnie prosi mnie Pan o to, bym nie czynił z młodych ludzi „kolejnego elementu tandetnej gry politycznej”. Rozumiem, że zakłada Pan, że to właśnie robię swoim sprzeciwem wobec dopuszczenia Pana i Pana rówieśników do udziału w wyborach? To nieuzasadniona insynuacja i proszę tego więcej nie robić, bo to niegrzeczne. „Z miejsca”, jak się Pan wyraził, można zakładać pewne hipotezy badawcze, ale nie powinno się „z miejsca” zakładać czyichś intencji, zwłaszcza jeśli nie zna się tego człowieka osobiście.Szanowny Panie Adamie, Pana list opublikowany w „GW” utwierdza mnie w moim wstępnym przekonaniu, że Panu i Pana rówieśnikom nie powinno się przyznawać prawa wyborczego, zwłaszcza biernego. Pana sposób dyskusji, używane argumenty, predylekcja do osobistych wycieczek potwierdziły moje mniemania co do zdolności, a raczej niezdolności Pana grupy wiekowej do podjęcia się dzieła decydowania o losach państwa poprzez wybory powszechne. Pozdrawiam Pana i zachęcam do nauki, a po skończeniu 18. roku życia do aktywnego włączenia się do życia publicznego.Z poważaniemMarek Migalski