Lojalka Bartka, czyli agent Smith w Polsce

Najsmutniejszy widok mijającego tygodnia - Bartek Arłukowicz podpisujący lojalkę w obecności Grzegorza Napieralskiego. Szkoda mi Bartka, którego poznałem niedawno i polubiłem - chciałbym, żeby polska lewica miała jego twarz, a nie byłych UB-eków, kapusiów i PZPR-owców.   Ale chyba zrobił błąd, bo to wydarzenie jednak narusza jego obraz niezależnego, dzielnego, dowcipnego i wyluzowanego śledczego z komisji hazardowej. Może taki to już czas, takie partie, taka karma, że nie można znieść obecności w polityce kogoś, kto choć na milimetr odstaje od sztampy. Czy naprawdę taki nastał nam okres, że wszyscy musimy wyglądać jak agenci Smith z Matrixa, to znaczy, że mamy być nieodróżnialnymi od siebie klonami? Wypranymi z jakichkolwiek osobowości, cech charakterystycznych i własnych poglądów?   Trzymam kciuki za Bartka i za wszystkich, którzy nie chcą, by polska polityka była konkursem konformistów, festiwalem przeciętności, rywalizacją klonów i mistrzostwami w mimetyzmie.